Elbląski Sylwester w cieniu powodzi

4 godzin temu

W przeddzień Sylwestra prezydent miasta Elbląga ogłosił stan pogotowia przeciwpowodziowego. Silny wiatr północno-zachodni powoduje wzrost poziomu morza w trefie przybrzeżnej. Na depresyjnym terenie Żuław Wiślanych powoduje to spiętrzenie się wód rzecznych, które zagrażają powodzią.

W przeddzień Sylwestra kończącego 2025 rok, krajowe a za nimi zagraniczne media podały wiadomość o alarmie przeciwpowodziowym w Elblągu. W nocy z soboty na niedzielę stan pogotowia przeciwpowodziowego ogłosił prezydent miasta Michał Missan po tym, jak poziom wody w rzece Elbląg przekroczył stan ostrzegawczy wynoszący 590 cm i przez cały czas się podnosił.

Cofka

Główną przyczyną wzrostu poziomu wody jest tzw. cofka - zjawisko polegające na tym, iż silny wiatr z północnego zachodu wypycha wodę z Zalewu Wiślanego do koryta rzeki Elbląg. To naturalne zjawisko hydrologiczne powoduje podniesienie lustra wody i w konsekwencji zwiększa ryzyko podtopień na terenach położonych przy rzece. Gminne służby przygotowują worki z piaskiem. Będą one dostępne również dla mieszkańców terenów położonych w sąsiedztwie rzeki. Magistrat i zaapelował do ludzi o niezbliżanie się do rzeki i stosowanie do poleceń służb.

Depresja elbląska

Być może, iż do powodzi nie dojdzie, ale jej ryzyko jest zbyt wielkie, aby nie podjąć wszelkich dostępnych środków dla jej zapobieżenia. Wynika to z dotychczasowych doświadczeń, kiedy o tej porze roku miasto było zalewane po pierwsze piętro. Choć wspomniana cofka na rzece Elbląg jest bezpośrednią przyczyną powodzi, to region ten znajduje się pod stałym tego rodzaju zagrożeniem ze względu na jego położenie geograficzne na terenie Żuław Wiślanych o powierzchni około 175 tysięcy hektarów, z czego prawie 45 tysięcy hektarów to tereny depresyjne. Stanowią one około 0,15 procent powierzchni kraju. Depresja elbląska odnosi się do najniższego punktu w Polsce, zlokalizowanego na Żuławach Wiślanych, historycznie związanego z wsią Raczki Elbląskie, gdzie depresja wynosiła 1,8 m poniżej poziomu morza (p.p.m).

Katastrofalna powódź

Najbardziej katastrofalna powódź na tym terenie miała miejsce w 1983 roku w podobnej porze roku. Około godziny godz. 5:30, 19 stycznia 1983 roku spiętrzona silnym wiatrem woda przerwała wał czołowy Zalewu i wdarła się na Wyspę Nowakowską, zalewając ok. 3 tysiące hektarów. Z pomocą pospieszyło wojsko. Do powodzian wysłano amfibie, a żołnierzy – do łatania przerwanych wałów. Barkami zwożono worki z piaskiem, ale wyrwy były tak wielkie, iż nie sposób było zatamować wodę.

Straty rolników były olbrzymie, w wodzie utonęły setki sztuk bydła i mniejszy inwentarz. Zniszczeniu uległy uprawy i dobytek w zagrodach. Co kilka lat powtarza się tego rodzaju powódź, choć może nie z tak dramatycznymi stratami. Problem z terenami zalewowymi na terenach depresyjnych polega również na tym, iż tereny położone poniżej poziomu morza, rzadko nadają się do zamieszkania. Wody jest w nich albo za mało, albo za dużo. Jednak ludzie upodobali je sobie ze względu na żyzne ziemie.

Holenderska depresja

Ponieważ dotychczasowe zabezpieczenia w postaci wysokich wałów ziemnych są niewystarczające, powstaje pytanie, czy nie można bardziej skutecznie zapobiegać tym wydarzeniom w rejonie Elbląga. Przy szerszym spojrzeniu na regularne powodzie na terenach żuław Wiślanych, okazuje się, iż nie jesteśmy jedynym takim obszarem w Europie.

