Od czasu zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA uwidocznił się zwrot w światowej polityce i zagadnieniach społeczno-politycznych. Mówiąc krótko, mamy do czynienia z prawicową kontrrewolucją. Jej echa sięgają lat wstecz, ale dziś, w dobie histerycznych reakcji europejskiego mainstreamu, prób „reasumpcji” wyników wyborczych, wdrażania cenzury, kontroli, oraz delegalizacji politycznych przeciwników, jest to szczególnie widoczne. Jak to się stało, iż lewica i niedobitki po liberalizmie zaczynają przegrywać (szczególnie wśród młodych) i w kilka dekad, z buntowników stali się purytanami pieczętującymi system będący na bakier z klasycznie pojmowaną wolnością?
Trzeba przyznać, iż „systemowcy” nie przegrywają na całej linii i pod każdą szerokością geograficzną, wciąż mają potężne wsparcie instytucjonalne, medialne i finansowe, ale pęknięcia i rysy na szkle już widać. Mainstream przegrywa natomiast widowiskowo wśród młodych. Skąd ten zwrot?
Młodzi ludzie to buntownicy. Kiedyś lewica i liberałowie byli buntownikami; sprzeciwiali się systemowi, potężnym grupom interesu, narzucanym narracjom, kościołowi gdy był potężny, przyjętym zasadom i normom. Teraz ta sytuacja się odwróciła; buntownicza jest prawica. Tęczowość i płynność płci jest odgórnie narzucana przez zideologizowany świat filmu i mainstreamowych ideologów, radykalna narracja klimatyczna jest zasilana wielkimi funduszami pompowanymi w NGO, przeróżnych lobbystów i grupy nacisku, obowiązujący przez lata paradygmat pro-imigrancki, kibicowanie BLM i jego różnym odnogom było wspierane przez wiodące media, elitarne i wpływowe instytucje, postępowych polityków. Wcześniej sanitaryzm i moralne przekonanie o kowidowym i restrykcyjnym zamknięciu świata były niedyskutowaną decyzją oświeconych elit. To wszystko składa się na system, nie ma w tym już niczego z buntu lat 60. I 70. Bo wychodzi od zinstytucjonalizowanych podmiotów, nie ludzi. To antyteza buntu, trudno mówić choćby prześmiewczo o „buncie koncesjonowanym”. I siłą rzeczy musiało to w końcu wejść w kolizję z ludźmi, bo jest odgórnie narzucane… I przez ogół niechciane.
Na części z tych aspektów najbardziej traci ubożejąca, biała klasa średnia w USA i zachodniej Europie. Ma na to wpływ również ewolucja, czy też erozja liberalizmu, który zastąpiony został przez post-liberalizm, czyli elitaryzm, korporacjonizm, powszechne przeregulowanie gospodarki i życia społecznego, osłabienie prywatnych instytucji i więzi, odejście od bazowych, wolnościowych idei. Na naszych oczach liberalizm przepoczwarzył się w cichej ewolucji w swoją karykaturę. To, czego sam nie zepsuł z biegiem dekad, to wydrążyła w nim i pokonała lewica. Niesamowity i smutny widok z perspektywy widza- sieroty po liberałach. Świetnie te mechanizmy, na wielu płaszczyznach opisuje Victor Davis Hanson w swojej „Śmierci Obywatela”: „Zgodnie z nową, postępową ortodoksją zmieniający się elektorat wymusił na demokratach zmianę w partię popierającą wielokulturowość, otwarte granice, przymykanie oka na prawa migracyjne, oraz skupienie się na wielu kwestiach rasowo-płciowych(…) Polityczne porzucenie białej klasy robotniczej przez demokratów, w połączeniu z tradycyjną republikańską dbałością o sprawy korporacyjne, pozostawiło polityczną pustkę. Wydaje się, iż dopiero w 2015 roku Donald Trump, adekwatnie osamotniony wśród obu partii, zrozumiał polityczny potencjał tego utraconego okręgu wyborczego”.
Tę liberalną niemoc widać między innymi w miałkości diagnoz swoich porażek i próbie systemowego zahamowania owego trendu poprzez odgórne, siłowe reakcje (reasumpcje wyborów, delegalizację politycznych pracowników, cenzurę, kontrolę) i rytualne lamenty o powrocie faszyzmu, czy wręcz nazizmu. To wszystko sprawia, iż politycy mieniący się stróżami demokracji i stania po jasnej stronie mocy, ci wielcy państwo z wysokiego zamku, coraz słabiej widzą ludzi i coraz bardziej się z nimi rozjeżdżają.
To gwarantowało konflikt i wybuch we wrzącym, bulgoczącym kotle społecznego niezadowolenia. W kolejnych latach ta próba sił: oświecony system kontra ludzie, tylko przybierze na intensywności. Od wyniku starcia będzie zależeć czy dojdzie do utwardzenia mainstreamowego systemu, powrotu do narodowo-konserwatywnych resentymentów, mutacji i czegoś pośredniego, czy wreszcie wykucia się z chaosu, konfliktu i batalii czegoś zupełnie nowego.