DZIAŁAMY Z WIZJĄ

builderpolska.pl 1 dzień temu

RAFAŁ MICHALSKI
CEO Grupy Blachotrapez

Działamy z wizją, ale twardo stąpamy po ziemi. Rozwijamy nowe produkty, inwestujemy w badania, rozwijamy ludzi. Chcemy być firmą, która nie tylko produkuje, ale także tworzy standardy. I nigdy nie zapomnimy, skąd jesteśmy – z Polski – z Rafałem Michalskim, CEO Grupy Blachotrapez, rozmawia Danuta Burzyńska, Redaktor Naczelna „Buildera”.

Danuta Burzyńska: Co dodaje Panu energii w życiu i biznesie, a co ją odbiera? Jak ładuje Pan akumulatory?
Rafał Michalski:
Mam taką zasadę, iż energia nie bierze się znikąd – trzeba ją świadomie budować. W moim przypadku największym źródłem są ludzie. I nie mówię tu tylko o liderach, z którymi mam przyjemność pracować, ale o każdym członku zespołu – od operatora produkcji po przedstawiciela handlowego w Niemczech czy inżyniera R&D, który analizuje możliwości kruszywa skalnego w BTR Systems. Kiedy widzę ich zaangażowanie, pytania, kreatywność – to po prostu mnie napędza. I motywuje do działania.

Z drugiej strony – nic nie odbiera energii tak jak stagnacja, brak decyzyjności czy nadmierna biurokracja. jeżeli gdzieś się zatrzymujemy przez pieczątkę, której nikt nie chce postawić, to dla mnie sygnał, iż coś trzeba zmienić. Dlatego w Blachotrapez budujemy kulturę odpowiedzialności i zaufania. Mamy jasno określone procesy, ale ludzie mają przestrzeń do podejmowania decyzji.

Prywatnie, kiedy chcę się zresetować, wsiadam na rower. Lubię się zmęczyć, poczuć wiatr, złapać oddech. Najważniejsze, iż jestem wtedy sam – tylko ja i moje myśli. To czas na refleksję, który porządkuje wewnętrznie i ładuje mnie na długo. Tak jest również z fotografią – działa podobnie. Uwielbiam ten moment, kiedy patrzę na świat przez obiektyw. Z jednej strony to czysta kreatywność, z drugiej – konkretna technika: światło, perspektywa, balans. Fotografia uczy pokory, cierpliwości, dostrzegania rzeczy, które umykają w codziennym pędzie. I znów – to ta sama historia: praca z obrazem, ludźmi i świadomością. To wszystko łączy się ze sobą bardziej, niż można by przypuszczać.

D.B.: Jak zaczęła się Pana przygoda z budownictwem i skąd ten zwrot filozofa w kierunku przemysłu?
R.M.:
To chyba jeden z najbardziej nieoczywistych, ale zarazem najciekawszych zwrotów w moim życiu zawodowym. Studiowałem filozofię, bo fascynowało mnie, jak ludzie myślą, podejmują decyzje, czego szukają w świecie i w sobie. Nie planowałem kariery w przemyśle ciężkim – ani żadnym przemyśle, mówiąc szczerze. A jednak. Życie lubi zaskakiwać. Wszystko zaczęło się od propozycji pracy w dziale sprzedaży firmy zajmującej się stalą. Na początku nie sądziłem, iż to zajęcie mnie wciągnie, a tymczasem okazało się, iż filozofia i biznes mają ze sobą więcej wspólnego, niż się powszechnie uważa. Zamiast tylko „sprzedawać”, zacząłem zadawać pytania: „Dlaczego klient wybiera ten produkt?”, „Jaką wartość faktycznie mu dostarczamy?”, „Co możemy zrobić lepiej, uczciwiej, bardziej świadomie?”. Właśnie wtedy poczułem, iż ta branża ma sens – iż tu można coś realnie zmieniać. Tak zaczęła się moja przygoda z budownictwem, która trwa do dziś.

