Inflacja nie odpuszcza. Sprawdziliśmy, o ile podrożała elektronika

2 lat temu

Inflacja w wielu miejscach na świecie jest najwyższa od wielu lat. Według najświeższych danych NBP w Polsce inflacja wyniosła 15,6 proc. w lipcu 2022 r., podczas gdy na początku tego roku wyniosła 9,4 proc. Sprawdziliśmy, jak inflacja wpłynęła na ceny elektroniki i czy możemy się spodziewać dalszych podwyżek?

Branża elektroniki wszelakiej nie ma lekko na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Najpierw kryzys półprzewodnikowy sparaliżował niemal wszystkie sektory, od komputerów osobistych po motoryzację. Potem uderzyła pandemia, która dodatkowo pogłębiła kryzys i dołączyła kolejny – przerwy w produkcji i zerwanie łańcucha dostaw, do czego swoją cegiełkę dołożył też korek w Kanale Sueskim spowodowany przez kontenerowiec Ever Given.

Dwa lata pandemii nie pozostały bez wpływu na światową gospodarkę, od blisko roku sukcesywnie podnosząc inflację, co skutkuje wszechobecną drożyzną, a jakby tych katastrof było mało, wiedziony imperialnymi rządzami bandyta postanowił zagrozić światowemu bezpieczeństwu, w tym bezpieczeństwu energetycznemu. Ceny paliw poszybowały, a co za tym idzie wzrósł także koszt transportu i – co tu dużo mówić – podrożało wszystko.

Sprawdziliśmy, o ile podrożała w ostatnim czasie elektronika i jakich podwyżek możemy spodziewać się w niedalekiej przyszłości.

Ceny elektroniki – inflacja bez większego wpływu

Choć może się to wydawać zaskakujące, na przestrzeni ostatniego półrocza ceny elektroniki w zasadzie się nie zmieniły. Wyjątkiem są produkty, które doczekały się swoich nowych odsłon, ale o tym za chwilę.

Aby sprawdzić, jak zmieniły się ceny elektroniki w ciągu ostatniego półrocza, skorzystaliśmy z narzędzia historii cen Ceneo i prześledziliśmy ponad 50 produktów w kilku kategoriach:

  • komputery
  • smartfony
  • tv
  • kable
  • powerbanki
  • smart opaski
  • głośniki
  • routery
  • monitory

Różnice w cenie na przestrzeni ostatniego półrocza były… żadne. Pomijając nieliczne, marginalne wyjątki, nie widać, aby inflacja w ostatnich miesiącach wpłynęła w znaczący sposób na ceny elektroniki użytkowej. Ewentualne zmiany wynikają raczej z okresów promocyjnych, co jest zjawiskiem zupełnie naturalnym. Wszystkie podwyżki, które miały nastąpić, nastąpiły jeszcze w okresie szczytu pandemii.

Widać je w szczególności w branży fotograficznej, gdzie ceny na przestrzeni ostatnich dwóch lat albo kompletnie przestały spadać, albo wręcz zaczęły rosnąć, co należy tłumaczyć rosnącymi kosztami produkcji i coraz niższym popytem, w miarę jak telefony sukcesywnie wbijają gwoździe do trumny segmentów amatorskich i półprofesjonalnych.

Z kolei ceny aparatów profesjonalnych z generacji na generację rosną w zastraszającym tempie. Dla przykładu bardzo popularny aparat Sony A7III debiutował w cenie ok. 10 tys. zł., podczas gdy A7IV trafił do sprzedaży w cenie 13499 zł.

O dziwo na przestrzeni ostatnich miesięcy nie widać też zapowiadanej z dawna podwyżki cen sprzętów AGD, która miała wynikać z wzrastających cen alumiunium. Tymczasem na przestrzeni ostatniego półrocza ceny aluminium się ustabilizowały i stopniowo topnieją, zaś dużego wzrostu w cenach podstawowych produktów takich jak lodówki, pralki czy mikrofalówki po prostu nie widać.

Niektóre segmenty w ostatnim czasie wręcz potaniały: koronnym przykładem są tu karty graficzne, które po dwóch latach kompletnego paraliżu spowodowanego w równej mierze COVID-em, co kopaniem kryptowalut, w końcu są nie tylko dostępne, ale też dostępne w coraz to bardziej rozsądnych cenach.

