Czy stablecoiny to CBDC w przebraniu?

1 dzień temu

W ostatnich latach świat finansów przechodzi rewolucję cyfrową. Coraz rzadziej sięgamy po gotówkę, zastępując ją przelewami, kartami płatniczymi czy aplikacjami mobilnymi. Na horyzoncie pojawiły się jednak nowe formy pieniądza, które mogą na zawsze zmienić sposób, w jaki dokonujemy transakcji. Cyfrowe waluty banków centralnych (ang. Central Bank Digital Currency, CBDC) oraz stablecoiny budzą żywe dyskusje zarówno wśród ekonomistów, jak i zwykłych użytkowników.

Z jednej strony CBDC obiecuje pewien poziom wygody i efektywności w płatnościach, z drugiej rodzi obawy o nadmierną kontrolę państwa nad finansami obywateli. Stablecoiny zaś już dziś pełnią rolę cyfrowych dolarów czy euro w świecie kryptowalut, oferując stabilność wartości, ale również pokazując, jak prywatne firmy mogą wpływać na nasze środki.

W niniejszym artykule przyjrzymy się bliżej tym zjawiskom. Wyjaśnimy, czym dokładnie jest CBDC i czym różni się od zwykłego pieniądza oraz kryptowalut. Zrozumiemy, czym są stablecoiny i dlaczego nazywa się je „kuzynami” CBDC. Przytoczymy przykłady z rynku globalnego, od pionierskich działań Chin po dynamiczny rynek Stanów Zjednoczonych, aby pokazać, co te zmiany znaczą dla wolności finansowej nas wszystkich. Zapraszamy do lektury, bo przyszłość pieniądza rozstrzyga się na naszych oczach.

Czym jest CBDC?

CBDC to po prostu cyfrowa waluta emitowana przez bank centralny. W odróżnieniu od tradycyjnej gotówki, która ma formę banknotów i monet, CBDC istnieje wyłącznie w formie elektronicznej, na kontach lub w aplikacjach prowadzonych bezpośrednio przez bank centralny. Można powiedzieć, iż to odpowiednik banknotu, tyle iż zapisanego w bitach i bajtach. Warto podkreślić, iż choć CBDC korzysta z nowoczesnej technologii (czasem choćby z łańcucha bloków, czyli blockchaina), nie jest kryptowalutą. Różnica jest zasadnicza: kryptowaluty, takie jak Bitcoin, są zdecentralizowane i działają bez centralnej instytucji, podczas gdy CBDC jest w pełni scentralizowane i kontrolowane przez państwowy bank centralny. Innymi słowy, CBDC to oficjalny cyfrowy pieniądz państwowy, podczas gdy typowa kryptowaluta to prywatna, rozproszona inicjatywa społeczności użytkowników.

W praktyce koncepcja CBDC zrodziła się jako odpowiedź banków centralnych na postępującą digitalizację płatności. Większość pieniądza, którym posługujemy się na co dzień, i tak już jest cyfrowa. Skoro tak, to dlaczego potrzebujemy CBDC? Zwolennicy twierdzą, iż CBDC usprawniłoby system finansowy, umożliwiając błyskawiczne i tanie płatności bez pośredników, a jednocześnie dawałoby państwu lepsze narzędzia kontroli podaży pieniądza. Jednak te same cechy budzą poważne kontrowersje natury wolnościowej.

Krytycy ostrzegają, iż cyfrowa waluta banku centralnego może stać się narzędziem nadzoru i ograniczania swobód obywatelskich. W przeciwieństwie do transakcji gotówkowych, transakcje CBDC byłyby zapisywane w centralnym rejestrze, potencjalnie dostępnym dla władz. Oznacza to, iż rząd mógłby łatwiej niż dziś śledzić każdy nasz wydatek w czasie rzeczywistym. Co więcej, CBDC dałoby możliwość programowania pieniądza – na przykład ograniczania, gdzie i na co można go wydać, a choćby wprowadzania dat ważności środków.

