Hiszpania: kraj słońca, turystów i… strukturalnych problemów gospodarczych.
Hiszpania przez lata była krajem, który częściej zaskakiwał gospodarczo negatywnie niż pozytywnie. Kryzys finansowy z 2008 roku pogrążył ją w długiej recesji, a bezrobocie należało do najwyższego w Unii Europejskiej. Do tego słaba produktywność, nieefektywny rynek pracy, za dużo małych i niekonkurencyjnych firm.
ALE coś zaczyna się zmieniać. Wzrost PKB jest wyższy niż w Niemczech, Francji i całej Strefie Euro. Bezrobocie spada, dochody rosną, a gospodarka staje się prymusem Europy. Co więc jest prawdą? Hiszpania to dziś hit czy kit?
Biorę dziś pod lupę gospodarkę Hiszpanii i pokażę wam, co tam się ostatnio dzieje i czy warto w nią dziś inwestować? Zapraszam.
Hiszpania zaskakuje Europę! Gospodarczy prymus czy sezonowa iluzja?
Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Turystyczny gigant z przemysłowym zapleczem
Hiszpania to czwarta co do wielkości gospodarka całej Strefy Euro i jednocześnie jedna z najbardziej uzależnionych od napływu zagranicznych turystów, którzy co roku generują około 12% jej PKB.
To jednak wcale nie znaczy, iż kraj ten żyje wyłącznie z plaży, paelli i Airbnb. Hiszpania ma całkiem solidny i nowoczesny sektor przemysłowy, w którym szczególnie wyróżniają się takie branże jak energia odnawialna i farmaceutyka.
To właśnie tam powstają jedne z największych farm wiatrowych w całej Europie, a słoneczny klimat i dotacje ze strony państwa pozwoliły krajowi stać się jednym z liderów w tak zwanej „zielonej transformacji”. Przemysł odpowiada jednak za zaledwie 11% całej gospodarki, która głównie oparta jest na wszelkiego rodzaju usługach. Dla porównania w Polsce, sektor usług odpowiada za około 57% naszego PKB, a przemysł za 30%.
Różnica w tych proporcjach ma znaczenie, gdy próbujemy zrozumieć, skąd tak naprawdę biorą się zarówno jej ostatnie, spektakularne sukcesy, jak i jej wieloletnie, strukturalne problemy Hiszpanii.


Spektakularne odbicie po pandemii
Hiszpania to kraj, który w ostatnich latach potrafił bardzo pozytywnie zaskoczyć. W 2023 roku odnotował wzrost PKB na poziomie 2,5% – ponad dwukrotnie więcej niż wynosiła średnia dla całej Strefy Euro!
Rok 2024 wyglądał jeszcze lepiej, a wszystko wskazuje na to, iż w najbliższych latach Hiszpania może być jednym z głównych motorów wzrostu w całej Strefie. Na wykresie, który właśnie widzicie na swoich ekranach, te czerwone słupki reprezentują PKB Hiszpanii, a niebieskie – PKB całej Strefy Euro. Spora różnica, prawda?
Niestety, pod tą niezwykle optymistyczną warstwą, kryją się znacznie głębsze, strukturalne problemy. To te wszystkie, niewidoczne na pierwszy rzut oka rzeczy, których nie widać w tym prostym, zagregowanym wskaźniku PKB, ale które od wielu, wielu lat skutecznie ciągną tę gospodarkę w dół. Do nich wrócimy już za moment. Na razie jednak zastanówmy się: co tak naprawdę stało za tym niezwykle dynamicznym odbiciem Hiszpanii w ciągu ostatnich, czterech lat?

Po pierwsze – niska baza porównawcza. Hiszpańska gospodarka, która jest oparta w tak dużym stopniu na turystyce, w czasie globalnej pandemii dostała mocno po głowie. Jej PKB spadło w 2020 roku aż o około 11%! Dla porównania: w całej Strefie Euro ten spadek wyniósł w tym samym czasie około 6,8%, a w Polsce zaledwie 2%!
Hiszpania była jednym z krajów, które najmocniej odczuły pandemiczne załamanie. Dlatego właśnie, kiedy wszystkie obostrzenia w końcu się skończyły, a turyści znów zaczęli tłumnie wracać na wakacje, tamtejsza gospodarka miała po prostu z czego odbijać. Łatwiej w końcu rosnąć o 10%, jeżeli zaczynasz z poziomu 5 niż jeżeli jesteś już na poziomie 500.


