Jak inwestować w surowce? Te fakty zmienią Twoje podejście – sprawdź, co naprawdę działa.

2 tygodni temu

Inwestowanie w surowce to jak obstawianie pogody. Tylko, iż jeżeli robisz to z głową – możesz zarobić na tej pogodzie dużo więcej niż na dywidendach z Orlenu.

Problem w tym, iż większość inwestorów choćby nie rozumie, czym różni się ropa Brent od WTI.

A już na pewno nie wie, iż największe zyski na surowcach robi się wtedy, gdy cała reszta boi się je dotknąć.

W tym materiale pokażę wam bliżej, naprawdę działa rynek surowców, jak się po nim poruszać – i jak nie wpaść w pułapki, które regularnie czekają na naiwnych inwestorów.

Jak inwestować w surowce? Te fakty zmienią Twoje podejście – sprawdź, co naprawdę działa.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Surowce – brutalna gra cyklu

Co tak naprawdę trzeba wiedzieć o rynku surowców? Przede wszystkim to, iż są one wybitnie, wręcz brutalnie, zależne od cyklu gospodarczego. Szczególnie mocno dotyczy to surowców przemysłowych, takich jak ropa, gaz, węgiel, miedź czy inne metale. Trochę mniej dotyczy to surowców rolnych, które mają swoje własne kaprysy i są znacznie mniej zależne od ogólnej koniunktury, a znacznie bardziej od tego, czy w Brazylii akurat nie ma suszy.

Czym więc jest ten cały cykl gospodarczy, czy też, jak kto woli, cykl koniunkturalny? To nic innego jak rytmiczne, powtarzające się wahania tempa wzrostu gospodarczego, które mają absolutnie fundamentalny wpływ na ceny surowców. Ze względu na ich niezwykle silne, bezpośrednie powiązanie z realną, fizyczną gospodarką, surowce są jedną z najbardziej wrażliwych klas aktywów na jakiekolwiek zmiany w aktywności gospodarki. Ceny większości z nich – a szczególnie tych przemysłowych – są ściśle skorelowane z dynamiką globalnej produkcji, poziomem inwestycji i siłą konsumpcji.

Boom, popyt, załamanie

W fazie ożywienia – czyli bezpośrednio po recesji, gdy gospodarka zaczyna podnosić się z kolan – rośnie zatrudnienie, poprawiają się nastroje konsumentów i przedsiębiorców, a banki centralne często wciąż utrzymują luźną, stymulacyjną politykę monetarną. W tym okresie popyt na surowce, który wcześniej był mocno stłumiony, zaczyna powoli, ale systematycznie rosnąć. Jednak w tej wczesnej fazie cyklu nie ma jeszcze symptomów przegrzania gospodarki, a popyt na surowce najczęściej nie przekracza jeszcze dostępnej podaży i nie generuje jakichś dynamicznych wzrostów cen. Dlatego właśnie wtedy, w fazie ożywienia, zdecydowanie lepiej radzą sobie akcje, które często mają jeszcze atrakcyjnie niskie wyceny po niedawnej bessie.

Potem nadchodzi faza ekspansji i szczytu, kiedy to gospodarka wchodzi w okres silnego, dynamicznego wzrostu. Konsumpcja prywatna rośnie dynamicznie, inwestycje gwałtownie przyspieszają, a przedsiębiorstwa na potęgę zwiększają produkcję. To jest właśnie ten moment, w którym ceny surowców często osiągają dynamiczne, spektakularne wzrosty – szczególnie jeżeli ich podaż nie jest w stanie nadążyć za tym gwałtownie rosnącym popytem.

Surowce energetyczne, takie jak ropa naftowa zyskują wtedy mocno na znaczeniu, ponieważ są niezbędne do zasilania tego całego, rozwijającego się w szalonym tempie przemysłu, transportu i energetyki.

W tej fazie cyklu, ceny surowców mogą rosnąć nie tylko z czysto fundamentalnych powodów, ale także ze spekulacyjnych – inwestorzy, widząc co się dzieje, zaczynają masowo obstawiać dalszą poprawę koniunktury, licząc na szybki i łatwy zysk. Dodatkowo, akcje na tym etapie często są już drogie, albo przynajmniej nie są już tanie, więc sporo inwestorów zaczyna aktywnie szukać alternatyw, które oferują potencjalnie lepszą stopę zwrotu, i znajdują je właśnie na rozgrzewającym się rynku surowców.

