
Z Martyną Krochmal, założycielką firmy doradczej Nexum.Experts oraz współzałożycielka Solomon Capital, rozmawiała Katarzyna Mazur.
Jak ocenia Pani obecną sytuację na rynku finansowania alternatywnego, a w szczególności private debt, w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej?
Rynek finansowania alternatywnego w naszym regionie dojrzewa w szybkim tempie. Rosnące wymagania regulacyjne wobec banków, niechęć do ryzykownych branż czy projektów oraz spowolnienie gospodarcze powodują, iż coraz więcej firm – zwłaszcza z sektora MŚP – szuka kapitału poza tradycyjnym systemem bankowym. Private debt zyskuje tu na znaczeniu jako elastyczne, szybkie i bardziej dopasowane do realiów biznesu źródło finansowania.
Czym wyróżnia się private debt jako forma finansowania na tle bardziej tradycyjnych instrumentów, takich jak kredyty bankowe?
Private debt to finansowanie szyte na miarę. Podczas gdy banki operują na sztywnych ramach oceny zdolności kredytowej i standardowych zabezpieczeniach, inwestorzy private debt potrafią analizować projekty bardziej holistycznie. Liczy się model biznesowy, kompetencje zespołu, realny cash flow i potencjał wzrostu, a nie tylko historia kredytowa. Do tego dochodzi elastyczność struktury – możliwość negocjacji warunków, w tym harmonogramu spłat czy form zabezpieczeń.
Czy w ostatnich latach zauważyła Pani wzrost zainteresowania private debt wśród inwestorów instytucjonalnych i prywatnych? Co ich do tego przyciąga?
Zdecydowanie. Private debt przyciąga stabilnością i przewidywalnością cash flow – w postaci odsetek – a także możliwością dywersyfikacji portfela w otoczeniu wysokiej zmienności rynków publicznych. Inwestorzy szukają dziś realnych aktywów i wpływu na inwestycję – a nie tylko tickerów na ekranie. Dodatkowo dla wielu istotna jest możliwość wspierania realnej gospodarki i przedsiębiorczości.
Finansowanie distress assets uchodzi za ryzykowne, ale może być też bardzo opłacalne. Jakie warunki muszą zostać spełnione, by taka inwestycja była uzasadniona?
Kluczowa jest jakość aktywa i realna możliwość jego restrukturyzacji. Distress nie zawsze oznacza zły biznes – czasem to efekt błędów zarządczych, nieefektywnej struktury finansowej czy chwilowego kryzysu płynności. Inwestycja ma sens, gdy można wnieść wartość dodaną – operacyjną, finansową, strategiczną – i mamy zespół zdolny do przeprowadzenia zmiany. To wymaga odwagi, cierpliwości i głębokiej analizy.
Czy obecne spowolnienie gospodarcze i rosnące stopy procentowe sprzyjają większej liczbie okazji typu distress? W jakich sektorach widzi Pani dziś najwięcej takich możliwości?
Tak, obecne warunki rynkowe tworzą idealne „okno” na inwestycje distress. Presja kosztowa, ograniczony dostęp do finansowania i spadająca konsumpcja ujawniają słabości wielu firm. Sektory szczególnie wrażliwe to retail, transport, logistyka, budownictwo i hotelarstwo – zwłaszcza te o dużym zadłużeniu i niskiej elastyczności operacyjnej.
Jakie są Pani zdaniem trzy najważniejsze kompetencje, które powinien posiadać inwestor działający na rynku private debt i distress?
Po pierwsze, umiejętność analizy ryzyka nie tylko liczbowo, ale także kontekstowo. Po drugie, zdolność do budowania relacji i zaufania z przedsiębiorcami – tu często chodzi o wspólne „wchodzenie w buty” drugiej strony. Po trzecie, odporność psychiczna – bo nie wszystko idzie zgodnie z planem, a decyzje podejmuje się często w warunkach niepewności.
Gdyby miała Pani przekazać jedną radę przedsiębiorcom, którzy dziś mają trudności z pozyskaniem finansowania – co by to było?
