Nie słabnie hossa na rynku złota. W mniej niż dwa miesiące ceny wzrosły o 20% i dziś, po raz pierwszy w historii, uncja złota kosztuje powyżej 4000 dolarów. Choć sytuacja coraz bardziej nosi znamiona bańki, inwestorzy dostają wiele pretekstów do jej podtrzymania.
Hossa na rynku złota jest absolutnie spektakularna. Od 22 sierpnia, kiedy uncja kosztowała nieco ponad 3300 dolarów było zaledwie 8 spadkowych dni, jednak w każdym przypadku były to spadki śladowe. Za to zielone świece bardzo często są „pełnymi korpusami”, pokazującymi konsekwentny wzrost ceny w ciągu dnia bez momentów zawahania i realizacji zysków. Naturalnie inwestorzy mają dobre podstawy do kupowania złota. Nauczka po COVID, gdy banki centralne gremialnie de facto „zdewaluowały” pieniądz papierowy przyzwalając na falę inflacji (i redukując w ten sposób relację długów rządowych do PKB) sprawiły, iż inwestorzy szukają alternatyw, a to sprzyja cenom zarówno metali szlachetnych, jak i na przykład kryptowalut. Natomiast po prawdzie podobna teoria była aktualna w sierpniu, gdy ceny były blisko 20% niższe. Skąd zatem ta ostatnia fala wzrostowa?
Na rynku rządzą emocje
Jeśli mamy mówić o pretekstach, to najczęściej cytowane „przedłużające się zamknięcie rządu w USA” moim zdaniem nie ma tu nic do rzeczy i jest wygodnym punktem zaczepienia dla mediów, które muszą coś napisać. Należy zauważyć, iż od czasu paraliżu rządu dolar tak naprawdę zyskał (choć po części słabością innych walut). Natomiast z pewnością świetnym pretekstem jest sytuacja w Japonii, gdzie nowa lider partii rządzącej Sanae Takaichi jest fanką podobnego miksu polityki jak Shinzo Abe, a zatem ekspansji fiskalnej w połączeniu z niskimi stopami procentowymi. Po jej wyborze tracą zarówno jen, jak i japońskie obligacje, co jest jasnym sygnałem. Do tego dalej jedzie pociąg obniżek stóp procentowych. Ogólnie nie jest to zaskoczeniem, przy czym takie sytuacje jak dzisiejsza, gdy RBNZ obniża stopy o 50 punktów bazowych zamiast oczekiwanych 25 (gdzie bank centralny Nowej Zelandii jako jeden z pierwszych prowadził agresywną walkę z po-covidową inflacją) po prostu dolewają paliwa od ognia.
Przy tym wszystkim warto jednak pamiętać, iż finalnie na rynku rządzą emocje. Dziś trudno wskazać rynki, na których wyceny nie są naprawdę wywindowane. W takich okolicznościach ruchy wzrostowe potrafią naprawdę być potężne, ale jednocześnie zakończyć się spektakularną korektą. Rynek złota, zerwawszy jakąkolwiek korelację z dolarem i obligacjami, dziś już w takiej fazie euforii się znajduje.
Kurs złotego stabilny
Przy tym wszystkim na rynku złotego jest niezwykle spokojnie. Para EUR/PLN jest jakby przyklejona do okolic 4,25-4,27 i potrzeba będzie naprawdę silnego impulsu na wybicie złotego z tego letargu. Para USD/PLN tym samym odzwierciedla ruchy EUR/USD, gdzie mamy do czynienia z umiarkowanym umocnieniem dolara (słabsze dane z Niemiec, rosnąca niepewność polityczna we Francji).
Przed nami decyzja RPP. Po ostatniej obniżce dziś ruch w zakresie stóp procentowych nie jest oczekiwany, choć jeżeli miałoby do niego dojść, byłaby to oczywiście kolejna obniżka rzędu 25 bp. Wydaje się jednak, iż Rada będzie chciała dać sobie trochę więcej czasu w ocenę sytuacji. Co prawda dane o inflacji zaskoczyły pozytywnie, jednak był to efekt przede wszystkim niższych cen żywności przy stabilnej (i przez cały czas lekko podwyższonej) inflacji bazowej.
O 8:10 euro kosztuje 4,25 złotego, dolar 3,66 złotego, funt 4,91 złotego, zaś frank 4,57 złotego.
Źródło: dr Przemysław Kwiecień CFA, XTB