Oczywiście wyjątkiem od tej reguły jest Apple, który wykorzystał okazję i przy premierze MacBooka Air M2 podniósł ceny wszystkich komputerów w swojej ofercie, zarówno tych nowych, jak i tych starszych. Trudno jednak jednoznacznie wskazać inflację jako winowajcę tych podwyżek, bowiem szykowały się one już od dłuższego czasu.

Wysoką podwyżkę w Polsce tłumaczy zaś znaczne osłabienie złotego; ceny liczone w dolarach nie wzrosły w aż tak odczuwalnym stopniu jak te w złotówkach. Podobnie odczuwalną podwyżkę z równie złożonych powodów zaliczyły w ostatnim czasie gogle wirtualnej rzeczywistości Oculus Quest 2, drożejąc o 100 dol. z dnia na dzień.

Te obserwacje potwierdza też Kamil Szwarbuła, PR Manager sieci sklepów x-kom.pl:

Na ten moment wzrost cen nazwałbym raczej kursowym. Waluty bardzo zdrożały, a przecież w naszej branży sprzęt kupujemy adekwatnie tylko za dolary i euro. Nie mam jednak wątpliwości, iż ceny będą jeszcze rosły. Zdrożały ceny surowców, paliwo potrzebne do przewożenia towarów przez cały czas jest w okolicach 7 złotych. Ostatnio słyszałem wystąpienie jednego z liderów politycznych, iż pensje Polaków rosną o 10 procent rocznie. To wszystko są czynniki, które wpływają na cenę produktu na sklepowej półce czy – jak w przypadku naszej firmy – na naszej stronie czy aplikacji. Jest jednak wyjątek. Karty graficzne. Przez ostatnie dwa lata mieliśmy do czynienia z jakimś totalnym szaleństwem jeżeli chodzi o ceny grafik. Od jakiś dwóch miesięcy możemy mówić o względnym powrocie do normalności, ale raczej nie na długo.

Przykład Apple’a i gogli Facebooka niestety pokazuje, iż nie należy się cieszyć brakiem podwyżek w elektronice użytkowej, bo te mogą dopiero nastąpić. A gdy nastąpią, odczujemy je wszyscy.

Podwyżki cen elektroniki dopiero nadejdą. Wszystko na to wskazuje

O ile nie widać, by inflacja wpłynęła na ceny tej elektroniki, która już jest w sprzedaży, tak coraz bardziej widać, iż producenci odbijają sobie straty podnosząc ceny nowych urządzeń.

Wiele się mówi, iż nadchodzący iPhone 14 będzie bez porównania droższy niż seria iPhone’ów 13, ale nie tylko Apple podnosi ceny z modelu na model. Pokazane ostatnio składane telefony Samsunga również są o kilkaset złotych droższe niż modele, które je zastępują. Zaprezentowana kilkanaście tygodni temu opaska Xiaomi Band 7 kosztowała na dzień dobry o kilkadziesiąt złotych więcej niż pokazany rok temu Band 6. Konsola Nintendo Switch OLED zadebiutowała w cenie o 300 zł wyższej niż Nintendo Switch V2.

Widać też, iż chociaż ceny elektroniki nie rosną, to także rzadko kiedy spadają i coraz rzadziej pojawiają się w atrakcyjnych promocjach, czego dobrym przykładem jest Xbox Series X – tania konsola Microsoftu w ubiegłym roku była regularnie przeceniana, podczas gdy w tym roku większość obniżek to spadki cen o raptem kilkadziesiąt złotych.

Spodziewamy się, iż każda kolejna premiera nowych produktów przyniesie mniejsze lub większe podwyżki cen, a inflacja jest tylko jednym z powodów, dla których takowe nastąpią. Jakie są inne powody?

Przede wszystkim – pandemia COVID-19 wciąż trwa i od miesięcy spowalnia produkcję i logistykę po stronie Chin. Oczywiście w dużej mierze winne są temu drakońskie obostrzenia, które coraz trudniej usprawiedliwiać „dobrem obywateli”, ale pozostaje faktem, iż wciąż słychać o kolejnych przestojach w fabrykach i portach.

Kolejny powód to rosnące napięcie na linii Chin i USA, czyli spór o Tajwan, gdzie produkowana jest lwia część światowej elektroniki. Na skutek tych napięć może wybuchnąć III wojna światowa dojść do kolejnego paraliżu w produkcji elektroniki.

