Ekonomiczny doradca Trumpa szantażuje świat [Okiem Liberała]

1 tydzień temu

Ekonomiczny doradca Trumpa szantażuje świat [Okiem Liberała]

Autor: FWG



Autor polityki gospodarczej Trumpa uważa, iż Stany Zjednoczone są wystarczająco silne ekonomicznie i militarnie, by zmusić inne kraje do zaakceptowania amerykańskich ceł bez wprowadzania ceł odwetowych. A jeżeli będą się stawiać, trzeba je postraszyć.

Donald Trump już podczas pierwszej kadencji groził wojną celną Chinom, Meksykowi i Kanadzie. Wprowadził też cła na stal i aluminium. Prezydent USA nie uznaje gry, w której obie strony wygrywają. Uważa, iż jeżeli Ameryka więcej kupuje, niż sprzedaje innym krajom, to jest wyzyskiwana. I znalazł ekonomistę, który uzasadnia te twierdzenia. To Stephen Miran, którego Trump mianował szefem Rady Doradców Ekonomicznych.

42-letni Miran jest doktorem ekonomii, pracownikiem naukowym w konserwatywnym think tanku Manhattan Institute, a w ostatnich latach był strategiem w firmie zarządzającej aktywami Hudson Bay Capital Management LP. Miran. W 2024 roku opracował on program głębokiej restrukturyzacji światowego systemu handlowego, który przedstawił w dokumencie „Podręcznik użytkownika dotyczący globalnego systemu handlowego”. Uzasadnia w nim konieczność wprowadzania wysokich ceł, uznając, iż będzie to z korzyścią dla gospodarki amerykańskiej, a zapłacą za to podatnicy innych krajów.

Przewartościowany dolar i dezindustrializacja USA

Miran uważa, iż amerykański dolar jest trwale przewartościowany i dlatego Stany Zjednoczone mają ujemny bilans handlowy. Sytuacja jest korzystna dla państw eksportujących do USA, zwłaszcza Chin, które dzięki temu rozwinęły swój przemysł przetwórczy, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych następuje stopniowa dezindustrializacja, pociągająca za sobą wiele niekorzystnych zjawisk społecznych – pauperyzację regionów niegdyś kwitnących dzięki produkcji przemysłowej, degradację wielu miast, mających zbyt małe dochody, by zapewnić usługi publiczne i utrzymanie infrastruktury na odpowiednim poziomie.

Ekonomista podkreśla, iż dezindustrializacja ma wpływ na bezpieczeństwo narodowe, a więc sferę, której nie da się opisać tylko w kategoriach ekonomicznych. Bowiem fizyczna zdolność do produkcji dóbr jest kluczowa dla potęgi militarnej. W obliczu braku poważnych rywali geopolitycznych przywódcy amerykańscy przez wiele lat uważali, iż mogą zbagatelizować znaczenie podupadających gałęzi przemysłowych. Ale ponieważ Chiny i Rosja zaczęły stanowić nie tylko wyzwanie handlowe, ale także zagrożenie dla bezpieczeństwa, konieczny okazuje się solidny sektor produkcyjny. Jak stwierdził prezydent Trump, „jeśli nie masz stali, nie masz kraju”. Dlatego też produkcja przemysłowa powinna mieć pierwszeństwo przed działalnością usługową.

Światowy głód dolara

Trwałe przewartościowanie dolara wynika z faktu, iż dolar jest walutą, w której większość banków centralnych trzyma swoje rezerwy. Kupują dolary lub raczej papiery dłużne nominowane w dolarach nie dlatego, iż uważają to za opłacalną inwestycję, tylko po to, by zapewnić swojej gospodarce płynność. Gdy dwa kraje ze sobą handlują – dajmy na to Bangladesz i Mongolia – nie płacą własną walutą, która jest trudno wymienialna, ale walutą powszechnie akceptowaną. Jest nią właśnie dolar. Dlatego popyt na niego jest duży, a przez to kurs jest przewartościowany i nie zapewnia równowagi w wymianie handlowej Stanów Zjednoczonych z resztą świata.

Posiadanie światowej waluty rezerwowej zapewnia Ameryce przewagę – może kupować w innych krajach za dolary „drukowane” przez Fed, a jednocześnie jest – zdaniem Mirana – przekleństwem, bo skazuje Amerykę na nieustanny deficyt handlowy.

Doradca Trumpa uważa, iż państwa mają instrumenty pozwalające na zmianę kursu. Podaje przykład porozumienia, zawartego w 1985 roku przez USA, Japonię, Niemcy, Wielką Brytanię, Francję (tzw. Porozumienie Plaza) w sprawie kontrolowanego osłabienia dolara. Efektem była 50-procentowa deprecjacja waluty USA w ciągu półtora roku, co wyrównało nierówności w bilansach handlowych największych gospodarek.

Ani Miran, ani Trump nie chcą, by dolar przestał być walutą rezerwową w innych krajach. Co więcej, Trump grozi sankcjami krajom, które chciałyby odejść od dolara w rozliczeniach międzynarodowych.

Cła: panaceum Trumpa

Miran, podobnie jak Trump, chce przywrócić równowagę w obrotach handlowych poprzez wprowadzenie ceł. Powołuje się na pracę „Teoria handlu. Kwantyfikacja skutków globalizacji”, której autorami są Arnaud Costinot i Andrés Rodríguez-Clare, według których optymalna stawka celna to 20 proc., a choćby jeżeli dojdzie do 50 proc., będzie to korzystne dla gospodarki. Miran twierdzi, iż obecna średnia stawka celna pobierana przez USA to 2 proc. (ta liczba jest kwestionowana przez wielu ekonomistów), a administracja Trumpa podniesie ją do ok. 17 proc.

