Darmocha, czyli przepalanie publicznych pieniędzy. Awantura o KPO [Okiem Liberała]

23 godzin temu

Darmocha, czyli przepalanie publicznych pieniędzy. Awantura o KPO [Okiem Liberała]

Autor: FWG



To rząd Morawieckiego wymyślił program wsparcia dla hotelarzy i restauratorów, ale pieniędzy im nie rozdał, gdyż nie był w stanie odblokować KPO. Udało się to dopiero rządowi Tuska. A teraz PiS ma o to pretensje.

Atak polityków PiS na rząd z powodu rzekomych nieprawidłowości przy rozdziale pieniędzy z KPO ocieka hipokryzją. To za rządów PiS politycy tej partii rozdzielali miliardy złotych zaprzyjaźnionym spółkom, fundacjom, mediom i osobom prywatnym. Finansowali z publicznych pieniędzy własną kampanię wyborczą. Prokuratura prowadzi śledztwa w wielu takich sprawach, które były też dokładnie badane i opisywane przez Najwyższą Izbę Kontroli.

To Morawiecki zatwierdził program wsparcia dla branży hotelarsko-gastronomicznej

Zarys utworzenia Europejskiego Funduszu Odbudowy przyjęli przywódcy państw unijnych podczas zdalnego szczytu Rady Europejskiej w czerwcu 2020. Postanowili wpompować do gospodarki łącznie do 750 mld euro, w tym 500 mld euro w postaci dotacji, czyli popularnie mówiąc – darmochy. W szczycie brał udział ówczesny premier Mateusz Morawiecki, który o projekcie wyrażał się z entuzjazmem i w ciągu kilku miesięcy przygotował projekt Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (w skrócie KPO). Znalazł się w nim pomysł wspieranie firm mikro, małych i średnich, w szczególności w sektorach najbardziej dotkniętych ograniczeniami działalności w wyniku pandemii COVID-19. Dokument wymienia sektory: HoReCa (hotele, restauracje, catering), turystykę, kulturę, lecznictwo uzdrowiskowe itp. Celem miało być „zapewnienie stabilnego źródła finansowania dla rozszerzenia działalności, dostarczania nowych produktów i usług, czy przeprofilowania działalności”. Rząd Morawieckiego pieniędzy hotelarzom i restauratorom nie rozdał, gdyż nie był w stanie odblokować KPO.

Udało się to dopiero rządowi Tuska. Według informacji z połowy lipca br. ministerstwo funduszy i polityki regionalnej podpisało 1621 umów z małymi, średnimi i mikroprzedsiębiorstwami z branży HoReCa na łączną sumę 1,2 mld zł. Niewielka ich część już otrzymała pieniądze – średnio 410 tys. zł na firmę. Niektóre prawdopodobnie zdywersyfikują swoją działalność, zwiększą obroty, zatrudnią dodatkowych pracowników, czyli z pewnością skorzystają na programie. A czy skorzysta cała polska gospodarka, nie sposób powiedzieć.

Państwo nieefektywnie rozdziela pieniądze

Chodzi o to, iż pieniądze rozdzielane nie według kryteriów rynkowych, tylko uznaniowo, niemal zawsze są alokowane mniej efektywnie. Dotyczy to części funduszy unijnych, pomocy, udzielanej przez państwo w sytuacjach nadzwyczajnych i oczywiście także pieniędzy z KPO. Pisałem o tym wielokrotnie i dziwię się zaskoczeniu polityków i mediów, iż pieniądze czasami szły na cele wątpliwe, co może, choć nie musi ocierać się o korupcję lub kolesiostwo.

Wydawanie pieniędzy publicznych w sposób rażąco nieefektywny nie jest wcale polską specyfiką. Trzeba przy tym rozróżnić dwie perspektywy – zgodność wydawania pieniędzy z przepisami (finansiści określają to angielskim słowem compliance) i efektywność (efficiency). W Polsce zwraca się uwagę przede wszystkim na pierwszą perspektywę. Także Najwyższa Izba Kontroli badając publiczne wydatki ogranicza się niemal wyłącznie do compliance, która jest rzecz jasna ważna, ale często większym problemem jest to, czy publiczne pieniądze wydawane zgodnie z przepisami tworzą coś wartościowego, czy ich przeznaczenie na inny cel nie przyniosłoby społeczeństwu większych korzyści.

Firmy, które otrzymują wsparcie z funduszy unijnych, są sprawdzane wyłącznie pod kątem zgodności z przepisami. Urzędnik, który przyjmuje wniosek o wsparcie, odrzuci go lub każe poprawić, o ile któraś z rubryk nie została prawidłowo wypełniona lub gdy liczby wpisywane są w formacie innym, niż wymaga formularz. Ale z otrzymanych dotacji przedsiębiorca nie rozlicza się, pokazując efekt – wielkość obrotów, osiągnięty zysk, zapłacone podatki – ale pokazując faktury za zakupione maszyny czy sprzęt biurowy. Sam znam przypadki mikroprzedsiębiorstw, które po otrzymaniu dotacji unijnych i zakupie za nie sprzętu (faktury!) w ogóle nie rozpoczęły działalności.

W USA też wybuchały skandale

Darmocha, czyli rozdawanie publicznych pieniędzy zawsze stwarza okazję do nadużyć. W szczycie pandemii wiele stanów w USA wypłacało świadczenia na podstawie zminimalizowanych kontroli. Powszechne były kradzieże tożsamości, seryjne składanie wniosków w wielu stanach oraz zorganizowane sieci „pośredników”, które masowo składały fałszywe roszczenia. Rządowe Biuro Rozliczeń oszacowało skalę samego oszustwa w programach bezrobocia w okresie od kwietnia 2020 roku do maja 2023 roku na 100-135 mld dol.