Trzeba jednak uczciwie oddać Hiszpanii, iż ta niska baza to nie wszystko. Kraj w ostatnich latach stał się turystycznym magnesem. Przyciągał gości znacznie, znacznie skuteczniej niż cała reszta świata.
Już na początku 2022 roku, Hiszpania praktycznie w całości odbudowała cały swój ruch turystyczny sprzed pandemii! Dla porównania: w tym samym czasie, większość państw na świecie notowała wciąż o ponad 50% mniej zagranicznych odwiedzin niż w rekordowym, 2019 roku. To robi wrażenie. Błyskawiczne tempo odbudowania swojej głównej bazy klientów pomogło całej gospodarce.

Motorami ostatniego wzrostu są też silna konsumpcja wewnętrzna oraz wspomniany rozwijający się sektor usług. Pomaga też fakt, iż hiszpańska gospodarka jest o wiele mniej uzależniona od handlu zagranicznego niż na przykład niemiecka. Mają też jako jeden z nielicznych państw poprawiającą się populację, która zamiast się kurczyć – dynamicznie rośnie. W efekcie, premier Hiszpanii, Pedro Sánchez, mówi wręcz o „jednym z najbardziej pomyślnych i udanych okresów w całej, najnowszej historii hiszpańskiej demokracji”.

Prognozy i nowe silniki wzrostu
Co więcej, zgodnie z najnowszymi prognozami, PKB Hiszpanii ma urosnąć w 2025 roku o 2,6%, a w 2026 – o kolejne 2,2%! To poziomy wzrostu, o jakich większość państw Starego Kontynentu może dzisiaj tylko pomarzyć. Dla porównania: cała Strefa Euro ma urosnąć w tym roku o zaledwie 0,8%. Międzynarodowy Fundusz Walutowy właśnie, po raz kolejny, zrewidował w górę swoje prognozy dla ich gospodarki w górę.

Jak MFW argumentuje swoje zdanie? Po pierwsze, imigracją. Migranci, w dużej mierze znający język hiszpański (pochodzący głównie z Ameryki Łacińskiej), stanowili w 2024 roku około 75% całego, dodatkowego zatrudnienia. To spora ulga dla gospodarki.

Po drugie, rosnący udział usług technologicznych. Chociaż turystyka wciąż stoi za większością eksportu hiszpańskich usług, to MFW wskazuje także na dynamicznie rosnący eksport nowoczesnych, zaawansowanych usług spoza sektora turystycznego, między innymi z branży IT, z opieki zdrowotnej czy transportu, co znacząco zwiększa konkurencyjność Hiszpanii na rynkach zagranicznych.
Po trzecie, silna konsumpcja wewnętrzna. Hiszpanie zaczęli odnotowywać malejącą stopę oszczędności, co wprost oznacza, iż zaczęli po prostu konsumować więcej. Dla PKB to woda na młyn.

Strukturalne problemy na horyzoncie
Jednak fakt, iż Hiszpania tak dynamicznie i tak spektakularnie odbiła po pandemii, nie zmienia faktu, iż jej fundamentalne, strukturalne problemy istniały na długo przed covidem – i przez cały czas tam są. Od 2008 roku, hiszpańska gospodarka nie potrafi w żaden, sensowny sposób zbliżyć się pod względem dochodów do najbogatszych państw Europy Zachodniej.
Jej PKB per capita (po uwzględnieniu siły nabywczej) od ponad 15 lat uparcie krąży wokół poziomu 90–92% średniej unijnej. Innymi słowy: Hiszpania co prawda rośnie, ale nie nadąża za liderami. Przez jakiś czas można było to wszystko zrzucać na dotkliwy kryzys finansowy, a potem na pandemię. Dzisiaj, gdy świat już w dużej mierze się ustabilizował, widać wyraźnie, iż problem jest głęboko strukturalny.
Na wykresie, który teraz widzicie, pogrubiona, czerwona linia pokazuje poziom PKB per capita Hiszpanii w relacji do średniej dla całej Strefy Euro (ta z kolei jest zaznaczona jako szara, przerywana linia odniesienia). Widać tu bardzo wyraźnie: Hiszpania, przez ostatnią dekadę, nie tylko nie nadgoniła bogatego Zachodu – ona wręcz się od niego oddaliła! Dla porównania – te dolne, dynamicznie rosnące linie to Polska i Rumunia, które konsekwentnie gonią europejską czołówkę. A ta górna, spadająca? To Niemcy.

