Dzicy lokatorzy przejęli hotel na hiszpańskiej wyspie. Sytuacja jest poważna

3 tygodni temu
Hiszpania mierzy się z bardzo dużym problemem mieszkaniowym. Wielu osób nie stać na wynajem, a co dopiero zakup własnego lokum. Dodatkowym problemem są "ocupas", czyli osoby nielegalnie zajmujące nieruchomości. Właśnie taka grupa przejęła hotel na Majorce.


"Ocupas" to bez wątpienia jedna z największych zmór posiadaczy nieruchomości w Hiszpanii. Są to nielegalni lokatorzy, których gwałtownie można się pozbyć jedynie w ciągu 48 godzin od ich wejścia do nieruchomości. Później konieczne są batalie sądowe, które realizowane są miesiącami, a choćby latami. W przypadku hotelu na Majorce właściciel zdecydował się jednak na inne, mniej etyczne rozwiązanie.

Dzicy lokatorzy przejęli hotel na Majorce


Problem, który od kilku dni opisują hiszpańskie media dotyczy kompleksu hotelowego Bellevue, położonego w porcie Alcudia w północnej części Majorki. Obiekt zamykany jest na sezon zimowy, co wykorzystali nielegalni lokatorzy.

Z informacji przekazanych przez serwis cronicabalear.es wynika, iż ludzie osiedlili się w obiekcie w październiku. Do lutego nikt nie złożył żadnego zawiadomienia w sprawie nielegalnego wtargnięcia na teren obiektu. Żadnych kroków nie podjął ani właściciel, ani miejscowa policja, która miała otrzymywać sygnały o kłótniach, awanturach i bójkach w obiekcie.

W budynku Neptuno II wg. wstępnych szacunków miały osiedlić się ok. 50-60 osób. Nieoficjalnie mowa jest jednak choćby o 120. Wśród "ocupas" są osoby w średnim wieku, ale i rodziny z dziećmi, których nie stać na wynajem lokum na wyspie. Wszyscy jednak lada moment trafią na bruk.

Siłą wyrzucą nielegalnych lokatorów z hotelu w Hiszpanii


Sezon turystyczny na Majorce niebawem się rozpocznie, a właściciel postanowił, iż czas odzyskać obiekt. W tym celu nie zgłosił się jednak do oficjalnych służb. Zamiast tego wynajął firmę zajmującą się eksmisjami nielegalnych mieszkańców. Takie organizacje działają na granicy prawa i są bardzo źle oceniane.

Po pojawieniu się na miejscu prawnika w towarzystwie ok. 50 ochroniarzy squatterzy zostali postawieni w bardzo trudnej sytuacji. Mogli podpisać dokument, w którym deklarują dobrowolne opuszczenie budynku, które nie będzie miało żadnych konsekwencji dla żadnej ze stron. Ci, którzy takiego dokumentu nie chcą podpisać, nie są wpuszczani do budynku.

– jeżeli wyjdziemy i nie podpiszemy papieru, nie będziemy mogli wrócić. Nie mamy dokąd pójść – mówiła w rozmowie z "Diario de Mallorca" para w wieku 21 i 27 lat, która w obiekcie wychowuje 3-letnią córkę. – Nie wpuszczą mnie, jeżeli nie podpiszę papieru. Mam wszystko w środku – dodawała natomiast Maria, matka trójki dzieci, która także zamieszkała nielegalnie w hotelu.

Hiszpańskie media informują, iż większość dzikich lokatorów została zobowiązana do natychmiastowego opuszczenia obiektu. Ci, którzy są w trudniejszej sytuacji, np. mają małe dzieci, albo chorują, otrzymali kilka dni więcej na spakowanie rzeczy i znalezienie nowego domu.

Sprawą squattersów zainteresowały się już lokalne władze. Pracownicy socjalni mają pojawić się w pobliżu obiektu w momencie eksmisji i oferować pomoc potrzebującym osobom.

Idź do oryginalnego materiału