Na zakończonej 27 listopada 2025 roku Radzie Ministerialnej Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) zapadły decyzje, które mogą na nowo zdefiniować przyszłość sektora kosmicznego w Europie. Na tle europejskich państw Polska pokazała się jako istotny gracz i potwierdziła swój udział w budowie europejskiego ekosystemu kosmicznego.
W niemieckiej Bremie przedstawiciele 23 państw członkowskich ESA oraz państw współpracujących, jak Kanada, zatwierdzili rekordowy budżet w wysokości 22,1 miliarda euro na lata 2026–2028. To najwyższa kwota w historii Agencji i jednocześnie aż 99% całkowitej kwoty wnioskowanej przez władze ESA. Tak bliskie pełnej postulowanej kwoty pokrycie potrzeby budżetowej zdarzyło się po raz pierwszy i stanowi wyraźny sygnał polityczny: Europa poważnie traktuje swoją niezależność technologiczną i bezpieczeństwo w przestrzeni kosmicznej.
Nowy budżet kosmiczny
Nowy budżet ESA to nie worek pieniędzy do swobodnego rozdysponowania, ale precyzyjnie zaplanowany zestaw inwestycji odpowiadających strategicznym celom. Największe środki – aż 4,4 miliarda euro – przeznaczono na transport kosmiczny, co oznacza m.in. kontynuację rozwoju rakiety Ariane 6, rakiety Vega-C, systemów nośnych wielokrotnego użytku i wspieranie konkurencyjnych inicjatyw w ramach European Launcher Challenge. Kwota rzędu 3,8 miliarda euro trafi na programy naukowe, takie jak misje LISA czy NewAthena, a także eksplorację kosmosu – 2,98 miliarda euro, choć to mniej niż wnioskowane przez ESA 3,77 mld. Jak podkreślił Daniel Neuenschwander, dyrektor ds. eksploracji ESA, niższa subskrypcja do koszyka eksploracji może wskazywać na przesunięcie priorytetów Europy w stronę programów dual-use i bezpiecznej łączności.
Nieprzypadkowo w centrum uwagi znalazł się program European Resilience from Space – nowa inicjatywa obejmująca obserwację Ziemi, nawigację i bezpieczną łączność. Projekt o budżecie 1,35 miliarda euro ma charakter zarówno cywilny, jak i militarny, i ma zapewnić Europie niezależny dostęp do danych o znaczeniu strategicznym. ESA otrzymała też pierwszy raz w historii wyraźny mandat do działania w obszarze bezpieczeństwa i obrony. W świecie, w którym konstelacje satelitów budują nie tylko USA i Chiny, ale też prywatne korporacje, Europa nie może pozwolić sobie na bycie wyłącznie biernym obserwatorem.
Polska wchodzi do gry o kosmos
Na tle europejskich państw Polska pokazała się jako istotny gracz. Nasz kraj zadeklarował 731 milionów euro łącznego wkładu do ESA, z czego 550 milionów euro zasili programy opcjonalne. To oznacza awans naszego państwa do grona sześciu największych finansujących Agencji. Jak podkreślił minister finansów i gospodarki Andrzej Domański, Polska podwoiła swój wkład w programy technologiczne, a inwestycje te wspierają budowę nowoczesnej gospodarki opartej na innowacjach i przyszłych technologiach.
Wśród priorytetów polskiej delegacji znalazły się obserwacja Ziemi, bezpieczna łączność, transport kosmiczny, serwisowanie na orbicie oraz eksploracja robotyczna. najważniejsze było również potwierdzenie udziału Polski w programie European Resilience from Space, co wpisuje się w szersze dążenie do budowy strategicznej autonomii Europy. Jednocześnie podpisano list intencyjny w sprawie utworzenia w Polsce nowego centrum ESA, które miałoby się specjalizować w bezpieczeństwie i zastosowaniach dual-use. jeżeli dojdzie do jego powstania, byłby to istotny krok w budowie trwałej infrastruktury ESA w Europie Środkowo-Wschodniej i kolejne potwierdzenie rosnącej roli Polski w europejskim ekosystemie kosmicznym.
Czy jednak większe pieniądze oznaczają automatycznie perspektywę sukcesu dla polskich firm? Tu pojawia się głos rozsądku, który warto usłyszeć. W komentarzu opublikowanym na LinkedIn Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway, przestrzega przed zbytnią euforią. „ESA to nie skalowalny rynek” – pisze – „i nie da się zbudować startupu technologicznego wyłącznie na kontraktach z Agencją”. Jego zdaniem duża składka Polski to świetna wiadomość z punktu widzenia rozwoju kompetencji i technologii, ale nie gwarancja sukcesu komercyjnego. najważniejsze jest, by ESA traktować jako środek do walidacji i rozwoju produktu, a nie jako główne źródło przychodu.
– Środki ESA traktujemy jak inwestycję w rozwój technologii, prototypów i komponentów. A prawdziwych klientów szukamy na rynku: w ubezpieczeniach, energetyce, obronności, rolnictwie, logistyce, klimacie, telekomunikacji – podsumowuje Kowalewski. I trudno się z nim nie zgodzić. ESA oferuje prestiż, standardy, dostęp do wysokiej technologii i międzynarodowej sieci. Ale daje też niskie marże, wysoką biurokrację i rytm działania, który nie przystaje do dynamiki startupu. Dlatego zdrowy ekosystem kosmiczny musi opierać się nie tylko na grantach, ale przede wszystkim na realnych klientach i powtarzalnych produktach.
Rada Ministerialna ESA 2025 zapisze się w historii jako moment przełomowy dla Europy i dla Polski. Teraz jednak wszystko zależy od tego, jak mądrze ten potencjał zostanie wykorzystany. Należy mieć w pamięci starą maksymę, mówiącą o tym, iż „space is hard”. Dotyczy to zarówno lotnej fazy misji kosmicznej, jak i odpowiedniego planowania rozwoju spółki w sektorze kosmicznym, gdzie przychody są często odroczone w czasie.
Paweł Ziemnicki

1 tydzień temu










