Epidemia E. coli w McDonald's. Szef sieci fast-food uspokaja klientów

3 godzin temu
Zdjęcie: Polsat News


Po wybuchu epidemii E. coli w amerykańskich restauracjach McDonald's prezes sieci fast-food zapewnił, iż klienci są bezpieczni i mogą bez obaw zamówić posiłek. Zadeklarował, iż firma podejmuje działania, aby wyeliminować problem i nie narażać kolejnych osób na zakażenie, w wyniku którego życie straciła jedna osoba.


W dziesięciu stanach USA doszło do co najmniej 49 zachorowań po spożyciu kanapki McDonald's Quarter Pounder - polskiego odpowiednika McRoyal. Po zatruciu bakterią E. coli dziesięć osób trafiło do szpitali, jedna osoba zmarła. Do zdarzenia odniósł się na antenie NBC prezes amerykańskiego McDonald's Joe Erlinger.


Wybuch epidemii w sieci McDonald's


- Jesteśmy przekonani, iż możecie pójść do McDonald's i cieszyć się naszymi klasykami. Wczoraj podjęliśmy szybkie działania, aby usunąć Quarter Pounder z naszego menu. To było szybkie i zdecydowane działanie z naszej strony - powiedział w programie "TODAY".Reklama


Wyjaśnił, iż firma współpracuje z Amerykańskimi Centrami Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), jednak nie potwierdził, iż w innych restauracjach na obszarach, gdzie doszło do zakażenia, nie występuje ten problem. Zapytany, czy sytuacja zaszkodzi firmie i wpłynie na jej reputację w dłuższej perspektywie, odpowiedział: - Nasz założyciel zwykł mawiać: "Jeśli zadbasz o klientów, firma zadba o siebie sama". Zapewnił, iż znajdzie się spsób, aby przywrocić zaufanie konsumenta.
Jak podaje NBC, w tej chwili nie jest jasne, który ze składników kanapki był źródłem zakażenia, choć zgodnie ze wstępnymi ustaleniami CDC może chodzić o pokrojoną w paski cebulę. Produkt został już wycofany z oferty w dotkniętych sytuacją stanach.
Skażenie bakterią E. coli nie jest czymś, co przytrafiło się tylko sieci McDonald's. Jak przypomina Reuters, w 2015 r. wybuch epidemii E. coli nastąpił w konkurencyjnej firmie Chipotle (serwuje głównie meksykańskie jedzenie), gdzie przypadki zachorowań zgłaszano później jeszcze przez trzy lata - zarówno bakterią, jak i norowirusem. Cena akcji firmy spadła o niemal połowę.


Epidemia zaszkodzi notowaniom McDonald's?


Po ogłoszeniu informacji o epidemii, na amerykańskiej giełdzie akcje McDonald's staciły niemal 7 proc. Jak wskazuje jednak Eryk Szmyd, analityk XTB, tego typu sytuacja nie jest pierwszą w historii firmy, a spadki cen okazywały się tymczasowe. Zaznacza jednak, iż w tej chwili na kwestię zakażeń nakłada się szereg innych, negatywnych czynników.
- Firma po słabszym II kwartale roku już zapowiadała, iż rok 2025 zapowiada się jako "pełen wyzwań", a istotnym motorem jej wzrostu był "silny" rynek w Ameryce Północnej, gdzie niedawno zadebiutował "posiłek za 5 dolarów". Patrząc na historyczne przykłady zatruć E. Coli w Chipotle (2015) czy Jack in The Box (1993), sprzedaż porównywalna w pierwszym przypadku ustabilizowała się dopiero po 1,5 roku, a w drugim spadała przez 4 kwartały z rzędu - wyjaśnia.
Ekspert prognozuje, iż popyt na produkty McDonald's nieco osłabnie w najbliższym czasie. Dodać do tego należy prawdopodobieństwo wzrostu zachorowań oraz koszty prawne dla spółki.
- W długim terminie jednak sytuacja nie zagraża fundamentom biznesu sieci, a konsumenci są świadomi skali, z jaką działa McDonald’s. Biorąc to pod uwagę, pojedyncze przypadki zatruć nie przekreślają standardów w całej firmie. Niemniej jednak potwierdzony przypadek śmiertelny może działać na wyobraźnię konsumentów szukających alternatyw dla sieci - wskazuje.
Idź do oryginalnego materiału