Głównym tematem ostatnich tygodni stało się spowolnienie gospodarki Stanów Zjednoczonych i choć ta wysyła dość mieszane sygnały, możemy powiedzieć, iż tym razem dane za maj wypadają jednak dość spójnie; konsumenci powoli słabną i rynek pracy wreszcie zwalnia. Tydzień przyniósł słabsze odczyty JOLTS, które wskazały najniższą od 2021 roku liczbę wolnych miejsc pracy w Stanach i nieco niższy, od prognoz raport ADP. Wczoraj do tych danych dołożyły się wyższe wnioski o zasiłek i rewizja kosztów pracy, gdzie ostatni odczyt wskazał 4% wobec 4,9% prognoz i oczekiwań na poziomie 4,7%.
Druga część roku może być ‚słabsza’
Dziś rynki czekają na raport NFP, który poznamy o 14:30. Będzie to ostateczny i zarazem najważniejszy wskaźnik kondycji rynku pracy za oceanem, tak uważnie obserwowanego przez Rezerwę Federalną. Jak się okazuje, nie tylko dane ze Stanów Zjednoczonych sugerują, iż druga część roku może być ‚słabsza’. Być może obserwujemy właśnie odłożony w czasie wpływ wyższych stóp procentowych na gospodarkę. W efekcie, nie tylko Stany ‚rozczarowują’, ale także niemiecki przemysł, w którym mieliśmy przecież obserwować powolne odreagowanie.
Wczorajsze zamówienia w niemieckim przemyśle odnotowały nieoczekiwany spadek, wobec oczekiwanej poprawy, a dziś do tego odczytu dołożyły się słabe dane produkcji przemysłowej. Rok do roku produkcja spadła o -3,9%, podczas gdy oczekiwano spadku o -3%, przy -3,35% w kwietniu. Miesiąc do miesiąca także widzimy spowolnienie, produkcja spadła o -0,1%, podczas gdy oczekiwano 0,2% poprawy, po poprzednim spadku o -0,4%. Wydaje się, iż momentum gospodarki europejskiej w drugiej połowie roku może wciąż słabnąć, wobec restrykcyjnej polityki EBC – która ‚na szczęście’ dla Starego Kontynentu, została wczoraj nieco złagodzona, niewielką obniżką stóp procentowych.
W RPP nie ma dyskusji o obniżkach
Jeśli słabość w przemyśle i hamujący wzrost płac miałyby być zjawiskami, obserwowanymi w kolejnych miesiącach zdecydowanie niewykluczona jest kolejna ‚gołębia interwencja’ w strefie euro. Także Fed, zachęcony niższymi cenami ropy, powoli słabnącym konsumentem i rynkiem pracy może uznać, iż warto dokonać niewielkiej obniżki i poczekać co z gospodarką stanie się dalej, na nieco niższych poziomach. W efekcie polski złoty długoterminowo może pozostawać mocny – zgodnie z komunikatem prezesa NBP, Glapińskiego w RPP nie toczy się choćby dyskusja o obniżkach, a inflacja na koniec roku może oscylować powyżej 7% – w takim scenariuszu z realnych, dodatnich stóp w Polsce, w tej chwili kilka zostanie, a pamiętajmy, iż mamy wciąż dwucyfrowy wzrost płac.
Choć inflacja jest ‚w celu’ NBP od 4 miesięcy, jest to prawdopodobnie sytuacja przejściowa. Różnica w oprocentowaniu polskich i zagranicznych obligacji może faworyzować złotego. Podsumowując, słabnące dane z rynku pracy USA i niepewność co do kierunku gospodarki Europy wobec rozczarowujących odczytów z przemysłu, skłaniają inwestorów do zakupów złota i srebra. Także obligacje mają za sobą kilka udanych sesji. Nie zapomnijmy, iż zagrożenie inflacją wciąż istnieje; bez wątpienia czynnikami ryzyka jest presja cenowa w usługach, a ceny ropy mogą wciąż podlegać istotnym wahaniom, w kontekście geopolitycznych napięć. Spadek rentowności amerykańskich obligacji wciąż może okazać się tylko tymczasowy.
Przed godziną 10:00 za amerykańskiego dolara płacimy prawie 3,95 PLN, za euro 4,29 PLN, za funta szterlinga niespełna 5,04 PLN, za franka szwajcarskiego prawie 4,43 PLN.
Źródło: Eryk Szmyd, XTB