W wieku 21 lat założyłem z kolegą pierwszą firmę – zajmowaliśmy się obrotem wierzytelnościami. gwałtownie jednak poczułem, iż potrzebuję większego wyzwania, szerszego kontaktu z ludźmi. Nie interesowały mnie korporacje – szukałem miejsca, w którym decyzje podejmuje się blisko człowieka, a nie w bezosobowych strukturach. Tak trafiłem do Metal-Plast – producenta regranulatu PVC – gdzie przez sześć lat rozwijałem sprzedaż jako dyrektor handlowy. Jeździłem po Europie, budowałem relacje z klientami, nie zawsze zgodnie z wizją właścicieli, ale z przekonaniem, iż warto ufać własnym decyzjom. Firma z lokalnej przekształciła się w europejskiego gracza. To była dla mnie ważna lekcja – o odpowiedzialności, strategii i sile relacji.

W 2014 roku dołączyłem do Blachotrapez. To była kolejna zmiana – również osobista. Przeprowadziłem się na Podhale, a to zupełnie inne miejsce, inna energia. Kto nie mieszkał w tym regionie, nie zrozumie, jak wygląda tutejsze życie. Ale właśnie w tej rzeczywistości odnalazłem przestrzeń do działania i do budowania. Dziś łączę strategiczne myślenie z praktyką, a po ponad dekadzie z dumą patrzę na drogę, jaką przeszliśmy – od regionalnego producenta do rozpoznawalnej, międzynarodowej marki.

Nie wybrałem przemysłu. To on wybrał mnie. Ale dziś wiem, iż była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

D.B.: Jaki wpływ miało wykształcenie filozoficzne na Pana styl zarządzania?
R.M.:
Filozofia uczy dystansu. Uczy, iż nie ma jednej prawdy i iż każdą sytuację można – a choćby trzeba – analizować z różnych perspektyw. W zarządzaniu przekłada się to na otwartość na dialog, na chęć zrozumienia ludzi, ich motywacji, lęków, ambicji.

Dla mnie fundamentem jest zasada „sapere aude” – „miej odwagę być mądrym”. To zachęta do tego, by nie bać się myśleć samodzielnie, ale też by słuchać innych, by się nie zamykać w bańce własnych przekonań.

W praktyce? Słucham. Szukam sensu. Staram się podejmować decyzje nie tylko na podstawie Excela, ale też z myślą o wartościach, o wpływie na ludzi i otoczenie. Dobrze rozumiem, iż fundamentem każdego biznesu są ludzie i komunikacja. Im wyżej jesteśmy w strukturze, im większą ponosimy odpowiedzialność, tym bardziej kluczowa staje się nie wiedza techniczna, ale postawa lidera. Pokora daje siłę – nie słabość. Pokora to odwaga, by przyznać: „Zarobiłem miliony, ale nie jestem doskonały we wszystkim. I nie muszę być”. Bo nikt nie jest. Właśnie filozofia, studia MBA i praktyka nauczyły mnie, iż wartością w biznesie są nie tylko decyzje i liczby, ale również zdolność do refleksji, uważności i ciągłego uczenia się.

I chyba dlatego udało nam się stworzyć firmę, która nie tylko rośnie, ale też budzi zaufanie.


D.B.: Na czym opiera się Pana filozofia zarządzania marką i firmą?
R.M.:
Po pierwsze – na uczciwości. Po drugie – na konsekwencji. Marka to coś więcej niż estetyczne logo. To suma obietnic, które składamy klientom, i działań, które za tym idą. I jeżeli obiecujemy dach na lata – to musi być dach na lata. Bez kompromisów.

Po trzecie – na ludziach. Zawsze powtarzam, iż technologia to tylko narzędzie. To ludzie decydują, czy zrobimy z niej przewagę konkurencyjną. Dlatego w Blachotrapez inwestujemy nie tylko w maszyny, ale także w szkolenia, w kulturę pracy, w komunikację. Chcę, żeby każdy pracownik czuł się częścią większej całości, bo tylko wtedy możemy działać naprawdę zespołowo.