Brzmi to jak dystopia? Już dziś widzimy zalążki takiej kontroli. Chiny są pionierem we wdrażaniu CBDC (tzw. cyfrowego juana) i często wskazuje się je jako przykład potencjalnie opresyjnego zastosowania tej technologii. W chińskich pilotażach rozdawano obywatelom pulę cyfrowych juanów w ramach loterii, jednak otrzymane w ten sposób pieniądze należało wydać w określonym krótkim czasie, inaczej traciły ważność. Taka funkcja, jak wygasanie niewydanych środków, pokazuje, iż emitent może dosłownie zaprogramować pieniądz, zmuszając ludzi do określonych zachowań (np. konsumpcji w określonych porach dnia czy roku). Równocześnie chiński rząd znany jest z rozbudowanego systemu nadzoru nad obywatelami. Władze Chin już wcześniej wykorzystywały system finansowy do śledzenia i dyscyplinowania społeczeństwa, dochodziło choćby do sytuacji, w których podczas protestów w Hongkongu w 2019 roku wielu uczestników bało się używać kart komunikacji miejskiej z obawy przed identyfikacją i represjami. Wprowadzenie państwowej waluty cyfrowej może jeszcze bardziej zwiększyć te możliwości inwigilacji i kontroli. Krótko mówiąc, CBDC rodzi obawę o finansową prywatność, każde nasze finansowe posunięcie mogłoby być “na widelcu” państwa. Jest to o tyle istotne, iż kontrola finansowa w gruncie rzeczy wpływa na kontrolę w niemal każdym innym aspekcie funkcjonowania tak jednostki, jak i szerokiego społeczeństwa.

Warto zaznaczyć, iż nie jest to tylko teoretyczne straszenie polityką państw o autorytarnych zapędach. Ryzyko nadużyć jest oczywiste, choćby w “zachodnich demokracjach” pojawiają się głosy alarmujące. W lutym 2022 roku podczas protestów kierowców ciężarówek w Kanadzie, znanych jako „Freedom Convoy”, rząd Justina Trudeau wprowadził nadzwyczajne uprawnienia w ramach ustawy o sytuacjach nadzwyczajnych (Emergencies Act). W ich ramach banki otrzymały polecenie zamrażania kont osobistych i firmowych osób wspierających protest, choćby tych, którzy przekazali darowizny przez platformy crowdfundingowe. Środki zostały zablokowane bez nakazu sądowego, co wywołało szeroką debatę o granicach uprawnień rządu wobec obywateli. Ten przypadek pokazał, iż nawet w teoretycznie liberalnych demokracjach państwo może skutecznie odciąć obywateli od ich środków finansowych, jeżeli uzna ich działania za “zagrożenie porządku publicznego”.

Tak więc rządy zachodnie już teraz potrafią zamrażać lub przejmować cyfrowe środki obywateli “w imię prawa”. Dzisiejszy pieniądz cyfrowy (tradycyjne konta bankowe, karty, systemy płatnicze) posiada więc wiele cech potencjalnego CBDC: jest niematerialny, kontrolowalny i podatny na ingerencję ze strony władz lub pośredników finansowych. CBDC wzmacnia te cechy, bo przenosi kontrolę bezpośrednio na bank centralny, eliminując ostatnie bariery między państwem, a portfelem obywatela.

Stablecoiny, których temat w ostatnim czasie stał się szczególnie popularny, chociażby w związku z IPO firmy Circle (jednego z głównych emitentów tych walut), na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie odmiennym wynalazkiem. Jednak mają z CBDC zaskakująco wiele wspólnego.

Akcje Circle Internet Group (ticker CRCL) na giełdzie NYSE były oferowane po cenie 31 USD za akcję w swoim IPO. W ciągu pierwszych dwóch dni notowań urosły do ponad 100 dolarów za akcję. Źródło: tradingview.com

Czym są stablecoiny?

