Pamiętasz jak kiedyś Kazik śpiewał, iż Ameryka się sypie? Dziś śpiewałby, iż sypie to się Europa. Dane są bezlitosne. Europa zostaje daleko za USA i zresztą nie tylko za USA. Od 1980 do 2023 roku PKB na mieszkańca w cenach stałych wzrosło w USA o 109,4%, co przekłada się na roczny wzrost o 1,73%. Tymczasem w Unii Europejskiej w tym samym czasie ten wzrost wyniósł 87,2%, z rocznym wzrostem na poziomie 1,47%. Niby niewiele, ale przez dekady narosło to do kolosalnej różnicy.

Spojrzenie na dowolne w zasadzie inne miary daje podobny wniosek. Jaki oba kraje mają udział w globalnym PKB? Jeszcze 40 lat temu UE przebijała pod tym względem Stany Zjednoczone o kilka punktów procentowych, dziś to USA przebijają Europę.

Co stoi za europejskimi problemami i czy jest jakakolwiek szansa na zmianę tego trendu? Zapraszam na materiał.
Czy Europa może dogonić USA? Oto jak możemy wygrać gospodarczą walkę!
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Diagnoza upadku
Jednym z kubłów zimnej wody wylanej na Europę był niedawny raport byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego, w którym nie zostawił on na Europie suchej nitki wytykające jej wszystkie błędy i problemy.
Krytykowano wysokie podatki, złą dystrybucję kapitału, brak jednolitego rynku kapitałowego, niski poziom innowacyjności, fatalny ekosystem do rozwoju startupów w porównaniu do technologicznej Doliny Krzemowej z USA, nadmierną biurokrację, restrykcyjne regulacje, które spowalniają wzrost… a to dopiero początek długiej listy, która doprowadziła Europę tu, gdzie jest dziś, czyli… w dupie. W DUPIE JEST EUROPA.
Do tego ostatnio kubeł zimnej wody wylała na nią nowa amerykańska administracja. Najpierw przez zapowiedzi o tym, iż USA nie będzie nas wiecznie bronić Europy przed Rosją, a potem przez całą zabawą z cłami.
Uwięzieni w swojej własnej unii
Abstrahując od tych wszystkich bardzo medialnych „problemów” UE, które często nakręcają wielu, to tak naprawdę całość zaczyna się od słabości rynku wewnętrznego całej Unii. Zwłaszcza w zakresie handlu usługami. Handel usługami wewnątrz UE stanowi dalej mniejszy procent PKB niż w USA. Wszystko przez poważne bariery regulacyjne i administracyjne, które ograniczają transgraniczny handel usługami w UE.
Tzw. wskaźnik łatwości przestrzegania przepisów wykazuje znaczne różnice między poszczególnymi państwami członkowskimi UE.
Efekt jest taki, iż wielu firmom trudniej wyrosnąć na dużych kontynentalnych graczy i dużo częściej ograniczają się oni do obszaru swojego kraju, albo co najwyżej regiony w postaci kilku państwa sąsiadujących. Zróżnicowanie regulacyjne, kulturowe i językowe pomiędzy poszczególnymi krajami UE jest zmorą, która utrudnia firmą skalowanie biznesu. Kultury i języka nie uspójnimy, ale regulacje moglibyśmy.
Nawiązując do tego warto przytoczyć wyniki Global Business Complexity Index (GBCI), który mierzy stopień złożoności prowadzenia działalności gospodarczej w różnych krajach. Uwzględnia takie czynniki jak regulacje prawne, podatki, procesy administracyjne, dostęp do kapitału, a także łatwość zakładania i prowadzenia firmy. W 2024 roku Grecja znalazła się na pierwszym miejscu, na drugim jest Francja.
W TOP 30 znajdziemy też Hiszpanię, Polskę, Słowację, Portugalię i Węgry. Natomiast Stany Zjednoczone są dopiero na 63 miejscu! Czyli indywidualne kraje UE są o lata świetlne w łatwości prowadzenia działalności ponad USA, ale jednocześnie są tak zróżnicowane, iż przegrywają jako duży organizm.
Problemem nie jest to, iż regulacje w UE są skomplikowane, ale to, iż są mocno zróżnicowane dalej pomiędzy poszczególnymi krajami.

