Giełda w 2125? Zapomnij o AI! Oto kto zastąpi Big Techy i zdominuje inwestowanie w S&P500!

6 godzin temu

Czy naprawdę wierzymy, iż za 100 lat świat przez cały czas będzie kręcił się wokół Internetu, AI i telefonów? Że najwięksi gracze indeksów giełdowych to wciąż będą spółki z Doliny Krzemowej?

No to przypomnijmy sobie, co było 100 lat temu. Wtedy królowali na rynku giganci… kolejowi. Nikt nie wyobrażał sobie, iż sektor transportowy może zniknąć z czołówki, a jednak… Potem przyszedł czas przemysłu ciężkiego, potem ropy, potem FMCG. Teraz mamy czas IT. Żaden sektor nie jest wiecznym liderem świata. Internet i AI z nami pozostaną. Tak jak jest z nami kolej, ale nie założyłbym się, iż to właśnie on będzie liderem indeksów w 2125 roku.

W tym materiale nie będę typował spółki. Pokażę Ci za to cztery całkiem realne kierunki, które mogą zastąpić kiedyś Big Techy na miejscu lidera. Od bioinżynierii, przez kontrolę klimatu, po… kolonizację kosmosu i modyfikację naszych mózgów. Zapraszam.

Giełda w 2125? Zapomnij o AI! Oto kto zastąpi Big Techy i zdominuje inwestowanie w S&P500!

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Kolej jako dawny Big Tech

Jasne, przewidywanie przyszłości w tak odległym horyzoncie jest dość… umowne i używając określenia „100 lat”, mam na myśli pewien, wygodny skrót myślowy. Chodzi mi o szeroko pojętą „daleką przyszłość”. Niekoniecznie konkretny rok 2125. Przypomnijmy sobie jednak na chwilę, co było 100 lat temu. Jak amerykański rynek akcji ewoluował przez te wszystkie, długie dekady.

Patrząc dziś na ranking największych spółek z indeksu S&P 500, trudno nam wyobrazić sobie czasy, w których w ścisłej czołówce tego rankingu nie było ani jednej, dużej firmy technologicznej, a wszystkie, największe i najważniejsze biznesy na świecie obracały się wokół logistyki i przewozu towarów.

Od połowy XIX wieku do mniej więcej lat 20. XX wieku to właśnie sektor transportowy był niekwestionowanym filarem całego, amerykańskiego rynku kapitałowego. Mówimy tu przede wszystkim o gigantach kolejowych, takich jak Union Pacific, Pennsylvania Railroad, czy New York Central Railroad.

Te potężne firmy nie tylko budowały całą, niezbędną infrastrukturę transportową dla dynamicznie rozwijającego się kraju, ale także, w pewnym sensie, pełniły rolę dzisiejszych Big Techów: były motorem napędowym całej gospodarki, pochłaniały gigantyczne, prywatne inwestycje, a ich kursy na giełdzie wyznaczały ogólne nastroje na całym Wall Street. W latach 1860–1920, udział samego tylko sektora transportowego w amerykańskim rynku akcji potrafił przekraczać choćby 60% całkowitej kapitalizacji całego rynku

Ta historyczna dominacja kolei nie była przypadkiem. W tamtym czasie, cała gospodarka USA opierała się na dynamicznej ekspansji terytorialnej. Na zachodzie kraju powstawały zupełnie nowe stany, trwała masowa urbanizacja, a rosnąca w zawrotnym tempie produkcja przemysłowa wymagała sprawnej i wydajnej logistyki.

Koleje iu transport, były dla XIX wieku tym, czym Internet stał się dla wieku XXI. Fundamentalnym, niezbędnym narzędziem, które lawinowo przyspieszało rozwój każdego, innego sektora. Z perspektywy typowego, XIX-wiecznego inwestora, sam pomysł, iż jakikolwiek, inny sektor gospodarki mógłby kiedykolwiek w przyszłości przebić potęgę kolei, brzmiałby absurdalnie.