Jakie są więc dwa fundamentalne problemy hiszpańskiej gospodarki? Niska produktywność i niski poziom zatrudnienia. Nie chodzi tu wyłącznie o to, iż ludzie pracują za mało godzin.
Problem tkwi znacznie, znacznie głębiej: duża część wszystkich, zatrudnionych osób wykonuje pracę niezwykle niskiej jakości – słabo opłacaną, bardzo powtarzalną i często bez żadnej, realnej wartości dodanej. Do tego dochodzi specyficzna struktura całego, hiszpańskiego rynku: dominacja małych, rodzinnych, lokalnych firm, które ani nie inwestują w nowe technologie, ani nie skalują swojej działalności na szerszą, międzynarodową skalę.
Pomyślcie sami – jasne, wszystkie, rozwinięte gospodarki na świecie opierają się dzisiaj w dużej mierze na usługach. Jest jednak fundamentalna różnica między zaawansowanymi, wysokomarżowymi usługami technologicznymi, które świadczą dzisiaj potężne Big Techy czy innowacyjne firmy typu SaaS, a prostymi usługami w stylu „nalewania piwa na plaży w Maladze”.
To porównanie może wydawać się nieco podszyte chłopskim rozumem, ale ma ono realny, bezpośredni wpływ na ogólną jakość i siłę całej gospodarki oraz na poziom życia jej obywateli.
Efekt? Produktywność hiszpańskiej gospodarki, czyli to, ile wartości tak naprawdę wytwarza się tam na jedną, przepracowaną godzinę od wielu lat uparcie utrzymuje się na poziomie o 10–15% niższym niż wynosi średnia dla całej Strefy Euro. Co gorsza, widać tu choćby pewien, niepokojący trend spadkowy. Hiszpania coraz bardziej i bardziej zostaje w tyle.

Edukacja i rynek pracy
Do tego dochodzi jeszcze poważna kwestia edukacji. Wskaźniki dotyczące przedwczesnego kończenia nauki wśród młodzieży są w Hiszpanii jednymi z najwyższych w całej Europie.
Tamtejszy system kształcenia zawodowego ledwo zipie, a szkolnictwo wyższe bardzo często nie nadąża za realnymi potrzebami dynamicznie zmieniającego się rynku pracy. Brakuje też popularnego w innych krajach, kształcenia dualnego, czyli takiego, które w inteligentny sposób łączy teorię z praktyką, jak robią to na przykład Niemcy czy Austria.
Efekt? Młodzi ludzie wchodzą na rynek pracy bez żadnych, realnych, pożądanych przez pracodawców kompetencji, a firmy nie mogą znaleźć odpowiednio przygotowanych, wykwalifikowanych pracowników. Ten brak dopasowania tworzy ogromne napięcia nie tylko na samym rynku pracy, ale i w całej gospodarce.

A jakby tego było mało, to dochodzi nam jeszcze niski wskaźnik aktywności zawodowej. Zaledwie 65,9% wszystkich osób w wieku produkcyjnym w Hiszpanii aktywnie pracuje, co jest jednym z najniższych wyników w całej Unii Europejskiej. Na koniec 2024 roku, oficjalna stopa bezrobocia w Hiszpanii wynosiła aż 11,3%! Dla porównania: w Polsce jest to zaledwie 5,1%. A i tak – jak na hiszpańskie, historyczne standardy – ten wynik wcale nie wygląda jakoś szczególnie tragicznie. Jeszcze dekadę temu, bezrobocie w tym kraju przekraczało poziom 24%!

