Hakerzy ujawnili, ile Bitcoinów ma Salwador. Rezerwy krypto kraju zagrożone?

1 tydzień temu

Dziś poinformowano o gigantycznym włamaniu hakerskim do systemów informatycznych, których Salwador używa do obsługi publicznego obrotu Bitocinem. Chyba najsłynniejszy w tej chwili kraj świata pod względem przyjaznego stosunku do kryptowalut miał odnotować naruszenie bezpieczeństwa sieci państwowych bitomatów, a także wyciek wrażliwych danych.

Skompromitowane informacje, jak również sam fakt dokonania włamania, ujawniono na breachforums.st. Jest to, jak nazwa wskazuje, forum hakerów i pasjonatów, i zawiera nowinki z zakresu cyberprzestępczości (niekiedy z bardzo pierwszej ręki).

Przedstawiciele grupy określającej się jako CiberInteligenciaSV poinformowali, iż z sukcesem obeszli zabezpieczenia systemu Chivio. Jest to software, które służy jako państwowy portfel kryptowalutowy. Jako taki, służy do zarządzania salwadorskimi rezerwami Bitcoina. Obsługuje także sieć publicznych bitomatów, dzięki których Salwador poszerza dostęp do kryptowaluty dla ludności.

Hakerzy zamieścili na forum obszerne fragmenty kodu źródłowego tegoż oprogramowania, jak również szczegóły specyfikacji sieci VPN, wykorzystywanej przezeń do komunikacji. Ujawnili także 52 adresy bitcoinowe, należące do Salwadoru. Mają one mieścić nieco ponad dwa tysiące BTC (dokładniej: 2096,85).

CiberInteligenciaSV chwali się przy tym, iż swoje włamania przeprowadza pro publico bono i nie czerpie z tego profitów. Pierwsze wzmianki o włamaniu poczęły pojawiać się w poniedziałek. Zamieszczono wówczas zapowiedzi przecieku danych na kanale na Telegramie grupy.

Salwador znany jest jako najprzychylniejszy wobec kryptowalut kraj świata. Bitcoin od 2021 roku jest tam legalnym środkiem płatniczym, zaś obrót i inwestycje w kryptowaluty są entuzjastycznie popierane przez rząd prezydenta Nayiba Bukele

Wedle pojawiających się komentarzy, wydarzenie unaocznia niebezpieczeństwo, jakie wiąże się z oficjalnym uznaniem Bitcoina za prawomocną walutę. I miałby jakoby sugerować „przemyślenie” zasadności takiego kroku.

Z pewnością niebezpieczeństwo incydentów z zakresu cyberbezpieczeństwa zawsze istnieje. Tezy takie pomijają jednak wymownym milczeniem fakt, iż tradycyjne systemy transakcji elektronicznych również są podatne na włamania hakerskie. Co interesujące jednak, nikt na ich podstawie nie sugeruje, by „przemyśleć” istnienie płatności wirtualnych opartych o pieniądz państwowy.

Reakcje władz Salwadorskich są, póki co, „wstrzemięźliwe”. Innymi słowy, nie skomentowały one incydentu zupełnie – wyjąwszy lakoniczną wzmiankę, iż stosowne organy „prowadzą śledztwo” w sprawie. Niekoniecznie musi być to jednak sygnał świadczący o ich zagubieniu.

Warto dodać, iż Salwador słynie jako kryptowalutowy raj głównie w odleglejszych od siebie stronach. W samym kraju, a także w całym regionie Ameryki Środkowej, kraj znany jest zupełnie z czego innego. Przez długi czas słynął on bowiem z jednego z najwyższych na świecie współczynników morderstw. Przestępczość była wszechobecna i nader krwawa, zaś gangi zdawały się faktycznie rządzić całym państwem.

Sytuację tę zmienił dopiero prezydent prezydent Nayib Bukele, który wspomniane gangi wypalił „ogniem i żelazem”. Uczynił to dość brutalnymi metodami, militaryzując kraj i wielokrotnie ściągał na siebie oskarżenia o masowe łamanie „praw człowieka” przestępców i podejrzanych. Pośród obywateli zapewniło mu to jednak ogromną i niekłamaną popularność.

Niewykluczone zatem, iż Salwador w podobny sposób podejdzie do włamania. Innymi słowy, w sposób raczej militarny niż sądowo-policyjny.

Idź do oryginalnego materiału