To kolej była wtedy symbolem postępu, największym pracodawcą i największym, bezpośrednim beneficjentem dynamicznego rozwoju gospodarki. Wiele osób wyobrażało sobie, iż choćby jeżeli coś nowego, rewolucyjnego zdominuje w przyszłości gospodarkę, to prawdopodobnie będzie to po prostu jakiś nowy, jeszcze lepszy i jeszcze szybszy rodzaj transportu.

W drugiej połowie XIX wieku i na początku XX, w powszechnej świadomości dominowało myślenie czysto „fizyczne” i infrastrukturalne. Ludzie i inwestorzy patrzyli na rozwój głównie w kategoriach przyspieszania transportu, zwiększania produkcji przemysłowej i poprawy logistyki.

Dziś wiemy, iż rozwój wcale nie musi się do tego ograniczać. Jak na ironię, dzisiaj sektor transportowy jest jednym z najmniej istotnych i najmniejszych sektorów na całym, amerykańskim rynku akcji. Jesteście sobie w stanie wyobrazić, iż za 100 lat sektor IT też będzie ważył zaledwie 2% w indeksie S&P 500? Powiem szczerze – mi jest niezwykle ciężko. Ale to wcale nie znaczy, iż tak nie będzie.

Przemiany gospodarcze XX wieku

Po blisko sześciu, długich dekadach niemal dominacji sektora transportowego, amerykański rynek akcji przeszedł w końcu wyraźną, fundamentalną zmianę. Okres, który rozpoczął się w latach 20. XX wieku, a trwał mniej więcej do roku 1980, to czas, w którym struktura całej, amerykańskiej gospodarki i tamtejszego rynku kapitałowego uległa największej i najbardziej dynamicznej przebudowie w całym XX wieku. Koleje i szeroko pojęty transport stopniowo, traciły na znaczeniu, a na ich miejsce, z ogromnym impetem, zaczęły wchodzić zupełnie nowe, dynamicznie rozwijające się branże. Najpierw przemysł i energia, potem sektor konsumencki, aż w końcu IT.

Dziś posnujemy sobie ambitne wizje tego, iż „sztuczna inteligencja będzie wszędzie”. To prawda, będzie. Uczenie maszynowe prawdopodobnie zrewolucjonizuje każdy, choćby najmniejszy aspekt naszego życia. Niektóre jego elementy rewolucjonizuje już dzisiaj, na naszych oczach. Inne może dopiero za 30 lat.

Na każdym etapie historii rynków, przychodzi jednak moment, w którym choćby najbardziej ekscytujący i perspektywiczny sektor przestaje być głównym motorem wzrostu. Nie dlatego, iż nagle znika z rynku tylko dlatego, iż osiąga swoją fazę dojrzałości. Dobrym punktem odniesienia jest też sektor naftowy. W latach 50. czy 60. ubiegłego wieku, ropa naftowa była tym, czym dzisiaj są dla nas półprzewodniki czy chmury obliczeniowe. Dzisiaj, sektor energetyczny to klasyczny, podręcznikowy przykład branży w pełni dojrzałej – wciąż ważnej dla globalnej gospodarki, ale już niebędącej źródłem żadnej, przełomowej rewolucji technologicznej.

Dokładnie tak samo może być w przyszłości z Internetem i sztuczną inteligencją. Na pewnym, nieuniknionym etapie rozwoju całej, cyfrowej gospodarki, dochodzi do naturalnego przesycenia rynku:

Smartfony? Zdecydowana większość ludzi na świecie ma już dzisiaj urządzenia, które w pełni spełniają 95% ich codziennych potrzeb, a kolejne, nowe modele, różnią się od siebie coraz mniej i coraz rzadziej zachęcają do wymiany.

Social media? Coraz trudniej jest wymyślić zupełnie nową, rewolucyjną platformę, która nie będzie tylko kolejną, nudną wariacją na temat tego, co już dobrze znamy i co już istnieje.