Skąd tak wielka stopa bezrobocia w Hiszpanii? To temat, który wraca w kraju jak bumerang. choćby wtedy, gdy gospodarka rośnie w solidnym, ponadprzeciętnym tempie, bezrobocie wciąż, uparcie utrzymuje się na jednym z najwyższych poziomów w całej Unii Europejskiej. I nie chodzi tu tylko o jakieś, cykliczne spowolnienia – to bezpośredni efekt głęboko zakorzenionych, strukturalnych problemów, z którymi hiszpański rynek pracy walczy od całych dekad.
Jednym z najbardziej oczywistych i jednocześnie najtrudniejszych do rozwiązania problemów jest ogromna sezonowość zatrudnienia. Hiszpania żyje z turystyki, która odpowiada za ponad 12% jej PKB. jeżeli doliczymy do tego wszystkie, pośrednie efekty, to ten udział pozostało większy. Turystyka, gastronomia, hotelarstwo, to wszystkie sektory, które rozkwitają latem, a zimą zamierają. To oznacza masowe, sezonowe zatrudnianie w okresie letnim i równie masowe, grupowe zwolnienia po jego zakończeniu.
W takich regionach jak Andaluzja czy Baleary widać to gołym okiem: potężna fala zatrudnienia, a zaraz po niej, równie potężna fala bezrobocia i tak co roku. W efekcie, ogromna część społeczeństwa przez większą część roku żyje z zasiłków albo pracuje na czarno, a oficjalne, państwowe statystyki bezrobocia przypominają regularną sinusoidę.
Kolejny poważny problem to kiepska mobilność wewnętrzna. Hiszpanie bardzo rzadko przeprowadzają się za pracą. Znacznie rzadziej niż mieszkańcy innych, dużych państw Unii Europejskiej.
Częściowo wynika to z silnych, tradycyjnych więzi rodzinnych i kulturowych, ale swoje dokłada tu też specyficzna struktura własności mieszkań: ponad 75% wszystkich, hiszpańskich gospodarstw domowych posiada swoje mieszkanie na własność, które bardzo często jest po prostu dziedziczone z pokolenia na pokolenie.
Efekt? jeżeli w rodzinnym mieście nie ma akurat pracy, większość ludzi po prostu zostaje na bezrobociu, zamiast ruszyć w poszukiwaniu pracy gdzie indziej.

Bariery dla pracodawców i grup wykluczonych
Do tego dochodzi bardzo nieprzyjazny klimat dla pracodawców. Hiszpański rynek pracy uchodzi za jeden z najbardziej zbiurokratyzowanych i najdroższych w całej Europie. Obciążenia podatkowe i składkowe sięgają tam prawie 40% wynagrodzenia brutto. To bardzo wysoki poziom, który w połączeniu ze skomplikowanymi, często zmieniającymi się przepisami, realnie utrudnia prowadzenie biznesu. Dla porównania: średnia dla wszystkich państw OECD to niecałe 35%. Do tego dochodzi jeszcze gąszcz przepisów, częste i nieprzewidywalne zmiany w prawie i duża, polityczna nieprzewidywalność. To wszystko sprawia, iż wielu, hiszpańskich przedsiębiorców woli zatrudniać swoich pracowników tymczasowo bez jakiegokolwiek, długoterminowego inwestowania w rozwój ich kadr.

