„Cztery eseje o wolności”, Isaiah Berlin [LekturyFWG]

2 dni temu

„Cztery eseje o wolności”, Isaiah Berlin [LekturyFWG]

Autor: FWG



Choć omawiana książka nosi tytuł Cztery eseje o wolności, to tak naprawdę Isaiah Berlin znany jest szerzej nie z całej tej publikacji, ale z jednego, najważniejszego tekstu pt. Dwie koncepcje wolności. I szczerze mówiąc ciężko się dziwić.


W pierwszej pracy pt. Idee polityczne XX wieku autor twierdzi, iż tym, co odróżnia współczesne mu ideologie od tych XIX-wiecznych, jest zanik wiary w możliwości rozumu i większy pesymizm co do natury człowieka. Ma to, jego zdaniem, tłumaczyć brutalność totalitaryzmów i tendencje lewicowych liberałów do ograniczania wolności słowa i przekonań.

Drugi esej Konieczność historyczna ogniskuje w sobie poważny problem z całym piśmiennictwem Berlina, które jest przegadane i niepotrzebnie zagmatwane. O ile w poprzednim tekście tak tego nie widać, bo jednak przedstawia w miarę oryginalne spojrzenie, o tyle tutaj, autor głównie przedstawia różne koncepcje związane z błędnym przekonaniem o tym, iż historia ma jakiś odgórny cel i uniwersalne prawa, a jednostki się nie liczą i powinny podporządkować się procesom większym od siebie. Berlin krytykuje je, ale w sposób mało odkrywczy i niezwykle płytki. Zdecydowanie lepiej sięgnąć tu po prace Misesa czy Hayeka.

Czwarty tekst nosi tytuł John Stuart Mill i cele życia i jak sama nazwa wskazuje, jest omówieniem postaci Milla i jego filozofii, która miała być, zdaniem Berlina, zrewolucjonizowaniem sposobu myślenia o wolności, indywidualności i pluralizmie wartości. Łatwo się domyślić, iż podobnych omówieni powstały setki i to niekoniecznie się jakoś wyróżnia.

Tym, co naprawdę warto przeczytać, są wspomniane we wstępie tej recenzji Dwie koncepcje wolności. Te tytułowe dwa ujęcia nie są oczywiście jakimś „wynalazkiem” Berlina i one w jakiś mniej lub bardziej uświadomiony sposób funkcjonowały już wcześniej w zachodnim kręgu cywilizacyjnym. Berlin je po prostu wydestylował, nazwał i przeciwstawił sobie, wyostrzając w ten sposób nasze rozumienie na ich temat.

Co to za dwie koncepcje? Pierwsza z nich to wolność negatywna i polega ona wyłącznie na wolności od przymusu. Sama niemożność osiągnięcia założonego sobie celu nie oznacza jeszcze przymusu, jeżeli nie jest ona spowodowana działaniem innych ludzi. Przykładowo brak pieniędzy na zagraniczne wakacje to nie brak wolności, ale już prawny zakaz opuszczania kraju, by takim był. Braku możliwości biegania przez osobę niepełnosprawną na wózku inwalidzkim nikt nie nazywa przecież brakiem wolności, a co najwyżej brakiem sprawności.

Dlatego wolność negatywna jest charakterystyczna przede wszystkim dla klasycznych liberałów i libertarian, przytaczających często hasło „wolność mojej pięści jest ograniczona wyłącznie bliskością czyjegoś nosa”. Dopóki sami nie stosujemy wobec kogoś przymusu, możemy wszystko. jeżeli nasze działania mają charakter przymusowy, są nieuprawnione, bo naruszają czyjąś wolność. Nie ma czegoś takiego, jak „wolność do zabijania i okradania”. Za to jest wolność od bycia zabitym i okradzionym.

Druga koncepcja dotyczy wolności pozytywnej, popularnie zwanej „wolnością do”. Kładzie ona nacisk na możliwość realizacji swoich celów oraz samostanowienie jednostki, czyli panowanie nad sobą, swoimi namiętnościami i decyzjami. W jakimś stopniu uznają ją praktycznie wszyscy poza klasycznymi liberałami, argumentując, iż wolność negatywna jest abstrakcyjna i mało przydatna. Oferowanie ochrony przed ingerencją państwa półnagim, niedożywionym i chorym analfabetom jawi się niektórym jako drwina z ich położenia. Wymagają oni jakiegoś egzystencjalnego minimum, czy to w postaci edukacji, czy po prostu pieniędzy na życie, by móc cieszyć się swoją wolnością negatywną. jeżeli np. nie stać ich na studia, to ich decyzja o niestudiowaniu nie jest wcale wolna – mógłby powiedzieć zwolennik tej koncepcji. Stąd wszelkiego rodzaju redystrybucja zasobów na pokrycie potrzeb ludzi mniej zamożnych miałaby zwiększać zakres ich wolności.

