Przez lata mówiło się rolnikom, iż płyn AdBlue to ekologiczna przyszłość. Że trzeba, iż mus. Że inaczej spaliny będą truć, a lodowce topnieć szybciej niż lody w lipcowe południe. Tyle iż dla wielu rolników w USA – a zwłaszcza tych z Iowy, Dakoty Południowej i innych pracowitych stanów kukurydzy i soi – ta cała „zielona” rewolucja zaczyna bardziej przypominać sen wariata niż realne wsparcie rolnictwa. Czy zmienią prawo?
No i właśnie teraz pojawiło się światełko w tunelu – i tym razem to nie kontrolka awarii w układzie SCR. Farmerzy się skrzyknęli poszli do swoich kongresmenów, a ci zapukali do Agencji Ochrony Środowiska. Wynikła z tego nielicha afera, która może mieć odbicie także w Europie.
„Ekologia? Tak, ale nie za nasze dolary” – twierdzą farmerzy w USA
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA) zaproponowała wycofanie się z regulacji z 2009 roku, które zmusiły producentów do montowania w ciągnikach i ciężarówkach systemów DEF, czyli Diesel Exhaust Fluid (płyn do układów wydechowych silników wysokoprężnych).
Tak, dobrze czytacie – być może już niedługo nowy traktor zza oceanu nie będzie musiał mieć zbiorniczka z mocznikiem, który zimą zamarza, a latem się kończy w najmniej odpowiednim momencie.
Administrator EPA, Lee Zeldin, ogłosił propozycję, która – jeżeli przejdzie – może zrewolucjonizować amerykański rynek maszyn. A dokładniej: może sprawić, iż wielu rolników wreszcie przestanie kląć pod nosem przy każdym komunikacie „DEF system fault”.
Rolniczy głos rozsądku
Mike Burdo, rolnik z Iowy, nazywa swoje doświadczenia z maszynami wymagającymi AdBlue jednym słowem: „koszmar”. I nie chodzi tylko o sam płyn. Chodzi o całą otoczkę: drogie czujniki, awaryjne pompy, komunikaty błędów, które potrafią unieruchomić ciągnik w środku żniw.
„Wcześniej miałem JD 4955 i pracował bez zająknięcia przez dwie dekady. Teraz mam nowszy model, niby cichszy i czystszy, ale więcej stoi w serwisie niż na polu” – żali się Burdo.
Ryan Wagner z Dakoty Południowej dodaje, iż tempo narzucenia systemu DEF było zbyt szybkie, a jego realna przydatność w rolnictwie – mocno dyskusyjna.

Koniec AdBlue? Może – ale nie tak szybko
Uchylenie rozporządzenia z 2009 roku oznaczałoby zniesienie obowiązku stosowania układów DEF i norm emisji gazów cieplarnianych w nowym sprzęcie z silnikami Diesla.
Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska szacuje, iż takie posunięcie może zaoszczędzić Amerykanom 54 miliardy dolarów rocznie. Ale zanim zaczniemy planować masowe opróżnianie zbiorników AdBlue, warto spojrzeć na drugą stronę barykady.
Organizacje ekologiczne już podnoszą larum. Według nich, to krok wstecz w walce ze zmianami klimatycznymi, a sama propozycja agencji EPA narusza wcześniejsze ustalenia klimatyczne. Można się więc spodziewać batalii prawnych, protestów i długiego okresu konsultacji społecznych.
A co z Europą?
Póki co to problem Amerykanów, ale historia pokazuje, iż trendy zza oceanu mają zwyczaj przypływać do nas z lekkim opóźnieniem – trochę jak burza po upale. Czy doczekamy się w Europie podobnej deregulacji?
Na razie cisza. Ale kto wie – może gdy amerykańskie marki zaczną oferować maszyny bez AdBlue, to europejscy rolnicy zaczną pytać: „a czemu my musimy się dalej z tym bawić?”
Zamiast pointy: czy da się pogodzić ekologię z rozsądkiem?
AdBlue miało uczynić nasze maszyny bardziej „zielonymi”, ale w praktyce często uczyniło je bardziej… kapryśnymi. jeżeli amerykańska deregulacja przejdzie, to będzie jasny sygnał: rolników nie można traktować jak królików doświadczalnych. Bo jak ktoś ma orać ziemię, a nie walczyć z błędami układu SCR, to niech to robi bez zbędnych przeszkód.
I może wreszcie zamiast ekologii na siłę, dostaniemy technikę, która naprawdę służy rolnikowi. A AdBlue? No cóż – może trafi tam, gdzie jego miejsce: na półkę z przemijającymi modami technologicznymi.
Masz już dość użerania się z AdBlue? Daj znać, jak to wygląda w Twoim gospodarstwie. Może czas na własną „zieloną rewolucję” – ale po chłopsku, nie zza biurka w Brukseli.