Zaryzykuje choćby stwierdzenie, iż gospodarka UE zachowywałaby się lepiej, gdyby przepisy były choćby bardziej skomplikowane, ale jednolite dla wspólnoty.
Strach przed ryzykiem dławi innowacje
Kolejna sprawa to ilość ryzykownych inwestycji w obu gospodarkach. Chociaż jeszcze w 2022 roku UE miała nieco wyższy odsetek prywatnych inwestycji jako procent PKB względem USA (konkretnie 19,3% kontra 17,5%), to inwestycje w kapitał wysokiego ryzyka są znacznie niższe w UE niż w USA. W USA w 2022 roku inwestycje o wysokim ryzyku wynosiły 0,7% PKB. Tymczasem w UE najwyższy odsetek wysoce ryzykownych inwestycji ma Estonia na poziomie 0,45% PKB, ale jest ona ewenementem, bo zdecydowana większość państw UE nie przekracza pod tym względem choćby 0,1% PKB.

To wprost przyczynia się do mniejszej liczby innowacyjnych startupów, ale nie tylko to. Struktura rynków kapitałowych UE jest bardziej rozdrobniona, a gospodarstwa domowe w UE przechowują większą część swoich aktywów finansowych w gotówce i depozytach, a mniejszą w akcjach i funduszach inwestycyjnych w porównaniu z USA. Dodatkowo finansowanie prywatne w UE w większym stopniu opiera się na kredycie bankowym niż na finansowaniu rynkowym, co ogranicza dywersyfikację źródeł finansowania dla przedsiębiorstw.
W ten sposób jako Europa nie dajemy szansy tym najbardziej innowacyjnym firmom na rozwój, bo ich nie finansujemy. Stany Zjednoczone są gotowe zaryzykować więcej pieniędzy, inwestując w ryzykowne start-upy i dlatego mają u siebie więcej innowacyjnych firm technologicznych, które rewolucjonizują potem rynki i branże. Europa nie jest chętna ponosić takiego ryzyka, więc automatycznie odcina się też od potencjalnych korzyści w przyszłości.
Co gorsza, w 2024 roku liczba aktywnych inwestorów Venture Capital spadła w Europie drastycznie, co stawia pod znakiem zapytania dalszy rozwój tego rynku i poprawę sytuacji.

Energia, cyfryzacja i produktywność – trzy pięty achillesowe
Innowacje to nie tylko kwestia finansowania i funduszy wysokiego ryzyka. Wydatki na badania i rozwój jako odsetek PKB są znacznie niższe w UE w porównaniu z USA, Koreą Południową, czy Japonią. To naturalnie spowalnia ewolucję naszych biznesów względem konkurencyjnych gospodarek.

Nie można też zapomnieć o fatalnej polityce energetycznej całej Unii. Z jednej strony mamy takie kraje jak Niemcy, które w swoim zaślepieniu zrezygnowały z Atomu, bo za wszelką cenę chcieli oprzeć się tylko o OZE, a ostatecznie musieli wspierać się rosyjskim gazem, co skończyło się fatalnie.
Z drugiej jednak strony mamy też taką Polskę, która energetycznie jest po prostu zacofana i nie potrafi skutecznie wprowadzić ani OZE, ani Atomu. W efekcie ceny energii elektrycznej w UE są znacznie wyższe niż w USA, a jeżeli dodamy do tego fakt, iż największa gospodarka UE – Niemcy – opiera się na energochłonnym przemyśle, to od razu widzimy, jak zła to mieszanka.
Cena energii w Polsce w 2023 roku była ponad 3 razy wyższa niż w USA. Cena energii w Niemczech była 2 razy wyższa niż w USA.

To nie koniec. UE pozostaje też w tyle za USA pod względem cyfryzacji, szczególnie w małych i średnich przedsiębiorstwach.
Według badania European investment bank w sektorze usług odsetek firm niekorzystających z technologii cyfrowych jest w Europie wyższy niż w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie odsetek firm, które planowały digitalizację swojej działalności w ciągu kolejnych 3 lat, był w Unii Europejskiej niższy niż w USA, zarówno w przemyśle, jak i w usługach.

Wszystkie te wymienione elementy wpływają na to, iż godzina, jaką Europejczyk poświęca na pracę, przynosi po prostu mniejsze efekty, niż godzina pracy Amerykanina.
Produktywność pracy w USA urosła od 1995 do 2022 roku o 56,3%. Natomiast produktywność pracy w UE wzrosła w tym samym czasie o 39,6%.