W tradycji filozoficznej, sięgającej Platona i wędrującej przez Rousseau, Hegla aż po dzisiejszych myślicieli, wolność pozytywna wiązała się z samourzeczywistnieniem, panowaniem rozumu nad „niższą naturą” lub podporządkowaniem się „prawdziwemu ja”. Niestety stąd już tylko krok do stosowania przymusu i przemocy. Typową narracją wszelkiej maści etatystów jest, iż jeżeli ktoś nie rozumie własnego dobra, to „starsi i mądrzejsi” mogą, a choćby wręcz powinni go „wyzwolić” wbrew jego woli, narzucając mu to, co rzekomo jest obiektywnie dobre i racjonalne. Polacy chcą palić papierosy? Bo są uzależnieni, czyli zniewoleni. Akcyza ich wyzwoli. Polacy chcą pić alkohol? No choćby jak nie są teraz alkoholikami, to mogą zostać. Racjonalny człowiek nie pije, więc pijący są zdziecinniali i trzeba decydować za nich.

Berlin nie zwrócił jednak wystarczająco uwagi, iż paternalizm i raczkujący totalitaryzm to nie jedyny problem, związany z pozytywną koncepcją wolności. Mimo wszystko częściej występującym i słabiej rozpoznanym, a w związku z tym być może poważniejszym zagrożeniem, jest utożsamianie wolności i powiązanych z nią praw człowieka z szeroką gamą roszczeń. Z tego, iż każdy ma „prawo do życia”, wnioskuje się, iż każdy ma prawo jeść co najmniej jeden ciepły posiłek dziennie, mieć dostęp do Internetu, studiów, kultury, antykoncepcji i każdy powinien móc jeździć na wakacje, realizować swoje pasje i generalnie wszystko, co człowiek sobie wymarzy, to jest jego prawem, które państwo powinno gwarantować dzięki redystrybucji rzadkich zasobów. W tej ułomnej logice, jeżeli nie finansujesz czegoś obcej osobie, to łamiesz jej liczne prawa. I co interesujące – ta zasada nie obowiązuje poza arbitralnymi granicami państwa, w którym mieszkasz. Osoba sprzeciwiająca się redystrybucji w swoim kraju będzie łamać prawa człowieka, ale przeciętny fan wolności pozytywnej wcale nie łamie praw mieszkańców Trzeciego Świata, od których jest wielokrotnie zamożniejszy.

Ta mieszanina hipokryzji i chciejstwa nie ma żadnych sensownych podstaw do roszczenia sobie bycia obiektywną etyką. Takowa powinna być uniwersalistyczna tj. prawdziwa zawsze, wszędzie i dla wszystkich. Ciężko uzasadnić, byśmy byli odpowiedzialni za dobrostan ludzi na drugim końcu świata i prawdopodobnie choćby zwolennicy wolności pozytywnej tutaj się zgodzą. Dlaczego więc mamy być odpowiedzialni za obcych ludzi oddalonych po prostu o inną liczbę metrów? To jest jakiś rodzaj pokrętnego, marksistowskiego myślenia, iż ilość przechodzi w jakość.

Oprócz odległości przestrzennej należy też tu rozważyć odległość czasową. jeżeli ludzie mają „wolność” do studiowania, czy do korzystania z Internetu, to znaczy cała ludzkość przed XX wieku żyła w stanie permanentnego pogwałcenia jej praw, o czym choćby nie wiedziała? My też żyjemy w takim stanie, bo nie mamy zagwarantowanego jakiegoś wynalazku, którego jeszcze nie wynaleziono? Jest to oczywisty absurd.

Gwoździem do trumny wolności pozytywnej jest fakt, iż każda interpretacja słowa „wolność”, nieważne jak oryginalna i niezwykła, musi zawierać w sobie minimum wolności negatywnej, tj. musi istnieć sfera, w której nie napotykamy intencjonalnych przeszkód ze strony innych ludzi. Jest to dość wyraźny dowód na to, iż wszelkiego rodzaju wolności pozytywne, czy „wolności wewnętrzne”, używają słowa „wolność” jako jakiejś metafory, czy punktu odniesienia, a potem dokładają do niego najróżniejsze treści, które zaciemniają pojęcie wolności i prowadzą do różnych sprzeczności. Bo jeżeli ty masz „wolność” do studiowania na koszt innych ludzi, to oni najzwyczajniej w świecie nie mają wolności od bycia obciążanymi nadmiarowymi podatkami.

Jak widać, esej Berlina o dwóch koncepcjach wolności jest najważniejszy w szeregu współczesnych sporów z zakresu filozofii moralności, polityki i prawa. Ma swoje braki, czy potknięcia, ale dobrze zarysowuje ramy dyskusji. Polecam go nadrobić koniecznie. Pozostałe teksty z tego zbioru – niekoniecznie.

Autor tekstu: Adrian Łazarski, specjalista ds. biblioteki i projektów, Fundacja Wolności Gospodarczej



ZOBACZ INNE AKTUALNOŚCI

  • Arkadiusz Muś o liberalizmie i odpowiedzialności przedsiębiorców. Wywiad w FMC 27 News>>
  • „Jestem za Godnością”. Trwa V edycja Tour de Konstytucja>>
  • Tatała w „Magazynie Ekonomicznym”: O efektywności rządzenia i kosztach protekcjonizmu>>
Idź do oryginalnego materiału