Grecka tragedia optymistyczna [Okiem Liberała]

11 miesięcy temu

Grecka tragedia optymistyczna [Okiem Liberała]

Autor: FWG



Grecja, która do niedawna uchodziła za murowanego kandydata na bankruta, który będzie musiał opuścić strefę euro, wydobywa się z gospodarczych tarapatów i finansowo staje na nogi.

Na początku września agencja DBRS Morningstar podniosła swoją ocenę zdolności kredytowej Grecji do poziomu BBB, określanego przez finansistów jako poziom inwestycyjny. Chociaż firma nie należy do „wielkiej trójki” agencji ratingowych, jej oceny są uznawane przez Europejski Bank Centralny, dzięki czemu mają ogromne znaczenie w strefie euro. Powrót do pożądanego poziomu inwestycyjnego jest dowodem sukcesu reform greckiej gospodarki, która przed 10 laty była na krawędzi bankructwa i wyjścia ze strefy euro. Brak poziomu inwestycyjnego wiązał się z wyższymi kosztami finansowania. Przez pewien czas Europejski Bank Centralny miał zakaz kupowania greckiego długu w ramach programów skupu obligacji rządów strefy euro.

DBRS Morningstar, komentując podniesienie ratingu, stwierdził, iż odzwierciedla to przekonanie, iż władze greckie przez cały czas będą zaangażowane w odpowiedzialną politykę fiskalną, obniżając poziom długu publicznego. Agencja spodziewa się, iż pierwotne saldo fiskalne Grecji osiągnie w tym roku nadwyżkę na poziomie 1,1 proc. i 2,1 proc. w 2024 r. Kwota kredytów, które są w tej chwili zagrożone w bilansach banków, spadła do 7 proc. z ponad 50 proc. w 2016 r.

Tradycyjna ekonomia górą

To wiadomość z wielu powodów optymistyczna. Po raz kolejny okazało się, iż ortodoksyjne recepty na naprawę gospodarki działają, wbrew podpowiedziom rozmaitych „cudotwórców”, proponujących rozwiązania niekonwencjonalne. Okazało się też, iż nie ma leniwych, roszczeniowych narodów, które nie pozwalają na racjonalną politykę gospodarczą. Są tylko nieuczciwi politycy, którzy kupują poparcie wyborców, rozdając pieniądze, których nie posiadają, i zadłużają państwo, doprowadzając do dramatu.

W roku 1980 dług publiczny Grecji utrzymywał się poniżej 30 proc. PKB, 10 lat później przekroczył 60 proc. PKB, w połowie lat 90. – 100 proc. PKB, a w 2010 r. Grecja była niewypłacalna i od katastrofy uratowała ją tylko ogromna pomoc międzynarodowa – głównie ze specjalnych funduszy utworzonych przez kraje Unii Europejskiej – oraz programy oszczędnościowe, których wprowadzenie było warunkiem udzielania pomocy.

Socjalistyczne rozdawnictwo i nacjonalizacja doprowadziły do kryzysu

Szybki przyrost długu to przede wszystkim „zasługa” rządu socjalistycznego, partii PASOK z premierem Andreasem Papandreu, który wygrał wybory w październiku 1980 r. i rządził przez całą dekadę. Rząd obiecał rozszerzenie państwa opiekuńczego i obietnice zrealizował. Wprowadzono również automatyczną indeksację płac i emerytur, co skutkowało utrzymaniem wysokiej inflacji. Państwo przejęło duże firmy energetyczne, które przynosiły straty, zaś duże firmy prywatne obciążono wysokimi podatkami, których nie płacili samozatrudnieni, czyli duża część społeczeństwa.

Konkurencyjna wobec socjalistów Nowa Demokracja, rządząc w latach 1990–1993, a następnie 2004–2009, utrzymała wysoki poziom długu, który nie rósł tylko dlatego, iż koszt jego obsługi znacznie spadł dzięki stłumieniu inflacji i przystąpieniu Grecji do strefy euro.

