Fundusze chcą zmusić firmy do dbania o środowisko

1 tydzień temu

Coraz więcej inwestorów lokuje swoje pieniądze w funduszach zrównoważonego rozwoju, ale często nie spełniają one oczekiwań. Dzięki prostemu trikowi stratedzy inwestycyjni obiecują obecnie, iż fundusze te mogą stać się naprawdę neutralne dla klimatu.

Istnieje skuteczna dźwignia zachęcająca konsumentów i firmy do większej ochrony środowiska – i działa ona poprzez cenę. jeżeli emisja gazów cieplarnianych jest droga, wynalazcy zaczęli szukać alternatyw dla produktów i produkcji. Europejski handel uprawnieniami do emisji ma stymulować właśnie tę transformację gospodarki. Zasada: Każdy, kto chce emitować CO₂, musi to legitymizować poprzez zakup certyfikatów. Certyfikaty emisyjne są wydawane przez UE od 2005 r., a liczba dostępnych uprawnień z roku na rok staje się coraz mniejsza, co ma na celu dalsze ograniczanie emisji. W całej Europie około 9 000 firm z branż energetycznych i energochłonnych musi legitymizować swoimi certyfikatami swoją emisję gazów cieplarnianych – są to np. huty, rafinerie, producenci papieru i cementownie.

Christian Jasperneite, główny strateg inwestycyjny w Banku Warburg, wykorzystuje handel certyfikatami CO₂ do tworzenia portfela neutralnego dla klimatu dla swoich klientów. Kontekst: Coraz więcej osób chce inwestować swoje pieniądze w sposób zrównoważony. Dlatego też wzrósł rynek funduszy zrównoważonych. Specjaliści od inwestycji kupują także udziały w spółkach, których zarząd jest dopiero na drodze do uczynienia produktów i produkcji neutralnymi dla klimatu. Dlatego fundusze te nigdy nie są neutralne dla klimatu.

Dlatego Jasperneite i jego współpracownicy z firmy konsultingowej CAP2 wpadli na pomysł: co by było, gdyby fundusz kupił tak wiele certyfikatów emisji CO₂, aby portfel był w dużej mierze neutralny dla klimatu? CAP2 współpracuje z hamburską fundacją klimatyczną Climate Concept Foundation, gdzie certyfikaty te są następnie przechowywane na zawsze, czyli znikają z rynku. Niedobór prowadzi do redukcji emisji, ponieważ te prawa nie są już dostępne w celu legitymizacji emisji.

„Handel emisjami jest środkowoeuropejskim instrumentem osiągnięcia neutralności klimatycznej w gospodarce do 2030 roku. Nasze działanie ogranicza emisję gazów cieplarnianych dokładnie w takim stopniu, w jakim przysługują prawa do emisji z tytułu odłogowania, czyli realny wpływ na politykę środowiskową” – mówi Jasperneite, który dzięki tej strategii zarobił 15 funduszy z aktywami inwestycyjnymi o wartości trzech miliardów neutralnych dla klimatu.

Praw do emisji nie można po prostu „przedrukować” według własnego uznania, zatem dozwolone emisje na kolejne dziesięciolecia w UE są już z góry określone. Cena certyfikatów jest ustalana na podstawie podaży i popytu na giełdzie EEX w Lipsku i opiera się na kosztach uniknięcia sytuacji ekonomicznej: firma, która może zapobiec emisji tony CO₂ za 68 euro, prawdopodobnie nie kupi prawa do emisji za 70 euro i wtedy jeden Emituje tony CO₂. o ile jednak uprawnienia zostaną usunięte bez powiązanych emisji, co oferuje WPR2, wystąpi dodatkowy efekt klimatyczny.

„Myślę, iż to fantastyczny pomysł” – mówi Ali Masarwah, szef platformy funduszy Envestor i wskazuje na zasadniczy problem zrównoważonego inwestowania. Fundusze ESG i odpowiadające im fundusze ETF koncentrują się na najbardziej zrównoważonych spółkach w swoich sektorach. Jednakże obrót funduszami odbywa się na rynku wtórnym, czyli za pośrednictwem giełdy. Transakcje na rynku wtórnym miałyby wpływ na przedsiębiorstwa tylko wtedy, gdyby nie było popytu po stronie kupującej, a ceny gwałtownie spadły.