Na sam koniec mamy jeszcze niewystarczająca aktywność zawodowa niektórych, grup społecznych. W szczególności kobiet i osób po 55. roku życia. Choć wskaźniki w tym zakresie systematycznie się poprawiają, to Hiszpania wciąż wypada znacznie słabiej niż wynosi średnia unijna.
Starsze osoby często przedwcześnie opuszczają rynek pracy, a kobiety zwłaszcza na południu kraju wciąż zmagają się z licznymi, kulturowymi barierami. W efekcie, duża część potencjału gospodarczego kraju się marnuje, a liczba osób aktywnych zawodowo nie rośnie wystarczająco szybko, by w pełni utrzymać rosnące, państwowe wydatki socjalne. Bez tego nie ma co marzyć o trwałym i znaczącym spadku bezrobocia.
Kolejnym problemem Hiszpanii to zadłużenie, które przebiło 110% PKB.
Ej stop. Co to ma być Pioter? Jak to zadłużenie problemem? Toć sam gadasz, iż zadłużenie, to żaden problem, a tu problem?! Tak, jak nie masz kontroli nas własną walutą, to możesz mieć problem. Hiszpania nie ma.
Gdyby Hiszpania wpadła w poważne kłopoty ze spłatą swoich zobowiązań, to nie może po prostu „dodrukować” sobie pieniędzy, tak jak mogą to zrobić Stany Zjednoczone czy Polska.

Demografia i reforma emerytalna
W odpowiedzi na te wszystkie problemy, Hiszpania przeprowadziła w latach 2021–2023 kompleksową reformę emerytalną. Wprowadziła ona dodatkowe, obowiązkowe składki, pewne zachęty finansowe za późniejsze przejście na emeryturę i kary za wcześniejsze opuszczenie rynku pracy.
W kraju, gdzie produktywność pracy jest w stagnacji, to reforma, która jest potrzebna. Już dzisiaj, roczne wydatki na emerytury pochłaniają w Hiszpanii ponad 13% jej PKB, a najnowsze, długoterminowe prognozy na 2050 rok mówią już o poziomie rzędu 16–17% PKB! Mówiąc obrazowo – cały, potężny, hiszpański sektor turystyczny mógłby pracować wyłącznie po to, by co roku wypłacić wszystkie, należne emerytury. jeżeli produktywność pracy wzrasta, to nie musi to być problemem, ale w Hiszpanii nie wzrasta.

Znajdziesz tam więcej wartościowych treści o inwestowani, giełdzie i rynkach.
DNA Rynków – merytorycznie o giełdach i gospodarkach
Kryzys mieszkaniowy w cieniu turystyki
To jednak dalej nie koniec problemów. Wróćmy na moment do rynku mieszkalnictwa. Na pierwszy rzut oka, wszystko wygląda dobrze – Hiszpania ma jeden z najwyższych w całej Europie wskaźników własności mieszkań.
Około 75% wszystkich, hiszpańskich obywateli mieszka we własnym lokum, co na pierwszy rzut oka mogłoby sugerować dobrobyt i stabilizację. W praktyce jednak, ten wysoki wskaźnik skutecznie przykrywa inne poważne problemy. Własność ta jest bowiem bardzo często dziedziczona po rodzicach lub dziadkach, a młodzi ludzie, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy, nie są w stanie samodzielnie zdobyć własnego mieszkania tam, gdzie faktycznie są dla nich miejsca pracy. Efekt? Średni wiek wyprowadzki z domu rodzinnego przekracza w Hiszpanii 30 lat i jest to jeden z najwyższych wyników w całej Unii Europejskiej!