I po czwarte – na odwadze. Zarówno w decyzjach produktowych, jak i w wejściu na rynki trudne, ale perspektywiczne.

D.B.: Jaki wpływ miała akcesja Polski do UE na rozwój firmy i branży?
R.M.:
Akcesja do Unii Europejskiej była dla nas momentem przełomowym – jak otwarcie szerokiego okna na świat, które przyniosło zarówno wyzwania, jak i ogromne możliwości. Polska branża budowlana stanęła wtedy przed koniecznością dostosowania się do nowych, znacznie bardziej rygorystycznych standardów i norm jakościowych, które obowiązywały na całym rynku europejskim. To wymusiło na nas zwiększenie kontroli procesów produkcyjnych, wdrożenie bardziej zaawansowanych technologii i podniesienie jakości materiałów, z których korzystamy.

Jednocześnie zmieniły się oczekiwania klientów – stali się oni bardziej wymagający, świadomi i otwarci na innowacje, co wymagało od nas elastyczności i ciągłego rozwoju oferty. Ten okres był więc dla całej branży budowlanej impulsem do podnoszenia kompetencji i jakości, ale także do poszukiwania nowych rynków i sposobów działania. I bardzo dobrze. To nas wszystkich zmobilizowało.

Dla Blachotrapez akcesja do UE oznaczała nie tylko konieczność adaptacji, ale przede wszystkim szansę na ekspansję poza granice Polski i budowanie międzynarodowej pozycji. To był czas, w którym zyskaliśmy nową energię, motywację i jasny kierunek rozwoju, który konsekwentnie realizujemy do dziś.

D.B.: Jakie były najważniejsze wyzwania w przekształceniu firmy w markę międzynarodową?
R.M.:
Blachotrapez to firma z głębokimi korzeniami rodzinnymi, która przez lata ewoluowała, dostosowując się do dynamicznie zmieniających się realiów gospodarczych. Zaczynaliśmy jako niewielka firma rodzinna, która miała swoich stałych, lojalnych kontrahentów. Dziś jesteśmy spółką z miliardowym przychodem. To ogromna przemiana, która wymusiła na nas zmianę myślenia – z lokalnego przedsiębiorstwa na organizację o ambicjach globalnych, gdzie każdy klient, niezależnie od długości współpracy, jest traktowany indywidualnie i wyjątkowo.

Jednym z największych atutów jest nasza długoletnia kooperacja z dostawcami, zwłaszcza z hutami. To prawdziwe kapitałowe bogactwo – trwałe relacje handlowe otwierają przed nami drzwi, które dla innych mogą pozostać zamknięte. Budowanie zaufania i wspólnych wartości na przestrzeni lat okazało się fundamentem, na którym opieramy naszą ekspansję.

Przełomowym momentem w historii firmy była decyzja o sukcesji. Blachotrapez budowali państwo Luberdowie od podstaw – to była ich pasja i misja. Kilka lat temu, dzięki odwadze i intuicji Renaty Luberdy, córki założycieli, do firmy dołączyłem ja – osoba z zewnątrz, która miała poprowadzić firmę w nową erę. Sukcesja w firmach rodzinnych to często trudny proces, który nie zawsze kończy się pomyślnie, szczególnie gdy wybór lidera opiera się wyłącznie na więzach krwi, a nie na kompetencjach i gotowości do prowadzenia skomplikowanego biznesu. W naszym przypadku postawiono na świadome, odważne decyzje, co uważam za klucz do dalszego rozwoju.

Jednym z największych wyzwań, które odkryłem, była konieczność nieustannego podnoszenia standardów. W miarę rozwoju firmy musieliśmy balansować między inwestowaniem w zasoby i utrzymywaniem produkcji na najwyższym poziomie a faktycznymi korzyściami, jakie czerpie z tego klient. To wymagało stworzenia jasnych, mierzalnych standardów efektywności – takich, które można kontrolować, za które można wziąć odpowiedzialność i które dają nam realny feedback z rynku. Bez tego proces podnoszenia jakości staje się chaotyczny i nieefektywny.

