W Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych podpisano umowę pomiędzy MON a wojskowymi instytutami badawczymi. Jej celem jest opracowanie poszczególnych typów dronów, ich wdrożenie, stworzenie procedur oraz taktyki ich użycia w jednostkach Wojska Polskiego. Polska już w tej chwili jest mocno zapóźniona jeżeli chodzi o wdrażanie poszczególnych typów dronów do użycia fatycznego na polu walki.
Stronami umowy było Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia, Wojskowy Instytut Techniki Pancernej i Samochodowej, Wojskowy Instytut Techniki Inżynieryjnej, Wojskowy Instytut Chemii i Radiometrii oraz Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych.
Porozumienie dotyczy stworzenia sprzętu, techniki i taktyki jego użycia oraz procedur dotyczących systemów bezzałogowych w WP. Szczegółowe prace obejm a zaprojektowanie dronów, stworzenie reżimu ich produkcji, testowania, badań oraz wdrożenia. Do jednostek zarówno Wojsk Operacyjnych, jak i Wojsk Obrony Terytorialnej mają trafić polowe laboratoria dronowe, które mają pozwolić na wytwarzanie bezzałogowców oraz polowe ich udoskonalanie i modernizowanie wraz ze zmianą taktyki na polu walki. Instytuty będą też odpowiadały za stworzenie systemu szkolenia żołnierzy i „zgranie” go z nadchodzącymi dronami, od poziomu drużyny przez kompanię i batalion do poziomu brygady.
Za opracowanie systemu dla systemów bezzałogowych oraz algorytmów sztucznej inteligencji dla systemów dronowych będzie odpowiadać Dowództwo Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni. Pierwsze drony mają trafić do jednostek już we wrześniu br.
Przewiduje się również zmiany legislacyjne, dzięki którym zakup tych systemów ma być możliwy już w momencie testowania całego systemu przez jednostki. jeżeli uznane zostaną za sprawne i potrzebne wówczas wojsko będzie mogło wnioskować o ich zakupy, zaś najmniejsze drony będą mogły bezpośrednio kupować jednostki. Doświadczenia pomiędzy jednostkami, instytutami, firmami i rodzajami Wojsk oraz dowództw, jak Dowództwo Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni, mają być wymieniane poprzez centrum systemów bezzałogowych w ITWL. Centrum to ma być włączone w sieć tzw. poligonów innowacji, tak by skrócić czas na prowadzenie badań i przyspieszyć wdrożenia.
Marek Meissner komentuje:
Dzisiejsza umowa MON dotycząca dronów jest cokolwiek niezwykła. Po przyjrzeniu się jej widać rzeczy, które budzą poważne zaniepokojenie:
– podpisano umowy z instytutami badawczymi, na które złożono wszystko, choćby opracowanie systemu szkolenia dla operatorów. A gdzie jest w tym wszystkim przemysł, gdzie wsparcie produkcyjne?
– gdzie są jednostki, które będą systemy szkolenia i same drony wdrażać? Czy to nie będzie tak, iż „drony przyszły, jedźcie, odbierzecie, tylko wiecie, nikomu nie dawajcie, od razu na magazyn, bo jak się to potem rozliczy”?
– jeżeli się przyjrzeć liście instytutów zaangażowanych to przedsięwzięcie, to uderza jedno: to Wojska Lądowe i jeden instytut Sił Powietrznych. A Marynarka Wojenna dronów nie używa? Akurat doświadczenia Ukrainy są tu jednoznaczne.
– wszystkie zaangażowane w umowę instytuty nie stanowią konsorcjum formalnego z liderem choć w takiej sprawie o konsorcjum aż się prosi. Jak wobec tego będzie wyglądać wymiana danych pomiędzy nimi? Przydałoby się sformalizowanie, a złożenie wszystkiego na centrum systemów bezzałogowych w ITWL i dobrowolność raczej gwarantuje tutaj bałagan.
– polowe laboratoria produkcyjne w jednostkach są rzeczywiście dobrym pomysłem, ale kto ma je obsługiwać? Kto i jak będzie szkolił operatorów skomplikowanego w sumie sprzętu? Do tego potrzeba naprawdę sporych umiejętności, nie plutonowego, który zrobił na drukarce kilka czołgów do dioramy na 11 listopada w Izbie Pamięci.
– takie polowe laboratoria produkcyjne przy jednostkach co prawda są na Ukrainie, ale nie odgrywają istotnej roli. Najważniejsze są centra produkcyjne, rozproszone, gdzie pracują fachowcy, cywile bezpośrednio kontaktujący się z droniarzami z frontu i mogący robić od razu duże serie pod ich zamówienie. Ile tymczasem dronów wykona taki polowy lab? choćby nie dziennie a tygodniowo? Te laby są małe, co oznacza, iż dronów nie będzie więcej niż 250 sztuk w najlepszym razie… takie są zresztą doświadczenia z wojny na Ukrainie. To niewiele, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na drony FPV choćby na szczeblu batalionu.
A jeszcze ktoś musi tę produkcję testować. Czyli – jako szybkie uzupełnienie zdolności polowe laby są jak najbardziej w porządku, ale dronowania „w polu” raczej na nich opierać nie należy…
Ogólnie można odnieść wrażenie, iż w MON nikt nie miał pomysłu jak rozstrzygnąć sprawę dronów i zwalono to starym zwyczajem na instytuty badawcze, by mieć sprawę załatwioną.