IKONOWICZ: Bogaci i szczęśliwi?

2 dni temu

A ja ciągle słyszę od ludzi, iż w tym roku nigdzie nie wyjadą, bo ich nie stać. Po prostu nie zdołali odłożyć dość pieniędzy. Ludzie ci żyją na styk i nie zawsze budżet im się domyka. Jak tu wyjechać, skoro zalegamy z czynszem albo na zapłacenie czeka jakiś monstrualny rachunek za prąd. Wreszcie cała masa pracowników, których zatrudniono na umowę śmieciową, nie ma płatnego urlopu. Aż tu jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, iż weszliśmy do grona 20 najbogatszych państw świata. Oczywiście chodzi o wielkość dochodu krajowego, a nie o dochód na głowę.

Mimo wszystko wieść ta budzi zdziwienie. Można sobie zadać pytanie, gdzie jest to nasze bogactwo, skoro większość z nas nie ma prawie żadnych oszczędności? A połowa pracujących ma dochód na głowę członka rodziny poniżej minimum socjalnego, które jest ustalone na żenująco niskim poziomie. Połowa Polaków zarabia odpowiednik 20 proc. PKB. Kiedy PKB rośnie, oni tego nie odczuwają, bo do nich to rosnące bogactwo nie dociera. A bogactwo ulokowało się tam, gdzie zwykle – na szczycie drabiny społecznej. 10 proc. najbogatszych Polaków posiada 60 proc. majątku narodowego. Komentatorzy z mediów zastanawiają się, jak Polacy to swoje nowo nabyte bogactwo zniosą. A co piąta rodzina wciąż pożycza u lichwiarzy, żeby przeżyć do pierwszego.

W budżecie tego nowego „ekonomicznego mocarstwa” zieje gigantyczna dziura, która sprawia, iż wielu z nas umiera na uleczalne choroby. Deweloperzy kasują 30 – 40 proc. marży zysku, a połowa młodych mieszka z rodzicami, bo ich nie stać na mieszkanie. Komentatorzy, którzy najwidoczniej nie słyszeli o biedzie i związanym z nią upokorzeniu, pocieszają nas, iż pieniądze szczęścia nie dają, ale za to bieda wywołuje depresję. I to na masową skalę.

Idź do oryginalnego materiału