Podczas dorocznego sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole, u stóp Gór Skalistych, których kadr mamy wciąż przed oczami z filmów z Johnem Waynem, prezes Fed unikał jakichkolwiek odniesień do zmasowanych ataków na Fed, które administracja Donalda Trumpa nasiliła w ostatnich tygodniach, chcąc wymusić na banku centralnym silne obniżki stóp procentowych.
Obniżka stóp procentowych w USA. Prezes Fed nie wyklucza, iż do niej dojdzie
Na zakończenie części wystąpienia poświęconej bieżącej sytuacji gospodarczej i krótkoterminowym perspektywom polityki pieniężnej powiedział: - Członkowie FOMC (19-osobowego Komitetu Operacji Otwartego Rynku, który ustala wysokość głównej stopy procentowej funduszy federalnych) podejmą tę decyzję wyłącznie w oparciu o swoją ocenę danych i ich wpływ na perspektywy gospodarcze oraz bilans ryzyk. Nigdy nie odstąpimy od tego podejścia.Reklama
Dosłownie jedno zdanie wcześniej dopuścił jednak możliwość obniżki stóp będącej wynikiem oceny sytuacji gospodarki i bilansu ryzyk, z którymi się może zmagać. - [...] Biorąc pod uwagę restrykcyjną politykę pieniężną, perspektywy bazowe i zmieniający się bilans ryzyk mogą uzasadniać korektę naszej polityki - powiedział.
Jeszcze na godzinę przed wystąpieniem prezesa Fed w Jackson Hole FedWatch na giełdzie CME pokazywał 71,7 proc. prawdopodobieństwa obniżki stóp na posiedzeniu 17-18 września oraz 28,3 proc. prawdopodobieństwa utrzymania stóp bez zmian. Po wystąpieniu prawdopodobieństwo obniżki stóp wyceniane było już na 91,2 proc., a ich utrzymania - na 8,8 proc. Czy to znaczy, iż Jerome Powell dał rynkom wyraźnie gołębi sygnał, iż za niespełna miesiąc Fed obniży stopy, które na tym samym poziomie 4,25-4,5 proc. utrzymuje już od ponad ośmiu miesięcy? Otóż - nie.
Amerykańska gospodarka zmierza ku kryzysowi. Grozi jej stagflacja
Jerome Powell przyznał, iż bank centralny jest w kropce, zwłaszcza w związku z tym, iż ma podwójny mandat - starań o utrzymanie maksymalnego zatrudnienia i o stabilność cen. Tymczasem - choć wykazuje się dużą odpornością na politykę Donalda Trumpa - gospodarka USA zaczyna zwalniać, a ryzyko wyższej inflacji jest coraz większe. Niektórzy ekonomiści mówią choćby o perspektywie stagflacji, czyli stagnacji gospodarczej i wysokiej inflacji. - W krótkim okresie ryzyko inflacji jest przechylone w górę, a ryzyko zatrudnienia w dół - to trudna sytuacja - przyznał Jerome Powell.
W minionym tygodniu Fed opublikował sprawozdanie z posiedzenia, które odbyło się 29-30 lipca i na którym stopy pozostawiono bez zmian. Ze sprawozdania wynika, iż wówczas większość przedstawicieli Rezerwy Federalnej podkreśliła, iż ryzyko inflacji jest ważniejsze niż obawy dotyczące rynku pracy, ale przyznali, iż istnieją równocześnie obawy dotyczące wyższej inflacji i niższego poziomu zatrudnienia. Większość z 18 obecnych członków FOMC "oceniła ryzyko wzrostu inflacji jako większe z tych dwóch zagrożeń" - napisano w sprawozdaniu. - Wydaje się, iż zmienia się bilans ryzyk - powiedział kilka tygodni po tamtej dyskusji Jerome Powell.
Skutki polityki Trumpa nadeszły wcześniej niż prognozowali ekonomiści
Na czym ta zmiana polega? Otóż jeszcze przed objęciem urzędu przez Donalda Trumpa, który już zapowiadał wojny celne, większość ekonomistów spodziewała się, iż podwyższone niebotycznie taryfy wywołają szybki inflacyjny szok. Spowolnienie gospodarki - w więc i spadek zatrudnienia, wzrost bezrobocia - miały przyjść później, część scenariuszy przewidywało, iż dopiero w 2026 roku. Jest jednak nieco inaczej.
Choć gospodarka amerykańska wykazuje odporność - jednak słabnie. Wzrost PKB wyraźnie spowolnił w pierwszej połowie roku do tempa 1,2 proc. Jest ono mniej więcej o połowę niższego niż w roku ubiegłym, gdy wynosiło 2,5 proc. Osłabienie tempa wzrostu następuje w dużej mierze wskutek spowolnienie wydatków konsumpcyjnych. To konsumenci jako pierwsi zareagowali na cła. Nie tylko chodzi o towary konsumpcyjne. Na rynku nieruchomości dochodzi do najwyższej w historii liczby wycofywania się nabywców z transakcji kupna domów. A inflacja? - Wpływ ceł na ceny konsumpcyjne jest teraz wyraźnie widoczny - powiedział Jerome Powell.
