Europa w swoich relacjach z Chinami musi być bardziej ofensywna – uważa prezes Bundesbanku. Unią Europejska rzeczywiście planuje bardziej czynnie przeciwstawić się chińskim naciskom gospodarczym – tak wynika z przecieków z Komisji Europejskiej.
Jak stwierdził prezes Bundesbanku Joachim Nagel, Europa musi bardziej agresywnie chronić własne interesy i swoje firmy w stosunkach z Chinami.
„Jeśli chodzi o Chiny, powiem tylko jedno: Chiny potrzebują Europy bardziej niż Europa Chin. Mamy silną gospodarkę. Liczymy czterysta pięćdziesiąt milionów ludzi… Powinniśmy więc rozgrywać europejską kartę w bardziej ofensywny sposób. Chciałbym tu powiedzieć, iż Europa powinna rozgrywać karty w taki sposób, abyśmy byli bardziej przekonani o sobie, ponieważ najważniejszym rynkiem dla Europejczyków jest sama Europa” – powiedział Nagel, członek Rady Prezesów EBC, w Waszyngtonie. Dodał jednak, iż trzeba uniknąć wojny handlowej z Chinami i podtrzymywać dialog, ale też chronić własne rynki.
Analitycy uważają to oświadczenie za reakcję na ostatnie dane, według których po wprowadzeniu przez ekipę prezydenta Donalda Trumpa wysokich ceł na produkty z Chin, przekierowały one część swojej produkcji na rynki europejskie. Dotyczy to zwłaszcza towarów przemysłowych oferowanych po takich cenach, którym lokalne firmy nie są w stanie dorównać. Następnym problemem są chińskie ograniczenia, szczególnie w zakresie surowców, takich jak pierwiastki i metale ziem rzadkich, gdzie Chińczycy praktycznie zagarniają cały rynek. Tymczasem wejście europejskich firm na chiński rynek kończy się niemal zawsze problemami z powodu nieuczciwej konkurencji lub niemożności konkurowania z lokalnymi, subsydiowanymi firmami.
Unia Europejska chce uratować i odbudować przemysł niszczony przez amerykańską i chińską konkurencję, bowiem „gra Europą”, którą próbują stosować USA i Chiny, podkopuje systemy gospodarcze a choćby europejską obronność i niszczy system, który zaczął być budowany w 1945 roku.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji z Komisji Europejskiej, w Brukseli widzi się nie tylko problem chińskiej penetracji, ale i zauważa, iż Unia Europejska, a adekwatnie cały Stary Kontynent, znajduje się w stosunkach z USA i Chinami w głębokiej defensywie, zaś europejskie środki zaradcze – od narzucania protekcjonistycznych rozwiązań handlowych po agresywne taktyki bezpieczeństwa gospodarczego – są niewystarczające. UE bowiem fragmentarycznie podchodzi do ochrony przemysłu i skupia się głównie na rozwiązywaniu problemów z przeszłości zamiast na opracowywaniu strategii na przyszłość. Potwierdza to Maria Demertzis, kierująca Centrum Gospodarki, Strategii i Finansów w brukselskim think tanku Conference Board, która zauważa, iż Europa potrzebuje planu, aby uniknąć „uduszenia”.
„Musimy wdrożyć politykę przemysłową i nie możemy się za to wstydzić. Musimy przestać próbować bronić systemu wielostronnego, który nie jest w stanie poradzić sobie z nieuczciwymi praktykami i zapobiec przymusowi” – dodała.
W drugiej połowie października w Brukseli na spotkaniu przywódców UE głównym punktem programu ma być właśnie zmniejszenie „strategicznych zależności” Unii przy jednoczesnym wzmocnieniu jej „bazy technologicznej i przemysłowej w dziedzinie obronności”. Rozmowy tego typu, według informacji Bloomberg, są coraz częstsze, bowiem wielostronny system handlowy – fundamentalna zasada UE – również zaczął staczać się w chaos w obliczu wojen handlowych Trumpa i coraz bardziej asertywnego nacjonalizmu gospodarczego Chin.
Są już jednak pomysły jak zmienić sytuację. Komisja Europejska chce zmusić chińskie firmy do transferu technologii do firm europejskich, jeżeli chciałaby działać w Europie. UE rozważa również preferencyjne traktowanie unijnych firm ubiegającym się o kontrakty publiczne o wartości około 2,5 bln euro rocznie. Te gotowe już propozycje znajdą się w opublikowanej przy końcu roku doktrynie bezpieczeństwa gospodarczego, która zilustruje, jak i kiedy Unia może wykorzystać swoje środki obrony handlowej.
Unia rozmawia też z państwami grupy G7 o łączeniu zasobów i koordynacji działań w celu osłabienia chińskiej dominacji w zakresie dostaw minerałów krytycznych i pierwiastków ziem rzadkich, choć efekty tych działań będą widoczne za kilka lat.
„Boleśnie uświadomiliśmy sobie, iż bezczynność zagraża nie tylko naszej konkurencyjności, ale i samej naszej suwerenności […]. Obywatele i firmy widzą, iż nie nadążamy za tempem zmian zachodzących gdzie indziej. Są gotowi do działania, ale obawiają się, iż rządy nie zrozumiały powagi sytuacji” – powiedział we wrześniu były prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi.
Jak przyznają urzędnicy Komisji Europejskiej, „wraca czas protekcjonizmu i koncentracji na własnych interesach kosztem partnerów handlowych”, zaś narzędzia stworzone do obrony w ramach porządku opartego na regułach nie działają, bo te reguły zaczynają być po prostu ignorowane. Przykładem jest UE, która „postawiona pod ścianą” musiała zaakceptować nierównoprawną umowę handlową z Trumpem, a jak się mówi w Brukseli, „żaden nowy prezydent nie odstąpi od tej umowy, bo przynosi ona zbyt duże korzyści USA”. Unia Europejska musi też wypełnić próżnię powstałą po wycofaniu wsparcia USA dla Ukrainy, która stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia ze strony Rosji. Tymczasem Chiny wpisały się w europejskie łańcuchy dostaw w takich kategoriach, jak czysta energia i samochody elektryczne, traktując to jako dźwignię polityczną na UE. Pekin zaostrzył również ograniczenia dotyczące eksportu kluczowych produktów i nałożył uciążliwe wymagania na firmy prowadzące działalność w tym kraju.
Na razie UE może tylko bronić unijnych firm w samej Unii, pamiętając, iż firmy te potrzebują dostępu do chińskich surowców i kilka może w tej chwili zrobić w sprawie działań Chin – europejskie firmy potrzebują dostępu do chińskiego rynku i chińskich surowców do produkcji towarów. Ale Komisja Europejska i niemal cała UE jest zdecydowana na obronę swojej niezależności gospodarczej, podobnie jak militarnej.
Jak powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron w przemówieniu wygłoszonym na paryskiej Sorbonie w zeszłym roku, Europa musi ustanowić autonomię od wielkich mocarstw, ponieważ „jest śmiertelna, może umrzeć i zależy wyłącznie od naszych wyborów”.