107 procent – o tyle, według najnowszych analiz, ma w ciągu kilku najbliższych 5 lat wzrosnąć wartość transgranicznego handlu internetowego. Będzie rósł szybciej niż sprzedaż w obrębie jednego kraju.
Nie ma już innej drogi. Międzynarodowy handel internetowy będzie rósł szybciej niż krajowy – tak przynajmniej wynika z najnowszego raportu opublikowanego przez Juniper Research. – To, iż ten sektor będzie się mocno rozwijał wiadomo od dawna i każde kolejne raporty rynkowe na to wskazują. Praktykom, czyli przedsiębiorcom handlującym w sieci nie trzeba tego wyjaśniać, bo rozwój swoich firm widzą codziennie – mówi ekspert, ale przyznaje: – Z drugiej strony może zaskakiwać tempo rozwoju transgranicznego handlu internetowego. Jednak gdy bliżej przyjrzeć się temu, co w tej chwili dzieje się na tym rynku widać, iż najnowsze analizy nie są przesadzone – uważa Tomasz Niedźwiecki, twórca i prezes platformy TakeDrop.pl, w której założono już ponad 7 tys. sklepów internetowych. Działa ona w oparciu o dropshipping, co ułatwia sprzedawanie w sieci, gdyż sprzedawca nie musi posiadać choćby magazynów, a procesy logistyczne przejęte są przez zewnętrzne podmioty.
107 procent
Ale do rzeczy. Według nowego badania zrealizowanego przez brytyjską firmę Juniper Research (wykonuje analizy w sektorze technologii mobilnych i cyfrowych), wartość transgranicznych transakcji e-commerce wzrośnie na całym świecie o 107 proc. w ciągu najbliższych pięciu lat.
Dla porównania Juniper Research przewiduje, iż wartość krajowych transakcji e-commerce wzrośnie w tym czasie o zaledwie 48 procent. To wszystko oznacza, iż do 2028 roku 33 proc. światowych wydatków w sieci, będzie miało charakter międzynarodowy.
Handel transgraniczny to nic innego jak sprzedawanie swoich produktów online, ale z wysyłką za granicę. Brytyjska firma ocenia, iż za pięć lat wartość takich transakcji osiągnie poziom 3,3 mld dolarów.
– To, co może zaskakiwać, to przewidywane 107 procent. Jednak najnowsze dane płynące z Chin uprawdopodabniają tę liczbę. Po raz pierwszy w historii wartość chińskiego międzynarodowego handlu internetowego przekroczyła granicę 2 biliona juanów – przypomina Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
Chiny ten skok zapewniły sobie w dużej mierze sprzedaży sprzętu elektronicznego. Obok odzieży i butów to najczęściej wysyłane do innych krajów, a kupowane w sieci, produkty.
Albo czas, albo cena
Międzynarodowy handel w sieci nie byłby dziś tak opłacalny i nie będzie się tak dynamicznie rozwijał bez inwestycji w procesy logistyczne. Najwięksi gracze na rynku już dawno dostrzegli ten potencjał i zaczęli rozwijać swoją sieć przesyłania i magazynowania towarów. Juniper Research w swoim raporcie wskazuje na JD Sports Fashion Group (brytyjska grupa sprzedażowa) zbudowała silną sieć logistyczną, to zaprocentowało szybszymi dostawami, a przez to zwiększoną sprzedażą.
Drugą drogą jest ta wybrana przez AliExpress, którego klienci na swoją paczkę muszą czekać dłużej, ale platforma oferuje niższe ceny.
– Cena i czas. To dwa główne czynniki brane pod uwagę przez klientów e-sklepów na całym świecie. Polski konsument od tego modelu nie odstaje – komentuje Tomasz Niedźwiecki z TakeDrop.pl.
Bez magazynu
Czy na boomie na internetowym rynku transgranicznym może zyskać polski przedsiębiorca sprzedający w sieci? Niedźwiecki przekonuje, iż tak. Zresztą do wyjścia ze sprzedażą w internecie za granicę od dawna namawia Ministerstwo Rozwoju i Technologii.
– Mówimy w tym przypadku nie tylko o sprzedaży za granicę, ale także o kupowaniu za granicą. I nie tylko o klientach indywidualnych, ale polskich e-sklepach które kupują towary za granicą w większych ilościach – wyjaśnia szef TakeDrop.pl.
Chodzi o to, iż polscy przedsiębiorcy działający w sieci mogą dzięki transakcjom transgranicznym wywalczyć sobie mocną pozycję na rynku krajowym.
Czy ktoś próbował kupić kabel ładujący do smartwatcha? W sklepie stacjonarnym graniczy to z cudem. Trudno dostać adekwatny model, ofert jest mało, ceny zabójcze i trzeba szukać w sieci. Tu ofert jest mnóstwo, ale najatrakcyjniejsze cenowo oznaczają często wysyłkę z Chin, czyli czekanie tygodniami na paczkę. Droższe towary – także z Chin, ale już są w Polsce i czekają w magazynach.
– Sprzedawca jednak i tak nie ma towaru u siebie, bo bardzo często działa w systemie dropshippingowym. Taki kabelek znajduje się już w centrum logistycznym, a sprzedawca wystawia go na sprzedaż. Po dokonaniu transakcji klientowi towar wysyłany jest bezpośrednio z magazynu. Dzięki temu sprzedający zajmuje się transakcją, a nie ponosi dodatkowych kosztów związanych z utrzymaniem powierzchni – wyjaśnia działania systemu Niedźwiecki i stawia pytanie: – Którą ofertę wybierze kupujący, który potrzebuje kabla, smartwatcha, zasilacza do komputera „na już”? Tę z Chin, czy jednak nieco droższego, ale oferującego szybszą dostawę sprzedawcę działającego w dropshippingu?