Dziesiątki tysięcy bitcoinów zagarniętych. Niemiecka policja chwali się sukcesem śledczym – i finansowym

9 miesięcy temu

Saksońska policja ogłosiła, iż w wyniku przeprowadzonego przez siebie śledztwa położyła rękę na ogromnej ilości kryptowaluty. Podejrzani bowiem – jeżeli wierzyć wersji oficjalnej – po prostu… oddali je dobrowolnie (?!?). Przejęcie to jest elementem postępowania w sprawie piractwa internetowego – i stanowi tyleż ewenement, co zaskoczenie.

Jednostka INES policji Saksonii pochwaliła się, iż zdołała wejść w posiadanie 50 000 BTC (słownie: pięćdziesięciu tysięcy Bitcoinów). Określenie „zdołała” jest tu pewnym eufemizmem, bowiem fakt ten bynajmniej nie jest efektem jej zdolności technicznych. Wspomniane Bitcoiny „zabezpieczono” – co w urzędowym żargonie oznacza zagarnięcie na rzecz państwa – przy okazji śledztwa dotyczącego piractwa komputerowego.

W sprawie tej aresztowano 37-letniego Polaka oraz 40-letniego Niemca. Mieli oni kierować jednym z niemieckich portali na którym, o zgrozo, pojęcie „copyright” nie budziło specjalnego szacunku odwiedzających. I na którym udostępniano pirackie kopie różnorakich treści. Słowem, względna normalna. Profity z prowadzenia owego portalu oraz dystrybucji tzw. lewych treści dwójka przedsiębiorczych internautów inwestowała – bez zaskoczenia – w kryptowalutę.

Co natomiast i owszem, jest zaskoczeniem to to, iż – jak twierdzi policja – podejrzani z własnej woli (!) przetransferowali te fundusze na adres portfela rządowego. Tak przynajmniej głosi oficjalny komunikat. Tyle iż jest to wprost ciężkie do uwierzenia.

Błąd urzędowego Matrixa

Z kryptowalutami w kontekście skarbowo-fiskalnym organa państwowe od dawna miły problem. Również, a może szczególnie w Niemczech. Wymykają się one bowiem typowemu urzędowemu pojmowaniu świata, w sensie fizycznym stanowiąc po prostu cyfrowe zapisy – i wiedzę, jak uzyskać do nich dostęp.

Instytucje państwa – nie zawsze choćby rozumiejąc, na czym do końca polega własność aktywów kryptograficznych – zderzały się z sytuacjami, w których skazanych informowano, iż państwo legalnie przejmuje ich kryptowalutę. Tyle iż ci po prostu odmawiali podania kluczy, „bimbając” sobie na groźnie brzmiące decyzje sądowe, które im to nakazywały. W przypadku normalnych dóbr państwo ma zwyczaj po prostu odbierać je siłą (lub groźbą użycia tejże). Ale jak siłą przejąć kryptowalutę?

50 tysięcy Bitcoinów wedle obecnego kursu warte byłoby 2 135 000 000 dolarów. Skąd administratorzy zwykłego pirackiego portalu mieliby zgromadzić grubo ponad dwa miliardy dolarów? A jeżeli by je mieli, to czy naprawdę ktoś jest gotów uwierzyć, iż dobrowolnie przekazaliby je policji? W imię czego mieliby to zrobić? choćby kilkuletni wyrok grożący za przestępstwa internetowe nie stanowiłby tutaj wielkiej groźby przy tak ogromnej kwocie czekającej na nich po zwolnieniu z państwowego hotelu za kratami.

Oczywiście, istnieją metody zmuszenia do współpracy, choćby osób bardzo opornych. Tyle, iż wymagają one podjęcia działań takich jak autentycznie tortury w klasycznym tego słowa rozumieniu albo bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwu czyichś bliskich. O ile można sobie wyobrazić, iż metody takie stosują reżimy totalitarne czy postsowieckie służby „bezpieczeństwa”, o tyle w przypadku współczesnej sońskiej policji jest to zwyczajnie nie do wyobrażenia.

Eksperci więksi i mniejsi

INES (Integrierte Ermittlungseinheit Sachsen) to jednostka kombinowana, którą tworzą funkcjonariusze Landowej Policji Kryminalnej Saksonii, przedstawiciele Biura Prokuratora Generalnego Drezna oraz urzędnicy II Urzędu Podatkowego w Lipsku. Specjalizuje się on w problematyce przestępczości zorganizowanej, korupcji, przestępstw finansowych i gospodarczych.

Właśnie ten dziarski zespół schwytać miał niecnych piratów sieciowych. Nie bez pomocy jednak, jak zaznaczono, amerykańskiego FBI, niemieckiego BKA oraz anonimowej firmy z Monachium, specjalizującej się w informatyce śledczej. Nawiasem, interesujący jest podział prac miedzy uczestnikami dochodzenia – w szczególności, ile faktycznych danych zostało ustalonych przez funkcjonariuszy państwowych, a ile przez ekspertów wspomnianej na końcu firmy?

Cała sprawa, pomimo przejęcia Bitcoinów, nie jest uważana za zakończoną. Interesujące, iż we wspomnianym komunikacie zaznaczono, iż „dla dobra śledztwa” nie będą udzielane żadne dalsze informacje. Nie zdecydowano także, w jaki sposób „zutylizować” (!) przejętą kryptowalutę. Czyżby niemiecka policja dalej zdawała się sądzić, iż Bitcoin to taki program, który można usunąć…?

Idź do oryginalnego materiału