Irański rząd chciałby przejść w rozliczeniach w handlu z Irakiem z dolarów na irackie dinary. Wielkość obrotów między tymi krajami oscyluje w okolicy 10 miliardów dolarów. Teoretycznym powodem jest chęć walki z amerykańską dominacją gospodarczą i polityczną, co – biorąc pod uwagę ideologiczną orientację obecnych władz Iranu oraz tradycyjną wrogość w stosunkach z USA – nie dziwi. Sprawa zdaje się też mieć jednak drugie dno.
Oficjalną motywację wyłożył Jahija Ali Es’szak, szef Irańsko-Irackiej Izby Handlu (a przy tym także były minister handlu): wypierając dolara z kolejnego segmentu rozliczeń międzynarodowych i zmniejszając w ten sposób jego globalny udział, Islamska Republika chciałaby w ten sposób ugodzić ekonomię Wielkiego Szatana (jak z czułością określają Stany Zjednoczone irańscy oficjele, duchowni oraz wojskowi).
W wypowiedzi kolportowanej przez agencję prasową Mehr, dżentelmen ów miał stwierdzić: „Wybierając dinara zamiast dolara w operacjach handlowych z Irakiem, aktywnie podmywamy dominację dolara w naszych rozliczeniach eksportowych i importowych, w ramach szerszej strategii rządu”. Strategii mającej, jak wiadomo, służyć zaszkodzeniu Ameryce – w tej kwestii władze irańskie znane są ze skłonności do malowniczych deklaracji i pewnej politycznej ostentacji, niekoniecznie idącej w parze z faktycznymi możliwościami.
.
Chodzi nam tu o to, o co nam chodzi
Mógłby się jednak pomylić, kto uznałby tę strategię jedynie za przejaw dalekowzrocznego, diabolicznego planu zniszczenia USA godnego profesora Moriarity’ego. Choć o tym akurat w oficjalnych mediach jest dość cicho, to za propozycją tą kryją się także dość przyziemne przesłanki. Takie, na przykład, materialne.
Pomysł bowiem przejścia na irackie dinary nie jest bowiem wolny od pewnych, ujmijmy to, kwestii problematycznych. Irak przeżywa ostatnimi czasy przeciągający się kryzys gospodarczy, wzajemnie uzupełniającego się z częstymi kryzysami politycznymi. Jego waluta nie należy w związku z tym, mówiąc eufemistycznie, do najbardziej stabilnych i wartościowych.
Na pozór zatem chęć jej akceptowania we wzajemnych rozliczeniach brzmi cokolwiek absurdalnie.
.
Kupię dolary, tanio
Clou jednak w tym, iż Irak od dłuższego czasu jest importerem netto z Iranu, który dodatkowo jest jego istotnym wierzycielem. Za import ten irakijczycy płacą w dinarach, w związku z niemożnością oficjalnego transferu dolarów do Iranu powodowaną przez amerykańskie sankcje. Ta niemożność powoduje, iż Iran zostaje z nadmiarem irackiej waluty, która okazuje się trudna do upłynnienia.
Z kolei pragnąc sprowadzić towary irackie, irańczycy zmuszeni są nabywać dolary do rozliczeń na czarnym rynku bądź poprzez podstawione podmioty – i jednym z największych ich źródeł jest właśnie Irak. Czarnorynkowe pozyskiwanie dolarów jest jednak obarczone wielkimi kosztami, sięgającymi 40% wartości i „zżerającymi” w ten sposób istotną część bilansu handlowego.
W tym kontekście irański pomysł przejścia na rozliczenia w walucie lokalnej – i to nie własnej, a partnera handlowego – należy odczytać, pomimo strzelistych, antyamerykańskich haseł, jako drogę do zmniejszenia kosztów i obejścia barier w sprowadzaniu towarów, istotnie komplikowanym przez sankcje. Co może mieć sens niezależnie od wszystkich mankamentów i malefitów wiążących się użytkowaniem dinara.
.