Nie bójcie się rozmawiać. Transparentność, otwartość i gotowość do zmian są ważniejsze niż perfekcyjne liczby. Inwestorzy chcą widzieć zaangażowanie i wolę działania – często to właśnie te „miękkie” czynniki decydują, czy projekt otrzyma finansowanie.
Branża inwestycyjna, a w szczególności obszary, takie jak private debt czy distress assets, kojarzą się wciąż z mocno zmaskulinizowanym środowiskiem. Jakie były Pani doświadczenia jako kobiety budującej karierę i pozycję liderki w tym sektorze?
Bycie kobietą w tej branży to wyzwanie, ale i szansa. Wchodząc do „męskiej” sali negocjacyjnej, trzeba często udowodnić swoje kompetencje bardziej niż inni. Ale z czasem, jeżeli konsekwentnie pokazujesz wartość, zyskujesz ogromny szacunek. Dla mnie ważne było budowanie autentycznego stylu – nie udawałam kogoś, kim nie jestem. To pozwoliło mi też zbudować własną markę w podcaście „Finansowe fale”, gdzie poruszam te tematy otwarcie.
Jakie cechy – często przypisywane kobietom – mogą Pani zdaniem stanowić przewagę w pracy z trudnymi projektami inwestycyjnymi, szczególnie w przypadku distress assets?
Empatia, umiejętność słuchania, intuicja i dbałość o relacje – to cechy, które pozwalają lepiej zrozumieć sytuację firmy od środka. W distressie często najważniejsze jest zarządzanie emocjami – zarówno swoimi, jak i drugiej strony. Kobiety potrafią też skutecznie prowadzić negocjacje w sposób nienarzucający się, ale stanowczy.
Czy kobiety prowadzące biznesy podchodzą inaczej do tematu pozyskiwania finansowania niż mężczyźni? Czy widać inne podejście do ryzyka, negocjacji, zabezpieczeń?
Widać pewne różnice – kobiety częściej są ostrożniejsze, bardziej skrupulatne, rzadziej przestrzeliwują z prognozami. Czasem zbyt długo czekają z decyzją o finansowaniu, co może działać na ich niekorzyść. Ale mają też tendencję do bardziej realistycznego podejścia do ryzyka i większej otwartości na dialog, co inwestorzy bardzo cenią.
Jakie branże prowadzone przez kobiety najczęściej pojawiają się u Państwa jako potencjalni beneficjenci finansowania?
Widzimy silną obecność kobiet w branżach, takich jak e-commerce, edukacja, zdrowie i wellbeing, nowe technologie, produkcja ekologiczna czy branża kreatywna. Kobiety budują firmy z misją i wartościami, co często przekłada się na lojalność klientów i długofalowy potencjał wzrostu.
Czy ma Pani poczucie, iż swoją obecnością w tej branży otwiera Pani drogę dla innych kobiet? Czy pełni Pani także rolę mentorki dla młodszych liderek w finansach?
Tak, i traktuję to jako przywilej i odpowiedzialność. Dzielenie się doświadczeniem – czy to poprzez podcast, spotkania branżowe czy mentoring – daje mi ogromną satysfakcję. Sama miałam na swojej drodze kobiety, które otworzyły mi oczy i drzwi – teraz staram się robić to samo.
Jakie wsparcie – systemowe lub środowiskowe – mogłoby pomóc kobietom częściej sięgać po niestandardowe formy finansowania i odważniej realizować swoje pomysły biznesowe?
Kluczowe są edukacja i dostęp do wiedzy, ale także sieci wsparcia, które pokazują, iż nie jesteśmy same. Potrzebujemy więcej programów łączących kobiety z inwestorkami, mentorkami i funduszami, które rozumieją ich specyfikę. Transparentność rynku i otwartość na różnorodność to kolejne kroki.
Gdyby miała Pani przekazać jedną radę kobietom wchodzącym dziś do świata inwestycji i finansowania – co by to było?
Uwierz w swoją intuicję – ale popieraj ją wiedzą i danymi. I pamiętaj: nie musisz znać odpowiedzi na każde pytanie od razu. Najważniejsze to zadawać adekwatne pytania i nie bać się sięgać po więcej.