Dlaczego LED-y w ciągniku robią się mokre? Czy rolnik może sam naprawić zalaną lampę LED?

1 miesiąc temu

Nic tak nie wkurza jak spalona lampa LED w ciągniku. Nie dość, iż kosztowała niemało to jeszcze praktycznie nie daje szansy na naprawę. Co jednak gdyby dało się uniknąć części problemów? Co adekwatnie jest istotą problemu palących się ledów? dziś zastanowimy się czy rolnik może sam naprawić zalaną lampę LED.

Lampy LED potrafią w jedno popołudnie odmienić maszynę, która do chwili wymiany nie za bardzo rozpieszczała operatora podczas pracy po zmroku. Do niedawna był to też jeden z podstawowych, dodatkowych pakietów do nowych maszynach dobierany w czasie konfiguracji. w tej chwili tak zwane oświetlenie “full-led” jest już w zasadzie standardem i co najwyżej można dokładać dodatkowe lampy.

Oczywiście, wciąż zdarzają się maszyny, w których w podstawowej konfiguracji próżno jest szukać ledów choćby w ramce do montażu tablicy rejestracyjnej. Bez względu na to, czy lampy zostały dołożone samodzielnie, czy fabrycznie, tak jak każdy element maszyny, podlegają takiemu samemu prawu zużycia oraz nie są wolne od usterek. W dodatku gdy zawiodą, nie wystarczy po prostu wymienić żarówki za kilka – kilkanaście złotych, a zatem również w jedno popołudnie mogą doprowadzić użytkownika do frustracji.

Awaryjne Led-y? Kiedy?

Dużo powiedziano i napisano już o kwestii przepalania się lamp diodowych, za to zdecydowanie mniej o przyczynach tego zjawiska. Samo przepalenie się, czy niekiedy choćby zapłon lampy, jest już efektem powstałego wcześniej uszkodzenia lub niedociągnięcia tego, kto projektował czy instalował lampę.

O ile na proces montażu lampy, my jako użytkownicy a zarazem wykonawcy, mamy duży wpływ i po wykonaniu go w należyty sposób raczej nie powinniśmy obawiać się problemów, o tyle na błędy w projekcie czy produkcji nie mamy. Naturalnie z góry trzeba odsiać wszelakie wyroby lampo-podobne producentów o niewymawialnych nazwach pochodzenia dalekowschodniego.

W początkowej fazie trudno na pierwszy rzut oka dostrzec problem, jednak o ile się przyjrzeć uważniej, wyraźnie widać, iż po wewnętrznej stronie klosza gromadzi się woda fot. Grzegorz Szularz

Jak tu zaufać komuś, kto nie potrafi choćby podać pełnej specyfikacji produktu, nie posiada karty z danymi technicznymi lub w tejże karcie wpisuje swoje fantasmagorie. choćby o ile na papierze lampa wygląda obiecująco, a po wyjęciu z pudełka nie da się ukryć, iż „radiator” i plastikowa obudowa zostały wykonane z takiego samego materiału lub wymiennika ciepła po prostu nie ma, to lepiej sobie darować dalsze kroki.

Podobnie ma się sprawa, gdy przewody zasilające lampę, mającą stanowić ekwiwalent 100W lampy roboczej, ochoczo otulone są grubą warstwą izolacji, jednak grubością samego przewodu zdradzają, iż mogły zostać podkradzione z fabryki zabawek. O tych produktach, choćby nie ma sensu pisać. Co jednak gdy otworzyliśmy portfel szeroko, a efekt wcale nie okazał się proporcjonalnie dobry?

Przyczyny awarii poza przegrzaniem? – woda

W zasadzie w przypadku większości normalnych lamp ledowych ich konstrukcja jest już całkiem nieźle ustalona. Tak jak w przypadku lamp tradycyjnych, gdzie podstawą jest obudowa wyposażona w jakiś rodzaj uchwytu oraz gniazdo lub wtyczkę na przewodzie, wewnątrz zaś znajduje się odbłyśnik i oprawka żarówki a całość domyka klosz z uszczelką, lampa LED różni się nieznacznie.

