Dolar w głębokiej defensywie. To nie koniec kłopotów amerykańskiej waluty

1 dzień temu
Zdjęcie: Szczerze o pieniądzach


Dolar ma za sobą piąty z rzędu miesiąc spadku wartości w relacji do euro i złotego. Waluta Amerykanów może być jeszcze tańsza, zwłaszcza jeżeli gospodarce USA przytrafi się długotrwała dekoniunktura.


Wielu inwestorów zaczyna unikać amerykańskich aktywów. Ci, którzy kupują obligacje USA, żądają wysokich rentowności jako rekompensaty za podwyższone ryzyko. Amerykańskie papiery 10-letnie mają rentowność na poziomie 4,4 proc., podczas gdy analogiczne obligacje niemieckie - 2,5 proc.W chwili zakończenia pierwszej prezydentury Trumpa dolar był słabszy niż zaraz po objęciu przez niego urzędu. Ekonomiści są zdania, iż w latach 2017-20 prezydent USA miał obsesję zrównoważonego bilansu handlowego, ale podnoszenie przez niego taryf celnych nie przyniosło pożądanych skutkówNa tle wyjątkowo słabego dolara bardzo dobrze wypada złoty. Siła naszej waluty nie jest przypadkowa. Polska gospodarka ma jedną z najlepszych prognoz wzrostu PKB w Europie - 3,4-3,7 proc. w 2025 roku
W krajach azjatyckich nabiera tempa proces dedolaryzacji - odchodzenia od dolara w handlu i rezerwach. Coraz więcej transakcji zawieranych jest w juanach, rupiach i rublach Reklama
Na początku stycznia za euro płacono tylko 1,02 dolara, a pod koniec maja 1,13-1,14. W tym samym czasie na naszym rynku waluta Amerykanów potaniała z 4,15 do 3,73-3,74 zł i spadła do najniższego poziomu od czterech lat.


Zamieszanie z taryfami celnymi szkodzi dolarowi


Ekonomiści pytani o przyczynę wielomiesięcznej słabości dolara najczęściej wskazują na kontrowersyjną i chaotyczną aktywność prezydenta USA Donalda Trumpa (ekonomiczną i geopolityczną), która podważa zaufanie świata do potęgi Stanów Zjednoczonych. Najnowsza odsłona wojen handlowych prowadzonych przez Biały Dom to negocjacje z Chinami, które właśnie utknęły w martwym punkcie.


Rynki zostały też wystawione na próbę sprzecznych orzeczeń amerykańskich sądów w sprawie ceł wprowadzonych przez Donalda Trumpa. Najpierw sąd handlowy uznał, iż prezydent USA przekroczył swoje uprawnienia wprowadzając w kwietniu taryfy celne na towary z wybranych krajów. Zaraz potem sąd apelacyjny tymczasowo przywrócił obowiązywanie tych ceł, informując, iż potrzebuje więcej czasu w analizę wszystkich złożonych wniosków. Najnowsze sądowe potyczki Donald Trump może zneutralizować wprowadzeniem ceł czasowych. W dodatku, administracja waszyngtońska postanowiła złożyć wniosek do Sądu Najwyższego, by wydał ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie.


Rosnąca niepewność związana z wojnami handlowymi zniechęca inwestorów. Wielu z nich zaczyna unikać amerykańskich aktywów w obawie, iż niestała polityka Białego Domu może zagrozić sile dolara i przewadze rynków USA. Ci, którzy kupują obligacje USA, żądają wysokich rentowności jako rekompensaty za podwyższone ryzyko. Amerykańskie papiery 10-letnie mają rentowność na poziomie 4,4 proc., podczas gdy analogiczne obligacje niemieckie - 2,5 proc.


Rynek czeka na niższe stopy


Co gorsza, w Stanach Zjednoczonych widać oznaki spowolnienia gospodarczego. Tempo wzrostu PKB osłabło, a na rynku pracy pojawiły się złe trendy. Nic więc dziwnego, iż inwestorzy spodziewają się seryjnego cięcia stóp procentowych przez Rezerwę Federalną w drugiej połowie 2025 roku. Zawsze wtedy, gdy rynek zaczyna wyceniać obniżkę stóp w USA, dolar narażony jest na spadki.
Sytuację komplikuje sam Donald Trump, który pod koniec maja zażądał od szefa Fed, Jerome’a Powella, podjęcia działań w celu obniżenia stóp procentowych. Inwestorzy dostali sygnał, iż prezydent USA jest gotowy do ingerowania w politykę banku centralnego. Wszyscy wiedzą, iż Trump nie ma uprawnień, by dymisjonować szefa Rezerwy Federalnej, ale brak podstawy prawnej może nie być dla niego wystarczającą przeszkodą. ”Jakkolwiek przez cały czas traktujemy usunięcie prezesa Fed jako mało prawdopodobne, perspektywa zmniejszonej niezależności banku centralnego stwarza nowe ryzyko dla dolara. Jest to ryzyko zbyt duże, aby je zignorować” - napisali stratedzy Barclays w ostatniej nocie.


