W środę 2 kwietnia podczas wystąpienia w Ogrodzie Różanym Białego Domu Donald Trump ogłosił cła wzajemne na większość państw świata (nie objęły one m.in. Rosji i Białorusi). Od tego czasu w rynkach sytuacja pozostaje niespokojna - zarówno w Azji, Europie, jak i USA na giełdowych parkietach panuje niepewność, ropa i metale tracą na wartości, dolar również się osłabił.
Donald Trump uspokaja inwestorów po nałożeniu ceł
Tydzień po historycznej decyzji amerykański prezydent odniósł się do sytuacji na rynkach. Zapewnił, iż dzięki nowym cłom USA będą silniejsze, ponownie nawiązując do swoich obietnic o odbiciu gospodarczym. Reklama
"Bądźcie spokojni! (oryg. BE COOL! - red. ) Wszystko dobrze się ułoży. Stany Zjednoczone będą większe i lepsze niż kiedykolwiek wcześniej!" - taki komentarz zamieścił na portalu Truth Social. Dodał, iż jest to "świetny czas na zakup", radząc inwestorom podejmowanie teraz decyzji zakupowych na rynkach.
Jednocześnie ocenił, iż "jest to świetny moment, aby przenieść swoją firmę do Stanów Zjednoczonych Ameryki". Słowa te padły w momencie, gdy wojna handlowa nabiera tempa - w odpowiedzi na ubiegłotygodniowy ruch Trumpa odwet podjęły Chiny. Ponadto pierwsze cła na towary importowane ze Stanów Zjednoczonych zdecydowała się wprowadzić również Unia Europejska, jednak nie powiedziano być może jeszcze ostatniego słowa, bowiem najnowsza decyzja jest odpowiedzią na wcześniejsze cła na stal i aluminium.
Stany Zjednoczone ostrzegają inne kraje przed nakładaniem ceł.
- Myślę, iż wiele osób nie zdaje sobie sprawy, iż poziomy podane w zeszłą środę są pułapem, jeżeli nie podejmie się działań odwetowych - powiedział sekretarz skarbu USA Scott Bessent na szczycie bankowym w USA w środę, cytowany przez AFP. Ostrzegł, iż sprzymierzanie się z Pekinem "byłoby równoznaczne z podcięciem sobie gardła".
"Chiny będą walczyć do końca"
Tymczasem rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, Lin Jian, ocenił w środę działania podejmowane przez prezydenta USA Donalda Trumpa jako "hegemoniczne" i zapowiedział "zdecydowaną" ochronę interesów ChRL. Tego dnia zaczęły obowiązywać 104-procentowe stawki na chiński import do USA.
- Nie pozwolimy nikomu odebrać Chińczykom ich uzasadnionego prawa do rozwoju - oświadczył Lin podczas regularnego briefingu. - Nie będziemy tolerować żadnych prób szkodzenia suwerenności, bezpieczeństwu i interesom rozwojowym Chin - dodał.
Zapytany o konkretne działania, jakie Chiny zamierzają podjąć, Lin oznajmił, iż jeżeli Stany Zjednoczone chcą rozwiązać problem poprzez dialog i negocjacje, powinny wykazać się "równością, szacunkiem i wzajemnością". Dodał, iż jeżeli USA będą "ignorować interesy obu państw i społeczności międzynarodowej, uparcie prowadząc wojnę celną i handlową, Chiny będą walczyć do końca".
Również ministerstwo handlu skrytykowało Waszyngton, pisząc w wydanym w środę oświadczeniu, iż "Stany Zjednoczone wykorzystują cła jako narzędzie wywierania maksymalnej presji w celu osiągnięcia egoistycznych korzyści". "To klasyczny unilateralizm, protekcjonizm i zastraszanie gospodarcze" - oceniono w dokumencie. Dodano, iż Pekin "nie chce wojny handlowej", ponieważ nie ma w niej zwycięzców.
Trump nałożył już w lutym 20-procentowe cło na towary z Chin, zaś w ubiegłą środę, 2 kwietnia, zapowiedział nałożenie dodatkowej 34-procentowej stawki w ramach taryf mających ustanowić "wzajemność" w stosunkach handlowych. Po tym, gdy Pekin zapowiedział podjęcie analogicznych działań wobec Waszyngtonu, prezydent USA ogłosił kolejne 50-procentowe stawki wymierzone w Chiny, co łącznie daje 104-procentowe cło na niemal wszystkie produkty importowane z ChRL. Nowe taryfy obowiązują od środy.