Pierwsze przebudzenie
Ale wszystko to nie oznacza, iż tak musi być już zawsze. Europa ma swoje atuty, które może wykorzystać, a obecne wybryki Donalda Trumpa postawiły w końcu europejskich polityków na nogi i być może pozwoli im to się ogarnąć.
Pierwszym kluczowym zwrotem w europejskiej polityce była zapowiedź stymulacji fiskalnej sektora zbrojeniowego w całej UE, ale też innych sektorów gospodarki z naciskiem na infrastrukturę, szczególnie w Niemczech. Przygotowałem o tym osobny materiał, gdzie tłumaczyłem, z czego wynika rajd europejskich firm zbrojeniowych.
To był pierwszy policzek administracji USA, jaki przyjęła na twarz Unia Europejska. Zabawa z cłami była drugim. choćby jeżeli ostatecznie wszystko rozejdzie się po kościach i żadnych ceł (poza Chinami) nie zobaczymy, to politycy UE dostali jasny sygnał, iż świat się zmienia i oni też powinni coś zmienić, jeżeli nie chcą stracić swojej pozycji.
Po tym, jak świat obiegła wiadomość, iż amerykańskie cła na UE są odsunięte o 90 dni, to przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, iż Unia skupi się na znoszeniu barier wewnątrz własnego jednolitego rynku. „Ta sytuacja kryzysowa pokazała jedno – w czasach niepewności jednolity rynek jest naszą kotwicą stabilności i odporności”. NO W KOŃCU!!!!
Mamy jakąś jasną zapowiedź zmniejszania problemu nr jeden. Różnic regulacyjnych pomiędzy poszczególnymi krajami UE. jeżeli UE rzeczywiście skupi się na likwidowaniu barier handlowych pomiędzy poszczególnymi własnymi gospodarkami, to wszystkim Europejczykom wyjdzie to na dobre.
Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Kapitał mamy – tylko źle nim zarządzamy
Europa swoje atuty, które może wykorzystać, żeby wspomóc swój rozwój. Banalnym, ale znaczącym atutem jest populacja, które generuje popyt wewnętrzny.
W Unii Europejskiej jest około 450 mln ludzi, w Stanach Zjednoczonych około 75% tego.
Kolejna kwestia to stopa oszczędności w UE i w USA. Średnia stopa oszczędności w USA wynosi za ostatnie 10 lat około 6%. W Unii Europejskiej sięga dwukrotnie wyżej, bo ponad 12%.

Wyższy poziom oszczędności stwarza potencjał do zwiększenia inwestycji czy wzmocnienia stabilności finansowej. W Europie widać wyraźnie możliwość odwrócenia obecnego trendu związanego z niskim poziomem inwestycji wysokiego ryzyka. Mamy tu dostępny kapitał, który mógłby zasilić fundusze inwestycyjne i wesprzeć rozwój firm poprzez rynek kapitałowy.
Problemem nie jest brak oszczędności, ale sposób, w jaki są one alokowane. Gdyby w Unii Europejskiej większą popularność zyskały bardziej ryzykowne formy inwestowania – takie jak rynek akcji czy fundusze inwestycyjne – zamiast lokat bankowych czy przechowywania pieniędzy „w skarpecie”, moglibyśmy uwolnić ogromny potencjał gospodarczy. Analogicznie gdybyśmy uruchomili na poziomie unijnym stałe emisje obligacji europejskich zadłużając de facto nie pojedyncze kraje, ale cały kolektyw.
Unia cieszy się i tak niskimi kosztami obsługi zadłużenia, a takie europejskie obligacje rozchodziłyby się jak świeże bułki na globalnych rynkach.
W 2024 roku dług publiczny stanowił w USA 121% PKB. W Unii Europejskiej było to 83%. Z jednej strony stymulowanie gospodarki długiem pomogło USA wyprzedzić Europę, ale z drugiej strony teraz to UE ma większy potencjał do dalszego stymulowania. Pytanie co z tym zrobi?

