Z najnowszego raportu Komisji Europejskiej wynika, iż tylko 8,5 proc. wód powierzchniowych w Polsce jest w dobrym stanie. Eksperci z wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego ocenili, iż jako kraj powinniśmy dostosować się do nowych, bardziej restrykcyjnych norm jakości wody.
Według najnowszego raportu, przedstawionego kilka tygodni temu przez Komisję Europejską, odsetek wód powierzchniowych znajdujących się w dobrym stanie uległ zmniejszeniu w Polsce w ciągu sześciu lat z 31 procent do 8,5 procent Tylko 25 procent wszystkich wód powierzchniowych ma dobry stan chemiczny, a aż 53 procent zły, w przypadku 22 procent jest on nieznany.
Wody Polskie w odpowiedzi na raport wydały oświadczenie, w którym tłumaczą, iż taka ocena wynika z restrykcyjnego i rozbudowywanego o nowe wskaźniki systemu ocen.
Eksperci wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego odnoszą się do tej kwestii. W przesłanym przez uczelnię komunikacie podano, iż w porównaniu z poprzednim badaniem liczba zbiorników wodnych o dobrym stanie chemicznym spadła z 3331 do 1150. Wynika to przede wszystkim z zanieczyszczenia substancjami UPBT (wszechobecne, trwałe, bioakumulujące się i toksyczne), do których zaliczane są rtęć, węglowodory poliaromatyczne czy bromowane etery difenylowe. Tym samym Polska znalazła się więc znacząco poniżej unijnej średniej – w UE średnio 40 procent wód powierzchniowych osiąga dobry stan ekologiczny, a 27 procent – dobry.
Dodatkowo Komisja Europejska zwróciła uwagę na problemy Polski z przestrzeganiem dyrektywy ściekowej. Zgodnie z przeprowadzonymi kontrolami ponad 1000 aglomeracji w Polsce nie posiada centralnego systemu kanalizacji i nie można tym samym wykazać skutecznego postępowania ze ściekami powstającymi na tych terenach. Oznaczać to może, iż nieczystości trafiają bezpośrednio do odbiorników, do rzek, morza lub jezior bez wymaganego prawem stopnia oczyszczenia.
Prof. Katarzyna Pawęska z Instytutu Inżynierii Środowiska UPWr oceniła, iż rzeczywiście z raportu wynika, iż jakość wód powierzchniowych w Polsce jest po prostu zła.
– I w tym miejscu warto postawić pytanie, jak to jest możliwe, iż mimo wdrożenia dyrektywy wodnej, realizacji postanowień Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych, rozbudowy sieci kanalizacyjnych, modernizacji oczyszczalni, a więc całej istotnej dla prawidłowej gospodarki wodno-ściekowej infrastruktury, te wyniki są tak fatalne – powiedziała Pawęska.
– jeżeli uznajemy, iż jakość wód w gruncie rzeczy się nie zmieniła, zmienił się tylko zmienił się sposób klasyfikacji, to trzeba sobie jasno powiedzieć, iż tę jakość trzeba będzie do tej nowej klasyfikacji dostosować – dodał cytowany w komunikacie prof. Tomasz Kowalczyk, kierownik Katedry Kształtowania i Ochrony Środowiska UPWr.
Przypomniał, iż od początku sporządzania planów gospodarowania wodami, a więc od 15 lat, około 90 proc. wód w naszym kraju jest w złym stanie ekologicznym.
– Raport pokazuje nam również, iż nie tyle jakość wód znacząco się pogorszyła, ale iż równolegle wprowadzano kolejne normy, nowe standardy jakości, co w gruncie rzeczy oznaczać może, iż już znacznie wcześniej jakość wód była niepokojąca. To, iż czegoś nie nazwiemy, nie znaczy, iż tego nie ma. Raport po prostu nazwał to, co umykało do tej pory w analizach – powiedziała Pawęska.
Dodała, iż nie jesteśmy w stanie objąć monitoringiem wszystkich parametrów jakościowych. Nasz monitoring nie jest zintegrowany z działaniami, które powinny wynikać z sytuacji kryzysowych i nagłych, wymagających interwencji.
– O stanie wód w Polsce zwykle na szeroką skalę mówi się wtedy, kiedy dochodzi do katastrofy ekologicznej, jak kilka lat temu na Odrze, czy w czasie powodzi. A kiedy sytuacja wraca – nomen omen – do starego koryta, temat przestaje być nośny, działania tracą na aktywności, choć zagrożenie dla stanu wód wcale nie mija – powiedziała Pawęska.
Cena wody wymaga dyskusji
Jej zdaniem istotnym elementem, który wymaga dyskusji jest też cena wody w Polsce – zróżnicowanie pomiędzy wodą do celów bytowych i przemysłowych jest niewielkie w porównaniu do innych krajów, mimo świadomości, iż to właśnie przemysł jest dla ilości i jakości wód największym obciążeniem.
– Nasi japońscy partnerzy byli autentycznie zdziwieni, iż w Polsce woda na cele przemysłowe jest taka tania. U nich ceny pomiędzy sektorami są znacząco różne, a cena wody wykorzystywanej w przemyśle jest dość wysoka. Powiązane to jest z jakością ścieków przemysłowych, których oczyszczanie jest o wiele trudniejsze niż ścieków komunalnych – powiedziała prof. Pawęska.
Prof. Kowalczyk dodał, iż w Polsce mamy ok. 180 tysięcy kilometrów rzek, 95 procent wód nie spełnia wymagań ekologicznych i jednym z elementów poprawy sytuacji jest opracowanie przez Wody Polskie podręcznika, w którym m.in. przedstawiona jest strategia ich poprawy. Ale okazuje się, iż z tych 180 tysięcy kilometrów rzek do renaturyzacji w najbliższych latach wyznaczono 1500 kilometrów.
– o ile mówimy o jakości, to mówimy też o tym, iż brakuje nam retencji krajobrazowej. Powoduje to, iż w tej chwili cyklicznie pogłębiają się niżówki hydrologiczne. W latach 90. uczono mnie, iż przez Wrocław płynie Odrą średnio 300-350 metrów sześciennych wody na sekundę. W 2020 roku w trakcie katastrofy było to już tylko około 50. Brak wody na jakość też wpływa, bo wtedy rośnie stężenie substancji niepożądanych czy wręcz toksycznych – podkreślił Kowalczyk.
PAP / Biznes Alert
Kanada: Setki tysięcy mieszkańców bez prądu po burzy lodowej