Dziś jestem dumny z tego, jak daleko zaszliśmy. Transformacja Blachotrapez z lokalnej, rodzinnej firmy w markę międzynarodową to wynik ciężkiej pracy całego zespołu, konsekwentnego podejścia do jakości, a także otwartości na zmiany i nowe wyzwania. To historia o odwadze, strategicznym myśleniu i szacunku do ludzi – zarówno tych, którzy budują produkty w hali, jak i tych, którzy korzystają z naszych rozwiązań na całym świecie.

D.B.: Które rynki zagraniczne są dla Grupy najważniejsze i dlaczego?
R.M.
: Europa Środkowo-Wschodnia – Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia – to nasz naturalny obszar, jesteśmy tam silni, znamy rynek, mamy magazyny i sieć sprzedaży. Ale najbardziej ekscytujące są rynki globalne – Ameryka Północna i Bliski Wschód. Tam jest przestrzeń do rozwoju, ogromne zapotrzebowanie na jakość i coraz większa otwartość na europejskie technologie. Tam liczą się trwałość, efektywność energetyczna i design. Dlatego takie produkty jak BTR Systems, KROP czy PBC Panels odgrywają kluczową rolę. Są odporne, estetyczne, łatwe w instalacji, a przy tym „smart”.

D.B.: Jakie są największe wyzwania prowadzenia działalności na wielu kontynentach?
R.M.:
Trzeba godzić różnice czasowe, kulturowe, językowe i prawne, które potrafią naprawdę skomplikować codzienną pracę. Logistyka staje się dziś prawdziwym strategicznym wyzwaniem – trzeba działać błyskawicznie, a jednocześnie szanować lokalne przepisy i procedury. Co więcej, zrozumienie mentalności danego rynku to klucz do sukcesu, czego doświadczyliśmy w takich krajach jak Litwa, Łotwa czy Estonia.

Weźmy Kanadę – tam wszystko musi być dokładnie udokumentowane, formalności są na porządku dziennym, a każdy krok musi być jasny i transparentny. Tymczasem na Bliskim Wschodzie, na przykład w Emiratach, relacje są równie ważne jak sama umowa, a decyzje często zapadają przy filiżance kawy, w nieformalnej atmosferze. Natomiast Niemcy to kraj precyzji – tam liczy się dosłownie każdy milimetr, każdy detal musi być idealny. W związku z tym nie ma jednej uniwersalnej recepty na działanie. Musimy być elastyczni, ale konsekwentni w budowaniu marki i przede wszystkim otaczać się silnymi lokalnymi partnerami, którzy rozumieją specyfikę swojego rynku.

Co ważne, blaszane pokrycia dachowe to nie jest produkt globalny w takim sensie jak okna z PVC, które można sprzedawać niemal wszędzie bez większych zmian, dlatego Polska jest zagłębiem produkcji okien i doskonałym miejscem do ich wytwarzania. Natomiast nasze pokrycia dachowe z posypką z kruszywa skalnego, czyli BTR Systems, to już produkt o charakterze globalnym, który świetnie sprawdza się na rynkach eksportowych. Do tego dochodzą nasze systemy rynnowe, które dzięki różnorodności profili i rozmiarów możemy dostosować niemal do każdego rodzaju dachu i klimatu. Ta unikatowość i elastyczność pozwalają nam z dużym optymizmem patrzeć na ekspansję zagraniczną – niezależnie od tego, czy mówimy o Europie, Afryce, Ameryce Północnej, czy Bliskim Wschodzie.

W Polsce z kolei nasza obecność jest bardzo silna – posiadamy 135 oddziałów własnych, 53 partnerskie i setki punktów sprzedaży współpracujących z nami na zasadzie partnerstwa. Budowa własnej sieci dystrybucji jest jednym z filarów naszego sukcesu. To nie tylko kwestia rozpoznawalności na rynku, ale przede wszystkim tworzenia relacji i bezpośredniej dostępności dla klientów, co jest nieocenione zwłaszcza w nowych dla nas regionach.