Doradca Trumpa przyznaje, iż nałożenie ceł na towary importowane może zwiększyć ich ceny na amerykańskim rynku, a tym samym podnieść inflację. Ponieważ jednak kurs dolara się wzmocni, a w dodatku eksporterzy sprzedający towary do USA będą chcieli utrzymać udział w rynku, obniżą ceny. Możliwa jest zatem taka kombinacja ceł i kursu dolara, iż inflacja nie wzrośnie. Korzyści odniosą Stany Zjednoczone w postaci wyższych dochodów z ceł, a koszty poniosą kraje i firmy zagraniczne sprzedające towary Stanom Zjednoczonym. Miran przyznaje, iż „ścieżka, na której można wdrożyć tę politykę bez istotnych negatywnych konsekwencji, jest wąska”, ale wierzy, iż uda się nią podążać.

Groźba nałożenia ceł może skłonić inne kraje do zgody na nowe porozumienie walutowe – „Plaza 2″, które osłabi dolara i przywróci równowagę w handlu międzynarodowym. Ale czy jest to możliwe, jeżeli dolar utrzyma swą pozycję jako światowej waluty rezerwowej? To jedna z wielu słabości teorii Mirana.

Jej krytycy zauważają też inne niekonsekwencje. Cła spowodują, iż dolar się wzmocni, a nie osłabi, co przyznaje Miran i liczy na antyinflacyjny skutek aprecjacji waluty amerykańskiej. o ile jednak waluta amerykańska się wzmocni, to firmom amerykańskim będzie trudniej eksportować. A zatem to, co USA zyskają na dochodach z ceł, stracą na mniejszym eksporcie. „Miran chce zjeść ciastko i mieć ciastko” – pisze francuski ekonomista Louis de Catheu.

A jeżeli partnerzy będą się stawiać? Trzeba im zagrozić

Doktryna Mirana opiera się na przekonaniu, iż Stany Zjednoczone są wystarczająco silne ekonomicznie i militarnie, by zmusić inne kraje do zaakceptowania amerykańskich ceł bez wprowadzania ceł odwetowych. Podobnie wielkie firmy, są w stanie wymusić na małych dostawcach korzystniejsze dla siebie warunki. Nie bierze jednak pod uwagę faktu, iż powiązania gospodarcze państw są dziś bardziej skomplikowane niż w czasach prezydenta Williama McKinleya, który podniósł cła w końcu XIX wieku, by chronić amerykańskich producentów przed zagraniczną konkurencją.

Jednym z wielu przykładów pokazujących złożoność dzisiejszych relacji ekonomicznych jest zależność amerykańskiej gospodarki od importu węglowodorów z Kanady i Meksyku. Stany Zjednoczone dzięki wprowadzeniu technologii szczelinowania hydraulicznego mają nadwyżki ropy naftowej i gazu ziemnego, ale w USA wydobywa się głównie lżejsze gatunki ropy, podczas gdy 70 proc. amerykańskich rafinerii jest przystosowanych do przetwarzania cięższych gatunków – takich, jakie są importowane z Kanady i Meksyku. Amerykańskie rafinerie wykorzystują zatem import. Cła na import z Kanady i Meksyku podniosą ceny paliw, co w Stanach Zjednoczonych jest sprawą politycznie delikatną. Szkody wyrządzone amerykańskim producentom energii wynikną też z ceł na materiały nieenergetyczne wykorzystywane przez amerykański przemysł naftowy i gazowy, zwłaszcza stal. Na przykład w ciągu ostatnich 10 lat Kanada i Meksyk łącznie odpowiadały za 24 do 36 proc. amerykańskiego importu rur i przewodów stalowych.

Miran, tak jak Trump, uważa, iż należy powiązać relacje handlowe z kwestiami bezpieczeństwa. „Jeśli administracja Trumpa wyraźnie połączy bezpieczeństwo narodowe i politykę handlową, może zniechęcić inne kraje do odwetu” – pisze. Proponuje, by rząd amerykański dał do zrozumienia partnerom z NATO, iż amerykański parasol obronny będzie mniej pewny i wiarygodny w przypadku krajów, które wprowadzą taryfy odwetowe. Inny pomysł Mirana to nałożenie opłat na zagranicznych posiadaczy amerykańskich papierów skarbowych poprzez wstrzymanie części płatności odsetkowych od tych aktywów. Przyznaje, iż może to spowodować niekontrolowaną wyprzedaż amerykańskich papierów i gwałtowne załamanie kursu dolara, ale wierzy, iż operację także można będzie kontrolować, a zagraniczne banki centralne będą musiały ją zaakceptować, bo inaczej Ameryka zwinie swój parasol obronny.

To już nie teoria ekonomii, tylko polityczny szantaż, którego konsekwencje są trudne do przewidzenia dla gospodarki światowej, ale także amerykańskiej. Gdy w 1929 roku doszło do cyklicznego pogorszenia koniunktury światowej, rządy zaczęły stosować politykę, która przeszła do historii pod nazwą „beggar the neighbour” (zrujnuj sąsiada). W czerwcu 1930 roku Stany Zjednoczone przyjęły ustawę Hawleya-Smoota, wprowadzającą 40-procentowe cła. W 1932 roku relacja światowych obrotów handlu międzynarodowego do PKB spadła w porównaniu z rokiem 1929 o dwie trzecie. Polityka amerykańska popchnęła inne rządy ku nacjonalizmowi gospodarczemu i politycznemu, a ostateczną tego konsekwencją była II wojna światowa.

Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”

Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.


Idź do oryginalnego materiału