Donald Trump, nowy mecenas kryptowalut, gra na osłabienie dolara

3 miesięcy temu

Jeszcze niedawno wydawało się, iż nad branżę kryptowalut nadciągają ciemne chmury. Przeszła przez nią seria mniejszych i większych skandali oraz liczne upadki giełd i spadki wycen. Po skandalu z upadkiem giełdy FTX i wsadzeniu jej założyciela Sama Bankmana-Frieda za kratki, amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) pozwała giełdę Coinbase za obrót nierejestrowanymi papierami wartościowymi oraz narażanie klientów na ryzyko. Przez chwilę można było mieć nadzieję, iż za półświatek kryptowaluciarzy wreszcie zabiorą się odpowiednie instytucje i służby.

Wystarczył rok, by sytuacja zmieniła się nie do poznania. Branża kryptowalut przygotowuje się właśnie do swego największego triumfu, jakim będzie obsadzenie stanowiska prezydenta USA swoim człowiekiem. Bo za takiego uchodzi w tej chwili Donald Trump, który – jak sam powtarza – kryptowaluty lubi i ceni. I nie da im nie tylko zginąć, ale choćby zrobić krzywdę. Co gorsza, choćby jego konkurenci zdają się mięknąć.

Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce na zlot bitcoiniarzy, niż stolica muzyki country, Nashville. W tym roku na konferencji Bitcoin 2024 walutowi kowboje powitali znakomitego gościa. Donald Trump nie tylko się pojawił, ale też wygłosił przemówienie, podczas którego dawał liczne oznaki ekscytacji, do czego już wszystkich przyzwyczaił. Niestety również mówił i to całkiem – jak na siebie – konkretnie. Na pewno ni e można powiedzieć, iż przyjechał do Nashville z pustymi rękami.

Przede wszystkim zajął się najbardziej palącą kwestią, jaka wisi nad branżą, czyli jej energochłonnością. Jak wiadomo, branża ta, nieprodukująca niczego konkretnego poza środkami do wymiany handlowej, pożera ogromne zasoby mocy obliczeniowej oraz energii. Roczny ślad węglowy „wydobywania” bitcoina odpowiada emisji Czech, a podobny poziom zużycia energii ma cała Tajlandia. Całkiem niedawno kryptowaluciarze spowodowali również swoisty kryzys w branży gamingowej, gdyż wykupywali karty graficzne nowej generacji – w efekcie ich ceny poleciały w kosmos i zwykli gracze nie byli w stanie ich kupić. Gigant produkcji kart graficznych, tajwańska NVIDIA, musiał zablokować kopanie walut cyfrowych na najnowszych GeForce’ach.

Hojny Trump zapowiedział więc w Nashville, iż zintensyfikuje produkcję energii elektrycznej w USA, wykorzystując w tym celu dostępne zasoby paliw kopalnych i energii jądrowej. Czyli iż podejmie działania idące w odwrotnym kierunku od polityki proklimatycznej, tylko po to, żeby zajawkowicze mogli sobie dalej robić cyfrowe pieniążki.

Poza tym Trump ogłosił, iż zakaże sprzedaży posiadanych przez rząd USA bitcoinów. Amerykański rząd jest w tej chwili jednym z największych posiadaczy BTC na świecie – ma ich przeszło 200 tysięcy, które zainkasował głównie od przestępców. To, lekko licząc, ponad 50 miliardów złotych. Gdyby wrzucono taką liczbę BTC na rynek, ich kurs musiałby wyraźnie spaść, a najwięksi posiadacze kryptowalut liczyliby straty. Trump zapowiedział jednak, iż rząd będzie je trzymał w celu budowy strategicznej rezerwy bitcoinowej.

Główny kandydat do objęcia schedy po Bidenie działa więc w ten sposób na osłabienie dolara. I to w czasie, gdy globalna dominacja amerykańskiej waluty jest coraz częściej podważana – jak na razie głównie publicystycznie, ale jednak. Gdy USA zaczną gromadzić istotną część swoich rezerw w kryptowalutach, to w oczywisty sposób skłonią się do tego również wszystkie inne liczące się kraje. Rola dolara jako głównej waluty rezerwowej będzie więc topnieć. Oczywiście nie stopnieje do zera, ale nie zmienia to faktu, iż jeżeli kandydat republikanów wygra nadchodzące wybory, będziemy mieli pierwszego prezydenta USA jawnie grającego na osłabienie globalnej roli amerykańskiej waluty.