Cały sektor IT jest zdominowany przez kilku, największych, globalnych graczy, charakteryzuje się coraz wyższymi, niemal zaporowymi barierami wejścia, ale jednocześnie, nie ma już tej młodzieńczej dynamiki, która przypominała pierwsze, ekscytujące lata rozwoju.

Sama sztuczna inteligencja ma, oczywiście, jeszcze bardzo, bardzo dużo do pokazania, ale szeroko pojęty sektor IT ma też równie dużo już za sobą. Swoją drogą, to nie jest wcale tak, iż sztuczna inteligencja powstała dopiero wraz z głośną premierą ChataGPT. Uczenie maszynowe i sztuczna inteligencja są szeroko wykorzystywane w naszym codziennym życiu już od wielu lat! Rekomendacje zakupowe na platformach e-commerce, automatyczne tagowanie i rozpoznawanie twarzy na zdjęciach w Google Photos, algorytmy Netflixa do rekomendacji filmów i seriali, inteligentni asystenci głosowi, tacy jak Siri czy Alexa, czy wreszcie, algorytmy do wyszukiwania najkrótszych tras w Google Maps. AI jest z nami od dawna, po prostu ChatGPT był pewnym, niezwykle ważnym i medialnym przełomem w jej dalszym rozwoju..

Tak jak kiedyś pociąg przestał być szczytem technologii transportowej, tak samo Internet i sztuczna inteligencja nie będą wiecznie synonimem absolutnego postępu. W końcu przyjdzie kolej na zupełnie nowe, rewolucyjne sektory. Pytanie: jakie? Oto kilka możliwych dróg.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Bioinżynieria i projektowanie życia

Wyobraźcie sobie gospodarkę, w której kluczowe, przełomowe innowacje nie polegają już na budowaniu coraz szybszych komputerów czy na pisaniu coraz bardziej złożonych, komputerowych algorytmów, ale na świadomym, precyzyjnym projektowaniu organizmów żywych, które będą idealnie dostosowane do naszych, ludzkich potrzeb. To kierunek, który coraz częściej określamy jako Life Design Economy – czyli gospodarkę opartą na zaawansowanej bioinżynierii i na świadomym projektowaniu życia. W praktyce oznacza to tworzenie od podstaw zupełnie nowych, żywych organizmów, które będą zdolne do realizacji niezwykle skomplikowanych zadań, które dzisiaj wykonują dla nas maszyny, całe fabryki lub ludzie. Zamiast produkować beton w klasyczny, energochłonny sposób, hodujesz specjalne, genetycznie zmodyfikowane bakterie, które nie tylko same go wytwarzają, ale także samodzielnie i automatycznie naprawiają wszelkie pęknięcia w strukturze danego budynku. Zamiast inwestować w kolejne, gigantyczne i niezwykle kosztowne laboratoria farmaceutyczne, projektujesz specjalne mikroorganizmy, które syntetyzują potrzebne leki bezpośrednio w ciele danego pacjenta. Zamiast walczyć z chorobami metabolicznymi dzięki standardowych, masowo produkowanych leków, stosujesz zaawansowane terapie genowe, które są idealnie dostosowane do indywidualnego DNA konkretnego człowieka.

Takie właśnie, rewolucyjne rozwiązania, już dzisiaj istnieją w formie zalążków przyszłych, przełomowych technologii: firmy takie jak CRISPR Therapeutics czy Editas Medicine intensywnie rozwijają technologię precyzyjnej edycji genów, firma Ginkgo Bioworks projektuje specjalne organizmy na potrzeby przemysłu, a firmy takie jak 23andMe czy Helix na masową skalę badają ludzkie genotypy w celach komercyjnych.