Ale to prawie nigdy się nie zdarza. Przykład: Zarządzający funduszami mogliby podjąć decyzję o sprzedaży udziałów w spółkach naftowych, ponieważ spółki te są odpowiedzialne za nadmierną emisję gazów cieplarnianych. „Ale jeżeli fundusz sprzeda np. akcje BP, to te papiery tanieją na giełdzie i kupuje je inny inwestor. „Firmy nie obchodzi więc, czy fundusze na rzecz zrównoważonego rozwoju znikną z akcji” – mówi Masarwah. „Niedobór certyfikatów emisji CO₂ wywiera znacznie większą presję na korporacje”.

Oczywiście zakup tych certyfikatów również kosztuje. Jasperneite szacuje, iż spowoduje to utratę zysków na poziomie od 0,1 do 0,3 procent. Pytanie, czy większość inwestorów by to zaakceptowała. „Utrata 0,3 proc. stopy zwrotu to nie mała kwota, zwłaszcza w przypadku funduszy dobrze zdywersyfikowanych, a w przypadku funduszy ze znaczącymi trucicielami, takimi jak dostawcy węgla, zapasy ropy naftowej i przede wszystkim niekonwencjonalne źródła energii, można gwałtownie osiągnąć koszt rzędu jeden procent, jeżeli ceny CO₂ prawdopodobnie wzrosną” – mówi Roland Kölsch, odpowiedzialny za znak FNG. Znak ten stanowi ustalony standard jakości w przypadku zrównoważonych inwestycji. Kölsch przez cały czas uważa, iż ​​podejście polegające na ograniczaniu praw do emisji jest „najlepszą metodą redukcji emisji CO₂ po prostu dlatego, iż powoduje wzrost kosztów zanieczyszczeń, a ustalanie cen emisji CO₂ jest najskuteczniejszą metodą ochrony klimatu”.

Obaj eksperci kilka wierzą w karanie brudnych firm, które chcą się przekształcić poprzez wycofywanie kapitału. „Firmy przechodzące na zrównoważony rozwój potrzebują dużo pieniędzy. jeżeli inwestorzy nie dadzą im pieniędzy, będą kontynuować swoją brudną produkcję” – mówi Jasperneite. Z niedawnego badania wynika, iż ​​zrównoważone inwestycje, które odbierają kapitał brudnym firmom i przekazują go do firm ekologicznych, mogą przynieść efekt przeciwny do zamierzonego, ponieważ spowodowały, iż brudne firmy stały się brudniejsze, nie czyniąc firm ekologicznych znacznie bardziej ekologicznymi.

Wiele firm charakteryzujących się wysoką emisją gazów cieplarnianych podejmuje transakcje kompensacyjne w celu poprawy bilansu CO₂, na przykład poprzez sadzenie drzew lub zagospodarowanie terenów wrzosowiskowych. Chcą sprawić, iż będą wyglądać ekologicznie w oczach inwestorów. „Niestety istnieje wiele przykładów nieprawidłowego działania tego typu umów kompensacyjnych” – mówi Kölsch. „Czasami drzew nie sadzono w ogóle, albo wycinano je zbyt wcześnie, albo – jak ostatnio miało to miejsce w Kalifornii – po prostu ponownie płonęły. A wrzosowisko potrzebuje dziesięcioleci, aby naprawdę rozwinąć swoje zalety” – mówi krytycznie nastawiony do tego handlu ekspert. „Korporacje powinny faktycznie uczynić swoją produkcję tak neutralną dla klimatu, jak to tylko możliwe, zamiast po prostu kompensować swoje zanieczyszczenie. „To jak alkoholik, który bierze pigułkę, kiedy pije, ale nie zmienia swojego zachowania” – mówi Kölsch.

Idź do oryginalnego materiału