Ceny nieruchomości też w tym nie pomagają. W popularnych miastach jak Barcelona, Madryt czy Malaga, ceny mieszkań kompletnie i na trwałe oderwały się od realnych zarobków, a niemały udział w tym mają… turyści. Tysiące mieszkań z lokalnego rynku trafia na platformy takie jak Airbnb.
Tylko w samej Barcelonie, w 2023 roku, ponad 10% wszystkich mieszkań w ścisłym centrum miasta było wykorzystywanych właśnie w ramach najmu krótkoterminowego! W niektórych, najbardziej atrakcyjnych turystycznie dzielnicach, ten udział przekraczał choćby 20%! Hiszpania znalazła się więc między młotem a kowadłem. Może, co prawda, próbować walczyć z tym turystycznym, krótkoterminowym najmem, żeby zwiększyć dostępność mieszkań dla swoich własnych obywateli.
Tyle skoro turystyka to 12% PKB kraju, to zbyt drastyczne i nieprzemyślane kroki w tym zakresie mogą w ostatecznym rozrachunku zrobić znacznie więcej szkody niż pożytku.
Hiszpania – prymus z ukrytymi słabościami
Na pierwszy i szybki rzut oka patrząc na odbicie PKB Hiszpania wygląda więc imponująco. Dynamiczny wzrost PKB, pełna odbudowa po pandemii, systematyczny spadek bezrobocia. jeżeli jednak spojrzymy pod powierzchnię, zobaczymy, iż Hiszpania wciąż walczy z niezwykle złożonym zestawem problemów, które od lat skutecznie blokują jej awans do gospodarczej, europejskiej ekstraklasy i nie da się tego załatwić kolejną, hojną turą unijnych funduszy ani kolejnym, rekordowym napływem turystów.
Tu potrzebne są głębokie, strukturalne zmiany. Od systemu edukacji, przez rynek pracy, aż po cały, dotychczasowy model rozwoju gospodarczego. Efekt? Od kilkunastu lat Hiszpania rozwija się wolniej niż cała Unia Europejska. Wolniej niż stagnacyjne od lat Niemcy. Wolniej niż dynamicznie goniąca Polska i wolniej niż wschodzące, europejskie peryferia jak Rumunia.

Patrząc na same, suche wskaźniki makroekonomiczne za ostatni okres Hiszpania wygląda jak gospodarczy prymus całej Europy. Szybki wzrost, najniższe bezrobocie od lat (choć dalej spore), rosnące dochody i solidny eksport usług. Jednak pod tą optymistyczną powierzchnią buzują strukturalne problemy.
Ogromne bezrobocie wśród młodych, chronicznie niska produktywność, czy niezwykle trudna sytuacja na rynku mieszkaniowym. Nic z tego nie zniknęło. W długim terminie, mogą być to czynniki, które w znacznym stopniu ograniczą potencjał wzrostu tej gospodarki. Jednak w krótkim i w średnim terminie, Hiszpania ma w tej chwili wszystkie, silne atuty, by wciąż rosnąć znacznie szybciej niż większość państw Europy.
Dynamiczny napływ imigrantów zwiększa pulę dostępnej siły roboczej, silna konsumpcja wewnętrzna napędza gospodarkę, a stosunkowo ograniczona zależność od handlu międzynarodowego sprawia, iż kraj ten jest znacznie bardziej odporny na te wszystkie, globalne wojny celne.
Przy dobrych wiatrach Hiszpania może jeszcze przez kilka lat pełnić rolę jednego z głównych motorów wzrostu całej Strefy Euro, i to pomimo całego szeregu głębokich, nierozwiązanych problemów, które ciążą gospodarce od wielu lat.
Mamy tu więc tutaj do czynienia z niezwykle niejednoznacznym i fascynującym obrazem gospodarki, której absolutnie nie da się łatwo i jednoznacznie zaszufladkować.
Inwestowanie w hiszpańską gospodarkę
Natomiast można w nią bardzo łatwo zainwestować. Na przykład za pośrednictwem funduszu Xtrackers Spanish Equity UCITS ETF.

Tylko trzeba mieć przy tym na uwadze, iż trzy jego największe, pojedyncze pozycje, stanowią aż 47% wszystkich udziałów w tym funduszu, a są to: Banco Santander, czyli ogromny, międzynarodowy bank, Iberdrola, który reprezentuje branżę energetyczną i OZE, oraz Banco Bilbao Vizcaya Argentaria, czyli drugi co do wielkości, hiszpański bank.
Czasem jednak taka, odważna koncentracja popłaca, bo w okresie ostatnich 5 lat, ten właśnie, hiszpański ETF, wyraźnie pobił zarówno amerykański indeks S&P 500, jak i ogólnoeuropejski Stoxx 600!

Załóż konto na Freedom24 i odbierz od 3 do 20 darmowych akcji o wartości choćby 800 USD każda!
Szczegółowy opis promocji znajdziesz na: https://freedom24.club/dnarynkow_welcome
Do zarobienia,
Piotr Cymcyk