Mnie nie, stąd ten wpis. Człowiek powinien zjadać dziennie 100g owoców oraz 300 g warzyw (wg WHO). Daje to ok. 3 kg owoców na miesiąc i 36 kg rocznie. Zalecenia dietetyków, każą tę ilość pomnożyć przez 3 (do 108 kg/osobę rok). Przy tegorocznych cenach w sklepach (jabłka 4-5 zł, maliny i borówki amerykańskie 30 zł, truskawki 10 zł, czereśnie 20 zł) koszt wyniesie średnio 10 zł/kg, czyli 90 zł/miesiąc/osoba (słucham dietetyków, nie WHO, bo 100g to pół niewielkiego jabłka). Przy czteroosobowej rodzinie wydamy 270 zł miesięcznie, tylko na owoce. Sporo.
Dlatego uznałem, iż znacznie lepiej mieć swoje. Wybieram przy tym gatunki droższe (maliny, truskawki, borówki, czereśnie, orzechy), dokupujemy jabłka (znacznie taniej niż w sklepie) i banany (tych, na razie, wyprodukować nie mogę). Od czerwca do września, czyli przez 1/3 roku nie widzę powodu, żeby robić owocowe zakupy. W pozostałych miesiącach, radzimy sobie częściowo właśnie jabłkami/bananami a częściowo przetworami (dżemy, konfitury).
Docelowo pragnę pokryć zapotrzebowanie owocowe na 80-90% roku (lub więcej, przy zmniejszonej konsumpcji). Służyć temu będzie dosadzenie nowych drzew/krzewów i lepsze wykorzystanie istniejących. Wzdłuż drogi pojawi się szpaler winogron deserowych, pod orzechami – czarne porzeczki (orzech wydziela substancje, których inne krzewy nie lubią), wykarczuję wszystkie żywotniki (popularne tuje- czyli chwasty), zastępując każdą z nich drzewkiem owocowym (plenne śliwki, grusze, wiśnie).