Ale jak to bywa, po każdej hucznej imprezie przychodzi kac. I tak, po fazie ekspansji, nadchodzi faza spowolnienia i rzadziej typowej recesji, a aktywność gospodarcza zaczyna maleć. Rozpędzona wcześniej gospodarka w końcu doprowadza do silnego wzrostu cen (między innymi właśnie surowców), a rosnąca inflacja zaczyna tłumić siłę konsumentów.

W efekcie spada produkcja przemysłowa, inwestycje są masowo wstrzymywane, a konsumenci zaczynają ograniczać swoje wydatki. W takim właśnie, niekorzystnym otoczeniu, surowce przemysłowe i energetyczne notują zwykle bardzo silne, gwałtowne spadki cen. Doskonałymi przykładami są chociażby potężne spadki cen ropy naftowej w trakcie globalnego kryzysu finansowego z 2008 roku, czy w czasie pamiętnych, covidowych lockdownów w 2020 roku, kiedy to cena ropy dosłownie zawaliła się o 73%, w czasie, kiedy amerykański indeks S&P 500 spadł „jedynie” o 32%!

W czasie kryzysów i spowolnień popyt na surowce gwałtownie maleje, a ich ceny są dodatkowo obciążone przez rosnącą na rynkach awersję do ryzyka i zwykle umacniający się w takich okresach amerykański dolar. Czemu silny dolar dodatkowo pogłębia spadki cen surowców? Większość surowców na świecie jest wyceniana właśnie w dolarach. To oznacza, iż wszystkie kraje, które chcą kupić na przykład ropę, miedź, kukurydzę czy kawę, muszą najpierw kupić dolary, żeby móc za nie zapłacić za ten towar.

Kiedy dolar się umacnia, surowce automatycznie stają się droższe w przeliczeniu na lokalną walutę dla wszystkich odbiorców spoza Stanów Zjednoczonych. Efekt? Dla wielu importerów – zwłaszcza tych z państw rozwijających się – kupowanie surowców staje się po prostu mniej opłacalne, co prowadzi do spadku globalnego popytu.

No dobra. Na pierwszy rzut oka cała ta sprawa brzmi banalnie, niemal jak prosty i niezawodny przepis na regularne zarabianie pieniędzy. Kupuj w czasie boomu gospodarczego i sprzedawaj, gdy gospodarka zaczyna zwalniać. Praktyka jest jednak, jak to zwykle bywa, znacznie bardziej skomplikowana. Już samo określenie „cykl” jest w zasadzie trochę mylące i może sugerować, iż mamy tu do czynienia z czymś idealnie powtarzalnym, co toczy się niczym koło, zawsze w ten sam, przewidywalny sposób.

Realnie jednak, te okresy rozkwitu i recesji nie toczą się niczym idealne koło, ale są to raczej okresy pewnego odchylenia od długoterminowego, naturalnego trendu wzrostowego całej gospodarki. Kiedy wchodzimy w fazę dynamicznej ekspansji, gospodarka po prostu przyspiesza i rośnie znacznie szybciej niż wynosi jej „normalny”, długoterminowy trend wzrostowy. A kiedy z kolei spowalnia, odchyla się ona poniżej tego trendu.

Nie wiemy jednak nigdy z góry, jak mocno gospodarka odchyli się w górę lub w dół, jak długo potrwa to konkretne odchylenie i jak dynamiczny będzie późniejszy powrót do tego długoterminowego trendu, oraz jaki będzie jego dokładny przebieg. Co więcej, po fazie ożywienia nie zawsze musi od razu występować faza boomu i dynamicznej ekspansji. Tak samo, jak po lekkim, przejściowym spowolnieniu, nie musi od razu następować głęboka i dotkliwa recesja. W gospodarce mogą wydarzyć się różnego rodzaju nieprzewidziane turbulencje, które na przykład po krótkiej fazie ożywienia, zepchną ją na powrót w recesję, jeszcze przed wejściem w fazę prawdziwej ekspansji i odwrotnie i cały nasz fantastyczny, podręcznikowy model inwestowania z cyklem się wali.

