Ron DeSantis, gubernator Florydy, podpisał ustawę zakazującą stosowania specjalnego kodu MCC, służącego umożliwieniu śledzenia zakupów broni. Zakaz ten, choć dla postronnego obserwatora może wydawać się błahostką, w USA bynajmniej nie uchodzi za kwestię trywialną i wpisuje się w głęboki konflikt polityczny i ideowy o konstytucyjne prawo do posiadania i noszenia broni.
Wedle zapisów nowo promulgowanej ustawy, operatorom kart kredytowych oraz firmom obsługującym płatności za każdy przypadek zastosowania kodów, które specyficznie rozróżniałyby broń jako przedmiot transakcji oraz pozwalały na śledzenie informacji o jej okolicznościach, grożą grzywny w wysokości 10 tys. dolarów. MCC, czyli merchant category code,to czterocyfrowy kod używany przez operatorów do sortowania operacji zgodnie z przyjętą kategoryzacją oraz (jakżeby inaczej) zbierania wszelkich możliwych danych.
Do niedawna broń, amunicja oraz akcesoria nie były wyszczególniane jako osobna kategoria. Kierując się przesłankami praktycznymi, transakcje je obejmujące – a dokonywane bezgotówkowo – najczęściej klasyfikowane były, w zależności od miejsca sprzedaży, jako dotyczące artykułów sportowych lub outdoorowych. Było to o tyle zdroworozsądkowe, iż tego typu asortyment najczęściej sprzedawany jest w sklepach oferujących także broń. Przesłanka ta (mimo rozwoju handlu internetowego) jest dalej aktualna. Pojawiła się natomiast nowa – polityczna.
The right of the free people to keep and bear arms
Kwestia dostępu do broni jest jedną z bardziej zapalnych kwestii światopoglądowych w amerykańskiej debacie publicznej. Prawo to, gwarantowane zapisami drugiej poprawki do konstytucji USA, traktowane jest jako nienaruszalny, gwarantujący indywidualną autonomię aksjomat przede wszystkim przez Amerykanów nastawionych wolnościowo lub konserwatywnie. Z kolei kręgi lewicowe i postępowe, a także środowiska urzędniczego establishmentu od dawna traktują je wrogo i dążą do jego zniesienia.
Nie zagłębiając się w argumentację obydwu stron – z których jedna twierdzi, iż szeroko nagłaśniane medialnie strzelaniny są dowodem na zgubny wpływ obecności broni, a obywatele nie powinni bronić się przed przestępczością sami, druga natomiast, iż ograniczenia rozbrajają wyłącznie uczciwych ludzi, nie przestępców, zaś najwyższe wskaźniki przestępczości notuje się w miastach, gdzie akurat przepisy dot. broni są bardzo restrykcyjne – skonstatować należy, iż przy istotnych różnicach lokalnych, ani Republikanie, ani Demokraci mają kłopot z przeforsowaniem swojej wizji1.
Ci ostatni, nie dysponując choćby w przybliżeniu poparciem niezbędnym zmiany konstytucji, koncentrowali się na podważaniu drugiej poprawki poprzez próby narzucania kreatywnej interpretacji jej słów (np. poprzez uznanie, iż odnosi się ona jedynie do przedstawicieli rządu, nie zaś obywateli). I w istocie, w ciągu XX w. nastąpiło istotne przyduszenie praktyki indywidualnego dysponowania bronią. Jednakże w ciągu ostatnich trzech dekad doszły do głosu trendy przeciwne, w wyniku których doszło do ponownej liberalizacji2, oddalając perspektywę licznych ograniczeń, których domagała się amerykańska lewica.
Co było, a nie jest, i tak liczy się w rejestr
Jednym z tych, a przy tym wysoce kontrowersyjnym, jest kwestia rejestracji broni. Postulowana od dawna przez środowiska postępowe, głoszące, iż większa kontrola ze strony państwa to droga do bezpieczeństwa i walki z przestępczością, jest zarazem uważana za anatemę dla wolnościowców. Popularnym bon motem pośród tych drugich jest konstatacja, iż rejestracja służy i ostatecznie prowadzi do konfiskaty objętego nią dobra.
Oficjalnie w USA nie ma centralnego rejestru egzemplarzy broni, zaś jego tworzenie zostało choćby zakazane (choć federalne instytucje policyjne – jak ATF czy FBI – są regularnie i często niebezpodstawnie oskarżane o łamanie tego zakazu). Z kolei uchwalone w niektórych stanach przepisy ją nakazujące były podatne na podważenie na drodze sądowej – nie wspominając o tym, iż także po prostu szeroko ignorowane3.
