W 2023 r. przeciętny dochód rozporządzalny na osobę wzrósł nominalnie o 13,7 proc. w porównaniu z 2022 r. (GUS wyliczył ten wzrost po wprowadzeniu nowej metody uogólniania wyników, uwzględniającej dodatkowo strukturę ludności według wieku i płci - wysokości dochodu rozporządzalnego w 2023 r. nie można wprost porównywać z analogicznymi wskaźnikami za lata wcześniejsze). W 2024 r. przeciętny dochód rozporządzalny wzrósł więc nominalnie zauważalnie mocniej w ujęciu rok do roku (dokładnie o 18,25 proc.).
Dochód rozporządzalny mocno w górę. "Ze wszystkich danych wynika, iż Polacy mają więcej pieniędzy"
Wzrost przeciętnego dochodu rozporządzalnego przebił widocznie dynamikę wzrostu cen. Przypomnijmy - średnioroczna inflacja w 2024 r. wyniosła 3,6 proc. Reklama
Dodajmy, iż w 2024 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 8181,72 zł.
- Ze wszystkich danych wynika, iż Polacy mają więcej pieniędzy - dane o dochodzie rozporządzalnym pokazały, iż ten wzrost był bardzo solidny, ale inne składowe tego dochodu, które znamy, również to pokazują - mówi Interii Urszula Kryńska, kierowniczka Zespołu Analiz i Prognoz w Biurze Analiz Makroekonomicznych w PKO BP. - Płace w gospodarce narodowej rosły realnie o 9,5 proc., najmocniej w historii. Wzrosły emerytury, wzrosły świadczenia społeczne. To, co najpewniej rosło wolniej - chociaż tutaj nie mamy jeszcze danych - to dochód osób pracujących na własny rachunek. Nie mamy też jeszcze danych dotyczących dochodów rolników w 2024 r. Fakty statystyczne są takie, iż wynagrodzenia rosną - i rosną szybciej niż inflacja.
Ekspertka podkreśla jednocześnie, iż GUS liczy inflację dla różnych gospodarstw domowych, ale nie liczy jej osobno dla gospodarstw domowych biedniejszych i bogatszych.
- Niewykluczone, iż te biedniejsze gospodarstwa mają wyższą stopę inflacji. Wiemy też, iż wynagrodzenia osób słabiej zarabiających rosły szybciej niż osób lepiej zarabiających - to konsekwencja podwyżki płacy minimalnej, która wzrosła w 2024 r. o 19 proc. Dane GUS (o dochodzie rozporządzalnym) w większym stopniu pokazują to, co dzieje się w gospodarstwach słabiej zarabiających, ponieważ są one zbierane na podstawie dość uciążliwego badania budżetów, na potrzeby którego wypełnia się książeczkę dochodów i wydatków. W tym badaniu jest dużo odmów i zwykle pochodzą one z gospodarstw lepiej zarabiających, które w efekcie są w mniejszym stopniu reprezentowane w tym badaniu. Ten fakt może być pierwszym wyjaśnieniem tego, co widzimy w danych - tj. wysokiego nominalnego i realnego wzrostu dochodu rozporządzalnego na tle rosnących obciążeń związanych z wydatkami - tłumaczy Urszula Kryńska.
Sytuacja konsumentów lepsza niż sądzą? Ekonomistka wskazuje na "złudzenie inflacyjne"
Na co dzień, zwłaszcza podczas dokonywania podstawowych zakupów, konsumenci dostrzegają utrzymującą się wysoką inflację. W 2024 roku wróciła też 5-procentowa stawka VAT na żywność. Zauważalnie rosły różnego rodzaju opłaty, np. za wywóz śmieci. Jaka zatem jest faktyczna sytuacja finansowa Polaków? Rozmówczyni Interii wskazuje na pewien mechanizm, który może sprawiać, iż oceniamy ją nieco gorzej.
- Postrzeganie wielkości dochodu rozporządzalnego w kontekście wydatków, z jakimi konsumenci mierzą się na co dzień, może być zaburzone przez typowe złudzenie inflacyjne - konsumenci mają skłonność do patrzenia na poziomy cen, a nie na inflację ogółem - mówi Urszula Kryńska. - Zapamiętujemy rzeczy, za które często płacimy, np. pamiętamy, iż masło kosztowało kiedyś 4 zł, wiemy, iż dziś kosztuje 10 zł - ale to nie znaczy, iż w ciągu roku zdrożało o 6 zł; ten wzrost ceny był stopniowy. Generalnie najłatwiej o ten sposób myślenia w przypadku żywności, która w ostatnich latach mocno zdrożała. Nie zauważamy już jednak tego, iż np. zmalała jakaś opłata, która jest automatycznie pobierana z naszego konta. To złudzenie inflacyjne może być odpowiedzialne za przekonanie, iż nasz dochód rozporządzalny rośnie wolniej niż jest w istocie.
Więcej pieniędzy w kieszeniach Polaków. Pójdą na konsumpcję czy oszczędności?
Dochód rozporządzalny to suma bieżących dochodów gospodarstwa domowego ze wszystkich źródeł, pomniejszona o zaliczki na podatek dochodowy, podatki oraz składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. To kwota, którą można przeznaczyć na bieżącą konsumpcję - albo na powiększanie zasobu oszczędności.
To ostatnie nie jest najmocniejszą stroną Polaków. Według danych Polskiego Funduszu Rozwoju, stopa oszczędności gospodarstw domowych w Polsce wyniosła na koniec 2023 r. 2,5 proc., podczas gdy średnia dla państw UE wyniosła 12,1 proc. (nasz wynik był zresztą trzecim najgorszym w Unii). Jednak słabe odbicie w konsumpcji obserwowane pod koniec 2024 r. skłania wielu ekonomistów do przypuszczeń, iż Polacy zaczynają wreszcie stawiać na odbudowę oszczędności, których poziom został uszczuplony w latach 2022-2023, a więc w okresie wysokiej inflacji.
W ciągu ostatnich dwóch dekad w Polsce dochód rozporządzalny spadł w ujęciu rok do roku tylko dwa razy - w 2004 r. i w 2021 r. (w szczycie pandemii).
Katarzyna Dybińska