To wszystko jest dopiero początkiem. Bioinżynieria w przyszłości może wyjść daleko, daleko poza samo tylko leczenie ludzi czy optymalizację produkcji przemysłowej. Może fundamentalnie zmienić całe nasze, naturalne środowisko, tworząc na przykład rośliny, które będą odporne na długotrwałą suszę, specjalne mikroorganizmy, które będą skutecznie oczyszczać nasze oceany z zalegającego w nich plastiku, czy wreszcie, syntetyczne, żywe tkanki, które będą stosowane na masową skalę w nowoczesnym budownictwie.

Dlaczego właśnie ten fascynujący sektor, miałby kiedyś zająć miejsce dzisiejszych, potężnych Big Techów? Bo rozwiązuje fundamentalne, egzystencjalne problemy, których zwykłe, komputerowe algorytmy czy choćby najbardziej zaawansowana sztuczna inteligencja, po prostu nie są w stanie rozwiązać. Duży model językowy zoptymalizuje Twoją codzienną pracę, ale nie przedłuży Twojego życia.

Internet przyspieszy wymianę informacji, ale nie stworzy nowej, rewolucyjnej rośliny, która będzie zdolna do przetrwania w ekstremalnych warunkach klimatycznych. Bioinżynieria i świadome projektowanie życia mają wszelkie, fundamentalne podstawy ku temu, by stać się w przyszłości tym, czym dzisiaj dla nas, jako inwestorów, jest szeroko pojęty sektor IT.

Wspomniana już, szwajcarska spółka CRISPR Therapeutics, projektuje w tej chwili terapie, które w precyzyjny sposób modyfikują DNA pacjenta, bezpośrednio w jego własnych komórkach. Celem tych terapii jest trwałe usunięcie lub naprawienie tych wadliwych sekwencji genetycznych, które powodują różnego rodzaju, często nieuleczalne dotąd choroby. Firma pracuje między innymi nad terapiami na rzadkie choroby krwi, nad nowymi rozwiązaniami w dziedzinie immunologii oraz nad tak zwanymi terapiami „in vivo”, czyli takimi, które działają bezpośrednio wewnątrz organizmu pacjenta.

W tej chwili, spółka, co typowe dla firm z tej branży, nie pozostało rentowna i przepala ogromne ilości gotówki, którą regularnie pozyskuje od swoich inwestorów, ale jej prace badawcze nieustannie trwają.

Zresztą, nie jestem wcale osamotniony w mojej wizji, iż to właśnie technologie biologiczne będą w przyszłości kształtować globalną gospodarkę. Znany ekonomista i futurolog, Jeremy Rifkin, autor takich, przełomowych książek jak „The Biotech Century” czy „The Third Industrial Revolution”, od dawna postrzega bioinżynierię jako główny motor kolejnej, wielkiej zmiany cywilizacyjnej. W swojej książce „The Biotech Century” argumentuje on, iż to właśnie technologie genetyczne i biologiczne będą w przyszłości kształtować globalną gospodarkę, podobnie jak kiedyś zrobił to przemysł i rewolucja informatyczna.

Bill Gates, podczas swojego wykładu na Uniwersytecie Cambridge w 2019 roku, wyraził głębokie przekonanie, iż dzięki innowacjom naukowym, w tym głównie dzięki technologii „edycji genów”, już niedługo będzie można w pełni i skutecznie kontrolować globalną populację komarów, które przenoszą śmiertelną malarię. Jego zdaniem, może się to odbyć poprzez celowe wprowadzenie do populacji dzikich komarów specjalnego genu, który uniemożliwi im przenoszenie tej choroby, albo, alternatywnie, poprzez genetyczne upośledzenie ich umiejętności reprodukcji, co sprawi, iż komary, które roznoszą malarię, po prostu, z czasem, stracą zdolność do rozmnażania.

Przerażające? Raczej fascynujące. Wiele technologii, które dzisiaj już w pełni opanowaliśmy, kiedyś też budziło grozę i społeczne obawy. Kiedyś ludzie panicznie obawiali się masowej elektryfikacji miast i instalacji tysięcy, niebezpiecznych przewodów elektrycznych na każdym kroku. Sądzili oni, iż doprowadzi to do dramatycznego wzrostu śmiertelności i liczby tragicznych wypadków. W 1889 roku, popularny wówczas magazyn „Judge”, opublikował na ten temat taką oto, niezwykle wymowną grafikę:

No dobra, ale czas iść dalej.

Klimatyczna konieczność

Kolejnym, niezwykle ciekawym sektorem, który również jest naprawdę bardzo młody i stawia dopiero swoje pierwsze, nieśmiałe kroki, jest świadoma kontrola nad środowiskiem i zaawansowana adaptacja klimatu.

Jeśli patrzeć na świat z perspektywy czysto fizycznej, to największym egzystencjalnym wyzwaniem XXI i XXII wieku nie będzie już wcale budowa jeszcze szybszych urządzeń ani tworzenie nowych, cyfrowych gadżetów.

Będzie nim skuteczna ochrona i aktywne, świadome sterowanie środowiskiem, w którym żyjemy. Chodzi o przejście z fazy biernego reagowania na zmiany klimatu do etapu świadomego, aktywnego zarządzania zjawiskami naturalnymi: pogodą, zasobami wody, składem atmosfery czy całymi, globalnymi ekosystemami.

Nie mówimy tu o zwykłych panelach fotowoltaicznych czy o wiatrakach. Chodzi o potężne, globalne rozwiązania systemowe, których skala przypominać będzie największe, historyczne inwestycje w budowę autostrad czy sieci energetycznych w XX wieku.

Wyobraźmy sobie kilka takich, potencjalnych rozwiązań:

  • Sztuczne, precyzyjne sterowanie opadami deszczu w miastach i regionach zagrożonych permanentną suszą i to nie raz na jakiś czas, ale jako stały, regularny element funkcjonowania nowoczesnej metropolii. Zresztą, w Dubaju takie projekty już z powodzeniem działają – tamtejsze służby wykonują setki lotów rocznie, w trakcie których specjalne samoloty „zasiewają” chmury substancjami chemicznymi, które w sztuczny sposób wywołują opady deszczu.
  • Ogromne, zautomatyzowane farmy maszyn, które będą na masową skalę pochłaniać dwutlenek węgla z atmosfery— przypominające wyglądem dzisiejsze wieże telekomunikacyjne, ale rozmieszczone co kilka kilometrów wzdłuż autostrad, na granicach miast czy w pobliżu stref przemysłowych. Firmy takie jak Climeworks i Carbon Engineering już teraz testują takie rozwiązania, ale dzisiaj jest to wciąż absolutna nisza. W przyszłości, takie systemy mogą działać na setkach, a choćby tysiącach kilometrów kwadratowych.
  • W pełni zautomatyzowane sieci wodne dla tych regionów świata, w których dostęp do słodkiej wody staje się absolutnie krytyczny. W Izraelu już dzisiaj ponad 60% wody pitnej pochodzi z odsalania wody morskiej, a tamtejsze, zaawansowane systemy irygacyjne są oparte na precyzyjnym mikrozarządzaniu przepływem wody do każdego, pojedynczego pola uprawnego. Tego typu, niezwykle zaawansowane rozwiązania, mogą stać się podstawą istnienia w Afryce Północnej, w Indiach czy w Kalifornii już za kilkadziesiąt lat.
  • Próby kontrolowania ilości światła słonecznego, które dociera do powierzchni naszej planety, czyli tak zwany solar radiation management. W praktyce: rozpylenie w stratosferze specjalnych cząsteczek siarki lub innych, podobnych substancji, które będą skutecznie odbijać część promieniowania słonecznego z powrotem w kosmos. Takie, niezwykle kontrowersyjne badania prowadzi między innymi Uniwersytet Harvarda w ramach projektu SCoPEx. W dalszej, jeszcze bardziej odległej perspektywie: specjalne platformy orbitalne lub całe konstelacje satelitów, które będą emitować lub odbijać promieniowanie w sposób niezwykle precyzyjny, na potrzeby bieżącej regulacji temperatury w danej, wybranej strefie klimatycznej.