Cóż zatem robić – przynajmniej z perspektywy kręgów progresywnych, zniechęconych tym, iż większość Amerykanów ani myśli rejestrować swoje karabiny, pistolety i strzelby, zaś sytuacja polityczna nie daje nadziei, by ich do tego przymusić?
Wielki Brat chce śledzić
Rozwiązanie, jak zawsze, dostarczy wolny rynek: a co, jeżeli rejestracja nie będzie nakazana, ale dobrowolna (a przynajmniej podobnie dobrowolna, co „dobrowolne” zgody na politykę plików cookies)? Propozycja sprowadzającą się do tego, by wykorzystać płatności bezgotówkowe – które i tak gromadzą ogrom danych, tak, by zgromadziły ich jeszcze trochę więcej – pochodzić miała od Priscilli Sims Brown i jej otoczenia. Pani Brown jest prezesem Amalgamated Bank, zaangażowanej politycznie instytucji finansowej z Nowego Jorku uchodzącej za prywatnego bankiera amerykańskiej lewicy, obsługującego finanse jej oraz różnych postępowych ruchów i inicjatyw.
Jak tłumaczyła w swoim wystąpieniu na organizowanej przez New York Times’a DealBook Conference 2022, banki powinny analizować transakcje dokonywane przez swoich klientów i „raportować” instytucjom policyjnym o tych, którzy wydają im się podejrzani. Przejście z taką praktyką do porządku dziennego miałoby stanowić w perspektywie przyszłości pierwszy krok na drodze do systemu, w którym każda nabywana sztuka broni jest odnotowywana. Co z kolei oznaczałoby powstanie nieformalnego rejestru śledzącego broń w prywatnych rękach. Pomysł błyskawicznie poparło grono senatorów Partii Demokratycznej oraz organizacje lobbujące za ograniczeniem drugiej poprawki4.
Naciski owych, jak również atencja medialna, zaowocowały wydaną w sierpniu 2022 r. decyzją Międzynarodowej Organizacji Normalizacyjnej (ISO), która tworzyła dotąd normy (także) w dziedzinie kart kredytowych oraz płatności bezgotówkowych, o opracowaniu nowego kodu towarowego, zarezerwowanego właśnie dla broni. Publikacji kodu towarzyszyła podobna akcja wymierzona w główne podmioty obsługujące płatności – i z podobnym skutkiem. Discover Financial Services jako pierwszy ogłosił, iż planuje wprowadzić kod do użytku w kwietniu tego roku, podczas gdy Visa Inc., Mastercard Inc. oraz American Express Co. miały „podjąć prace” nad jego implementacją.
Panie, a idź pan…
Kampanii tej błyskawicznie zaczął jednak towarzyszyć narastający resentyment tych, którzy mieli być bezpośrednimi użytkownikami nowego kodu – środowisk posiadaczy i entuzjastów broni, a także branży jej producentów. Zrzeszenia reprezentujące powyższych5, prócz kontrakcji medialnej, podjęły działania lobbingowe w Kongresie oraz (przede wszystkim) parlamentach stanowych. Ten drugi kierunek ma o tyle istotne znaczenie, iż przy obecnym układzie sił uchwalenie czegokolwiek kontrowersyjnego przez Kongres jest mało prawdopodobne.
Tymczasem niektóre lokalne legislatury, na co dzień decydujące o większości przepisów w USA, okazały się – oczywiście w stanach politycznie skłaniających się ku Republikanom – podatne na argumenty zarówno organizacji strzeleckich, jak i zirytowanych wyborców. Pod obrady parlamentów Wirginii Zachodniej, Mississippi oraz Florydy wniesiono różniące się technikaliami, ale bardzo podobne w założeniach projekty aktów, które karałyby użycie MCC do śledzenia zakupów broni – gdyby to ostatnie zostało wdrożone. Zgodnie z doniesieniami, do podobnych kroków przymierzają się także politycy z Oklahomy, Teksasu i Wyoming.
Jako pierwsza prace legislacyjne ukończyła Floryda – projekt został dość sprawnie (tj. w ciągu ok. dwóch miesięcy) przeprocedowany oraz uchwalony przez obydwie izby tamtejszej legislatury, i z początkiem maja skierowany do gubernatora. Ron DeSantis już na etapie prac publicznie wspierał projekt, stąd spodziewano się, iż podpisze on tę ustawę bez zwłoki – co istotnie nastąpiło.
Potęga sakiewki
Seria projektów legislacyjnych mających walczyć z działaniem godzącym w konstytucyjnie gwarantowanej aktywności, za jakie uznaje się śledzenie zakupów broni – choćby bez czekania na finalne przegłosowanie ustaw oraz ich podpisanie przez gubernatorów – wraz z nasilającym się chórem krytyki ze strony republikańskich polityków doprowadziły do reewaluacji zasadności wdrażania nowego kodu przez operatorów.