Nasze oddziały partnerskie działają na zasadzie franczyzy, co daje wyjątkowe korzyści obu stronom – partnerzy nie muszą ponosić wysokich kosztów inwestycji, a my zyskujemy zaangażowanych i skutecznych sprzedawców. Ta innowacyjna formuła jest nowością w branży i stanowi jeden z najważniejszych kierunków rozwoju Grupy Blachotrapez. Wraz ze wzrostem liczby placówek zwiększamy też nasze moce produkcyjne i logistyczne. Dysponujemy nowoczesnymi zakładami, zaawansowanym parkiem maszynowym, a także flotą samochodów, które dostarczają nasze produkty do każdego zakątka kraju i poza jego granice. Co więcej, wspiera nas zespół około 300 wykwalifikowanych doradców technicznych, których wiedza i doświadczenie pozwalają precyzyjnie dopasować ofertę do wymagań klientów – to nasz ogromny atut i dowód na to, iż rozumiemy potrzeby rynku od A do Z.

D.B.: Co stoi za dynamicznym wzrostem przychodów Grupy?
R.M.:
Zrobiliśmy naprawdę dużo – i podkreślam to świadomie: zrobiliśmy, bo uważam, iż ci na szczycie często mają najmniejszą wiedzę o codziennej pracy. Przez pierwsze lata nie znałem się praktycznie na produkcji dachów. Wiedziałem natomiast jedno: ludzie, którzy na co dzień tworzą nasze pokrycia dachowe, mają mnóstwo cennych pomysłów i doskonale wiedzą, jak usprawnić procesy, by nasi klienci byli jeszcze bardziej zadowoleni. Wystarczy ich wysłuchać, a wtedy łatwo wyłapać, w jakim kierunku powinniśmy rozwijać firmę.

Kulturę firmy tworzą ludzie, ale sygnał musi wyjść od góry. Gdy wartości lidera rozmijają się z wartościami zespołu, powstaje dysonans, który skutkuje odejściami. Pod moim kierownictwem firma zanotowała kilkukrotny wzrost przychodów, osiągając w 2022 roku ponad 1,3 miliarda złotych skonsolidowanych przychodów ze sprzedaży. Blachotrapez znalazł się także na prestiżowej liście 500 największych firm w Polsce pod względem przychodów. W ciągu ostatnich lat dołączyło do nas ponad 600 osób, co pokazuje, iż wartości, które reprezentujemy, są spójne z tym, czego szukają nasi pracownicy i co mamy w firmowym DNA.

D.B.: Jak Blachotrapez definiuje innowacje?
R.M.:
Dla nas innowacja to nie „gadżet”, tylko realna odpowiedź na realne potrzeby. To połączenie badań, technologii i doświadczenia rynku. Kiedy tworzyliśmy systemy KROP, zadaliśmy sobie pytanie, czy można produkować rynny bardziej ekologicznie i efektywnie. Odpowiedź dała automatyzacja.

To także integracja funkcji – jak w przypadku PBC Panels, gdzie fotowoltaika nie jest dodatkiem, ale częścią dachu. To zmienia podejście projektantów, wykonawców i użytkowników.

D.B.: Jaki wpływ mają dzisiaj nowe technologie na konkurencyjność?
R.M.:
Bez nowoczesnych linii produkcyjnych, bez automatyki, robotów, systemów monitorowania nie ma dziś mowy o konkurencyjności. Nasze zakłady są wyposażone w zrobotyzowane linie produkcyjne, monitorują parametry każdego elementu w czasie rzeczywistym. Dzięki temu eliminujemy błędy jeszcze na etapie produkcji, a nie dopiero podczas montażu na budowie – co dla klientów oznacza większą niezawodność i oszczędność czasu. Każdy element, niezależnie od tego, czy to panel dachowy, system rynnowy, czy akcesoria, spełnia rygorystyczne normy jakościowe, co jest potwierdzane przez ciągłą kontrolę jakości i testy wytrzymałości.

Jednak samo wdrożenie nowoczesnych urządzeń to dopiero połowa sukcesu. Prawdziwą przewagę zyskuje się wtedy, gdy potrafimy te technologie maksymalnie wykorzystać. Dlatego bardzo dużo inwestujemy w rozwój kompetencji naszych pracowników – prowadzimy zaawansowane szkolenia, a także współpracujemy z czołowymi ekspertami technicznymi i inżynierami z różnych dziedzin. Dzięki temu potrafimy nie tylko obsługiwać najnowocześniejsze maszyny, ale również stale optymalizować procesy, wprowadzać ulepszenia i gwałtownie reagować na wyzwania produkcyjne.

Nie bez powodu mówi się, iż technologia to przewaga – ale pod warunkiem, iż ją rozumiemy i potrafimy wykorzystać na 100 procent.

D.B.: Dlaczego KROP, BTR Systems i PBC Panels są przełomowe?
R.M.:
Bo każdy z nich rozwiązuje konkretne problemy. KROP – to szybkość montażu, estetyka, ekologia. BTR – trwałość w ekstremalnych warunkach. PBC Panels – integracja fotowoltaiki i pokrycia w jednym. I co ważne, nie są to produkty stworzone „na pokaz”. Każdy z nich powstał w wyniku konsultacji z klientami, badań rynku i testów. Dlatego są dziś liderami swoich kategorii.

Nasz Zakład Produkcyjny KROP obchodzi właśnie swoje 6-lecie i przez ten czas wypracowaliśmy unikatowy model produkcji i współpracy z klientami. Co ważne, wszystko w KROP jest produkowane pod jednym dachem – od elementów aż po gotowy system. To ogromna przewaga, bo możemy kontrolować każdy etap produkcji, gwarantując najwyższą jakość i szczelność systemu. I to nie jest żadna teoria – znamy realne wyzwania, bo rozmawiamy na bieżąco z dekarzami, którzy korzystają z naszych produktów na co dzień. To oni pokazują nam, gdzie mogą pojawić się problemy, jakie są najczęstsze błędy montażowe. Ta ścisła kooperacja to klucz do sukcesu – dzięki temu KROP to marka, na którą można liczyć. Nasza oferta jest kompletna – od systemów półokrągłych, przez kwadratowe PVC, STAL, aż po innowacyjne rozwiązania, jak system rynny ukrytej. Robotyzacja i digitalizacja procesów produkcyjnych dają nam stuprocentową powtarzalność, a to dla klienta oznacza gwarancję jakości, niezależnie od tego, kiedy i gdzie kupi nasze produkty. Co więcej, cały proces jest przyjazny środowisku – odpady wracają do produkcji, korzystamy z energii odnawialnej, a zużycie wody minimalizujemy dzięki systemom recyklingu.

Absolutny hit na rynkach zagranicznych, czyli BTR Systems, pokrycia z posypką z naturalnego kruszywa skalnego nie tylko świetnie wyglądają, ale przede wszystkim są niezwykle wytrzymałe. To materiał odporny na promieniowanie UV, intensywne opady, ścieranie i – co niezwykle ważne – huragany.

Pokazaliśmy to choćby na targach IRE w Las Vegas czy San Antonio, gdzie nasze dachy zrobiły furorę. To rozwiązanie idealne dla rynku amerykańskiego, ale też innych wymagających regionów świata.

A na koniec – PBC Panels – produkt premium, który wprowadza rewolucję na rynku fotowoltaiki dachowej. To połączenie estetyki, funkcjonalności i technologii. Dla nas najważniejsze jest poszanowanie dachu jako całości, dlatego PBC Panels integrują fotowoltaikę z pokryciem dachowym tak, by nie zaburzać estetyki budynku, a jednocześnie maksymalizować efektywność energetyczną. To nie jest tylko kolejny panel PV – to produkt zaprojektowany z myślą o klientach, którzy chcą inwestować w nowoczesne technologie, ale nie kosztem wyglądu swojego domu czy firmy. Za naszą zachodnią granicą, gdzie estetyka i oszczędność energii mają ogromne znaczenie, PBC Panels spotykają się z bardzo pozytywnym odbiorem.