Przykład? Proszę bardzo. Lata 80 w Stanach Zjednoczonych – po krótkiej, ale dotkliwej recesji, która trwała od stycznia do lipca 1980 roku, amerykańska gospodarka faktycznie zaczęła wykazywać wyraźne sygnały ożywienia: bezrobocie zaczęło powoli spadać, aktywność przemysłowa systematycznie się odbudowywała, a PKB wracało na umiarkowane plusy, ale już w drugiej połowie 1981 roku, zanim jeszcze mogliśmy mówić o jakimkolwiek pełnowymiarowym boomie gospodarczym, odnotowano kolejny, gwałtowny spadek aktywności, która trwała od lipca 1981 aż do listopada 1982 roku. Na wykresie, który teraz widzicie, te szare obszary to właśnie oficjalne okresy recesji w USA.

Inny przykład? Dynamiczne stymulowane odbicie w 2020 i najkrótsza recesja w historii. Takie sytuacje się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać.

Dlaczego surowce są tak zmienne?

No dobrze – wiemy już, iż surowce (szczególnie te przemysłowe) są w dużym stopniu uzależnione od cykli koniunkturalnych w gospodarce. Rozwikłajmy jeszcze jedną istotną kwestię. Dlaczego, surowce są tak bardzo zmienne i nieprzewidywalne? Wiemy, iż tak jest, ale dlaczego?

Widzicie, kiedy inwestujecie w akcje, to praktycznie 100% wszystkich kupujących i sprzedających na tym rynku to inni inwestorzy, spekulanci i traderzy. Każdy z nich kupuje akcje wyłącznie w celach inwestycyjnych. Część z nich myśli może o przyszłej dywidendzie, ale zdecydowana, przytłaczająca większość liczy po prostu na wzrost kursu tych akcji.

To sprawia, iż na rynku akcji nie ma tak naprawdę ludzi, którzy muszą w danym momencie kupić akcje. W sensie: nikt przecież nie umrze z głodu, jeżeli ich nie kupi. Nikt nie będzie musiał wygasić pieca w swojej hucie, nikt nie zatrzyma całej linii produkcyjnej w fabryce, jeżeli w danym momencie nie kupi akcji jakiejś spółki.

Tymczasem na rynku surowców, oprócz całej masy inwestorów i spekulantów, istnieje także potężny, realny, fizyczny popyt. Firmy transportowe, linie lotnicze, fabryki, sieci kawiarni, wielkie firmy spożywcze. Wszyscy oni po prostu MUSZĄ kupować konkretne surowce. jeżeli codzienna działalność jakiegoś dużego biznesu jest fundamentalnie zależna od dostępności konkretnego surowca, to ta firma i tak go w końcu kupi – i nie będzie się specjalnie zastanawiać, czy jego „Cena do Zysku” wygląda akurat w tym momencie atrakcyjnie.

Zaraz… jaka Cena do Zysku? No właśnie! To kolejna istotna sprawa. Surowce nie mają czegoś takiego jak obiektywna, fundamentalna wycena, tak jak ma to miejsce w przypadku akcji. Nikt tutaj nie próbuje na poważnie liczyć jakiejś „wewnętrznej wartości” kawy, ropy czy pszenicy.

Cena rynkowa to po prostu wartość – czyli tyle, ile ktoś jest w danym momencie gotów za ten surowiec zapłacić, biorąc pod uwagę jego aktualny, globalny popyt i podaż. Oczywiście, spekulanci mogą czasem dodatkowo rozkręcić jakiś cenowy rajd, ale to właśnie to fizyczne, realne zapotrzebowanie i bieżąca dostępność danego surowca odgrywają tutaj kluczową rolę.

Żeby to jeszcze lepiej zobrazować, podam Wam prosty, obrazowy przykład. Wyobraźcie sobie właściciela dużej rafinerii ropy naftowej, który ma już podpisane, konkretne zamówienia od swoich kluczowych klientów na dostawę paliwa do ich ciężarówek. I zestawcie go z typowym, zarządzającym funduszem inwestycyjnym. Nagle, z jakiegoś powodu, cena ropy naftowej i cena pewnych, popularnych akcji technologicznych podwajają się w krótkim czasie. Zarządzający funduszem może w takiej sytuacji bez problemu stwierdzić, iż rynek jest już dla niego po prostu zbyt drogi – i poszukać sobie innych, tańszych spółek, albo schować swój kapitał w bezpiecznych obligacjach, czy też po prostu cierpliwie poczekać na rynkową korektę, a właściciel rafinerii? Nie może tak po prostu czekać. On ma swoich klientów i swoje zobowiązania tu i teraz. jeżeli nie zrealizuje ich zamówień, to straci.