Ale wpływ ten nie jest tak drastyczny, jak się tego obawiano. Po pierwsze zapowiadane horrendalne stawki (np. 140 proc. na Chiny, 50 proc. na Unię Europejską) zostały wyraźnie obniżone. Po drugie - cła nie weszły w życie z dnia na dzień - zanim zaczęły obowiązywać importerzy amerykańscy zdążyli zbudować potężne zapasy w I kwartale, co zresztą było widać po spektakularnym deficycie handlowym. Po trzecie - ponieważ konsumenci pochowali głowy w piasek, przerzucenie na nich, czyli na końcową cenę towaru całego cła jest trudne. Po czwarte - Fed nie ma pewności, jaki charakter będzie miała "celna" inflacja.
Słowem - scenariusz, który przewidywał najpierw silną inflację, a potem pełzające spowolnienie zmieniamy na taki, w którym najpierw następuje spowolnienie, a inflacja pełza. Niemniej w żadnym z nich nie występuje Jonhn Wayne na koniu gnający przez prerię bydło w kierunku Gór Skalistych.
Jak polityka gospodarcza Donalda Trumpa działa na rynek pracy?
- Zmiany w polityce handlowej i imigracyjnej wpływają zarówno na popyt, jak i podaż. W tym otoczeniu rozróżnienie zmian cyklicznych od trendów, czyli zmian strukturalnych, jest trudne. To rozróżnienie jest kluczowe, ponieważ polityka pieniężna może stabilizować wahania cykliczne, ale kilka może zdziałać w zakresie zmian strukturalnych - mówił Jerome Powell.
Zmiany, jakie zachodzą na rynku pracy pokazał ostatni lipcowy raport o zatrudnieniu opublikowany na początku sierpnia. Wzrost liczby miejsc pracy spowolnił do średniego tempa zaledwie 35 tys. miesięcznie w ciągu ostatnich trzech miesięcy, w porównaniu ze 168 tys. miesięcznie w 2024 roku. Wcześniejsze dane za maj i czerwiec zostały znacząco zrewidowane w dół. Mimo to stopa bezrobocia nieznacznie wzrosła w lipcu, ale utrzymuje się na historycznie niskim poziomie 4,2 proc. Dlaczego?
Dane te pokazują, iż popyt na pracę wyraźnie spada. Ale polityka antyimigracyjna sprawia, iż spada równocześnie podaż pracy. Dlatego mało prawdopodobny jest silniejszy wzrost bezrobocia - przynajmniej na razie. - Choć rynek pracy wydaje się być w równowadze, jest to osobliwy rodzaj równowagi, wynikający ze znacznego spowolnienia zarówno podaży, jak i popytu na pracowników. Ta nietypowa sytuacja sugeruje, iż rosną ryzyka dla zatrudnienia. A jeżeli te ryzyka się zmaterializują, mogą się zmaterializować w postaci gwałtownego wzrostu liczby zwolnień i wzrostu bezrobocia - powiedział Jerome Powell.
Co Fed wie o inflacji a czego nie?
Ryzyka dla słabszego niż się wydawało rynku pracy to prawdopodobnie zasadniczy powód, którym Fed uzasadni obniżkę stóp we wrześniu, jeżeli takiej dokona. Ryzyka dla inflacji oczywiście pozostają przez cały czas w mocy. Jednak Fed nie jest pewien, co do ich charakteru. Spodziewa się, iż w najbliższych miesiącach będą się one kumulować, ale nie ma pewności kiedy i na jaki poziom pchną wzrost cen. - najważniejsze dla polityki pieniężnej pytanie brzmi, czy te podwyżki cen mogą istotnie zwiększyć ryzyko utrzymującej się inflacji - powiedział Jerome Powell.
Jeden ze scenariuszy, który prezes Fed określił jako "rozsądny scenariusz bazowy" mówi, iż skutki ceł dla inflacji będą stosunkowo krótkotrwałe i sprowadzą się do jednorazowej zmiany poziomu cen - tak jak np. w przypadku podwyżki cen energii. Ale - nie będzie to raczej skok tylko pełzanie inflacji, bo podwyżki ceł muszą najpierw "odbić się" w łańcuchach dostaw i sieci dystrybucji. Do tego stawki celne wciąż się zmieniają, co może wydłużyć "pełzanie" inflacji.
Możliwy jest jednak inny scenariusz - kiedy presja na wzrost cen wynikająca z ceł pobudza trwalszą dynamikę inflacji. A tego już Fed nie mógłby zignorować. Możliwe jest także, iż wzrost cen pobudzi oczekiwania płacowe, choć przy obecnej "osobliwej równowadze" na rynku pracy jest to mało prawdopodobne.
W końcu - możliwy jest także scenariusz, w którym wzrost cen pobudzi wzrost oczekiwań inflacyjnych, co pociągnęłoby za sobą trwale wyższą inflację. To duże ryzyko, zważywszy, iż inflacja USA od ponad czterech lat jest powyżej celu Fed, a dodajmy, iż właśnie zmęczenie społeczeństwa wysoką inflacją było jednym z najważniejszych powodów takich a nie innych wyników ostatnich wyborów w USA. - Niezależnie od okoliczności, nie pozwolimy, aby jednorazowy wzrost poziomu cen stał się trwałym problemem inflacyjnym - powiedział prezes Fed.
Być może we wrześniu Fed opuści nieco gardę, choć jednoznacznie mówi, iż nie na tyle, by pozwolić tym razem zadać inflacji niespodziewany cios. choćby jeżeli odpuści, będzie przez cały czas "w trybie czekania", będzie czekał na wyjaśnienie zagadek, ugruntowanie się któregoś ze scenariuszy. Obniżka stóp na najbliższym posiedzeniu jest możliwa, ale może okazać się tylko "przejściowa".
Jacek Ramotowski