Kolejna eksplozja długu wiązała się z igrzyskami olimpijskimi w Atenach w roku 2004. Obie partie oskarżały się o korupcję i fałszowanie danych statystycznych. Płace przez wiele lat rosły szybciej niż wydajność, w związku z czym spadała konkurencyjność greckiej gospodarki, a eksport utrzymywał się na śmiesznie niskim poziomie. Gdy w 2008 r. wybuchł światowy kryzys finansowy, inwestorzy, którzy kupowali greckie obligacje, zorientowali się, iż kraj ten, choć należy do strefy euro, może mieć trudności ze spłatą długu i podnieśli jego oprocentowanie. W 2010 r. rząd Grecji stracił możliwość zaciągania pożyczek od prywatnych banków czy inwestorów handlujących obligacjami. Bez pomocy Unii Europejskiej, MFW i Europejskiego Banku Centralnego (czyli tzw. trojki) musiałby już w połowie 2010 r. zawiesić spłatę długu, co miałoby poważne konsekwencje dla wielu europejskich banków, które były wierzycielami Grecji.

Bolesna terapia zaczyna skutkować

Wychodzenie z kryzysu zadłużeniowego okazało się trudniejsze, niż sądzono w momencie, gdy ujawniony został faktyczny stan greckich finansów (pod koniec 2009 r.). Mimo wszystko program naprawczy greckiej gospodarki (a adekwatnie kilka programów) okazał się sukcesem, w co mało kto wierzył w pierwszych latach kryzysu. Panowało przekonanie, iż Ateny nigdy nie spłacą długów (więc lepiej je od razu umorzyć) i wcześniej czy później opuszczą strefę euro.

W samej Grecji programy pomocowe wywoływały protesty, gdyż wiązały się z narzuconymi warunkami, popularnie zwanymi austerity (czyli surowość). Na fali niezadowolenia w styczniu 2015 r. wybory wygrała bardzo lewicowa partia Syriza, której lider Aleksis Tsipras obiecywał skończenie z wyrzeczeniami. W lipcu 2015 r. posłowie Syrizy zagłosowali jednak w parlamencie za kolejnym programem pomocowym, który wiązał się z narzuconymi oszczędnościami.

Za kryzys zadłużenia Grecja zapłaciła wysoką cenę. Od 2008 do 2016 r. (z wyjątkiem 2014) PKB nieustannie spadał, podobnie jak płace realne, emerytury i świadczenia społeczne. Niektórzy ekonomiści (np. Paul Krugman, Joseph Stiglitz) byli zdania, iż terapia polegająca na oszczędnościach nigdy nie przywróci wzrostu. Przeciwny jej był też minister finansów w rządzie Syrizy Janis Warufakis. Podczas swojej sześciomiesięcznej pracy w ministerstwie (od stycznia do czerwca 2015 r.) domagał się, by rząd utrzymał twardą postawę w negocjacjach z wierzycielami Grecji, choćby gdyby to oznaczało ryzyko niewypłacalności państwa i wyjścia Grecji ze strefy euro. Ostatecznie został zmuszony do odejścia po tym, gdy lewicowy premier Alexis Tsipras zdecydował się porzucić ideologiczną retorykę i wprowadzić twarde reformy. W 2018 r. Warufakis stworzył nową partię Realistyczny Europejski Front Nieposłuszeństwa, która w wyborach w 2019 r. otrzymała ponad 3 proc. głosów, wprowadzając do parlamentu dziewięcioro posłów, ale w wyborach tegorocznych nie powtórzyła tego „sukcesu”.

Warufakis proponował zamiast reform wprowadzenie suwerennej waluty o nazwie dimitra na cześć starożytnej olimpijskiej bogini urodzaju i płodności. Według ekonomisty umożliwiłaby ona Grekom dokonywanie płatności poza systemem bankowym bez ponoszenia wysokich opłat. Nigdy nie wyjaśnił dokładnie, jak waluta mogłaby działać.

W ramach trzech pakietów pomocowych Grecja otrzymała 326 mld euro. To nie była darowizna, ale pożyczki udostępnione przez MFW i fundusze pomocowe, na które złożyły się kraje strefy euro (w niewielkim stopniu także inne kraje Unii Europejskiej). Pożyczki były oprocentowane, choć poniżej stopy rynkowej. Międzynarodowa pomoc dała prywatnym wierzycielom wystarczająco dużo czasu, by greckiego długu się pozbyć. Tym samym zniknęło ryzyko „zarażenia” przez Greków europejskiego systemu bankowego.