Podobne powodzie od dawna gnębiły holenderską depresję Geograficznie, około 25 procent powierzchni tego kraju leży poniżej poziomu morza, czyli około 10 000 kilometrów kwadratowych. Najniższy punkt holenderskiej depresji to Zuidplaspolder, który ma głębokość ok. 6,76 metra poniżej powierzchni morza (p.p.m) i powstał na skutek osuszania terenów.

Nowoczesna inżynieria

Holandia zabezpiecza się przed powodziami w depresjach (terenach poniżej poziomu morza) za pomocą  gigantycznych systemów hydrotechnicznych, takich jak Delta Works i zapory przeciwsztormowe (np. Maeslant, Oosterscheldekering), wałów, rowów melioracyjnych i innowacyjnych programów (np. Room for the River), które pozwalają rzekom na rozlewanie się na wyznaczonych obszarach.

Te nowoczesne inżynierie, wspierane przez zaawansowane systemy sterowania i prognozowania, pozwalają na skuteczną ochronę przed wodą, mimo iż aż 25 procent kraju leży poniżej poziomu morza, co czyni Holandię wzorem w walce z żywiołem. Holenderscy inżynierowie są uznawani za najlepszych ekspertów powodziowych na świecie.

Neutralizacja cofki

Polska ma swój udział w tego typu budowlach hydrotechnicznych zapobiegających powodziom przez dostarczanie granitowych bloków z dolnośląskich kamieniołomów. Wykorzystywano je do budowy śluz chroniących nadmorskie depresje w Belgii i Holandii.

Tamy przeciwpowodziowe budowano tam w morzu chroniąc wybrzeże przed fatalną dla nas cofką. Tama budowana była z kilkutonowych bloków kamiennych układanych w morzu na strunowo – betonowym dywanie, utrzymującym bloki na jednej wysokości.

Dywan ten tworzony jest na powierzchni o grubości kilkudziesięciu centymetrów zwijany jest na gigantyczną szpulę o średnicy 10 metrów, tak aby nie uległ destrukcji. Następnie jest załadowany na ogromną barkę, która dopływa do wyznaczonego miejsca na morzu, gdzie jest on rozwijany pokrywając dno morza i stanowiąc jednocześnie stabilny fundament dla muru przeciwpowodziowego i zamontowanych w nim śluz. W ten sposób cofka morska jest zneutralizowana jeszcze na morzu nie docierając do lądu. Przy ujściach rzek zamontowano gigantyczne pompy przerzucające nadmiar wód poza mur przeciwpowodziowy na morzu.

Zabezpieczenie rzeczywiste i finansowe

Czy Elbląg mógłby być zabezpieczony na wzór holenderski? Należałoby o to zapytać holenderskich specjalistów, którzy mogliby dla tego celu przygotować odpowiednie projekty. Byłoby to dla nich zajęcie o tyle łatwiejsze, gdyż polska depresja Żuław liczy sobie zaledwie 5 procent holenderskiej powierzchni. Potrzebne są na to pieniądze, które przekraczają gminne, a choćby wojewódzkie finanse. To musiałaby być inwestycja realizowana z budżetu państwa. Ten zaś, pełen jest znacznie ważniejszych wydatków, tak iż nie prędko będzie można podjąć działania, które na zawsze uchronią ten rejon przed katastrofalnymi powodziami.

Trzeba jednak cierpliwie się o to starać, gdyż wielkość tej inwestycji nie jest znowu tak wielka. Holenderski mur morski chroniący ten kraj przed powodzią kosztował około 1 miliarda USD. Polska inwestycja wyniosłaby około 5 procent wydatków holenderskich, czyli około 50 milionów USD, a w przybliżeniu około 200 milionów złotych. Nie jest to tak dużo w skali budżetu państwa, który na pierwszą elektrownię jądrowa wyasygnuje około 200 miliardów złotych.

Adam Maksymowicz

Idź do oryginalnego materiału