Czy AI przejmie rynki finansowe? Między algorytmem a intuicją

4 godzin temu

Jeszcze dekadę temu prognozy o dominacji sztucznej inteligencji na giełdzie brzmiały jak science fiction. Dziś, gdy fundusze kwantowe, HFT i algorytmiczne strategie stają się normą, pytanie „czy AI przejmie rynki?” nie ma już większego sensu, bo raczej trzeba pytać o to kiedy i na jakich zasadach oraz czy my, inwestorzy detaliczni, będziemy mogli jeszcze na tym rynku zarabiać.

Maszyny już tu są – i mają przewagę

Nie ma co ukrywać, iż sektor finansowy jako jeden z pierwszych zauważył potencjał sztucznej inteligencji w analizie danych. Dzisiejsze modele potrafią nie tylko przewidywać trendy, ale też automatycznie zarządzać portfelem i przeprowadzać transakcje w czasie rzeczywistym, bazując na sygnałach, których człowiek by choćby nie dostrzegł.

Przykład? Fundusz Renaissance Technologies, założony przez Jima Simonsa, był jednym z pionierów podejścia opartego wyłącznie na danych i modelach matematycznych. Średnie roczne stopy zwrotu przekraczające 30% pokazują, iż maszyny – jeżeli są zaprogramowane przez ludzi z odpowiednią wiedzą – potrafią bić rynek w sposób systematyczny.

Dziś powstaje coraz więcej strategii, a choćby zwykłych, choć sukcesywnie rozpisywanych propmptów dla generatywnej inteligencji, które generują sygnały zakupu i sprzedaży. W większości trafne.

Ludzki pierwiastek? przez cały czas potrzebny

Paweł Małmyga w wywiadzie dla ostatniego wydania magazynu „Praktyka Rynku” przyznaje:

„Sztuczna inteligencja to potężne narzędzie, ale przez cały czas wymaga człowieka, który zada odpowiednie pytania i zrozumie jej wyniki”.

Technologia może wspierać decyzje, przyspieszać analizę, ale nie zwalnia z myślenia. Małmyga przypomina, iż wiele modeli „działa dobrze do momentu, aż przestanie” – co zresztą historia zna z takich przypadków, jak choćby spektakularny upadek Long-Term Capital Management czy bardziej współczesnych porażek funduszy hedgingowych.

OK, tylko, iż to wiedza na dziś – gdy sztuczna inteligencja ma ograniczone pole do samorozwoju. Ale to się bardzo gwałtownie zmienia. Modele samouczące i samorozwijające się powstają coraz szybciej, a ich możliwości są zaskakująco dużo. Wiele wskazuje więc na to, iż prędzej czy później dojdziemy do miejsca, w którym stanie się to faktem – czy tego chcemy, czy nie.

Pułapka „złotego Graala”

Wielu początkujących inwestorów marzy bowiem o idealnym, automatycznym systemie – wystarczy kliknąć i czekać na zysk. Na dziś to jednak iluzja. Jak mówi Małmyga, w tej chwili „Świętym Graalem” inwestowania jest portfel pasywny – złożony, przetestowany na danych historycznych, regularnie rebalansowany. Ale to przez cały czas człowiek wybiera skład, parametry i moment działania.

AI może pomóc znaleźć wzorce i optymalizować skład portfela, ale nie decyduje za nas, czy dziś warto wejść w rynek przy tej zmienności, czy może lepiej poczekać.

Automatyzacja to miecz obosieczny

W tym samym numerze „Praktyka Rynku” redakcja zauważa:

„AI weszła na wyższy poziom, automatyzacja procesów przyspieszyła w każdej branży – od produkcji przemysłowej po sektor usług”.

Rynki finansowe są tu liderem, ale automatyzacja to także ryzyko. Algorytmy, które działają na tych samych danych i zasadach, mogą w ułamku sekundy doprowadzić do tzw. flash crashów – jak w 2010 roku, gdy w ciągu minut indeksy spadły o 9%, by zaraz potem się odbić.

AI bez nadzoru to nie tylko ryzyko błędnych decyzji, ale też brak empatii wobec zmienności rynku wywołanej np. wydarzeniami geopolitycznymi. Ludzie potrafią czytać między wierszami – maszyny niekoniecznie.

Psychologia kontra precyzja

Wbrew pozorom, AI nie zastąpi jeszcze jednej ważnej cechy: zarządzania emocjami. To człowiek musi przetrwać stratę, panikę, brak snu czy pokusę overtradingu. Jak przypomina Małmyga, „panika działa jak ‘Elvis leg’ we wspinaczce – paraliżuje”. AI może zareagować bez emocji, ale też bez refleksji.

Co dalej? Koegzystencja, nie wojna

Zamiast stawiać pytanie „człowiek czy maszyna?”, lepiej więc zapytać „jak zbudować skuteczny tandem?”. Doświadczeni inwestorzy coraz częściej korzystają z narzędzi opartych na AI – do generowania sygnałów, testowania strategii czy analizy sentymentu. Ale ostatnie słowo (póki co) przez cały czas należy do nich.

Przyszłość inwestowania będzie należeć do tych, którzy opanują technologię, ale nie stracą kontaktu z rzeczywistością rynkową i własną psychiką. Paradoksalnie, im więcej technologii w finansach, tym większe znaczenie będzie miała umiejętność zadawania pytań – nie tylko algorytmom, ale i samemu sobie.

Praktyk Rynku: POBIERZ
Idź do oryginalnego materiału