Pułapka długu publicznego


Ekonomiści przypominają, iż polityka ekonomiczna Donalda Trumpa także w czasie jego pierwszej kadencji przyczyniła się do osłabienia dolara. Wówczas Stany Zjednoczone prowadziły wojny handlowe z Chinami, a dolar był mocniejszy w chwili gdy Trump wprowadzał się do Białego Domu niż cztery lata później. Pod koniec 2016 roku za euro płacono tylko 1,05 dolara. Kilkanaście miesięcy później - w lutym 2018 roku - eurodolar kosztował 1,24, a w styczniu 2021 roku kilka mniej, bo 1,20. Na naszym rynku walutowym od grudnia 2016 roku do grudnia 2020 roku dolar potaniał z 4, 21 do 3,69 zł.
Dziś siłę dolara osłabia także wielki dług publiczny USA. Zadłużenie rządu amerykańskiego w ciągu ostatnich kilkunastu lat podwoiło się. Stany Zjednoczone są winne inwestorom z całego świata 36 bilionów dolarów, a deficyt budżetowy w 2025 roku ma wynieść 1,9 biliona dolarów. - Inwestorzy spoza USA posiadają amerykańskie akcje o wartości 19 bilionów dolarów, obligacje skarbowe o wartości 7 bilionów dolarów i amerykańskie obligacje korporacyjne o wartości 5 bilionów dolarów, co stanowi 20-30 proc. światowego rynku tych narzędzi inwestycyjnych - podkreśla Torsten Slok z Apollo Management.


A może dolar za 3 złote?


Na tle wyjątkowo słabego dolara bardzo dobrze wypada złoty. Siła naszej waluty nie jest przypadkowa. Polska gospodarka ma jedną z najlepszych prognoz wzrostu PKB w Europie - 3,4-3,7 proc. w 2025 roku. Dla porównania, strefa euro i największe gospodarki Unii Europejskiej ledwo przekraczają 1 proc. Bank Światowy zwraca uwagę na solidne fundamenty makroekonomiczne Polski, skuteczną politykę fiskalną i monetarną oraz napływ środków z UE (około 120 miliardów złotych. Panuje przekonanie, iż Narodowy Bank Polski utrzymuje inflację pod kontrolą, a polityka pieniężna sprzyja stabilności systemu finansowego.
Analitycy Bank Gospodarstwa Krajowego nie wykluczają, iż dolar pod koniec tego roku znajdzie się w przedziale 3,60-3,70 zł. Niektórzy ekonomiści spekulują, czy możliwy byłby spadek dolara do 3 zł. Mogłoby się tak stać w warunkach głębokiej i długotrwałej dekoniunktury w USA połączonej z równoczesnym wzmocnieniem fundamentów gospodarczych Polski. Taki scenariusz wydaje się być jednak bardzo mało prawdopodobny. Trzeba też pamiętać, iż krańcowo słaby dolar to niższe koszty importu dla Polski, ale także ogromny problem dla eksporterów.


Azjatyckie wyzwania dla dolara


Wielu analityków jest zdania, iż amerykański dolar może niedługo otrzymać dotkliwe ciosy ze strony gospodarki azjatyckiej. Dla państw tego kontynentu proces dedolaryzacji (odchodzenia od dolara w handlu i rezerwach) nabrał tempa. ASEAN oficjalnie ogranicza używanie dolara w handlu i promuje lokalne waluty. Chiny i Malezja chcą by powstał Azjatycki Fundusz Walutowy, pomyślany jako alternatywa dla MFW.
Coraz więcej państw regionu rozlicza się w juanach, rupiach czy rublach. W handlu między Rosją a Chinami już 80 proc. transakcji odbywa się w rublach i juanach. W dodatku, azjatyckie banki centralne masowo kupują złoto. Przypomnijmy, iż banki zarządzają ogromnymi rezerwami, które zwykle składają się z różnych walut. Złoto jest sposobem dywersyfikacji tych rezerw, gdyż zmniejsza ryzyko związane z nadmiernym poleganiem na jednej walucie.
Jacek Brzeski
Idź do oryginalnego materiału