Surowce to więc aktywa, które charakteryzują dużą, wrodzoną niemalże zmiennością i silnym uzależnieniem od bieżącej koniunktury gospodarczej.

Dołącz do nas na Twitterze oraz YouTube i bądź na bieżąco!

Surowce to nie inwestycja długoterminowa

To wszystko sprawia, iż zdobyły swoje uznanie wśród spekulantów, a niekoniecznie wśród długoterminowych inwestorów. W określonych, sprzyjających warunkach potrafią one bardzo dynamicznie zmienić swoją cenę w krótkim czasie, ale jednocześnie, w długim, wieloletnim terminie, praktycznie zawsze zostają daleko w tyle za rynkiem akcji. Są więc bardzo dobre do tradingu i bardzo słabe do inwestowania.

W przeciwieństwie do spółek giełdowych, surowce same w sobie nie zarabiają pieniędzy, nie generują żadnych przepływów gotówkowych i nie mogą wypłacać dywidendy. Mówiąc prościej – one się nie rozwijają i nie rosną, tak jak robi to zdrowa, dobrze zarządzana organizacja, która stoi za konkretnymi akcjami. W krótkim terminie, surowce są za to bardzo podatne na różnego rodzaju szoki podażowe i popytowe, ale to nie jest cała złożona instytucja, która na co dzień skupia się na pracy i generowaniu wartości dla swoich właścicieli.

Zresztą, spójrzmy na wykres. Od 1994 roku, popularny indeks surowców CRB, który agreguje w sobie ceny aż 19 różnych, kluczowych surowców, dał zarobić swoim posiadaczom jakieś 160% i, co ciekawe, w sumie do dzisiaj nie wrócił na swoje historyczne szczyty z 2008 roku! Tymczasem amerykański indeks S&P 500 w tym samym, długim okresie, dał zarobić inwestorom jakieś 1300%.

Dlatego, jeżeli chcecie sobie na spokojnie, bez większego stresu inwestować z myślą o swojej przyszłej emeryturze, to raczej odpuśćcie sobie większość surowców – może z wyjątkiem złota w niewielkim udziale portfela. Surowcami przemysłowymi lub rolnymi powinniście się interesować wtedy, kiedy świadomie czujecie, iż chcecie zagrać nieco bardziej na ostro, bardziej spekulacyjnie i w znacznie krótszym, bardziej taktycznym horyzoncie czasowym.

Jak analizować surowce przemysłowe?

Ok, teraz pora zastanowić się, jak takie surowce można w praktyce analizować. jeżeli chodzi o metale szlachetne, to zdecydowanym królem i najpopularniejszą formą inwestycji jest, jak już wspomniałem, złoto – o którym nagrałem zresztą osobny, bardzo szczegółowy materiał, gdzie dokładnie tłumaczę, jak krok po kroku analizować ten specyficzny rynek. Skupmy się więc teraz na tym, jak analizować te bardziej cykliczne surowce, czyli przemysłowe i rolne. Zaczniemy od tych pierwszych.

Na jakie czynniki warto tu zwracać uwagę w pierwszej kolejności? Po pierwsze – jak dynamicznie w danym momencie rozwija się globalna gospodarka, a w szczególności światowy przemysł. W tym celu warto regularnie śledzić różnego rodzaju wskaźniki wyprzedzające, które z pewnym wyprzedzeniem pokazują nastroje i przewidywania w gospodarce – jak na przykład bardzo popularne i szeroko komentowane w mediach finansowych indeksy PMI czy ISM.

PMI to wskaźnik, który powstaje on na podstawie anonimowych ankiet, które są regularnie przeprowadzane wśród menedżerów do spraw zakupów w dużych firmach produkcyjnych. Oceniają oni w nich między innymi poziom nowych zamówień, bieżącą produkcję, zatrudnienie czy terminy dostaw od swoich poddostawców.

