Euforia na giełdzie we Frankfurcie. Gospodarka Niemiec kuleje, a DAX szaleje

2 tygodni temu
Zdjęcie: Polsat News


Indeksy giełdy warszawskiej wyjątkowo źle wypadają na tle frankfurckiego wskaźnika DAX, który regularnie bije historyczne rekordy. Tymczasem Niemcy mają dużo poważniejsze niż Polska problemy gospodarcze. Pocieszenie jest takie, iż pierwszy tydzień grudnia na GPW był obiecujący.


Niemieckie firmy notowane na giełdzie we Frankfurcie działają na skalę światową i czerpią z tego wielkie zyski. Spółki z GPW nie mają takiego rozmachu międzynarodowegoWarszawskim indeksom WIG20 i WIG nie sprzyja "przyfrontowe" położenie naszego kraju. Na decyzje inwestorów co jakiś czas wpływają doniesienia o eskalacji wojny za wschodnią granicąPolskie wskaźniki ekonomiczne pogorszyły się w trzecim kwartale 2024 roku. Jednak naszej gospodarce w najbliższych miesiącach może pomóc wyjątkowo duży napływ środków z Unii EuropejskiejReklama
Indeks giełdy frankfurckiej DAX w ostatnich tygodniach seryjnie poprawia rekordy historyczne. Przed weekendem zatrzymał się na poziomie 20 384 punktów, choć jeszcze niedawno był poniżej granicy 20 tysięcy punktów. W tym roku DAX zyskał na wartości grubo ponad 20 proc., a dla porównania nasz WIG tylko około 5 proc. W skali ostatniego dziesięciolecia niemiecki wskaźnik giełdowy urósł o 105 proc., a polski poszedł w górę o 50 proc.


Giełda wielkoświatowa. Co napędza niemiecki DAX


Nastroje panujące na giełdzie naszych zachodnich sąsiadów wydają się być nieadekwatne do stanu gospodarki niemieckiej, która znalazła się w impasie. Niemcy zakończą 2024 rok obniżonym PKB w stosunku do 2023 roku, a recesja będzie grozić temu krajowi także w przyszłym roku.
Zdaniem wielu ekonomistów, sukces giełdy frankfurckiej wcale nie jest oderwany od rzeczywistości, gdyż cechą tego rynku jest "wielkoświatowość" tamtejszych spółek. Firmy formalnie niemieckie działają tak naprawdę na skalę międzynarodową i czerpią z tego wielkie zyski. DAX korzysta z sukcesów spółek takich jak BASF, Siemens, Allianz, Adidas czy Deutsche Telekom, który jest obecny w wielu krajach pod marką T-Mobile.


Panuje też przekonanie, iż w ostatnich tygodniach niektóre fundusze kupują dużo akcji niemieckich przedsiębiorstw osiągających bardzo dobre wyniki, aby swoim klientom przedstawić jak najlepszy stan portfeli na koniec roku. Takie zjawisko jest nazywane "windows dressing" (strojenie okien wystawowych).
W zestawieniu z giełdą frankfurcką GPW w Warszawie ma dużo mniej atrakcyjny i uniwersalny zestaw blue chipów, czyli największych spółek. Czołowe firmy z parkietu przy ulicy Książęcej są zwykle uzależnione od Skarbu Państwa i mają opinię stagnacyjnych. Po pierwsze dlatego, iż są mniej zróżnicowane branżowo niż niemieckie. Po drugie dlatego, iż rzadko kiedy działają z międzynarodowym rozmachem, a po trzecie, bo ich działalność i zyski są narażone na zmiany regulacyjne i polityczne.


Na GPW światło w tunelu


Być może jednak trendy na GPW zaczynają się odwracać. Pierwszy tydzień grudnia główne indeksy giełdy warszawskiej zakończyły na obiecujących poziomach. WIG20 z wynikiem 2 310 punktów, co prawda jest dużo poniżej tegorocznego maksimum z maja (2 600 punktów), ale zaczyna przełamywać linię średnioterminowego trendu spadkowego łączącą lokalne szczyty z lipca, września i listopada.
Podobnie zachowuje się WIG notowany na poziomie 82 860 punktów. Trzeba tu przypomnieć iż WIG20 i WIG mają za sobą pięć spadkowych miesięcy z rzędu, ale jak wynika ze statystyk grudzień sprzyja wzrostom, o czym może przesądzić tak zwany rajd św. Mikołaja.
Sytuacja być może byłaby lepsza, gdyby nie to, iż w listopadzie notowaniom na GPW zaszkodziły geopolityczne lęki inwestorów. Żywo komentowano zmianę doktryny nuklearnej w Rosji. Putin przyznał sobie prawo użycia broni atomowej w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia suwerenności i integralności terytorialnej Rosji i Białorusi. Odpowiedział w ten sposób na zezwolenie Ukrainie przez prezydenta USA Joe Bidena na stosowanie rakiet dalekiego zasięgu.
Inwestorzy obawiają się też zaplanowanych na początek 2025 roku wyborów parlamentarnych w Niemczech. Mogą one wywołać panikę podobną do tej, gdy we Francji duże poparcie zyskało prawicowe Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. U naszych zachodnich sąsiadów zyskuje na znaczeniu radykalna partia Alternative für Deutschland (AfD). Tymczasem dla Polski Niemcy są najważniejszym partnerem gospodarczym.