Po demontażu klosza wraz z górną częścią obudowy widać, iż pył zatrzymał się na granicy uszczelki, natomiast woda jest obecna zarówno w lampie, jak i miejscu gdzie znajdowała się uszczelka, fot. Grzegorz Szularz

Obudowa lampy, a konkretnie jej tylna część, pełni rolę wymiennika ciepła – elementu niepotrzebnego w lampie tradycyjnej. Zamiast oprawki żarówkowej znajdziemy, zwykle w postaci płytki PCB, moduł zawierający w sobie całą elektronikę wraz z diodami. Całość dopełnia oczywiście odbłyśnik o nieco innej konstrukcji oraz klosz z uszczelką, czasem jakąś dodatkową przekładką. To co jest charakterystyczne dla lamp LED, to znacznie większa dbałość o szczelność lampy, bowiem woda jest jej największym wrogiem.

Lampy LED, są poddawane testom i certyfikacji w oparciu o International Protection Rating – mającym poinformować nas, na jakie warunki lampa powinna być odporna. W przypadku maszyn, które pracują na zewnątrz, nie powinny nas interesować lampy, o klasie ochronności niższej niż IP54. To właśnie oznacza, iż lampa jest pyłoszczelna i odporna na działanie kropel padających pod dowolnym kątem z każdej strony.

Co oznacza klasa odporności lamp LED?

Warto jednak pamiętać, iż zastosowane w takiej lampie uszczelnienia nie są przystosowane do opierania się strumieniowi wody, a więc podczas mycia maszyny, powinniśmy je omijać. Dopiero klasa IP65 oraz IP67 nijako zdejmują z nas pamięć o tym, bowiem te lampy powinny być odporne na bezpośrednie działanie strumienia wody, a choćby zanurzenie.

Niestety teoria teorią, a w praktyce oprócz działania wody dochodzą jeszcze inne czynniki takie jak chociażby zmiany temperatur czy wibracja od pracującej maszyny. Tutaj ocena IP nie ma zastosowania, ponieważ ten typ badań nie uwzględnia faktu działania na lampy innych czynników.

Częściowo wyłamują się z tego produkty posiadających certyfikat IP69K, bowiem oznacza on, iż wyrób jest nie tylko odporny choćby na bezpośrednie zanurzenie, ale także na działanie substancji chemicznych, wysoką oraz niską temperaturę czy ciśnienie. Natomiast gdy zamiast litery K w oznaczeniu znajduje się M, jest to informacja, iż podczas wykonywania próby, badany przedmiot poruszał się i przeszedł pomyślnie cały test. Dlaczego to jest ważne?

Dwie strony płytki, woda sprawiła, iż pasta termo-przewodząca niemal całkowicie stwardniała, do niczego się nie nadaje, choćby o ile elektronika dałaby jeszcze radę jakiś czas podziałać, to zaraz doszłoby do przegrzania lampy z powodu kiepskiego przewodnictwa fot. Grzegorz Szularz

Rozszczelnienie lampy LED

Rozszczelnienie lampy, to pierwszy krok do jej uszkodzenia. Są trzy drogi, którymi woda, a mówiąc ściślej para woda, dostaje się do wnętrza lampy i wrażliwej na nią elektroniki. Dlaczego para? Większość użytkowników jest świadoma, iż natrętne mycie urządzeń elektrycznych, choćby nieźle zabezpieczonych, to kiepski pomysł i unika długotrwałego polewania lamp, mimo to reklamacji związanych z wodą w lampach nie brakuje.

Pamiętajmy, iż wnętrze lampy nagrzewa się od pracującej elektroniki, o ile w lampie jest nieszczelność, a do środka dostaje się powietrze z parą wodną – o co nie trudno w okresie jesiennym, to każde jego nagrzanie i wystudzenie spowoduje kondensację wody w lampie.

W teorii, skoro lampa po włączeniu znów się nagrzeje, to woda powinna odparować, w praktyce złośliwość nieszczelności gumowych uszczelek powoduje, iż stygnąca lampa chętnie zaciąga powietrze z zewnątrz, niechętnie zaś je oddaje podczas nagrzewania się. Drugim elementem, który może powodować nieszczelność jest złącze, zwłaszcza o ile lampa jest wyposażona w gniazdo a nie przewód z wtyczką.

Gniazda są zatapiane w otworze w lampie i o ile szczeliwo pęknie lub będzie miało defekt np. pęcherze powietrza to zacznie przepuszczać wilgoć z zewnątrz. Ostatnia droga to pęknięcie klosza lub obudowy, to zdecydowanie najłatwiejsza do wychwycenia i zweryfikowania opcja.