Gdy mowa o kryptowalutach, większość osób myśli o zmienności kursów Bitcoina czy Etheru. Jednak na rynku kryptowalut istnieje osobna kategoria tokenów, które zostały zaprojektowane właśnie po to, by unikać gwałtownych wahań wartości. Stablecoiny, bo o nich mowa, to nic innego jak cyfrowe monety (tokeny) zaprojektowane tak, by utrzymywać stałą wartość, najczęściej powiązaną z tradycyjną walutą fiducjarną, taką jak dolar amerykański czy euro. Innymi słowy, 1 jednostka stablecoina zwykle ma być warta 1 jednostkę odpowiadającej jej waluty fiducjarnej. Dzięki temu stablecoiny łączą zalety technologii blockchain (szybkie transfery, globalny zasięg, brak granic czasu i miejsca) ze stabilnością tradycyjnego pieniądza.

Najpopularniejsze stablecoiny są zatem zabezpieczone rezerwami. Firma emitująca stablecoin trzyma na koncie tradycyjne aktywa (np. depozyty bankowe, krótkoterminowe obligacje skarbowe) o wartości równej lub większej od łącznej podaży wyemitowanych tokenów. Dzięki temu każdy właściciel stablecoina teoretycznie może wymienić go u emitenta na prawdziwego dolara czy euro. Przykładem takiego podejścia jest USD Coin (USDC), emitowany przez wspomnianą już firmę Circle we współpracy z giełdą Coinbase. USDC to jeden z czołowych stablecoinów na rynku – jest w pełni zabezpieczony dolarami i amerykańskimi obligacjami skarbowymi, a firma regularnie publikuje raporty zewnętrznego audytu potwierdzające pokrycie tokenów w rezerwach. Podobnie działa Tether (USDT), czyli najstarszy i największy stablecoin na świecie, uruchomiony w 2014 roku. USDT jest powiązany z dolarem amerykańskim w stosunku 1:1 i emitowany przez prywatną firmę Tether Limited, należącą do grupy iFinex. Choć przez lata Tether mierzył się z pytaniami o transparentność rezerw, w tej chwili podaje, iż posiada zabezpieczenia odpowiadające wartości wszystkich wyemitowanych USDT.

Skala emisji stablecoinów jest ogromna, kapitalizacja rynkowa samego Tethera przekracza 150 miliardów dolarów, a dzienne obroty tym tokenem są większe niż jakąkolwiek inną kryptowalutą. To pokazuje, jak wielkie zapotrzebowanie istnieje na cyfrowe „dolary” dostępne 24/7, natychmiastowe i przewidywalne co do wartości. Jednocześnie warto podkreślić, iż do tej pory stablecoiny wykorzystywne są głównie na rynku kryptowalut – mało jest miejsc, w których można nimi zapłacić za fizyczne dobra czy usługi, choćby pomimo tego, iż ich wartość nie “skacze” tak jak wartość innych kryptowalut.

Dolarowe stablecoiny dominują rynek, co odzwierciedla globalną rolę dolara jako waluty rezerwowej. Użytkownicy chętnie z nich korzystają, by przenosić wartość w świecie kryptowalut bez narażania się na zmienność kursu, ale także dlatego, iż sprzedaż kryptowalut do stablecoinów w wielu krajach (w tym w Polsce) jest na dzień dzisiejszy nieopodatkowana.

W kontekście naszej dyskusji o CBDC warto zwrócić uwagę, iż stablecoiny nie są emitowane przez banki centralne, ale przez prywatne podmioty. Niemniej jednak pełnią funkcję cyfrowego pieniądza zaskakująco podobną do potencjalnej roli CBDC. Są zapisem wartości fiducjarnej w formie cyfrowego tokena, krążącego w internecie. Rządy i regulatorzy bacznie się im przyglądają, zwłaszcza w USA i Unii Europejskiej realizowane są prace nad uregulowaniem stablecoinów, by zapewnić “bezpieczeństwo użytkowników i stabilność systemu finansowego”.

Co ciekawe, w podejściu do stablecoinów widać pewien podział geopolityczny. Stany Zjednoczone wydają się bardziej przychylne prywatnym stablecoinom (postrzegając je być może jako efektywną innowację finansową i alternatywę dla państwowego CBDC), podczas gdy Europa skupia się na własnej walucie cyfrowej (cyfrowym euro) i ostrożnie podchodzi do ekspansji prywatnych tokenów. Nowa polityka USA wręcz wspiera stablecoiny powiązane z dolarem, a jednocześnie wstrzymuje prace nad amerykańskim CBDC (obecny prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump, uruchomił choćby swojego stablecoina USD1, emitowanego w ramach projektu kryptowalutowego World Liberty Financial). Unia Europejska zajmuje odwrotne stanowisko i argumentuje, iż to państwowe CBDC zapewni większą stabilność, a nieuregulowane kryptowaluty i stablecoiny niosą ryzyko dla systemu. W tle tej dyskusji przebija się fundamentalne pytanie: kto i w jaki sposób powinien kontrolować cyfrowy pieniądz przyszłości?