Premier Mitsotakis: fachowość zamiast ideologii

W 2018 r. Grecja zrezygnowała z trzeciego i ostatniego programu ratunkowego. Reformy w Grecji nabrały tempa, gdy w 2019 r. w wyborach zwyciężyła Nowa Demokracja. Liderem partii i kandydatem na premiera został w roku 2016 Kyriakos Mitsotakis. Ze stanowiska tego zrezygnował były premier Antonis Samaras, współodpowiedzialny za grecki kryzys.

Mitsotakis jest z wykształcenia ekonomistą i ma duże doświadczenie w branży finansowej. Pracował jako analityk w Chase Bank w Londynie i w firmie doradczej McKinsey & Company, zakładał własne spółki zajmujące się finansami, zarządzał też publicznymi instytucjami. Jest typowym technokratą, który rozumie, co jest w polityce gospodarczej możliwe do osiągnięcia, i stroni od ideologii.

Pierwszy rząd Mitsotakisa przeprowadził falę prywatyzacji, obejmującą infrastrukturę turystyczną, grunty przybrzeżne, państwowe udziały w spółkach gazowych i elektroenergetycznych oraz w ateńskim porcie lotniczym. Wdrożono reformę podatkową, w ramach której zachęcano zamożnych cudzoziemców do osiedlania się w Grecji. Stawki podatkowe obniżono, zresztą z bardzo wysokiego poziomu, wprowadzonego w pierwszych latach programów naprawczych. Celem było przyciągnięcie inwestycji.

Latem 2020 r. przyjęta została Ustawa o wielkim rozwoju, ograniczająca prawo do strajku i znosząca układy zbiorowe, które zostały zawieszone już w 2012 r. na wniosek „trojki”, a następnie przywrócone przez rząd Tsiprasa. W sierpniu 2020 r. przyjęto reformę prawa pracy, która przewiduje możliwość zwolnienia przez pracodawcę pracownika bez konieczności podawania przyczyn tej decyzji i wcześniejszego powiadomienia zainteresowanych. Rząd zreformował ustawodawstwo w celu ułatwienia poszukiwań ropy naftowej i gazu.

Wskaźniki Grecji coraz lepsze

W 2017 r. grecka gospodarka zaczęła rosnąć (wyjątkiem był rok światowej pandemii 2020). W roku 2022 dynamika PKB wyniosła 5,9 proc. i była jedną z wyższych w Unii Europejskiej. W tym roku według prognoz wyniesie 2,4 proc., co też będzie na tle Unii Europejskiej dobrym wynikiem. Co najważniejsze – spada stosunek długu publicznego do PKB, choć, rzecz jasna, z wysokiego poziomu. W roku ubiegłym było to 171,3 proc., w tym roku według prognoz Komisji Europejskiej będzie 160,2 proc., w roku przyszłym 154,4 proc. Reformy nie tylko ustabilizowały gospodarkę, ale także doprowadziły do poprawy jej struktury. Najważniejszym osiągnięciem jest eksport, który w latach 2010–2021 wzrósł 90 proc. w porównaniu z 42 proc. w całej strefie euro.

W czerwcu br. Nowa Demokracja ponownie wygrała wybory (konieczna była ich powtórka, gdyż wybory przeprowadzone w maju nie dały żadnej partii zdecydowanego zwycięstwa) i premier Mitsotakis zapowiedział przyspieszenie tempa reform i odzyskanie do końca roku przez greckie obligacje ratingu inwestycyjnego w trzech największych agencjach ratingowych. Zobowiązał się do wcześniejszej spłaty kolejnej raty zagranicznych pożyczek w wysokości 5,3 mld euro.

Zapowiedział znaczne zbliżenie dochodów Greków do ich europejskich odpowiedników oraz przyspieszenie tempa redukcji zadłużenia i zwiększenie eksportu do 60 proc. PKB. Inwestorzy, spodziewając się poprawy ratingu, zaczęli inwestować w greckie obligacje, co obniżyło koszty obsługi zadłużenia kraju. Rentowność 10-letnich greckich obligacji (w uproszczeniu – oprocentowanie długu) wynosi w tej chwili 4,36 proc., czyli mniej niż włoskich (4,8 proc.) i, oczywiście, polskich (5,88 proc.).

Witold Gadomski – dziennikarz, publicysta „Gazety Wyborczej”

Artykuł jest częścią cyklu Fundacji Wolności Gospodarczej „Okiem Liberała” i ukazał się również na stronie Wyborcza.pl.


Idź do oryginalnego materiału