Nic dziwnego, iż prezydent Joe Biden podpisał niedawno rozporządzenie Chip Act, które gwarantuje przeszło 280 mld inwestycji w produkcję półprzewodników na terenie Stanów Zjednoczonych, aczkolwiek produkcja półprzewodników w krainie 1001 burgera i masowych strzelanin również może oznaczać podwyżkę cen, gdyż brak tam aż tak taniej siły roboczej, jak w krajach azjatyckich.

Swoje „trzy grosze” do podwyżki cen dorzuca też matka natura i gwałtowne zmiany klimatu – susza winduje nie tylko ceny żywności. W tym tygodniu władze nakazały zawieszenie pracy w 19 fabrykach w prowincji Syczuan, gdzie produkuje się m.in. nowe iPhone’y, ale także gdzie znajdują się największe w Chinach zasoby litu – stanowiącego najbardziej istotny element akumulatorów w elektronice, zarówno małej, jak i dużej (choćby w samochodach elektrycznych). Fabryki mają wstrzymać produkcję na tydzień, gdyż z powodu suszy pobliskie elektrownie wodne nie są w stanie wytworzyć dość prądu, by zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe 84 mln. mieszkańców prowincji.

Do tego dochodzą też inne czynniki, których nie sposób pominąć rozmawiając o cenach elektroniki. Wylicza je Kamil Szwarbuła:

Ceny zawsze rosły. Mówimy tutaj o branży najnowszych technologii, gdzie nad najnowszymi rozwiązaniami pracują całe zespoły badawcze wybitnych naukowców, ekspertów, wizjonerów. Wyróżnienie się na tym rynku jest coraz trudniejsze, więc trzeba jeszcze mocniej inwestować w innowacyjność, co oczywiście wiążę się z większymi kosztami. To, w połączeniu ze światową tendencją wzrostu cen wszystkiego i nienadążającym za tym wzrostem wynagrodzeń może sprawić, iż zainteresowanie nowymi urządzeniami będzie w najbliższym czasie mniejsze. A do tego pojawił się nowy projekt ustawy dotyczącej m.in. opłaty reprograficznej, wiec niewykluczone, iż niedługo producenci, importerzy i sprzedawcy elektroniki będą musieli się dodatkowo składać na wynagrodzenia dla artystów. A wiadomo, iż to zostanie przerzucone na klienta.

Tanio już było

Nie ma co liczyć na to, iż ceny elektroniki użytkowej w najbliższym czasie zaczną spadać. Wzrost kosztów badań i rozwoju skutecznie niweluje ewentualne obniżenie kosztów procesu technologicznego, dokładając swoistą cegiełkę do wielkiego muru trudności, z jakimi mierzy się aktualnie branża. W perspektywie długoterminowej trzeba też mieć w pamięci takie czynniki jak rosnące koszty wydobycia rzadkich surowców, a może i choćby rosnący deficyt niezbędnych pierwiastków.

Podczas gdy ustawodawcy i producenci aut elektrycznych usilnie pchają nas w ramiona pełnej elektryfikacji motoryzacji, eksperci ostrzegają, iż w perspektywie kilku lat czekają nas niedobory kobaltu i litu, których wydobycie już dziś wiąże się też z wątpliwymi moralnie praktykami, w postaci pracy niewolniczej czy pracy dzieci. Można się spodziewać, iż wraz z sukcesywnym wykorzenianiem tych praktyk rosnąć będą także ceny wydobycia rzadkich pierwiastków, o ile w międzyczasie zespoły naukowców nie wynajdą innego sposobu na napędzanie światowej elektroniki.

Jeszcze do niedawna adekwatnym sposobem zakupu elektroniki było czekanie. Czekanie na promocje i czekanie, aż technologia stosowana w najdroższych produktach stopniowo przeniknie do tych tańszych. Dziś ten model niestety traci sens. Zważywszy na rosnące ceny elektroniki, jeżeli nie kupimy dziś sprzętu w przedsprzedaży lub tuż po jego oficjalnej premierze, nie możemy liczyć na znaczącą obniżkę cen. A patrząc na problemy z łańcuchem logistycznym, może też być tak, iż jeżeli nie złożymy zamówienia w dniu premiery, to nie kupimy danego produktu wcale.

Idź do oryginalnego materiału