Stablecoiny jako „kuzyni” CBDC

Pozornie CBDC i stablecoiny to odrębne światy. Te pierwsze są domeną banków centralnych, drugie narodziły się w świecie kryptowalut. A jednak można je nazwać „kuzynami”, bo łączy je wiele cech. Zarówno CBDC, jak i większość stablecoinów reprezentuje cyfrową formę tradycyjnej waluty. Cyfrowy juan czy planowane cyfrowe euro mają taką samą wartość jak ich fizyczne odpowiedniki, podobnie 1 USDC czy 1 USDT jest wart dokładnie 1 USD. Jeden i drugi rodzaj pieniądza ma też na celu ułatwienie płatności w erze internetu – przesyłanie wartości ma być szybkie, tanie i dostępne całą dobę, bez konieczności użycia banknotów czy choćby tradycyjnych banków jako pośredników. Co jednak najistotniejsze, zarówno CBDC, jak i większość popularnych stablecoinów opiera się na zaufaniu do centralnej instytucji. W przypadku CBDC jest to bank centralny (w teorii zakładamy, iż nie upadnie i nie “dodrukuje” bez opamiętania cyfrowej waluty, podobnie jak ufamy mu w kwestii tradycyjnego pieniądza). W przypadku stablecoinów jest to firma emitująca (ufamy, iż posiada pełne rezerwy i nie ucieknie z naszymi pieniędzmi). Innymi słowy, od strony filozofii kontroli oba rozwiązania są dalekie od wolnościowej idei Bitcoina czy innych zdecentralizowanych kryptowalut. Zarówno CBDC, jak i stablecoiny scentralizowane (jak wspomniane USDC czy USDT) mogą być postrzegane jako przedłużenie dzisiejszego systemu finansowego w świat cyfrowy.

Patrząc na stablecoiny przez pryzmat funkcjonalności, można uznać je za pewien przedsmak CBDC. Mimo iż to prywatna inicjatywa, stablecoiny już dziś zapewniają to, co obiecują przyszłe waluty cyfrowe banków centralnych: powszechny, szybki cyfrowy pieniądz o stabilnej wartości. Miliony ludzi na całym świecie używają stablecoinów do przekazywania wartości przez granice w kilka sekund (szczególnie w krajach trawionych przez wysoką inflację lub takich, gdzie dostęp do usług bankowych jest mocno ograniczony). To trochę tak, jakby stablecoiny pełniły rolę globalnej waluty cyfrowej (choć nieoficjalnej). Nic dziwnego, iż banki centralne uważnie patrzą na to zjawisko, stablecoiny mogą bowiem w pewnym sensie konkurować z narodowymi walutami, jeżeli zyskają ogromną skalę (warto mieć to na uwadze w kontekście ewentualnej inwestycji w Circle czy niedługo być może inne firmy zajmujące się emisją stablecoinów).

Jednak podobieństwa między stablecoinami, a CBDC dotyczą nie tylko korzyści, ale też potencjalnych mechanizmów kontroli nad użytkownikami. Okazuje się, iż emitenci stablecoinów posiadają uprawnienia, które bardzo przypominają to, co mogłoby robić państwo ze swoim CBDC. Mowa tu o bezpośrednim zamrażaniu środków czy blokowaniu transakcji. Kryptowaluty takie jak Bitcoin słyną z tego, iż dopóki posiadasz swoje klucze prywatne, nikt nie może ci odebrać środków ani zatrzymać transakcji.

