Cła zapowiadane przez Donalda Trumpa to poważne wyzwanie dla branży farmaceutycznej. Stany Zjednoczone odpowiadają dziś za niemal połowę światowej sprzedaży leków, a nowa polityka administracji Trumpa zakłada dwutorowe działanie. Po pierwsze, nacisk na firmy farmaceutyczne, by obniżyły ceny leków w USA do poziomu zbliżonego do tych obowiązujących za granicą. Po drugie, wprowadzenie wysokich ceł na import farmaceutyków, ma zachęcić do przenoszenia produkcji leków do Stanów Zjednoczonych. Te działania mają na celu obniżenie kosztów leczenia dla Amerykanów, ale jednocześnie wywołują wstrząsy na rynkach i mogą uderzyć w polski sektor farmaceutyczny, który w coraz większym stopniu jest związany z globalnymi łańcuchami dostaw. Tymczasem co czwarty z polskich inwestorów indywidualnych posiada w swoim portfelu akcje firm farmaceutycznych.
Produkcja leków przeniesie się do USA?
Ostatnio Donald Trump przedstawił zarys swojej strategii celnej w stosunku do rynku leków, która zakłada, iż cła na produkty farmaceutyczne będą początkowo niskie, ale z czasem wzrosną do 150 proc., a potem choćby do 250 proc. Ma to skłaniać firmy do przeniesienia produkcji leków do USA. o ile te zapowiedzi zostaną zrealizowane, będą to bezprecedensowe działania, które mogą całkowicie zaburzyć globalne łańcuchy dostaw. Firmy mogą przerzucić nowe koszty na konsumentów, co przełoży się na wzrost cen leków.
Szczególnie narażone są europejskie giganty farmaceutyczne, takie jak Novartis, Rochei Sanofi, których znaczna część łańcucha dostaw jest zlokalizowana w Europie i w innych regionach świata, które mają być objęte przez nowe taryfy. Same tylko cła na poziomie 15 proc. na leki produkowane w Europie mogą kosztować branżę choćby 19 miliardów dolarów rocznie. Sanofi, mimo iż znacząco zwiększa swoje inwestycje w USA, deklarując nakłady rzędu co najmniej 20 miliardów dolarów do 2030 roku, w krótkim terminie nie uniknie negatywnych skutków ceł.
Wpłynie to także na polską branżę farmaceutyczną, bowiem nowe amerykańskie taryfy mogą utrudnić eksport leków z Polski do USA. Choć polskie firmy mogą zyskać na ograniczeniu amerykańskiego importu substancji czynnych z Chin, które zamiast do USA mogą trafiać po niższych cenach do Polski. Globalna presja na obniżkę cen leków może odbić się również na marżach polskich producentów, szczególnie tych działających jako podwykonawcy dla międzynarodowych koncernów. Choć niekoniecznie pomoże to polskim konsumentom w sytuacji, gdy leki w Polsce pozostają zwykle tańsze nie tylko niż w USA, ale także w innych krajach Unii Europejskiej.
W tej złożonej sytuacji nie wszystkie firmy farmaceutyczne obecne na rynku USA będą jednakowo dotknięte zmianami. Takie firmy jak Eli Lilly, AbbVie iBristol Myers Squibb są relatywnie odporne, ponieważ większość swoich leków na rynek amerykański produkują lokalnie. Pfizer kontynuuje inwestycje w badania i rozwój, a także projekty związane z efektywnością i operacjami skoncentrowanymi w USA. AstraZeneca i Johnson & Johnson planują inwestycje przekraczające po 50 miliardów dolarów, a Eli Lilly – 27 miliardów, w celu zwiększenia swoich mocy produkcyjnych w Stanach Zjednoczonych. Łącznie fala deklarowanych inwestycji branży w USA może przekroczyć 250 miliardów dolarów. Proces przeniesienia produkcji ma jednak charakter długoterminowy i pierwsze efekty będą widoczne dopiero za kilka lat.
Kto cierpi najmocniej?
Najmocniej dotknięci są producenci leków generycznych, opierający się na substancjach czynnych importowanych z Chin. Aż 40 proc. tych substancji w amerykańskich lekach generycznych pochodzi z Chin, które teraz objęte są cłami sięgającymi choćby 245 proc. To wywiera ogromną presję cenową i podażową na takich producentów jak Teva czy Sandoz, którzy są kluczowymi graczami w tym segmencie.
Drugim elementem obecnej polityki farmaceutycznej amerykańskiej administracji jest presja na obniżenie cen leków dla Amerykanów, co dodatkowo uderzy w marże firm. Prezydent Trump wprowadził rozporządzenie wykonawcze, które wzywa producentów leków do obniżki cen w USA do poziomu najniższych cen stosowanych w innych krajach rozwiniętych. W szczególności dotyczy to leków dostępnych w ramach programów Medicare i Medicaid. Firmy farmaceutyczne otrzymały ultimatum – mają czas do końca września 2025 roku, by pisemnie zobowiązać się do obniżek cen, w przeciwnym razie grożą im działania regulacyjne lub sankcje.
Warto także zauważyć, iż ostatnio poważne problemy przeżywa Novo Nordisk – jedna z największych firm farmaceutycznych w Europie. Firma ogłosiła plany redukcji kosztów w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Eli Lilly i coraz większej liczby generycznych odpowiedników leku na otyłość Wegovy. Firma ostrzegła także, iż tempo wzrostu sprzedaży jej leków spowolni w drugiej połowie roku, a w nowej prognozie obcięła szacunki wzrostu sprzedaży w 2025 roku.
Podsumowanie
Rynek amerykański odpowiada dziś za 45 proc. globalnej sprzedaży leków, której łączna wartość przekracza 1,125 biliona dolarów. Niepewność związana z cłami przekłada się na postrzeganie całego sektora przez inwestorów. Od początku roku cały indeks S&P Healthcare w USA stracił niemal 5 proc., a europejski Stoxx 600 Healthcare spadł o ponad 11 proc. Z drugiej strony niższe wyceny mogą stanowić okazję inwestycyjną. W najnowszym badaniu eToro Retail Investor Beat 30 proc. inwestorów indywidualnych na świecie i 25 proc. inwestorów z Polski posiadało w swoich portfelach akcje firm z sektora opieki zdrowotnej – w tym farmacji i biotechnologii.
O autorze
Paweł Majtkowski – analityk eToro na polskim rynku, który dzieli się swoim cotygodniowym komentarzem na temat najnowszych informacji giełdowych. Paweł jest uznanym ekspertem rynków finansowych z dużym doświadczeniem jako analityk w instytucjach finansowych. Jest on też jednym z najczęściej cytowanych ekspertów w dziedzinie gospodarki i rynków finansowych w Polsce. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Jest także autorem wielu publikacji z zakresu inwestowania, finansów osobistych i gospodarki.