Dlaczego ten właśnie sektor może zdominować globalną gospodarkę za 100 lat? Bo stanie się koniecznością, a nie opcją. jeżeli globalna, średnia temperatura wzrośnie o kolejne 2–3 stopnie, a powszechny dostęp do wody pitnej czy do czystego powietrza zacznie być równie najważniejszy i równie cenny, jak dostęp do prądu czy do Internetu dzisiaj, świadome zarządzanie środowiskiem stanie się usługą nie luksusową, a podstawową.

W takim otoczeniu, wszystkie tego typu, niezwykle ambitne i kosztowne projekty, zaczną być hojnie dotowane przez rządy na całym świecie, które za wszelką cenę nie będą chciały się w tym wyścigu spóźnić. Wystarczy jedno, koszmarnie upalne lato i kolejna, krytyczna fala niszczycielskich pożarów, żeby budżety największych państw świata szeroko otworzyły się na tego typu, innowacyjne projekty.

Polub nas na Facebook!

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.

DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach

Przemysł kosmiczny na ziemi

Czas na trzeciego, potencjalnego lidera giełdowych indeksów za 100 lat – przemysł kosmiczny. W perspektywie kolejnych, nadchodzących dekad, przemysł kosmiczny może przestać być traktowany wyłącznie jako obszar związany z niezwykle kosztownymi misjami naukowymi czy wojskowymi. Zamiast tego, stanie się pełnoprawnym, niezwykle dochodowym sektorem globalnej gospodarki, w którym będą funkcjonować firmy oferujące produkty i usługi równie realne i równie powszechne, jak dzisiaj energia, transport czy budownictwo. Przemysł kosmiczny to nie są już tylko rakiety i satelity. Chodzi tu o tworzenie całych, niezwykle złożonych łańcuchów wartości w przestrzeni kosmicznej — od wydobycia cennych surowców na asteroidach, przez produkcję czystej energii w kosmosie, aż po budowę zaawansowanej infrastruktury orbitalnej, która będzie służyć nie tylko komunikacji, ale i przemysłowi, rolnictwu, medycynie czy choćby rekreacji.

Najbardziej naszą wyobraźnię pobudzają tutaj trzy, główne obszary potencjalnych, przyszłych zastosowań:

  • Wydobycie surowców z asteroid. Asteroidy tak zwanego typu M mogą zawierać ogromne ilości metali szlachetnych, rzadkich ziem, a choćby wody, która może być wykorzystywana do produkcji paliwa kosmicznego lub do podtrzymywania życia na stacjach orbitalnych. W teorii, jeden, średniej wielkości obiekt tego typu, może zawierać więcej platyny niż wszystkie, znane nam, ziemskie złoża tego metalu! Wyobraźcie sobie tylko, co będzie się wtedy działo na kursach cenowych tych surowców, kiedy dojdzie do pierwszego, potwierdzonego odkrycia tego typu!
  • Produkcja energii w kosmosie, na przykład dzięki gigantycznych, orbitalnych satelitów, które będą wyposażone w ogromne panele słoneczne i które będą przekazywać zgromadzoną energię na Ziemię w formie bezpiecznych mikrofal.

– Budowa orbitalnych habitatów i fabryk. W warunkach mikrograwitacji możliwe jest wytwarzanie unikalnych materiałów, których nie da się wyprodukować na Ziemi, takich jak na przykład ultraczyste kryształy, specjalistyczne, niezwykle wytrzymałe stopy metali czy zaawansowane produkty biologiczne. W przyszłości, na orbicie mogą powstawać także całe, samowystarczalne kolonie mieszkalne.