D.B.: Jak odbierane są te produkty na rynkach wymagających, jak Ameryka Północna czy Bliski Wschód?
R.M.:
Nasze produkty na rynkach takich jak Ameryka Północna czy Bliski Wschód spotykają się z ogromnym zainteresowaniem i rosnącym uznaniem – i to nie jest frazes, ale wynik wieloletniej pracy nad dopasowaniem naszej oferty do specyficznych potrzeb tych wymagających regionów.

W Stanach Zjednoczonych aktywnie uczestniczymy w ważnych branżowych wydarzeniach, takich jak targi w San Antonio czy Las Vegas, które są doskonałą platformą do prezentacji naszych rozwiązań. To tam właśnie BTR Systems wywołały prawdziwą sensację – zarówno wśród projektantów, inwestorów, jak i wykonawców. Wielu uczestników było pod wrażeniem nie tylko estetyki, ale przede wszystkim wytrzymałości naszych pokryć dachowych z kruszywem skalnym, które świetnie sprawdzają się w ekstremalnych warunkach klimatycznych – od wichur po intensywne opady.

Produkty z posypką z naturalnego kruszywa skalnego mają ogromną przewagę nie tylko pod względem trwałości, ale też odporności na promieniowanie UV, odporności na ścieranie czy zrównoważonego charakteru. Dzięki temu nasze dachy nie blakną, nie tracą swoich adekwatności choćby po wielu latach, a jednocześnie zachowują elegancki, naturalny wygląd, który świetnie wpisuje się w różnorodne style architektoniczne – od nowoczesnych domów po klasyczne rezydencje. To szczególnie istotne na rynku amerykańskim, gdzie klienci wymagają produktów odpornych na huragany i bardzo intensywne nasłonecznienie.

Co więcej, wprowadziliśmy niedawno nowość – pokrycie Polar, które łączy w sobie adekwatności lekkiego, a jednocześnie bardzo wytrzymałego materiału z jeszcze lepszą izolacją termiczną. Polar jest doskonałym uzupełnieniem naszej oferty, odpowiadając na zapotrzebowanie rynków, gdzie ekstremalne temperatury i efektywność energetyczna są priorytetem. To produkt, który idealnie wpisuje się w ideę zrównoważonego rozwoju i energooszczędności, a jednocześnie oferuje estetykę na najwyższym poziomie.

Na Bliskim Wschodzie nasza obecność jest równie silna, choć tam liczą się przede wszystkim estetyka i efektywność energetyczna – nasze rozwiązania świetnie wpisują się w potrzeby rynku, który dynamicznie się rozwija, a jednocześnie wymaga wysokich standardów jakości. Szczególnie PBC Panels, czyli fotowoltaika dachowa zintegrowana z pokryciem, zdobywają tam rosnące uznanie – klientom zależy na produktach, które nie tylko chronią dom, ale też generują energię i obniżają koszty użytkowania.

Jednak najważniejsze jest to, iż na obu rynkach nasi klienci czują, iż za produktami Blachotrapez stoją nie tylko technologia i jakość, ale przede wszystkim ludzie – wiedza naszych zespołów, profesjonalny serwis, szybka reakcja i partnerskie podejście. Nie jesteśmy anonimowym dostawcą. Jesteśmy partnerem, na którego można liczyć zarówno w procesie wyboru produktu, jak i podczas całego cyklu życia inwestycji.

D.B.: Jakie są dalsze perspektywy rozwoju firmy?
R.M.:
W Polsce – dalsza konsolidacja rynku i rozwój segmentu produktów. Za granicą – zwiększenie obecności w Ameryce i regionie MENA.

Działamy z wizją, ale twardo stąpamy po ziemi. Rozwijamy nowe produkty, inwestujemy w badania, rozwijamy ludzi. Chcemy być firmą, która nie tylko produkuje, ale również tworzy standardy. I nigdy nie zapomnimy, skąd jesteśmy – z Polski.

Idź do oryginalnego materiału