Przyjęło się, iż wartość wskaźnika PMI powyżej 50 punktów oznacza rozwój i ożywienie w danym sektorze, a odczyt poniżej 50 punktów – jego kurczenie się i spowolnienie. PMI jest tak zwanym wskaźnikiem wyprzedzającym, co oznacza, iż może on z pewnym wyprzedzeniem sygnalizować przyszłe zmiany w całej gospodarce. Wynika to z faktu, iż nie opiera się on wyłącznie na twardych, historycznych danych, ale także na subiektywnych przewidywaniach i nastrojach samych menedżerów, którzy często jako pierwsi odczuwają nadchodzące zmiany w popycie.

ISM to bardzo podobny w swojej konstrukcji wskaźnik, ale nieco nowszy i często uważany za bardziej rozbudowany. Na przedstawionym teraz na ekranie wykresie widzimy niebieską linię – to właśnie wskaźnik ISM – oraz czerwoną, która obrazuje ceny ropy naftowej.

Natomiast czarna, przerywana linia to graniczny poziom 50 punktów dla wskaźnika ISM. Jak widać, istnieje pewna, zauważalna korelacja pomiędzy zachowaniem obu tych wykresów.

Drugim istotnym elementem, który warto analizować jest tak zwany popyt strukturalny – czyli długoterminowy, wynikający z wielkich, globalnych megatrendów. Jednym z takich potężnych megatrendów na rynku między innymi ropy naftowej i miedzi była niezwykle dynamiczna, masowa wręcz rozbudowa infrastruktury, miast i przemysłu w Chinach na początku XXI wieku, kiedy to Państwo Środka w zawrotnym tempie nadrabiało swoje cywilizacyjne zaległości względem rozwiniętego Zachodu w kwestii urbanizacji i industrializacji.

W efekcie tego gigantycznego popytu ze strony Chin, ceny ropy naftowej w latach 2000–2008 wzrosły o około 470%, a ceny miedzi o jakieś 380% – obie te spektakularne hossy zostały brutalnie przerwane dopiero przez pęknięcie bańki na amerykańskim rynku nieruchomości i wybuch wielkiego, globalnego kryzysu finansowego w USA.

Bardziej aktualnym megatrendem, który obserwujemy dzisiaj i który również w fundamentalny sposób dotyczy tych dwóch, kluczowych surowców – jest globalna elektryfikacja transportu i systematyczne odchodzenie od paliw kopalnych.

Tyle tylko, iż tym razem ten trend wyraźnie sprzyja miedzi, a jednocześnie bardzo mocno ciąży ropie naftowej, bo cały świat powoli, ale konsekwentnie, odchodzi od tradycyjnych pojazdów spalinowych i coraz odważniej stawia na szeroko pojętą elektryfikację – i to nie tylko samego transportu, ale praktycznie wszystkiego.

Tymczasem miedź, jak się doskonale składa, jest jednym z najlepszych przewodników i na tym właśnie globalnym trendzie po prostu fundamentalnie zyskuje. Zresztą, wystarczy spojrzeć na to, jak oba te surowce zachowują się na rynku od początku 2023 roku: ropa naftowa jest na minusie o 16%, a miedź w tym samym czasie zyskała na wartości +26%.

Trzeci istotny element do zwracania uwagi, to sytuacja po stronie podaży. Surowce przemysłowe są wydobywane w konkretnych regionach, a ich globalna podaż może zostać w każdej chwili gwałtownie zaburzona przez takie czynniki jak:

  • strajki w kluczowych kopalniach,
  • niestabilność polityczna w krajach producenckich,
  • nieprzewidziane awarie techniczne,
  • czy nowe, restrykcyjne regulacje środowiskowe.

Pierwszy z brzegu przykład? News z sierpnia ubiegłego roku: „Strajk w chilijskiej kopalni miedzi Escondida, trwa już trzeci dzień, co w sposób bezpośredni napędza globalne ceny tego metalu. Cena miedzi na londyńskiej giełdzie metali wzrosła dzisiaj o ponad 2,2%”.

W przypadku miedzi, około 40% jej światowego wydobycia pochodzi właśnie z regionów Ameryki Łacińskiej, które są historycznie znacznie bardziej niestabilne politycznie niż Europa czy Stany Zjednoczone, a jeden, duży strajk w jednej, kluczowej kopalni potrafi znacząco i natychmiastowo zaburzyć globalną podaż tego niezwykle ważnego surowca. Jak dobrze wiemy, niższa podaż przy tym samym, stałym popycie, oznacza po prostu wyższą cenę.