Gdy już woda dostanie się do wnętrza, jest jedynie kwestią czasu nim dojdzie do jakiegoś zwarcia Poza tym, woda, pomimo iż nie jest w tym przypadku rozpuszczalnikiem, to w znacznym stopniu pogarsza przewodnictwo pasty termo-przewodzącej, która znajduje się między elektroniką a radiatorem.

W przypadku producentów lamp z górnej półki, płytka może jakiś czas stawić czoła wilgotnemu środowisku z racji pokrycia lakierem izolującym. W tańszych rozwiązaniach próżno szukać takiej powłoki, toteż te lampy po zawilgotnieniu zaczną dość gwałtownie mrugać, przygasać czy świecić z inną barwą. Efekt końcowy zawsze będzie taki sam, któryś z elementów elektronicznych w końcu dostanie zwarcia lub swoje zrobi elektrokorozja.

W tym przypadku akurat gniazdo było szczelne, powodem przedostawania się wody była najprawdopodobniej zbyt słabo dolegająca uszczelka, bowiem lampa do zgłoszenia podziałała zaledwie kilkaset godzin. fot. Grzegorz Szularz

Czy coś z tego jeszcze będzie?

Okazuje się, iż jak najbardziej. Przede wszystkim istotny jest czas reakcji. o ile zwrócimy uwagę na lampę dopiero wtedy, kiedy ta zacznie się dziwnie zachowywać lub klosz do połowy będzie wypełniony wodą, to szanse są marne. Natomiast o ile po pierwszych rześkich nocach zauważymy, iż w lampie pojawia się rosa, to mamy szansę na jej uratowanie.

Po pierwsze gwarancja, o ile maszyna lub lampa są na gwarancji, to nic nie stoi na przeszkodzie aby fakt obecności wody w lampie zgłosić do producenta. Tutaj istotne jest aby w zgłoszeniu przesłać zdjęcia lampy i nie podejmować prób samodzielnego rozkręcenia – lampa może być zaplombowana. Oczywiście, warto by było, w przypadku samodzielnego montażu, aby lampa była zainstalowana poprawnie, to będzie pierwszy punkt, na który zwróci uwagę producent.

Jeżeli maszyna bądź lampa nie są już objęte gwarancją, to do działania musimy przystąpić samodzielnie. Przede wszystkim lampę należy odłączyć i zdemontować. o ile wody jest dużo, to warto od razu sprawdzić, czy podczas przekręcania gdzieś nie pojawia się wyciek. Być może lampa ma nieszczelność z jednej strony.

Jak zdemontować lampę LED?

Następnie przystępujemy do rozkręcenia lampy, uważając by nie zgubić żadnego elementu. Oceńmy stan uszczelek jak i sprawdźmy, czy gdzieś na elementach nie ma pęknięć lub czy otwory pod śruby nie są czasem na przelot a zatem czy czasem nie wypadałoby skręcić całości na jakieś lekkie szczeliwo.

Układ elektroniczny, o ile działa, warto jest wysuszyć, co w domowych warunkach może być trudne, ale pamiętajmy, iż to czas, a nie wysokość temperatury będą działały na nasz koszt, można go również oddać do zakładu zajmującego się elektroniką domową w celu sprawdzenia i profesjonalnego suszenia.

Sprawdzamy gniazdo od zasilania, o ile piny są obluzowane, to możliwe, iż właśnie tędy wilgoć dostaje się do lampy, niestety ich wymiana może okazać się trudna. W takim wypadku można jedynie zadbać o jak najszczelniejsze połączenie gniazda z wtyczką np. dołożenie koszulki termokurczliwej obejmującej zarówno wtyczkę jak i przewody, oraz wymianę uszczelki samej wtyczki, o ile jest taka potrzeba.

Jeżeli wszystko zdaje się być w porządku, to przed montażem należy oczyścić radiator i płytkę ze starej pasty. W tym celu używamy rozpuszczalników na bazie alkoholi – domyślnie polecany jest IPA czyli alkohol izopropylowy, a następnie nakładamy świeżą pastę, obydwie rzeczy można dostać w sklepach z częściami komputerowymi. Połączenie uszczelki z obudową można dodatkowo doszczelnić jakimś szczeliwem lub silikonem, ważne aby nie było go zbyt dużo by nie dostał się do wnętrza lampy.

Po wykonaniu naprawy czeka nas jeszcze jedna ważna rzecz, a mianowicie dodanie do rutynowych czynności obsługowych, okresowej kontroli lamp, w myśl zasady, iż lepiej zadziałać zawczasu i naprawić.

Idź do oryginalnego materiału