Porównanie CBDC vs Stablecoiny

CBDC (Cyfrowa waluta banku centralnego) Stablecoin (np. USDT, USDC)
Emitent Państwowy bank centralny (np. Ludowy Bank Chin, potencjalnie Fed lub EBC) Prywatna firma (np. Tether Ltd., Circle Internet Financial)
Zaufanie opiera się na… Autorytecie państwa i systemie prawnym Rezerwach firmy emitującej oraz jej wiarygodności finansowej
Forma istnienia Cyfrowa, zapis w rejestrze kontrolowanym przez bank centralny Cyfrowy token oparty na blockchainie (np. Ethereum, Tron)
Stopień decentralizacji Brak – całkowicie scentralizowane Częściowa – token zdecentralizowany, ale zarządzanie scentralizowane
Możliwość cenzurowania transakcji Wysoka – państwo może dowolnie śledzić, blokować i programować wydatki Wysoka – emitenci mogą zamrażać, a choćby niszczyć tokeny
Anonimowość użytkownika Brak anonimowości, pełna identyfikacja wymagania przez państwo Zależna od platformy – brak pełnej anonimowości, możliwość śledzenia adresów
Zastosowanie Płatności detaliczne, narzędzie polityki monetarnej Transfery wartości, trading,
Ryzyka Inwigilacja, ograniczanie swobód finansowych, programowalność pieniądza Ryzyko niewypłacalności emitenta, brak pełnej przejrzystości rezerw + ryzyka CBDC
Status prawny Potencjalnie pełnoprawny środek płatniczy (legal tender) Na razie nie jest środkiem płatniczym, ale produktem finansowym
Technologia Może (ale nie musi) wykorzystywać blockchain; często autorski system rejestru Opiera się na publicznych blockchainach z funkcjami smart contract
Przykłady Cyfrowy juan (Chiny), eNaira (Nigeria), projekt cyfrowego euro USDT (Tether), USDC (Circle), DAI (MakerDAO)
Wolumen i skala (2024) Pilotaże lub ograniczone wdrożenia Obroty liczone w dziesiątkach miliardów USD dziennie, globalna adopcja
Możliwość zamrażania środków Pełna – z poziomu państwowego systemu Pełna – przez funkcje smart contract kontrolowane przez emitenta

Źródło: opracowanie własne

Ze stablecoinami jest inaczej, choć korzystają z blockchaina, działają na smart kontraktach, w ramach których posiadają wbudowaną funkcję “mrożenia środków” na danym adresie. Przykładem głośnej sytuacji z wykorzystaniem tej funkcji była sprawa sankcji nałożonych w 2022 roku przez rząd USA na mixer kryptowalut Tornado Cash, oskarżany o ułatwianie prania pieniędzy. Natychmiast po ogłoszeniu sankcji firma Circle zamroziła tokeny USDC należące do wskazanych adresów Ethereum, które podejrzane były o pranie pieniędzy. Środki tych użytkowników zostały zablokowane na poziomie smart kontraktu i nie mogli oni ich ruszyć, mimo iż posiadali „własne” tokeny w swoim portfelu. W ślad za Circle teoretycznie podążyć mogą inni – Tether również ma techniczną możliwość „zamrożenia” czy zablokowania transferu swoich tokenów (USDT) na wskazanych adresach. Z resztą Tether również wielokrotnie współpracował z organami ścigania, blokując skradzione lub podejrzane środki. Według raportów z 2024 roku, Tether i Circle zamroziły łącznie ponad miliard dolarów w stablecoinach powiązanych z działalnością przestępczą, na żądanie władz i służb. Te incydenty pokazują, iż posiadacze stablecoinów nie mają pełnej autonomii nad swoimi pieniędzmi, a ostateczną kontrolę sprawuje emitent, który może zareagować na polecenie regulatora czy “sytuację nadzwyczajną”.

Brzmi znajomo? Dokładnie takie obawy formułowane są wobec CBDC, iż rząd mógłby w dowolnym momencie zablokować nasz cyfrowy portfel, jeżeli uzna to za stosowne. Ostatecznie, jak pokazuje historia, technologia cyfrowego pieniądza wcale nie jest wycelowana jedynie w “terrorystów i ludzi finansujących terroryzm”, ale często jej zakładnikami stają się zwykli obywatele.