Oczywiście, na ceny surowców przemysłowych wpływa znacznie więcej różnych czynników, ale te trzy: kondycja światowego przemysłu, globalne megatrendy i kwestie podażowe, są najważniejsze dla wszystkich.

Surowce rolne – klimat, nie cykl

Inaczej sprawa wygląda w przypadku surowców rolnych.

Tutaj dane o bieżącej koniunkturze gospodarczej mają znacznie mniejsze znaczenie, bo zasadniczo nie jemy jakoś dużo więcej, kiedy nam się akurat dobrze powodzi, a w czasie kryzysu ograniczamy zakupy jedzenia dopiero w ostatniej kolejności. Co najwyżej, zamiast iść na drogą pizzę do knajpy, zjecie mrożoną Dżuzeppe.

Megatrendy mają oczywiście swoje do powiedzenia przy surowcach rolnych, ale nie w takim stopniu, jak w przypadku przemysłowych. Przykładowo, w jakimś konkretnym, dynamicznie rozwijającym się regionie świata, może rosnąć popularność picia kawy, gdy jego mieszkańcy systematycznie się bogacą – i to oczywiście przekłada się na globalny wzrost popytu na ten surowiec. To jednak nie jest i nie będzie taka skala megatrendów, o jakiej mówiliśmy wcześniej.

Na obserwowany w ostatnich latach, dynamiczny wzrost cen kawy, wpływała między innymi właśnie rosnąca konsumpcja w Chinach i ze względu na ogromną populację trend był na tyle istotny, iż globalne ceny kawy na niego reagują, ale to dalej nie jest coś, czego nie da się odpowiednio „zasypać podażą”. Łatwiej i taniej jest stworzyć nowe pole uprawne do kawy niż kopalnię miedzi.

Tak naprawdę w przypadku surowców rolnych najważniejsze i najważniejsze jest sprawne analizowanie podaży i pogody. Wyszukiwanie potencjalnych zakłóceń w zbiorach, śledzenie prognoz i analizowanie wpływu trudnych warunków, które mogą znacząco ograniczyć globalną podaż.

Chcecie konkretny przykład? To zostańmy jeszcze na chwilę przy tej wspomnianej kawie, bo ten szalony, obserwowany w ostatnich dwóch latach rajd cenowy, wcale nie został wygenerowany tylko przez to, iż Chińczycy piją coraz więcej kawy. Spowodowały go przede wszystkim dotkliwe susze i długotrwałe fale upałów w dwóch, absolutnie największych krajach produkujących kawę na świecie: czyli w Brazylii i w Wietnamie.

W Wietnamie wystąpiła najpierw dotkliwa susza w kluczowym okresie wegetacyjnym, a następnie, jak na złość, pojawiły się intensywne deszcze na samym początku zbiorów, co spowodowało spadek produkcji o około 5-10% w kluczowej dla upraw prowincji Dak Lak. Dzięki temu, ceny kawy w ciągu ostatnich dwóch lat spektakularnie pokonały choćby tak gorący i dynamiczny indeks jak Nasdaq 100, osiągając około 85% łącznej stopy zwrotu, w porównaniu do „zaledwie” 50% na amerykańskim indeksie technologicznym.

Dwa najbardziej znane wśród surowcowych traderów zjawiska pogodowe, które potrafią nieźle namieszać na globalnym rynku surowców rolnych, to El Niño i La Niña! El Niño polega na okresowym, znaczącym ociepleniu wód powierzchniowych we wschodniej części Oceanu Spokojnego, w rejonie równikowym (czyli u wybrzeży Ameryki Południowej – głównie Peru i Ekwadoru).

Występuje średnio co 2–7 lat i trwa zwykle od kilku miesięcy do choćby roku. Jakie są skutki? Przede wszystkim dotkliwe susze w Australii, Azji Południowo-Wschodniej i Indiach, a jednocześnie ulewne deszcze i powodzie w Ameryce Południowej, oraz ogólne zaburzenia w globalnym układzie wiatrów i opadów.

Z kolei La Niña oznacza okresowe, znaczące ochłodzenie wód powierzchniowych w tym samym rejonie Pacyfiku. Również wpływa ona na globalną pogodę, ale zwykle w sposób dokładnie odwrotny. Jej skutki to najczęściej obfite opady i powodzie w Azji Południowo-Wschodniej i Australii, a jednocześnie dotkliwe susze w Ameryce Południowej (zwłaszcza w Argentynie i Brazylii) oraz większe ryzyko występowania niszczycielskich huraganów na Atlantyku.