Oprócz tego, istnieje także cały szereg mniejszych, ale również niezwykle istotnych i perspektywicznych kierunków rozwoju w tym sektorze: serwisowanie i modernizacja satelitów bezpośrednio na orbicie, gospodarka tak zwanego „kosmicznego złomu” (czyli usuwanie niebezpiecznych fragmentów starych satelitów i rakiet), przemysł rekreacyjny i turystyka kosmiczna, czy wreszcie, zaawansowane, prywatne systemy obronne i nadzoru (na przykład systemy monitoringu meteorów czy prywatne, satelitarne sieci wywiadowcze).

Choć dzisiaj większość z tych wszystkich, niezwykłych koncepcji wydaje się nam jeszcze bardzo odległa, to pierwsze, innowacyjne firmy już teraz zaczynają zarabiać realne, niemałe pieniądze w tym sektorze. Firmy takie jak SpaceX czy Rocket Lab to dopiero początek. W ciągu najbliższych 50–100 lat, to, co dzisiaj jest dla nas jedynie technologicznym eksperymentem, może stać się fundamentem zupełnie nowej, potężnej gałęzi globalnej gospodarki opartej nie na tym, co mamy pod ziemią, ale na tym, co mamy daleko, poza Ziemią. Całkiem niedawno przygotowałem też dla Was osobny, bardzo szczegółowy materiał o sektorze kosmicznym i o jego nielicznych, ale niezwykle ciekawych przedstawicielach na naszej, polskiej GPW.

Czwarty ciekawym, chociaż może i najbardziej kontrowersyjnym kierunkiem, są psychotechnologie i tak zwana gospodarka wewnętrznych doświadczeń.

Psychotechnologie i wewnętrzne doświadczenia

Psychotechnologie to sektor, który będzie skupiony nie na dostarczaniu nam dóbr materialnych czy energii, ale na bezpośrednim i świadomym kształtowaniu naszego stanu psychicznego i naszych emocji. Chodzi tu o zaawansowane, technologiczne rozwiązania, które pozwolą nam w sposób w pełni kontrolowany i powtarzalny zarządzać tym, jak się w danym momencie czujemy, co myślimy, a nawet, co pamiętamy.

W przyszłości, może to obejmować zarówno proste, wspomagające naszą codzienność narzędzia, jak i niezwykle zaawansowane rozwiązania z pogranicza medycyny, rozrywki czy choćby filozofii życia. I nie chodzi tu wyłącznie o wirtualną rzeczywistość (VR) czy o gry komputerowe. Mówimy tu o technologii, która będzie ingerować w nasz umysł i w nasze odczuwanie, bez jakiejkolwiek potrzeby stosowania klasycznych, ekranowych interfejsów.

Wyobraźcie sobie bezpośrednie neurointerfejsy, które pozwolą nam na bieżąco i w czasie rzeczywistym regulować nasz poziom stresu, koncentracji czy motywacji. W praktyce: specjalne, nieinwazyjne urządzenie w formie wygodnej opaski albo, w bardziej zaawansowanej wersji, niewielki implant, które będą w stanie precyzyjnie dopasowywać fale w naszym mózgu do określonych, pożądanych przez nas stanów psychicznych, w zależności od naszych bieżących potrzeb. Na przykład, szybkie i głębokie wejście w stan pełnego skupienia tuż przed ważnym, publicznym wystąpieniem, lub przeciwnie, błyskawiczne, głębokie wyciszenie organizmu tuż przed snem. Brzmi jak coś wyciągniętego prosto z powieści science-fiction? Może, tak samo jak Internet 100 lat temu. Na świecie są już firmy, które intensywnie pracują nad podobnymi rozwiązaniami.

Neuralink to słynna firma Elona Muska, która intensywnie rozwija specjalne, medyczne implanty, pozwalające na precyzyjne monitorowanie i, potencjalnie, na modyfikowanie aktywności poszczególnych neuronów w naszym mózgu. W 2024 roku, firma ogłosiła pierwsze, udane wszczepienie takiego implantu u człowieka, w ramach oficjalnych, medycznych badań klinicznych.

