Tegoroczny przebieg wegetacji jest bardzo ciekawym zagadnieniem. Początkowo zauważaliśmy, iż wystartowała ona nieco później niż w wyjątkowo „przyspieszonym” 2024 roku. Jednak chodny maj i niespecjalnie ciepły czerwiec spowodowały dodatkowe wyhamowanie rozwoju roślin. W efekcie, dziś (20 czerwca) możemy powiedzieć, wegetacja przypomina tę sprzed kilku dekad. Mówimy o jabłoniach i gruszach.
Sadownicy obserwują koleją falę opadania zawiązków. Tym razem jest to faktyczny opad czerwcowy, zwany popularnie „opadem świętojańskim”. Przed dwoma dekadami obserwowany zwykle w trzeciej dekadzie czerwca, czyli w okolicy przesilenia letniego, które wypada na noc z 21 na 22 czerwca.
W tym sezonie opad zawiązków jest zgodnie oceniany przez sadowników jako wyjątkowo obfity. Gdy jabłonie jeszcze kwitły spotykaliśmy się już z opiniami o nadchodzącej „klęsce urodzaju”, czyli rekordowych zbiorach. Później przyszły jednak przymrozki… Patrząc dziś na liczbę jabłek na drzewach i duże ryzyko ekstremalnych zjawisk pogodowych do zbiorów, z pewnością możemy powiedzieć, iż o żadnych rekordach w przypadku jabłek w tym sezonie nie ma mowy.
Przymrozki, susza, słabe zapylenie i majowe chłody doprowadziły do kilku fal opadania zawiązków. Dziś obserwuje się naturalny opad czerwcowy, czyli mechanizm, w którym drzewo reguluje liczbę owoców. Sadownicy zgłaszają, iż liczba zawiązków pod drzewami po raz kolejny negatywnie ich zaskakuje. W przypadku grupy Jonagolda opadają zawiązki o średnicy choćby powyżej 30 mm. Również odmiany jak Rubin, Szampion, Piros czy Red Delicious osypują się wyjątkowo obficie.