Słabe kontrole tożsamości i weryfikacji firm pozwoliły na tworzenie fikcyjnych przedsiębiorstw, które występowały o specjalne, dotowane przez rząd pożyczki. Inspektor generalny Federalnej Administracji Małych Przedsiębiorstw (SBA) szacuje, iż w ramach programów Paycheck Protection Program (celem było utrzymanie miejsc pracy) i Economic Injury Disaster Loan (niskooprocentowane pożyczki) wypłacono oszustom ponad 200 mld dol. USD w pożyczkach i dotacjach (z ok. 1,2 bln dol. całej pomocy). Ta liczba obejmuje zarówno potwierdzone przypadki, jak i szacunki niewykrytych nadużyć. Służby karne IRS (amerykański fiskus) prowadzą śledztwa w sprawie wyłudzenia zwolnień podatkowych, uzyskanych w czasie pandemii na kwotę ponad 5,5 mld dol. choćby w tak bogatym kraju, w którym roczne wydatki federalnego budżetu przekraczają 5 bln dol., skala nadużyć związanych z pandemią zaskakuje. Oczywiście państwo ma system kontroli, ale im więcej pieniędzy rozdaje, tym łatwiej kontroli uniknąć.

Opisane wyżej przykłady oszustw w okresie pandemii dotyczyły rzecz jasna złamania zasady compliance. Ale marnotrawiono też pieniądze zgodnie z przepisami. Pandemiczny program Shuttered Venue Operators Grant (SVOG) miał ratować niezależne sceny artystyczne. W praktyce miliarderzy z branży rozrywki, tacy jak Lil Wayne, Chris Brown czy Marshmello, otrzymali miliony dolarów – i wykorzystali je na prywatne wydatki: samoloty, luksusowe ubrania, imprezy, hotele. SBA uznała, iż było to technicznie zgodne z przepisami, gdyż granty były przyznawane na podstawie spadku przychodów, a nie analizy majątku beneficjentów. Podobne dotacje, choć rzecz jasna na znacznie mniejszą skalę, przyznawano w Polsce np. lekarzom, niektórych specjalności, których dochody w czasie pandemii spadły, ale i tak były wielokrotnie wyższe od przeciętnych zarobków w Polsce. Dodajmy, iż miało to miejsce w latach 2020-2021, czyli za rządów PiS.

Unia chce stymulować innowacje. Na czym polega jej błąd?

Unia Europejska od lat stara się stymulować innowacje poprzez ich publiczne finansowanie. Temu służy między innymi program Horyzont Europa, z którego środki czerpie między innymi polskie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Do stycznia 2025 roku program sfinansował ponad 15 tys. projektów, o łącznym budżecie przekraczającym 43 mld euro. Eksperci unijni szacują na podstawie modeli makroekonomicznych, iż każde euro wydane w ramach tego programu przyniesie do 2045 roku od 4 do 11 euro w postaci efektów bezpośrednich i pośrednich. Patrząc na poprzedni program, uruchomiony w 2014 roku – Horyzont 2020 – w szacunki unijnych ekspertów nie bardzo wierzę. Autorzy poprzedniego programu zapewniali, iż wydatki „zaowocują większą liczbą przełomowych dokonań, odkryć i premier światowych dzięki przenoszeniu wspaniałych pomysłów z laboratorium na rynek”.

We wrześniu 2019 r. Komisja Europejska przyznała nagrody za projekty finansowane w ramach programu „Horyzont 2020″. Nagrodzone innowacje to między innymi: ulepszony protokół TLS, który zapewnia bezpieczeństwo w internecie, terapia lekowa lecząca rzadką chorobę, bezpłatny program zapobiegający maltretowaniu dzieci. Czy były to wynalazki przełomowe? Raczej nie.

Z pewnością przełomowego wynalazku nie dokonała spółka Łukasza i Marcina Szumowskich OncoArendi, która dostała z NCBiR (pośrednio z programu Horyzont) ok. 300 mln zł dotacji, a efekty jej prac nad lekami nie wyszły poza fazę badań laboratoryjnych.

Prywatne fundusze są sprawniejsze

W wyścigu o innowacje Europa przegrywa ze Stanami Zjednoczonymi, które szybciej i skuteczniej komercjalizują wynalazki, i z Chinami, które przewodzą w ilości patentów. Jednak w Stanach Zjednoczonych też nie brakuje przykładów absurdalnego marnotrawienia „darmowych pieniędzy”. W 2011 roku upadła „innowacyjna” firma Solyndra, w którą rząd wpompował pół miliarda dolarów.

Amerykańskie sukcesy na polu innowacji to nie zasługa darmowych pieniędzy od państwa, ale prywatnych funduszy venture capital (VC), które inwestują w przedsięwzięcia bardzo ryzykowne – firmy niemające długiej historii. Menadżerowie VC potrafią ryzyko ocenić, minimalizować i równoważyć przez jednoczesne finansowanie projektów bardziej i mniej ryzykownych. Natomiast gdy innowacja jest finansowana „darmowymi pieniędzmi”, ryzyko bierze na siebie instytucja publiczna. Beneficjent dotacji nie musi minimalizować kosztów, szukać rynku zbytu, kalkulować, kiedy inwestycja się zwróci. Dostając darmochę, nie może stracić. Stracić za to mogą podatnicy, którzy darmochę finansują.

Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.


Idź do oryginalnego materiału