Jeśli czytaliście wpis o wywiadzie z wyborcza.biz, pewnie wiecie, do czego nawiązuję. Tak – jeden z blogerów finansowych, zgrabnie połączył „oszczędzanie 70% dochodów” z kredytem na 0,5 mln zł.
W „zwykłym świecie”, poza bańką IT, menedżerów itp. oba te założenia kompletnie się nie spotkają. 0,5 mln kredytu hipotecznego daje nam ratę w okolicach 3.5 tys. zł/m-c. Z czego 90% początkowo stanowić będą odsetki. Gdzie tu oszczędność?
Natomiast da się taki projekt spiąć pod pewnymi warunkami.
Warunek 1. Odpowiednie, czyli b.wysokie dochody. o ile przyjmiemy amerykańskie założenie – rata nie więcej niż 20 % dochodów, mówimy o ludziach zarabiających 17.5 tys. zł netto. Bez znaczenia singiel czy rodzina. Ale mamy jeszcze jeden punkt – oszczędzanie 70% dochodów. I tu nie da się żyć za 10% dochodów (100% – 70% oszczędności – 20% raty = 10%), chyba iż zarabiamy (rodzina 2+2 podana przez blogera inwestycyjnego), już nie 17.5k netto , ale 70k netto/m-c (zwłaszcza w dużym mieście). Ile znacie par z dochodem 70k/m-c? Ja, dwie. Żadna z nich nie bierze kredytu na mieszkanie.
Warunek 2. Żadnych innych kredytów/leasingów. Tutaj idziemy prosto, skoro raty nie mogą przekroczyć 20% dochodu, hipotekę musimy połączyć z brakiem innych zobowiązań kredytowo-leasingowych.
Patrząc na liczby (zwłaszcza ten dochód 70k/m-c), osiągamy prostą konkluzję – obu warunków, kredytu 0,5 mln i oszczędności 70% dochodu, przeważająca większość z nas nie osiągnie, albowiem mówimy o 840 tys. zł netto/rok, czyli ponad 1 mln zł brutto. Daninę solidarnościową, liczoną od dochodu 1 mln zł/rok, płaci w Polsce 40.000 osób (dane z 2024 r.). Jak pisałem, wąska bańka.
A gdyby zostać przy samym kredycie 0,5 mln, braku innych zobowiązań i warunku dochodów 17.5k netto? No cóż, wtedy ma to sens, ale znowu, liczba osób/rodzin zarabiających tę sumę (na umowie o pracę ok. 25k brutto). I nadal, pragnąc oszczędzać, muszą pozostać w kręgu ludzi oszczędnych.
Jest jeszcze jedna możliwość. Kredyt będzie brany na nieruchomość inwestycyjną (nie tę w której mieszkamy). Wtedy, przy dochodzie z niej, pokrywającym 80-90% raty, obliczenia wyglądają inaczej. Dokładamy ok. 20%. I mamy spory luz. Ponieważ da się wykonać taki ruch, zarabiając sporo mniej, a choćby całkiem przeciętnie. Tylko trzeba mieć pierwszą nieruchomość. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
W przypadku „przeciętnych” znacznie lepiej sprawdzi się kredyt na kwotę maksymalną ok. 300 tys. zł. Wtedy rata wyniesie 2.100 zł i będzie mogła być pokryta przez dwie osoby o średnich dochodach (ok. 10.500 zł przy zachowaniu proporcji – rata=max.20% dochodu). Singiel, z zarobkami na poziomie 120% średniej krajowej (8000 zł netto) pożyczyć może tylko 200 tys. zł. Wystarczy na mieszkanie/dom w miasteczku powiatowym. Na Warszawę to za mało. Stąd, dla większości ludzi kredyt na 0,5 mln nie stanowi rozsądnej opcji.