Na początku marca tego roku firmy Visa i Mastercard ogłosiły, iż przerywają przygotowania do implementacji nowego kodu. Oficjalnym powodem podanym przez rzecznika Mastercarda była obawa o niekonsekwencję w stosowaniu kodów w skali kraju, w przypadku uchwalenia omawianych przepisów. Visa w opublikowanym stanowisku wyrażała rezerwę w związku z prawną niepewnością, jej prezes zaś stwierdził, iż choćby wprowadzenie owego kodu nie miałoby oczekiwanych przez rozbrojeniowych aktywistów skutków. Discover oficjalnie zarzucił przyjęte niedługo wcześniej plany, zaś American Express wstrzymał prace wdrożeniowe.
Wywołało to oczywiście lawinę krytyki ze strony środowisk postępowych, wylewających na wspomniane firmy strzeliste oskarżenia – przykładowo, słowami Kris Brown, szefowej Brady – o „przedkładanie politycznych korzyści nad życie Amerykanów”, którzy to na skutek tej decyzji „będą cierpieć i umierać”. Jak zwykle w takich przypadkach, jaskrawo kontrastowały z nimi słowa uznania z drugiej strony barykady – jak Larry’ego Keane’a z National Shooting Sports Foundation, który pochwalił rzeczone firmy za wycofanie się z wymuszonego obdzierania ludzi z prywatności ich transakcji.
Co dalej ze śledzeniem zakupów broni?
Naturalnie nie należy się spodziewać, iż przyjęcie nowego prawa zamknie debatę . Jest wysoce prawdopodobne, iż podobne przepisy zostaną uchwalone w całym szeregu innych stanów, szczególnie tym skłaniającym się ku konserwatywnemu podejściu do zapisanych w konstytucji USA praw obywatelskich. Z kolei te sprzyjające tendencjom progresywistycznym najpewniej nie tylko nie będą zakazywać użycia inwigilacji z wykorzystaniem kodów towarowych, ale mogą wręcz starać się wymusić ich użycie.
Mająca miejsce w Ameryce debata publiczna na ten temat jest w dużej mierze nierozwiązywalna, bowiem czerpie swoje źródło w fundamentalnej różnicach wyznawanych wartości, które dzielą szerokie kręgi tamtejszego społeczeństwa. Wszystko wskazuje się więc na to, iż kraj ten czekają ciekawe czasy, zaś ogólnokrajowe firmy i operatorzy płatności bezgotówkowych raptownie mogą się odnaleźć w rzeczywistości prawnej, która żąda od nich dwóch dokładnie wykluczających się rzeczy.
Przypisy:
1. Co do zasady – w stanach wschodniego i zachodniego wybrzeża, a także w największych miastach w całym kraju, które w większym stopniu głosują na Demokratów, przepisy są bardziej restrykcyjne, a gdzieniegdzie (jak np. w Nowym Jorku czy Kalifornii) wręcz drakońskie, jak na amerykańskie standardy. Z kolei stany interioru, południa, środkowego oraz dalekiego zachodu, a także tereny w mniejszym stopniu zurbanizowane, w których większe poparcie mają Republikanie, cechują się daleko posuniętymi wolnościami w zakresie prawa do dysponowania i użycia broni.
2. Znaczenie miały tutaj przede wszystkim precedensowe wyroki Sądu Najwyższego USA w sprawach District of Columbia vs. Heller, McDonald v. Chicago czy, całkiem niedawno, NYSRPA vs. Bruen.
3. Przykładowo, ocenia się, iż uchwalona w stanie Nowy Jork ustawa SAFE Act, nakazująca pod groźbą kar rejestrację karabinów uznanych za „szturmowe”, została zignorowana przez 95 do 96% właścicieli tychże, podczas gdy w sąsiednim stanie Connecticut podobnych przepisów przestraszyło się ledwie 15% obywateli.
4. Chodzi tu m.in. o Everytown for Gun Safety, Giffords czy Brady United Against Gun Violence.
Organizacje owe, oficjalnie określające się jako zabiegające o „gun safety”,w swej praktyce koncentrują się głównie na zabiegach o prawne restrykcje i zakazy wobec broni i jej posiadaczy.
5. Jako reprezentację obywateli zainteresowanych realizacją prawa do broni powszechnie przyjęło się uważać National Rifle Association, jednak w ostatnim czasie znaczenie tej organizacji spadło – w jej miejsce znaczenie zyskują podmioty takie jak Gun Owners of America, Second Amendment Foundation czy Firearms Policy Coalition, uważane za bardziej bezkompromisowe, a przy tym efektywniejsze w działaniu.
Może Cię też zainteresować: