Jak drogo mieszkano w II RP czyli relacja pensji robotnika do wysokości czynszu za mieszkanie 2-izbowe (pokój z kuchnią).

oszczednymilioner.pl 2 tygodni temu

Zainspirowany kolejnym artykułem płaczącym nad losem samotnej 30-latki, z pensją 5000 zł netto, niezdolnej do wynajęcia mieszkania w Warszawie, sięgnąłem do danych z przedwojennych roczników statystycznych. Celem było porównanie relacji pensja robotnik/czynsz za małe mieszkanie. I zobaczcie, jak się rzeczywiście sprawy miały.

W 1929, czyli ostatnim przedkryzysowym średnia pensja robotnika wynosiła, z zależności od sektora od 125 zł do 275 zł. Najgorzej zarabiano w przemyśle drzewnym, elitę stanowili drukarze i zecerzy. Do 1934 r. pensje spadły do 86-198 zł. Co jasne, większość pracowników leśnych czy tartaków mieszkała na wsi, a przemysł poligraficzny kwitł w miastach. Podobnie jak chemiczny, górniczy czy hutniczy (kolejne b.dobrze wynagradzane).

Z kolei dane o czynszu (zwanym wtedy komornym) zestawiono w ankiecie według miast z roku 1933. Znając przeważający charakter miejscowości możemy założyć, relację pensja-czynsz. I tak w Warszawie, gdzie występowały wszystkie zawody, płacono za 2 izby ok. 38 zł. Sporo i najwięcej w kraju. Znacznie taniej wychodziło mieszkać w Sosnowcu (16 zł) czy na Śląsku (najdroższe Katowice – 20 zł).

Co nam to pokazuje? Że czynsz wynosił ok. 15-30% pensji robotniczej. Całkiem mało. W stosunku do dzisiejszej pensji, szokująco mało. o ile dzisiaj robotnik zarabia te 3000-5000 zł netto (pomijam elitę w postaci np. operatora maszyn) za 2 pokoje w Warszawie płaciłby 1500 zł. Narracja z „13-pięter” o Warszawie jako źródle biedy, wydaje się załamywać. Oczywiście bierzmy poprawkę na dużą liczbę bezrobotnych i innych, którzy o dochodzie ok. 100-150 zł mogły pomarzyć oraz informację o strukturze pracujących (kobiety pracowały zawodowo znacznie rzadziej, co oznaczało jedną pensję w domu).

Co wpływało na ten stan? Na pewno cena budowy i tani kredyt na budowę. Wybudowanie 2 izb o powierzchni 40 m2 w kamienicy kosztowało ok. 5000-6000 zł (rok 1934). Czyli żeby kupić takie lokum robotnik musiałby pracować 3 lata, odkładając 100% pensji. A teraz? No cóż. Zakładając średnią robotniczą obecną (3-5 tys. zł/miesięcznie co daje 36-60 tys. zł/rok) mamy wynik znacznie gorszy za 100-200 tys. zł nikt mieszkania nie zbuduje. Nie ma takiej opcji. I choćby korposzczur (przedwojenny urzędnik prywatny) nie zarabia wystarczająco dużo. Biorąc pod uwagę średnią warszawską, niech będzie 8 tys. zł netto, mamy po 3 latach ledwie 300.000 zł. A najmniejsze mieszkania 40m2 w Warszawie kosztuje od dewelopera ok. 600 tys. zł. No i wymaga wykończenia. I to jest właśnie miara naszej trudnej sytuacji na rynku.

Idź do oryginalnego materiału