Tak, jak pisałem, pewna kobieta wyliczyła, iż matka, siedząca z dzieckiem w domu spędza na czynnościach obsługowych ok. 330 godzin miesięcznie. W jednym z poprzednich wpisów zredukowałem tę wartość do 1/3, i to przy założeniu, iż w domu są dzieci, a żona/partnerka wszystko robi sama. Teraz przedstawiam swoje doświadczenia z ostatniego czasu, kiedy zeszliśmy do rozmiaru rodziny 2+1.
Zajmowanie się dzieckiem – kobieta. Mój nastolatek jest dość samodzielny, ale przecież jeszcze nie dorosły. Czasem trzeba mu zerknąć w zeszyty, załatwić jakiś prezent na imprezkę, kupić ubranie. Nie traktuje jako „zajmowanie się” zwykłej rozmowy, bo wtedy wyszłoby, iż zajmuję się małżonką i powinna mi za to płacić. W nauce pomaga mu dorosły brat (układ win-win – żona nie ma cierpliwości, ja czasu, a młody dostaje kasę), więc ten temat odpada. Średnio- gdybym naciągał maksymalnie – opieka to 5 h w tygodniu pracy – 20h/m-c. Przy czym zaznaczam, u nas robi to żona, ale w wielu rodzinach czas jest dzielony między oboje.
Dowożenie – oboje. Specjalnie przenieśliśmy się do określonej dzielnicy, żeby chłopcy mieli blisko do dobrej, państwowej szkoły. Młody chodzi jednak na zajęcia sportowe 3 razy w tygodniu, na przeciwległy koniec miasta. I wymaga to czasu – pół godziny jazdy w jedną stronę. W efekcie – 3 godziny/tydzień, a z meczem – 5h/tydzień – 20h/m-c. Liczę tylko czas dojazdu, bo w trakcie treningu robimy coś innego. Jeździmy po zakupy, załatwiamy zaległe rozmowy telefoniczne, czytamy książki, spacerujemy, a ja choćby próbowałem pracować.
Sprzątanie – kobieta. Wiesz, ile zajmuje gruntowne sprzątnięcie całego domu? Ja wiem, bo wynajmowaliśmy nasze 45 m2 (2 pokoje) w górach.
- odkurzenie i wytarcie kurzu (z przestawianiem mebli) – 20 minut,
- gruntowne sprzątnięcie łazienki – 20 minut,
- gruntowne sprzątnięcie kuchni – 30 minut,
- mopowanie całej podłogi – 20 minut.
W sumie 1,5h. Takie sprzątanie, wykonuje się raz na tydzień. Do tego 30 minut zwykłego ogarniania w tygodniu. Miesięcznie 6h. 2-4 razy w roku mycie okien (0,5h), tych 5-10 minut już nie doliczam. I znowu uwaga – w moim domu robi to żona, z wyjątkiem odkurzania (działka syna) natomiast w większości innych oboje, albo i wszyscy domownicy. Znam rodziny, w których pdział przebiega tak – łazienka i odkurzanie/mopowanie i kuchnia.
Gotowanie – kobieta. Feministka wyliczyła na 2 h dziennie i przypisała kobietom. Wolny żart. Po pierwsze – znam wielu gotujących mężczyzn oraz niegotujących kobiet, sporą grupę domów, gdzie gotowanie nie istnieje (obiad w pracy/szkole, a na śniadanie i kolację kanapki/ciastka/drożdżówki). U mnie akurat wygląda wszystko tradycyjnie, natomiast specjalnie wczoraj włączyłem stoper. Zupę gotuje się raz na 4 dni (30 minut roboty na tydzień), a drugie danie niech będzie pół godziny dziennie. Razem mamy 4h/tydzień i 16h/m-c.
Zakupy-oboje. Robimy je zwykle przy okazji, ale niech będzie 2h/tydzień – 8h/m-c.
Pranie – oboje. Co to jest dzisiaj pranie? Przełożenie z kosza do pralkosuszarki i wyjęcie. Ile to trwa? 15 minut/tydzień. Niech będzie 1h/m-c.
Resztę wyeliminowałem, bo mówimy o czynnościach śladowych. Suma czynności domowej obsługi 71h/m-c, z czego 40h/m-c na dziecko. jeżeli ludzie dzielą się rozsądnie (czyli na pół, o ile oboje pracują tyle samo), wychodzi (z dzieckiem) średnio po 1 h 10 minut/dzień. jeżeli tak jak my (pracuję zawodowo znacznie więcej), na kobietę spada 3/4, poświeci średnio 1h 45 minut dziennie. Czy to dużo? De facto 2 popołudnia w tygodniu na wożenie syna plus zakupy, sobotnie przedpołudnie na sprzątanie/pranie, a poza tym zostaje jakieś 45 minut dziennie. A jeszcze raz zaznaczę, u nas podział przebiega tradycyjnie. Następny wpis – jak to organizuje singiel.