El Niño może na przykład powodować potężne susze w Australii, która jest jednym z czołowych, światowych eksporterów pszenicy – gwałtowny spadek podaży tego zboża prowadzi wtedy do równie gwałtownego wzrostu jego cen na światowych rynkach. La Niña z kolei, może wywołać silne i długotrwałe susze w Ameryce Południowej, co najczęściej skutkuje dynamicznym wzrostem cen soi i kukurydzy. Ostatni raz zjawisko La Niña miało miejsce w okresie lat 2020-2022 i ceny kukurydzy wzrosły wtedy na rynkach choćby o 110%!

Tak więc, jeżeli chcecie inwestować w surowce rolne, musicie przede wszystkim sprawnie obserwować klimat i pogodę. Jasne, to nie wyczerpuje całego wątku kompleksowego analizowania surowców rolnych. Tak samo, jak pierwsza część nie wyczerpała tematu surowców przemysłowych, ale nie omawiamy tu konkretnych surowców, tylko trochę obraz z lotu ptaka, tego co naprawdę ważne dla danej grupy. jeżeli są konkretne surowce, które chcecie nauczyć się analizować, to zarzućcie temat w komentarzach.

Jak inwestować w surowce – narzędzia i strategie

Na koniec jeszcze w takim razie powiedzmy sobie, jak w ogóle można na tych surowcach zarabiać na rynkach. Jakie są narzędzia do tego?

Tak naprawdę przeciętny, polski inwestor indywidualny ma do dyspozycji dwie główne i najpopularniejsze opcje:

  • Fundusze ETC (Exchange Traded Commodities) i ETF
  • Kontrakty CFD (Contracts for Difference)
  • Spółki zajmujące się produkcją danego surowca

To ostatnie jest paradoksalnie najbardziej ryzykowne. Podobnie jak w przypadku spółek zajmujących się wydobyciem złota. Nie inwestujesz w surowiec, tylko w konkretny biznes, który jest podatny na szereg innych elementów i bez problemu możesz trafić na wzrost cen surowca i spadek wartości swojej spółki.

ETC i ETF choć z pozoru do siebie podobne, różnią się przede wszystkim przedmiotem ekspozycji i sposobem replikacji. ETF-y zwykle śledzą indeksy akcji lub koszyki spółek (np. producentów surowców), mogą mieć strukturę fizyczną (przechowują akcje) albo syntetyczną (korzystają z instrumentów pochodnych). ETC natomiast są skonstruowane tak, aby dokładnie odwzorowywać cenę jednego lub kilku surowców — często przechowują fizycznie dany surowiec lub cyklicznie „rolują” kontrakty futures. W praktyce oznacza to, iż przy ETF-ach inwestujesz w segment firm związanych z danym surowcem, a w ETC bezpośrednio w sam surowiec, co może znacząco zmienić profil ryzyka i koszty utrzymania pozycji (rolowanie kontraktów).

Fundusze ETC to w uproszczeniu takie surowcowe odpowiedniki ETF. Najczęściej charakteryzują się stosunkowo niskimi, rocznymi opłatami za zarządzanie i, co niezwykle ważne, pozwalają inwestować w dany surowiec bez użycia jakiejkolwiek dźwigni finansowej.

Najpopularniejsze surowce mają swoje ETC:

  • W złoto możecie zainwestować przez fundusz iShares Physical Gold ETC (EGLN UK) – to fizyczne ETC na złoto, za które zapłacicie rocznie 0,12%.
  • W srebro zainwestujecie poprzez iShares Physical Silver ETC (SGLN DE) – fizyczne ETC na srebro, o całkowitym rocznym koszcie TER 0,20%.
  • Możecie też znaleźć ETC na ropę. Na przykład WisdomTree WTI Crude Oil ETC (CRUD UK) – odwzorowuje cenę dzięki futures na ropę WTI. Jego TER to 0,54%.
  • Na miedź również znajdziecie ETC od WisdomTree o nazwie Copper (COPA UK) – to syntetyczny ETC na miedź, TER równa się 0,49 %
  • Da się znaleźć choćby fundusze na Platynę, czy Pallad i co interesujące w wersji od iShares kosztują one jedynie 0,2% rocznie.