Stablecoiny uważane są za prywatną wersję CBDC, bo realizują wiele podobnych funkcji w ramach istniejącego systemu finansowego. Oczywiście, jest też kilka istotnych różnic. CBDC byłoby prawnym środkiem płatniczym, wspieranym autorytetem państwa, podczas gdy stablecoin jest tylko obietnicą prywatnej firmy (jakkolwiek wiarygodną). Niemniej jednak praktyka dnia dzisiejszego pokazuje, iż wiele z tego, co kojarzymy z CBDC, dzieje się już na naszych oczach za sprawą stablecoinów. Cyfrowy dolar krąży po świecie, tylko iż wydany nie przez Fed, a przez korporacje takie jak Circle czy Tether.

Warto jeszcze wspomnieć, iż relacja między CBDC, a stablecoinami ewoluuje dynamicznie. Być może przyszłość przyniesie model współistnienia, w którym banki centralne pozwolą prywatnym firmom emitować taką formę pieniądza oraz powstanie legislacja umożliwiająca jego wykorzystanie poza ekosystemem kryptowalut. A może wręcz przeciwnie, pojawienie się oficjalnych CBDC ograniczy zapotrzebowanie na prywatne stablecoiny? Czas pokaże.

Podsumowanie

Cyfrowa rewolucja w finansach stała się faktem. CBDC oraz stablecoiny to dwa przejawy tego samego trendu dążenia do pieniądza w pełni cyfrowego.

CBDC, czyli państwowa waluta cyfrowa, obiecuje efektywność i nowe narzędzia polityki pieniężnej, ale budzi też uzasadnione obawy o prywatność i wolność finansową obywateli. Z kolei stablecoiny powstały w sektorze prywatnym jako sposób na połączenie stabilności dolara z technologią blockchain. Firmy takie jak Circle (USDC) czy Tether (USDT) dostarczają dziś rynkowi globalnemu miliardy cyfrowych dolarów, z których korzystają inwestorzy, traderzy i zwykli ludzie szukający szybkich transferów wartości. Stablecoiny okazały się na tyle przydatne, iż ich dzienne obroty przewyższyły choćby wolumen handlu Bitcoina, a kapitalizacja największych z nich liczona jest w dziesiątkach miliardów dolarów i więcej.

Paradoksalnie, stablecoiny i CBDC mają wiele wspólnego. Oba są cyfrowymi reprezentacjami tradycyjnego pieniądza i oba wymagają zaufania do centralnego podmiotu. Doświadczenia ze stablecoinami pokazują, iż cyfrowy pieniądz może przynosić korzyści (szybkość, globalny zasięg), ale też iż kontrola nad nim bywa scentralizowana – emitenci stablecoinów potrafią zamrażać środki i blokować adresy, co stanowi ostrzeżenie, jak mógłby działać potencjalny CBDC w rękach państwa.

Obecnie świat obserwuje dwa modele: z jednej strony Chiny i kilka innych państw eksperymentują z CBDC, z drugiej strony prywatne stablecoiny wypełniają lukę, pełniąc rolę cyfrowych dolarów czy euro w obiegu globalnym. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Europa zastanawiają się nad własnymi krokami. Stany Zjednoczone zdają się stawiać na regulację stablecoinów zamiast pochopnego wdrażania CBDC, zaś UE rozwija projekt cyfrowego euro, nie chcąc pozostawać w tyle w wyścigu innowacji.

Znajdujemy się w przełomowym momencie historii finansów. CBDC może oznaczać dla przeciętnego użytkownika większą wygodę, ale niesie też widmo utraty anonimowości i pełnej kontroli naszych wydatków przez rząd. Stablecoiny już dziś dają namiastkę tej przyszłości, ale pokazują też, iż gdy za cyfrowym pieniądzem stoi scentralizowany podmiot, to ostatecznie on pociąga za sznurki. Warto świadomie obserwować te trendy i uczestniczyć w dyskusji o tym, jak kształtować przyszłość pieniądza. Stawką jest nie tylko postęp technologiczny, ale też zachowanie naszych wolności w erze cyfrowej.

Idź do oryginalnego materiału