Dzisiejsza sesja na globalnych rynkach ma szansę trwale zapisać się w historii. Donald Trump ogłosi dziś nowy, szeroki zestaw taryf celnych, na wciąż niesprecyzowaną liczbę państw i towarów. Ale rynki bynajmniej nie podzielają 'optymizmu’ prezydenta Stanów Zjednoczonych i od początku chcą wierzyć, iż cała narracja wojny handlowej jest tylko złym snem, który zniknie co najmniej tak szybko, jak gwałtownie zagościł w agendzie nowej administracji.
Jaki scenariusz wybierze Prezydent USA?
Pytanie, jakie dziś stawiają sobie inwestorzy z całego świata brzmi, czy Trump pokaże oblicze 'biznesmena’ i zamiast scenariusza 'handlowej wojny’ rzuci rynkom ratunkową deskę, przy okazji przedstawiając nowe 'deale’, które udało się wynegocjować dzięki groźbom celnym? Czy może pokaże oblicze 'dyktatora’, który konsekwentnie dowozi to, co obiecał – bez względu na konsekwencje?
Przyznać trzeba, iż pośród ostatnich sygnałów płynących z Białego Domu trudno znaleźć takie, które czyniłyby wyjątkowo prawdopodobnym ten pierwszy, 'łagodny’ i jakże zbawienny dla Wall Street scenariusz. Czy wszystko to jest elementem gry i 'pozą’, jaką Trump przyjmuje, by negocjować korzystniejsze warunki USA w globalnym handlu? A może prezydent jest zdeterminowany, by zburzyć warunki handlu światowego, na pohybel amerykańskiemu kapitalizmowi?
Pewne jest jedno. Trump chce, by produkcja strategicznych surowców i towarów wróciła do Stanów Zjednoczonych, ponieważ bez niej USA może zapomnieć o skutecznej i poważnej rywalizacji z 'samowystarczalnymi’ Chinami. Zatem nowa administracja deklaruje użycie narzędzi, które skłonią 'kapitalistów’ do przenoszenia produkcji do Stanów Zjednoczonych i ograniczenia aktywności na globalnych rynkach, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Tymczasem między 'chcieć’ a 'zrobić’ istnieje duża różnica. Dlatego rynki wciąż łudzą się, iż Trump przybiera tylko taką pozę, a w rzeczywistości (podobnie jak podczas pierwszej kadencji) zacznie wycofywać się z ekstremalnych postulatów. Pamiętajmy jednak, iż 25% cła na towary z Kanady i Meksyku już obowiązują, podobnie jak 20% cła na Chiny. Te fakty poniekąd 'przeczą’ temu, iż nowa kadencja Trumpa będzie łudząco podobna do pierwszej.
Kolejna fala panicznych wyprzedaży?
Niepewność związana z cłami, oraz trudnym momentem dla amerykańskiej gospodarki sprawiła, iż w ostatnich tygodniach inwestorzy masowo wyprzedawali amerykańskie akcje. Dolar tracił na słabnących danych z amerykańskiej gospodarki, które 'uzupełniły’ wczorajsze indeksy ISM przemysłu za marzec. Szarżujące oczekiwania inflacyjne i indeksy cenowe bynajmniej nie muszą wesprzeć dolara, ponieważ wydają się 'tym bardziej’ oddalać perspektywę miękkiego lądowania gospodarki amerykańskiej. Taki scenariusz skłoni Fed do utrzymywania restrykcyjnej polityki, pomimo trwającego spowolnienia i zadyszki rynku pracy.
Tylko 'zwinięcie’ wojowniczej narracji administracji Donalda Trumpa, związanej z cłami mogłoby przynieść efekt i błyskawicznie poprawić oczekiwania co do sytuacji w amerykańskiej gospodarce i inflacji. Wydaje się, iż w pierwszej kolejności beneficjentami 'łagodnego Trumpa’ mogą okazać się giełdowe indeksy w Stanach, dolar amerykański i Bitcoin. Stracić na takim scenariuszu może złoto. Z drugiej strony, jeżeli Trump uczyni dzień tak 'wyjątkowym’, jak obiecywał kolejna fala panicznych wyprzedaży nie powinna zaskakiwać.
Złoty na otwarciu jest stabilny. O 9:30 dolar kosztuje 3,88 złotego, euro 4,19 złotego, frank 4,38 złotego, a brytyjski funt szterling 5,01 złotych.
Źródło: Eryk Szmyd, XTB