Jeśli z kolei szukacie czegoś bardziej zdywersyfikowanego, to możecie również znaleźć fundusze na cały koszyk konkretnych surowców. Przykładem, takiego funduszy ETC jest WisdomTree Industrial Metals (AIGI UK), który inwestuje syntetycznie w różne metale przemysłowe jak miedź, aluminium, nikiel, cynk i ołów. Rocznie zapłacicie za niego 0,54%.

W przypadku CFD natomiast mamy do czynienia z całkiem innym rodzajem instrumentu finansowego. Chociaż też może dawać ekspozycje na surowce, to jego wykorzystanie powinno być już całkiem inne. CFD to kontrakty spekulacyjne zawierane z brokerem – ich głównym celem jest umożliwienie krótkoterminowej gry na wzrosty lub spadki cen aktywów, często z wykorzystaniem dźwigni finansowej.

W przypadku CFD na surowce pozycje otwarte na dłużej niż jeden dzień podlegają tzw. opłacie swapowej. Swap to codzienna opłata naliczana za „przeniesienie” pozycji na kolejny dzień handlowy. Grając na CFD korzystasz z dźwigni finansowej, czyli defacto pożyczasz pieniądze od brokera. Swap jest opłatą za tą pożyczkę. Jest czymś w rodzaju oprocentowania, za korzystanie z udzielonego kapitału.

Na czym polega dźwignia finansowa?

Dźwignia (lewar) pozwala inwestorowi otwierać pozycje większe niż faktyczny kapitał posiadany na rachunku. Przykład: mając 1 000 zł i dźwignię 1:10, możesz otworzyć pozycję wartą 10 000 zł. jeżeli kurs wzrośnie o 1 %, zarobisz 100 zł, czyli +10 % względem Twojego kapitału. Ale w razie spadku o 1 %, stracisz tyle samo. Dźwignia potęguje zarówno zyski, jak i straty. Każdy instrument finansowy, każdy CFD ma z góry określoną dźwignię przez brokera. Przed otwarciem pozycji należy sprawdzić, ile wynosi dźwignia i zorientować się jak będzie zachowywała się twoja pozycja, kiedy ją otworzysz.

Na przykład, jeżeli dźwignia wynosi 1:10, to spadek ceny instrumentu bazowego, czyli na przykład ropy, może doprowadzić do wyzerowania twojej pozycji, bo spadek o 10% przy dźwigni 1:10 równa się spadek o 100% na twoim depozycie.

Pamiętaj, iż kupując fundusz ETC – handlujesz z innymi inwestorami. Kupując CFD prawie zawsze handlujesz z własnym brokerem. Twój zysk to jego strata. Taka konstrukcja oznacza, iż broker może zarabiać nie tylko na swapach i prowizjach, ale też na spreadzie, czyli różnicy między ceną kupna a sprzedaży danego instrumentu, bo realnie to broker ten spread ustala. W efekcie realne koszty inwestowania w CFD mogą być znacznie wyższe niż w funduszach ETC, zwłaszcza przy dłuższym horyzoncie czasowym. Nie mniej oferują znacznie większe możliwości.

Fundusze ETC nie są też aż tak popularne, jak kontrakty CFD i w przypadku niektórych surowców nie ma dla nich realnej alternatywy. Na przykład u polskich brokerów znajdziecie ETC na miedź czy ropę, ale jeżeli chodzi o bardziej egzotyczne surowce, jak aluminium czy nikiel, to będzie już problem. Tymczasem CFD na aluminium czy nikiel są dostępne bez większych przeszkód.

Dlatego też inwestowanie w surowce wymaga też dobrego timigu właśnie przez dostępność konkretnych instrumentów. Fanem CFD nie jestem, ale niestety w wypadku tego rynku są one czasem niezbędne.

Inwestuj z XTB! Podczas rejestracji podaj kod DNARYNKOW i odbierz darmowy kurs inwestowania dla początkujących

Załóż konto na: https://link-pso.xtb.com/pso/aKgIe

Do zarobienia!
Piotr Cymcyk

Porcja informacji o rynku prosto na Twoją skrzynkę w każdą niedzielę o 19:00
67
5
Idź do oryginalnego materiału