Dzisiejszy tekst zainspirowany został komentarzem Piotra (Toyota hybrid) i własnymi doświadczeniami (Hyundai Ioniq hybrid). Popatrzmy, dlaczego hybryda jest idealnym samochodem, dla kogoś, kto chce oszczędnie zaspokoić swoje potrzeby transportowe. Uściślam, mówimy o tzw. full hybrid, a nie półśrodkach w stylu mile hybrid, mini hybrid itd. Wyłączam także hybrydy plug in (zaraz napiszę, dlaczego).
Spalanie. O tym myśli każdy, gdy słyszy „hybryda”. I … zwykle ma rację. Rozmawiałem z taksówkarzami, Toyota Corolla Hybrid (plus jej różne warianty: Auris, Prius, CH-R, Lexus CT) zwykle palą w mieście i trasie ok. 4 l benzyny i 5 l LPG na każde 100 km. Wynik nie do pobicia. Nieco większy (zwłaszcza na tylnej kanapie) Ioniq spala ok. 0,5-1 l więcej, i z uwagi na rodzaj wtrysku, montaż gazu nie będzie tak opłacalny.
Auto wyższej klasy średniej Toyota Camry/Lexus ES potrzebuje ok. 5 l/100 km.
W praktyce, oznacza to koszt przejechania 100 km na poziomie 15-30 zł. W dolnej granicy (Corolla + LPG) nie do pobicia przez jakikolwiek inny samochód, poza elektrykiem tankowanym z własnej instalacji FV.
Kiedyś słabą stroną hybryd była autostrada, ale taki Ioniq zużywa tam 6l/100km, o 2 litry mniej niż doładowane 1.0 TSI w Skodzie.
Popatrzmy na dłuższą perspektywę. 2 litry benzyny różnicy robią robotę – 12 zł/100 km =1200 zł za 10 tys. km i 12.000 zł/100 tys. km. A w przypadku LPG wynik wynosi ok. 27 zł/100 km/2700 zł/10 tys. km i 27.000 zł/100 tys. km. Te wyliczenia wyjaśniają popularność Corolli hybrid LPG wśród taksówkarzy.
Niezawodność i niskie koszty napraw. Tutaj warto spojrzeć prawdzie w oczy – naprawy i serwis drożeją w zastraszającym tempie. Konkretnie x 2 na przestrzeni 5 lat. Teraz większość wizyt u mechanika, autem klasy kompakt kończy się rachunkiem pow. 2000 zł. Dlaczego? Podrożała robocizna (ASO 300-400 zł/h) i części. Czyli wydatki. Oszczędzi ten, kto nie dokłada do przeglądów. I znowu, w przypadku hybryd słychać często o przebiegach 300 tys. km bez większych awarii. Przy dieslu, benzynie turbo raczej niemożliwe. Jak to działa? Proste konstrukcje, niewysilone. Mój 1.6 ma 105 KM (silnika elektrycznego nie liczę), a w 1.0 TSI mówimy o 115 KM z 1 litra, w 2.0 TSI już choćby 150 KM/litr. 1.8 Toyoty wykazywał 99 KM. A niewysilenie=trwałość. Kolejny plus – hybryda mniej zużywa układ hamulcowy. Na koniec brak przedziwnych pomysłów, w stylu PureTechów (pasek rozrządu w oleju), MultiAir (zawodna centralka) czy słaba powłoka cylindrów (zacieranie). Jedyna niewiadoma – bateria, da się regenerować za 3k. Dzisiaj śmieszna kwota w świecie turbin za 8k, czy części blacharskich za 7k (chinole). W efekcie dane podawane przez Piotra, czy moje doświadczenia z Ioniqiem (15 tys. km od 88 do 103 tys. km bez awarii w ciągu 7 miesięcy) pokazuje możliwości. Gdyby mówić o oszczędności rzędu 1-2 tys. zł/rok (w zależności od przebiegu), kumulujemy je na 10-20 tys. zł na przestrzeni 10 lat.
Niska utrata wartości. Hybrydy to rekordziści. Toyota/Lexus stoją na najwyższych stopniach podium w swoich klasach (i ogółem). I znowu jest kilka racjonalnych przyczyn. Każdy chce mieć niezawodne, tanie w eksploatacji auto. A jeszcze hybryd nie dotkną zawirowania unijne. Raz stawiamy na elektryki a wyrzucamy diesle z miast, następnie kasujemy przywileje i reanimujemy diesla. Hybrydy stoją sobie pośrodku. I dzięki temu oszczędzamy 5-10% na przestrzeni 5 lat. Przy nowym aucie to 5-20 tys. zł.
Optymalne adekwatności eksploatacyjne. Elektryk – świetny w mieście i dookoła, słaby na trasy. Diesel – autostradowy połykacz kilometrów, ale w mieście – dramat. Hybryda – i to, i to. Wystarczająco szybka i zrywna (w stosunku do mocy – Camry 218 KM, Ioniq 141 KM). Z 15 tys. km większość zrobiłem po autostradach i drogach ekspresowych, czasem z pełną obsadą i bagażnikiem, nigdy nie poczułem braku mocy, a spalanie wyszło o 2 litry mniejsze niż w benzynowym 1.4, oraz porównywalne do Passata 1.6 TDI (120 KM). Czyli optimum.
Główna zaleta. Czas na główną zaletę – brak słabych stron, a sporo silnych (patrz wyżej). Diesel wolno się rozgrzewa (słabo w mieście), benzyna – sporo pali, elektryk – nie na autostrady. Hybryda w każdym z tych warunków daje czadu. Przegrywa w zasadzie tylko w niszach np. autach terenowych, bo limuzyny Lexusa już wyprzedziły własnościami Mercedesa/Audi w dieslu (podobne spalanie, znacznie niższe koszty napraw, sporo wyższa niezawodność).