Przemysł, reformy i nowa nadzieja
Nie można też ignorować przewagi UE w przemyśle. w tej chwili cały czas Europa jest w kiepskiej sytuacji jako pokłosie niedawnego powojennego kryzysu energetycznego, ale to nie będzie trwać wiecznie.
UE produkuje więcej stali, pojazdów, statków i samolotów cywilnych niż Stany Zjednoczone. Przykładowo, Airbus wyprodukował w 2024 roku dwa razy więcej samolotów niż borykający się z problemami Boeing. Europa utrzymuje również najważniejsze gałęzie przemysłu niezbędne do produkcji obronnej, takie jak stal i chemikalia.
W Strefie Euro, w pięciu największych gospodarkach, tak zwana produkcja średnio zaawansowana technologicznie (np. samochody i budowa maszyn) dominowała wśród 10 sektorów o najszybszym wzroście produktywności od 2012 roku. W sektorze produkcyjnym w UE pracuje 30 milionów ludzi, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych tylko 13 milionów. Sytuacja, w której utrzymujemy przemysł u siebie, zapewnia gospodarce EU miejsca pracy i uniezależnia ją od zewnętrznych dostawców w wielu strategicznych sektorach.
Co więcej, mimo iż do tej pory to USA broniła Europę przed agresją zewnętrzną, to Europa ma większy potencjał do szybkiego dozbrojenia się. Mamy większą produkcję pojazdów i stali, a także silny przemysł lotniczy i utrzymujemy najważniejsze gałęzie przemysłu, co stwarza warunki do szybkiego zwiększenia produkcji zbrojeniowej, jeżeli oczywiście będzie taka wola polityczna. Produkcja stanowi średnio 16,4% wartości dodanej brutto w UE, w porównaniu do zaledwie 11% w Stanach Zjednoczonych.
Unia powoli zaczęła też w końcu dostrzegać, iż jej skupienie na odnawialnych źródłach energii, ESG i innych kwestiach związanych ze środowiskiem, poszły trochę za daleko i ciąży gospodarce. Już mają pierwsze nieśmiałe kroki, żeby trochę w tym zakresie poluzować regulacje i dać przedsiębiorstwom więcej swobody.
Komisja Europejska przedstawiła niedawno pakiety Omnibus I i II oraz Clean Industrial Deal, które wyznaczają pierwszy krok w stronę znalezienia równowagi między klimatycznymi ambicjami a konkurencyjnością europejskiej gospodarki na rynku globalnym.
Pakiety Omnibus I i II idą w kierunku deregulacji polityk ESG. najważniejsze założenia obejmują: ograniczenie obowiązków raportowych (w tym znaczne zmniejszenie liczby firm objętych tym obowiązkiem), istotne uproszczenia biurokratyczne dla małych i średnich firm, a także zmiany w mechanizmie podatku granicznego CBAM (wyłączenie mniejszych importerów – którzy stanowią większość, ale generują jedynie marginalną część emisji).
W ten sposób UE obiera kurs na tworzenie bardziej przyjaznego ekosystemu regulacji ESG, racjonalizując je z myślą o pobudzeniu inwestycji i ograniczeniu obciążeń administracyjnych dla przedsiębiorstw.

Kolejną proponowaną zmianą jest Clean Industrial Deal – strategiczna inicjatywa skoncentrowana na wspieraniu niskoemisyjnego przemysłu oraz zwiększaniu konkurencyjności poprzez rozwój innowacji i wzmocnienie odporności gospodarczej UE. Komisja Europejska tym samym sygnalizuje, iż nie rezygnuje z celu dekarbonizacji przemysłu, ale dostrzega konieczność dostosowania narzędzi wspierających ten proces.
To znak, iż Bruksela zaczyna postrzegać politykę klimatyczną w bardziej ekonomicznych kategoriach. Mniej biurokracji, więcej inwestycji – taki ma być nowy kierunek, który ma ułatwić unijnym firmom konkurowanie na rynkach globalnych, przy jednoczesnym zachowaniu ambicji neutralności klimatycznej.
Europa nie jest więc do końca bierna, wobec tego, co się dzieje i naprawdę ma wiele asów w rękawie. Pytanie tylko czy faktycznie je wykorzysta.
Tak, zostaliśmy gospodarczo w tyle, to fakt. Nie, to nie jest Europy koniec świata. Dalej ma sporo przewag gospodarczych i potencjał do odwrócenia tego trendu i w końcu coś zaczyna się w tym temacie dziać. O ironio może Trump zamiast Make America Great Again czystym przypadkiem zrobi Europe Great Again.
Z perspektywy inwestycyjnej ja na pewno częściowo na to postawię. Sporo jest u nas materiałów o ciekawych europejskich spółkach i rynkach. Myślę, iż czas też przygotować materiał o ciekawych ETF na rynki europejskie.
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk