15 lat temu, 15 września 2008 r. amerykański bank Lehman Brothers ogłosił formalnie bankructwo, wywołując w gospodarce globalnej efekt domina i, co za tym idzie, globalny kryzys finansowy w latach 2008-2009. I choć jego najostrzejsza faza trwała teoretycznie do marca 2009 roku, to skutki tego kryzysu były odczuwane jeszcze przez wiele, wiele lat. Jednym z tych skutków był tzw. kryzys strefy euro. Jak wygląda świat piętnaście lat później? I jak na tym tle wypada kryzys wywołany pandemią COVID-19?
Upadek banku Lehman Brothers przeszedł do historii, także kina
Choć kryzys Lehmana wpłynął na wiele zmian w polityce gospodarczej na całym świecie, umożliwiając m.in. rządom łatwiejszy dostęp do pakietów stymulacyjnych i skłaniając banki centralne do stosowania niekonwencjonalnej polityki pieniężnej, to w tej chwili mimo wszystko wydaje się on dość odległym wspomnieniem. Dlaczego? Chociażby z powodu pandemii COVID-19, która pod wieloma względami była dla świata znacznie większym wstrząsem. Nikt już nie pamięta zbyt dobrze o kryzysie strefy euro, czy problemach PIIGS.
Liczby mówią same za siebie: podczas gdy w 2009 roku, na oficjalnym ogonie kryzysu finansowego, gospodarka światowa skurczyła się o 0,1 proc., a PKB USA spadło o 2,6 proc., to w 2020 roku te same wskaźniki wyniosły odpowiednio -2,8 proc. Nie ma też wątpliwości, iż gospodarka globalna i rynki finansowe zmieniły się znacznie przez ostatnie 15 lat: W 2008 roku nie istniały choćby niektóre klasy aktywów, takie jak kryptowaluty.
W okresie od 2008 do 2023 roku nominalne PKB na całym świecie wzrosło zgodnie z danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego z 64,16 bilionów USD do 105,57 bilionów dolarów (w 1993 roku, czyli na 15 lat przed upadkiem Lehman Brothers, wynosiło ono 26,04 bln USD). Gospodarka USA powiększyła się w tym czasie z 14,77 bilionów dolarów do 24,85 bln USD, PKB Chin wzrosło z 4,58 bilionów USD do 19,37 biliona, a PKB Polski z 533,6 miliardów dolarów do 748,9 mld USD.
Nisko wiszące owoce i cała reszta
To jednak koniec dobrych wiadomości. Wiele państw doświadczyło w ostatnich 15 latach nie tylko jedynie niewielkiego wzrostu gospodarczego, ale wręcz stagnacji lub regresu. Nominalne PKB Włoch zmalało w tym czasie z 2,41 bln USD do 2,17 bilionów dolarów, hiszpańskie spadło z 1,63 biliona USD do 1,49 bln, japońskie spadło z 5,11 bilionów USD do 4,41 bln, a wenezuelskie zmniejszyło się z 306,8 miliardów USD do marnych 96,6 mld. PKB strefy euro wzrosło natomiast w ciągu ostatnich 15 lat jedynie z 14,22 biliona USD do 15,07 biliona USD, mimo przyjęcia euro przez kilka nowych krajów. Innymi słowy: stagnacja. To, co dla jednych było okresem dynamicznego rozwoju dla innych de facto czasem straconym.
Straconym dla gospodarek, ale nie dla inwestorów. Na wielu giełdach spadki w latach 2008-2009 okazały się być jedynie niezręcznym epizodem, po których nadeszły lata trwałych i potężnych wzrostów. Tak było na przykład w USA. Indeks technologiczny Nasdaq Composite jest aktualnie o ok. 530 proc. wyżej niż w dniu upadku Lehmana, a indeks małych i średnich spółek S&P 500 o ponad 270 proc. większy.
Historia pokazuje, iż kryzysy, choć przynoszą spustoszenie, mogą być też okazją do zmiany i doskonalenia systemu gospodarczego. Nie jest to zjawisko nowe. Uzmysławia to też opinii publicznej którzy decydenci wykorzystali rozdane im karty do prorozwojowych działań, a którzy praktycznie przespali swoją partię.
Mglisty horyzont dedolaryzacji
Nie potwierdziły się także (na razie) czarne scenariusze mówiące o „upadku dolara”, czyli dedolaryzacji. Przez ostatnie 15 lat kilka walut zyskało na wartości wobec waluty Wujka Sama. Największe wzrosty zanotowano w przypadku szylinga somalijskiego (+145 proc.) i franka szwajcarskiego (+25 proc.). Natomiast juan chiński stracił wobec amerykańskiej waluty 6 proc., euro osłabiło się o 25 proc., funt brytyjski stracił 30 proc., złoty zniżkował o 46 proc., real brazylijski o 63 proc., rubel rosyjski o 73 proc., lira turecka o 95 proc., a peso argentyńskie o 99 proc. Wyjątkiem były kolejne wersje wenezuelskiego boliwara, które straciły na wartości najbardziej, aż o 99,7 proc. Jednocześnie metale szlachetne zyskały znacznie na wartości w ciągu ostatnich 15 lat w stosunku do dolara. Srebro podrożało o 109 proc., złoto zyskało prawie 145 proc., a pallad wzrósł o ponad 420 proc.
Największym wrogiem dolara, jak pokazują statystyki, jest aktualnie sam amerykański rząd i wywodząca się z niego inflacja oraz „twarde” aktywa wobec których ulega on deprecjacji. Nieszczególnie uczciwe jest zestawienie z Bitcoinem, jako iż powstał on w 2008 r., ale zarówno dane jak i zwykła ludzka intuicja podpowiada, iż BTC wobec dolara zanotował od czasu upadku Lehmana astronomiczny, widziany mało kiedy na rynkach finansowych wzrost. Trudno choćby oddać to odpowiednio na wykresie.
A gdzie będziemy za kolejne 15 lat? Jak wspominać będziemy, chociażby, pandemię COVID-19?