Trudne sąsiedztwo


Liczne polskie przedsiębiorstwa właśnie do Niemiec kierują większość swojego eksportu. W dodatku, u nas ulokowana jest olbrzymia liczba podwykonawców niemieckich koncernów. Eksport do naszego zachodniego sąsiada w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku stanowił 27 proc. łącznego eksportu Polski.
Niemiecka gospodarka nazywana jest dziś chorym człowiekiem Europy. Tkwi ona w stagnacji od kilku lat. Od końca 2022 roku Niemcy balansują na granicy recesji technicznej, która jest definiowana jako ujemny odczyt PKB dwa kwartały z rzędu. Prawie pięć lat po rozpoczęciu pandemii niemiecka produkcja przemysłowa jest przez cały czas o ponad 10 proc. mniejsza niż przed atakiem koronawirusa.
Produkcja za Odrą w październiku tego roku była mniejsza niż się spodziewano. Miesiąc do miesiąca Niemcy odnotowały jej spadek o 1 proc., podczas gdy oczekiwano wzrostu o 1,1 proc. W ujęciu rocznym regres produkcji pogłębił się do 4,5 proc. W branży motoryzacyjnej - tak ważnej dla Niemców - miesięczny spadek wyniósł 1,9 proc. W najnowszej ankiecie przeprowadzonej przez instytut Ifo większość niemieckich firm stwierdziła, iż ich portfele zamówień są "zbyt małe". W rezultacie duża liczba przedsiębiorstw prawdopodobnie zmniejszy produkcję w nadchodzących miesiącach.
W poniedziałek 2 grudnia w niemieckich fabrykach Volkswagena rozpoczęły się strajki ostrzegawcze. Pracownicy w ten sposób odpowiadają na planowane przez firmę miliardowe oszczędności i 10-procentową redukcję wynagrodzeń. W tej samej branży wniosek o ogłoszenie upadłości zgłosiła spółka Webo GmbH z Badenii-Wirtembergii, która mimo długiej listy zamówień i solidnej pozycji na rynku motoryzacyjnym, nie była w stanie poradzić sobie z problemami z płynnością finansową. Firma jest znanym producent narzędzi, przekładni i systemów napędowych.


Trump spędza sen z powiek


Dla rynków wielką niewiadomą jest prezydentura Donalda Trumpa i przyszłe posunięcia Białego Domu wobec wojny w Ukrainie i wobec Unii Europejskiej. W tym drugim wypadku spodziewane jest zaostrzenie stosunków w kwestiach handlowych. Donald Trump prawdopodobnie zrealizuje plan wyraźnego podniesienia ceł (o 10-20 proc.) na towary sprowadzane ze Starego Kontynentu, na co Bruksela odpowie taryfami odwetowymi.
Nasi zachodni sąsiedzi obawiają się między innymi nałożenia ceł na niemieckie samochody nieprodukowane w Stanach Zjednoczonych. Nowy prezydent USA zapowiada także bardzo wysokie, może choćby 60-procentowe, taryfy celne w handlu z Chinami. Tymczasem związki ekonomiczne Niemiec z Państwem Środka są bardzo mocne.


My też mamy problemy


Zły stan gospodarki niemieckiej znajduje odbicie w nastrojach społecznych. Coraz więcej Niemców martwi się o swoją sytuację bytową. Z ankiet wynika, iż połowa mieszkańców kraju wyraża obawę, iż "ceny wzrosną tak bardzo, iż nie będą już w stanie płacić rachunków". Podobny jest odsetek osób, które boją się, iż "na starość będą miały problemy finansowe". Natomiast 37 proc. badanych podejrzewa, iż "za dziesięć lat nie będzie ich stać na obecne mieszkanie lub dom". Jedna piąta respondentów nie wyklucza, iż straci pracę.
Sytuacja ekonomiczna Polski w trzecim kwartale tego roku też nie była najlepsza. Jak obliczył Eurostat, polska gospodarka spadała między lipcem a wrześniem o 0,1 proc. W tym samym czasie (czyli kwartał do kwartału) gospodarka całej Unii Europejskiej poszła w górę o 0,4 proc. Gorszy wynik od Polski miały tylko dwa kraje wspólnoty: Węgry i Łotwa, a spoza UE jedynie Norwegia. choćby Niemcy osiągnęły wzrost gospodarczy, choć nieznaczny, bo o 0,1 proc. w porównaniu z drugim kwartałem.
Możemy się pocieszać, iż nasz PKB rok do roku urósł o 1,6 proc., podczas gdy UE ma ten wskaźnik na poziomie 1,3 proc. Jednak Polska także w tej klasyfikacji jest na odległym, dopiero siedemnastym miejscu wśród państw wspólnoty. Zdaniem wielu ekonomistów, mamy tę przewagę, iż nasza gospodarka będzie wspomagana przez UE wyjątkowo dużymi pieniędzmi i inwestycjami, które mają rozwinąć się w przyszłym roku. Być może dzięki temu czynnikowi wpływ niemieckiego kryzysu na polską rzeczywistość będzie ograniczony, a GPW w Warszawie zacznie wypadać lepiej na tle giełdy we Frankfurcie.
Jacek Brzeski
Idź do oryginalnego materiału