Ghana powiąże kurs swojej waluty, Cedi, ze złotem. Pozwolić ma to, wzorem Zimbabwe, na zduszenie inflacji i osiągnięcie nieosiągalnego innymi środkami celu – stabilności monetarnej. Złoto, najbardziej klasyczny środek wymiany monetarnej, po cichu wraca do gry.
Większości osób określenie „brać przykład z Zimbabwe” musi kojarzyć się jak najgorzej. Trudno, by było inaczej, biorąc pod uwagę monumentalną katastrofę gospodarczą tego kraju w XX w. Jednak za sprawą złota i powrotu do opartej o nie polityki monetarnej, określenie to nabrało ostatnio zupełnie nowego znaczenia. Tak nowego, iż wręcz pozytywnego…
Oto Ghana może pójść w ślady niegdysiejszej Rodezji i także oprzeć swoją walutę na złocie. Deklarację tej treści złożył Mahamudu Bawumia, wiceprezydent tego państwa. Uczynił to skądinąd w toku ceremonii inauguracji pierwszej w kraju rafinerii złota.
Ghana, nie mając dotąd zakładu przetwórczego, posiada przy tym przebogate złoża złota i jest czołowym eksporterem tego kruszcu w Afryce. choćby sama nazwa kraju, znanego niegdyś jako Złote Wybrzeże, nawiązuje do bogactwa w tym zakresie.
Zarazem zasobność w złoto i inne minerały nie koresponduje z sytuacją ekonomiczną kraju. Ghana walczy z kilkudziesięcioprocentową inflacją. Cedi, lokalna waluta, od początku roku straciła wobec dolara 23,3%. Ceny detaliczne w lipcu wzrosły zaś o 22,8%.
Miarą problemów może być fakt, iż bank centralny stara się osiągnąć cel inflacyjny na poziomie od 6 do 10%. I bez powodzenia. Bawumia, który reprezentuje rządzącą Nową Partię Patriotyczną sam ubiega się o godność prezydenta. Wybory odbędą się w grudniu tego roku