Inwestowanie jako proces polega na zaangażowaniu gotówki i czasu do późniejszego uzyskania korzyści. Pierwsza koncepcja inwestycji na świecie pojawiła się w momencie, gdy ludzie wypracowali wystarczająco dużo nadwyżek kapitału (szeroko rozumianego). Jeżeli pieniądz nie pracuje, to nie zarabia, a przecież każdy woli pomnażać swój majątek.
Pierwsze inwestycje w prymitywnej formie pojawiły się już kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Wtedy to nasi przodkowie żyli jeszcze w prymitywnych schronieniach i polowali na dzikie zwierzęta. Pośrednie dowody archeologiczne dowodzą jednak, iż część plemienia dawała nadwyżki zgromadzonej żywności grupie myśliwych, aby mogli pójść na kilkudniowe polowanie i zdobyć więcej pożywienia.
To klasyczne poświęcenie bieżącej konsumpcji na rzecz przyszłych niepewnych korzyści. Wcale nie było przecież pewne, iż myśliwi wrócą z polowania z sukcesem. Mogli w końcu nie upolować nic albo zginąć w walce.
Pierwsze opisane inwestycje z kodeksu Hammurabiego
Pierwsze zapisane pismem źródła wspominające o inwestycjach pochodzą sprzed 3700 lat. W 1700 roku przed naszą erą, w słynnym kodeksie Hammurabiego zostało spisane prawo dotyczące zastawu zabezpieczeń. Hammurabi mimo iż władał królestwem, to o samym sobie skromnie pisał tak: „Król potężny, słońce Babilonu, który pozwala wzejść światłości nad krajem Sumeru i Akkadu. Król, który zmusił do posłuszeństwa cztery strony świata”.
Stela z napisami znajduje się w tej chwili w Luwrze, w Paryżu. To najstarszy w tej chwili znany kompleksowo spisany zbiór praw. Większość z nas pamięta go pewnie z powiedzenia „oko za oko, ząb za ząb”. Prawdą jest, iż prawa były dość surowe. Pod wieloma względami kodeks był jednak bardzo sprawiedliwy.
W jednym z artykułów kodeksu spisano ramy prawne dla inwestycji. Zasadniczo prawo ustanowiło sposób zastawu zabezpieczenia w zamian za inwestycję w projekt. W kodeksie Hammurabiego ziemia musiała być zastawiona jako zabezpieczenie. Każdy, kto złamał swoje zobowiązanie jako dłużnik/wierzyciel, był karany.
Wyjątkiem była sytuacja niezawinionej siły wyższej, która uniemożliwia spłatę długu w danym roku. Napisane jest: „Jeśli człowiek ma wobec niego dług, a Bóg burzy Adad niszczy jego pole lub powódź zmiata plony, albo na polu nie rośnie zboże z powodu braku wody – w tym roku nie spłaci zboża jego wierzyciel. Zawiesi wykonanie swojej umowy i nie będzie płacić odsetek za ten rok”.
Mowa jest także o inwestowaniu w wyprawy kupieckie: „Jeśli kupiec przekaże srebro agentowi handlowemu na przedsięwzięcie inwestycyjne, a on [agent handlowy] poniesie stratę podczas swoich podróży, zwróci kupcowi srebro w wysokości sumy kapitału”.
Kodeks Hamurabiego – na samym szczycie steli widać jak Bóg Szamasz wręcza władcy kodeks praw
Hedging w starożytnym Rzymie i Grecji
W starożytności handlowanie towarami drogą morską było bardzo opłacalnym biznesem. Niosło jednak za sobą spore ryzyko. Statek wiozący wino z Grecji do Egiptu mógł wcale nie dopłynąć do celu. Istniało duże prawdopodobieństwo, iż zatonął z powodu sztormu, został porwany albo załoga ukradła ładunek dla siebie.
Właściciele statków zaczęli szukać sposobów na ubezpieczanie ładunków. Dzisiaj powiedzielibyśmy, iż stosowali „hedging”. Bogaci mieszkańcy Rzymu i państw śródziemnomorskich wykładali część swojego majątku, inwestując w daną wyprawę handlową. Dzięki temu właściciel statku w przypadku porażki nie tracił całego swojego dorobku, a tylko pewną jego część. Natomiast inwestorzy w wypadku sukcesu mogli cieszyć się bardzo przyzwoitym zwrotem z inwestycji.
Akcje pojawił się dopiero w XVII wieku
Z każdym kolejnym stuleciem sposoby pomnażania majątku przypominały coraz bardziej te znane nam obecnie. Za prawdziwy przełom trzeba uznać rok 1602, kiedy to kupiono pierwsze akcje Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Gdyby Kompania ta miała być notowana dzisiaj z analogiczną, jak na swoje czasy wyceną, to jej kapitalizacja sięgnęłaby ponad 7 bilionów dolarów wyprzedzając kilkukrotnie Apple.
Władze Niderlandów postanowiły więc spółkę do ochrony szlaków handlowych. Tak oto została stworzona pierwsza firma, której udziały (akcje) były niedługo notowane na giełdzie. Uprawniały one do 18 proc. zysku firmy. Od tego momentu z każdym kolejnym dziesięcioleciem zaczęło powstawać coraz więcej spółek giełdowych przypominających znane nam dziś.
Do zarobienia,
Karol Badowski