Taki wniosek można wyciągnąć po dyskusji o roli TGE w transformacji energetycznej na Polskim Kongresie Klimatycznym.
Jak zauważył prezes TGE Piotr Listwoń, w ciągu ostatnich trzech lat obserwujemy skokowy spadek obrotów na polskiej giełdzie, który jest efektem regulacji, m.in. w wyniku zniesienia obliga. Mamy pewne uwarunkowania zewnętrzne, które powodują, iż wygodniej jest handlować poza giełdą - mówił Listwoń, dodając, iż to nie jest tylko krajowy problem, wiele europejskich giełd ma także kłopoty z płynnością. A to właśnie ona daje odbiorcom większy wybór.
Mniejsi sprzedawcy mają gdzie kupić energię i wejść z ofertami na rynek. Im mniej energii na giełdzie tym mniejsza konkurencja. Jak jednak ocenił prezes TGE, mimo niższej płynności rynek giełdowy funkcjonuje całkiem dobrze. „Giełda jeszcze nie umarła i nie umrze” - podkreślał.
Listwoń nie jest jednak zwolennikiem „przymuszania kogokolwiek, aby handlował na TGE”. Lepiej, żeby to wynikało z atrakcyjności produktów giełdowych i popytu, naszą rolą jest tworzyć takie produkty, na które będzie popyt, no i oczywiście pozostaje kwestia czego potrzebują tak naprawdę uczestnicy rynku do swoich strategii biznesowych - podkreślił.
Czy mamy konkurencję?
Według prezesa Taurona Grzegorza Lota, obligo było mechanizmem bardzo dobrym 15, 10, 5 lat temu, kiedy była duża konsolidacja mocy wytwórczych i szukano jakichś metod wyznaczania obiektywnej ceny. Obligo w dzisiejszej konwencji wcale nie musi się sprawdzać w przyszłości, zwłaszcza, iż giełda ciągle wymyśla nowe produkty - ocenił Lot. Jego zdaniem, być może jakiś rodzaj obliga będzie jeszcze potrzebne przez kilka lat, kiedy w procesie transformacji ciągle wykorzystywana będzie energetyka konwencjonalna.

Rynek nie jest wystarczająco głęboki aby wyznaczyć obiektywną cenę. Ponad połowa naszych klientów ma produkty oparte o wskaźniki giełdowe. Muszą oni mieć pewność, iż mają adekwatną cenę - zaznaczył Lot. Rynek powinien mieć klienta i wtedy giełda rozwiąże swoje problemy - dodała Małgorzata Kozak z URE. Kozak wskazała również na konieczność przywrócenia obliga giełdowego.
Po jego likwidacji widzimy ogromną sprzedaż w obrębie grup kapitałowych, przez wytwarzanie do spółek obrotu, a następnie do odbiorcy końcowego. Zakontraktowanie energii w grupach kapitałowych przekracza zapotrzebowanie odbiorców obsługiwanych przez spółki z danej grupy kapitałowej. To bardzo mocno ogranicza konkurencję, ale również powoduje, iż przy małym wolumenie obrotu na giełdzie, obliczane przez Prezesa URE średnie ceny na rynku konkurencyjnym nie oddają tego, co się dzieje na rynku.
W przyszłości prezes Taurona nie wykluczył pojawienia się równoległych rynków. Na klasycznej giełdzie operować będzie energetyka konwencjonalna, a równolegle pojawią się narzędzia, pozwalające np. sprzedać nadwyżkę energii z OZE do magazynów - mówił Lot.
Również prezes TGE deklarował, iż potrafi sobie wyobrazić rynki równoległe, jeden dla energii z OZE, drugi dla „czarnej” energii ze źródeł konwencjonalnych, choć wskazał jednocześnie pewne problemy techniczne. Płynność na każdym z tych rynków będzie inna, a zatem wyznaczana na nich cena również będzie inna. Dodatkowo uczestnicy rynku dla OZE musieliby w jakiś sposób potwierdzać, iż wytwarzają wyłącznie ze źródeł odnawialnych - wymieniał Listwoń. Jego zdaniem, być może wprowadzenie powszechnego opomiarowania w ramach CSIRE, pozwoli zaoferować giełdzie produkty wyłącznie dla OZE.
Prezes TGE wyraził też opinię, iż być może dwa rynki okażą się w ogóle niepotrzebne, jeżeli w latach 30. większość energii i tak będzie pochodzić z OZE.
Pewną szansę na wzrost obrotów na TGE uczestnicy dyskusji dostrzegali w zniechęcaniu wytwórców do rynku bilansującego. Wiceprezes PSE Konrad Purchała zapowiedział, iż operator rozważa zaostrzenie sankcji za wprowadzanie na niego nieplanowo produkowanej energii, której wytwórca nie zakontraktował na normalnym rynku. Jak przypomniał, z szacunków PSE wynika, iż wytwórcy tracą około miliarda złotych rocznie przez to, iż nie kontraktują się na rynku hurtowym, tylko wchodzą na bilansujący, a następnie są rozliczani po niekorzystnych cenach, choćby ujemnych.
Z ostatniego raportu PSE na temat wprowadzenia nowych zasad rynku bilansującego wynika, iż jakość bilansowania jest niska. Potrzebujemy dostawców usług bilansowania, a nie podmiotów przyczyniających się do niezbilansowania - podkreślał Purchała.
Małgorzata Kozak zwróciła uwagę, iż na giełdzie są już choćby produkty 15-minutowe, które umożliwiają zbilansowanie się, nie ma więc już wykrętów dla wytwórców, żeby się nie bilansować. A URE z niecierpliwością czeka na wniosek PSE o ostrzejsze traktowanie podmiotów, które nie stosują się do warunków bilansowania.