Zresztą Trump gra już również na osłabienie amerykańskich instytucji. Zapowiedział zrobienie porządku z Komisją Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), co oznacza przede wszystkim usunięcie ze stanowiska Gary’ego Genslera, a także zastąpienie kryptosceptyków kryptoentuzjastami. w tej chwili SEC i Gensler należą do czołowych wrogów branży kryptowalut. Komisja podejmowała szereg działań zmierzających do hamowania ekspansji bitcoina i podobnych instrumentów finansowych. Według SEC duża część kryptowalut to de facto niezarejestrowane papiery wartościowe, a ich giełdy tym samym stworzyły nieuregulowane rynki aktywów. SEC pozwała nie tylko Coinbase, ale też chociażby giganta Binance.

Niestety, najpewniej czując bat nad głową, w ostatnim czasie zmiękła. Między innymi złagodziła pozew wobec Binance, wykreślając z niego kilka zakwestionowanych kryptowalut, oraz zatwierdzając fundusze inwestycyjne ETF (exchange traded fund) oparte na bitcoinie, a ostatnio też na ethereum.

Kandydat na POTUS-a wprost oznajmił, iż chciałby zrobić z USA światową stolicę kryptowalut, w której będzie się je na potęgę kopać i masowo nimi handlować. Nic więc dziwnego, iż po przemówieniu Trumpa kurs BTC skoczył do poziomu niemal 70 tys. dolarów, zbliżając się do swojego historycznego maksimum (74 tys.). Zdrożały również inne kryptowaluty. Między innymi MAGA, czyli kryptowaluta trumpistów. Nie jest specjalnie droga, w tej chwili jej kurs to ok. 20 zł. Ale w ostatnim czasie dwukrotnie wystrzeliła (nomen omen). Po nieudanym zamachu na Trumpa dobiła do 38 złotych, a po konferencji w Nashville skoczyła do niemal 30 złotych.

Dlaczego Trump zapowiada tak nietypowe działania? Gdy nie wiadomo, o co chodzi, często chodzi o pieniądze. Na łamach Jacobina Freddy Brewster opisał niezwykłą aktywność lobbingową branży od zeszłego roku. Jeden z jej głównych komitetów politycznych, Fairshake, zmobilizował 202 mln dolarów na różne działania lobbingowe i wspieranie kandydatów kryptoentuzjastycznych – zresztą w obu partiach. Inny komitet probitcoinowy, nazwany dla zmyłki Defend American Jobs, zebrał 20 mln dolarów, a zdążył wydać 17 mln. Sam Trump w darowiznach kryptowalutowych miał dostać na kampanię 4 mln dolarów.

Trumpa oficjalnie poparło też kilku czołowych światowych kryptowaluciarzy. Między innymi Tyler Winklevoss, współzałożyciel giełdy Gemini, który na X poinformował, iż przekazał Trumpowi milion dolarów w BTC i zamierza na niego zagłosować.

Niestety przechylająca się wajcha skłoniła do bardziej probitcoinowego podejścia również demokratów. Bliscy współpracownicy Kamali Harris już zapowiedzieli bardziej przychylne stanowisko ich ugrupowania wobec kryptowalut. „Jeśli nie będziemy mieć bitcoina, jeżeli nie będziemy mieć kryptowalut, oddamy przywództwo w dziedzinie innowacji finansowych XXI wieku” – stwierdził deputowany do Izby Reprezentantów Ro Khanna. Czternastu kongresmenów wysłało list do Jaimiego Harrisona, przewodniczącego Partii Demokratycznej, w której domagają się korekty polityki kryptowalutowej. Zwracają uwagę, iż aktywa w krypto posiada aż 52 mln Amerykanów, a co piąty wyborca w kluczowych stanach deklaruje, iż to istotna kwestia.

Może się więc okazać, iż choćby zwycięstwo Harris nie zmieni specjalnie trendu. Branża kryptowalut po cichu się wzmacniała, chomikowała aktywa i stała się istotną siłą polityczną, która potrafi sypnąć dolarami przychylnym jej politykom. Oczywiście zawsze może być tak, iż już jako POTUS nieobliczalny Trump, w swoim stylu, zmieni zdanie, bo coś go wkurzy albo go ktoś obrazi.

Idź do oryginalnego materiału