Noland Arbaugh był pierwszą osobą na świecie, której wszczepiono ten rewolucyjny implant mózgowy firmy Neuralink, czyli tak zwany interfejs mózg-komputer (BCI). Implant ma na celu przede wszystkim pomóc osobom z paraliżem w bezproblemowej obsłudze urządzeń zewnętrznych, takich jak komputery i telefony, dzięki samych tylko myśli. Głównym, oficjalnym celem firmy na dziś jest więc kontrola urządzeń dzięki myśli, ale techniczna możliwość precyzyjnej regulacji nastroju czy poziomu stresu, jest przez wielu ekspertów traktowana jako potencjalne, naturalne rozwinięcie tych implantów w niedalekiej przyszłości.

Inną, niezwykle ciekawą firmą z tej samej, innowacyjnej branży, jest amerykański startup o nazwie Kernel, który rozwija specjalne, nieinwazyjne kaski, służące do niezwykle precyzyjnego mapowania aktywności naszego mózgu, bez jakiejkolwiek, chirurgicznej konieczności wszczepiania w niego czegokolwiek.

Urządzenia Kernel Flow i Kernel Flux pozwalają już dzisiaj na niezwykle precyzyjne śledzenie tego, jak nasz mózg reaguje na różnego rodzaju, zewnętrzne bodźce, takie jak na przykład muzyka, stres czy intensywny wysiłek intelektualny.

W dalszej perspektywie, celem firmy może być właśnie to „świadome, precyzyjne dostrajanie” naszych stanów psychicznych, tak, jak dzisiaj, dzięki jednego pokrętła, regulujemy głośność w naszych słuchawkach.

Kernel Flow to nowoczesny, przełomowy system, który pozwala na w pełni nieinwazyjne „podglądanie” pracy mózgu u żywego człowieka. Używa on do tego celu światła w tak zwanej bliskiej podczerwieni – i to w niezwykle precyzyjnej i zaawansowanej formie – żeby na bieżąco mierzyć, jak krew przepływa przez poszczególne obszary naszego mózgu, w trakcie wykonywania przez nas różnych, codziennych czynności. Jak to działa w uproszczeniu?

Zamiast wsuwać głowę do ogromnego, szpitalnego tomografu czy do skomplikowanej i głośnej maszyny do rezonansu magnetycznego, zakładasz po prostu na głowę lekki, wygodny kask, który jest wyposażony w całą masę miniaturowych czujników i laserów. System ten na bieżąco mierzy, jak emitowane przez niego światło rozprasza się i jest pochłaniane przez tkankę mózgową — i na tej właśnie podstawie, jest on w stanie z dużą precyzją ocenić, które dokładnie części naszego mózgu są w danym momencie aktywne.

Kernel Flow jest w stanie wykrywać zmiany w aktywności mózgu, które są związane na przykład z myśleniem, z koncentracją czy z odczuwaniem silnych emocji — można to porównać do takiego mapowania aktywności naszego mózgu w czasie rzeczywistym.

W dłuższym horyzoncie psychotechnologie mogą stać się jednym z kluczowych i największych rynków na świecie, bo od momentu, w którym większość naszych, podstawowych potrzeb materialnych zostaje w pełni zaspokojona, to właśnie sfera wewnętrznych przeżyć i samopoczucia stanie się głównym i najważniejszym obszarem, w którym ludzie będą w przyszłości szukać dodatkowej wartości i pola do poprawy jakości swojego życia.

Czas zmiany

Czy zatem za 100 lat indeksy będą zdominowane przez bioinżynierię, kontrolę klimatu, przemysł kosmiczny albo technologie regulujące nasze emocje? Nie wiem. Ale wiem jedno – każda z tych rewolucji będzie kiedyś wyglądała jak oczywistość. Tak jak dziś oczywiste są dla nas telefony, które 20 lat temu były tylko ciekawostką dla geeków. Dlatego najgorsze, co może zrobić inwestor, to zakładać, iż obecny stan rzeczy potrwa wiecznie.

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!

Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome

Do zarobienia,
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału